– Chester Arthur. Jestem adwokatem w hrabstwie Pecos.

– Slucham, panie Arthur.

– W piatek na poludnie od Abilene znalezliscie porzuconego mercedesa nalezacego do adwokata Ala Eugene’a. Moj klient twierdzi, ze Eugene zostal uprowadzony ze swojego samochodu i zabity gdzies w poblizu.

– Jak sie nazywa panski klient?

– Nie moge tego powiedziec – rzekl Reacher. – Informacja poufna. Szczerze powiedziawszy, sam nie wiem, czy mam mu wierzyc. Chcialbym, zebyscie ze swojej strony sprawdzili jego wersje. Jesli okaze sie prawdziwa, moze uda mi sie go naklonic, by sie ujawnil.

– Co panu powiedzial?

– Ze zatrzymano samochod Eugene’a i wsadzono go do innego wozu. Zawieziono na polnoc do jakiegos zakatka ukrytego przed ludzkim wzrokiem po lewej stronie drogi. Zastrzelono go, a cialo ukryto.

Alice wybaluszyla oczy.

– Przeszukalismy juz teren.

– W jakim promieniu? – spytal Reacher.

– Najblizsza okolice.

– To za malo. Moj klient mowi, ze dwa lub trzy kilometry na polnoc. Przeszukajcie raz jeszcze zarosla, szczeliny w skalach, wszelkie mozliwe kryjowki.

– Moge zapisac panski numer telefonu?

– Zadzwonie za godzine – rzekl Reacher i odlozyl sluchawke.

Alice wciaz patrzyla na niego ze zdumieniem.

– Co jest grane?

– Juz wczesniej powinnismy sie zajac sprawa Eugene’a. Powiedz mi, Alice, jaki jest jedyny pewny fakt, ktory mamy w swoich rekach?

– No jaki?

– Cannen nie zastrzelila Slupa, koniec kropka.

Wzruszyla ramionami.

– No dobrze, i co z tego?

– A wiec, zastrzelil go ktos inny. I tu rodzi sie pytanie, dlaczego? Wiemy, ze Eugene zaginal, Slup zas zostal zabity. Byli ze soba powiazani, adwokat i jego klient. Przyjmijmy, wiec teoretycznie, ze Eugene tez nie zyje. Pracowali wspolnie nad jakas grubsza sprawa, dzieki ktorej Slup wyrwal sie z wiezienia. Musialo to dotyczyc jakichs waznych informacji. Zalozmy, ze ktos zalatwil ich obu dla zemsty lub by zapobiec wyciekowi danych.

– Skad ci to przyszlo do glowy?

– Zastanow sie, Alice. Kazdy tak dobry strzelec musi byc zawodowcem. Zawodowcy planuja z wyprzedzeniem, co najmniej kilkudniowym. Gdyby, wiec Carmen wynajela zawodowca przed kilku dniami, po co mialaby jezdzic po Teksasie, zeby podwozic facetow, takich jak ja? Dlaczego mialaby zabijac Slupa we wlasnej sypialni, gdzie byla podejrzana numer jeden? Strzelalaby z wlasnego pistoletu?

– Wiec, co wedlug ciebie naprawde sie stalo?

– Podejrzewam, ze jakas ekipa mordercow kropnela Eugene’a w piatek i tak ukryla cialo, by nie zostalo znalezione, poki sprawa nie przyschnie. Zalatwili w niedziele Slupa, ale zrobili to tak, by zrzucic podejrzenie na Carmen.

– Ale ona byla razem z nim. Przeciez sama mowila?

– Moze byla w tamtym momencie z Ellie. A moze brala prysznic. Kiedy ja aresztowano, miala mokre wlosy.

– Przeciez uslyszalaby strzaly.

– Nie pod tym prysznicem. Huczy jak Niagara. A dwudziestka dwojka to cicha bron.

– Skad wiesz, gdzie maja szukac ciala Eugene’a?

– Zastanowilem sie, jak ja bym to zrobil. Na pewno mieli wlasny samochod, wiec moze udawali, ze im sie popsul. Zatrzymali go, wsadzili sila do swojego wozu i zabrali. Ale na pewno nie zdecydowaliby sie wiezc go zbyt daleko. Za duze ryzyko. Dwie, trzy minuty, nie wiecej, jak sadze, a to stanowi dwa do trzech kilometrow od miejsca porwania.

– Dlaczego na polnoc i po lewej stronie?

– Najpierw pojechalbym na polnoc, zawrocil i rozgladal sie po lewej stronie. Wybralbym miejsce i cofnal sie kilka kilometrow, obrocil woz i zastawil na niego zasadzke.

– To ma rece i nogi – przyznala Alice. – Ale co ze Slupem? Tu taka zasadzka nie wchodzi w gre. Wiec, co? Zakradli sie do domu? W Echo, na takim odludziu? Zaczaili sie i wdarli do srodka, kiedy ona brala prysznic?

– Mnie by sie udalo – zareczyl. – A podejrzewam, ze sa rownie dobrzy jak ja. Moze nawet lepsi.

– To czemu sie przyznala?

– Jeszcze do tego dojdziemy Najpierw poczekajmy godzinke.

ZOSTAWIL Alice przy pracy i postanowil w koncu wybrac sie do muzeum Dzikiego Zachodu. Kiedy dotarl na miejsce, okazalo sie, ze jest zamkniete, dostrzegl jednak alejke prowadzaca na placyk za budynkiem. Znalazl tam grob Claya Allisona. Byl zadbany, ozdobiony ladnym nagrobkiem: ROBERT CLAY ALLISON, URODZONY w 1840, ZMARLY W 1887. NIGDY NIE ZABIL CZLOWIEKA, KTORY NA TO NIE ZASLUZYL.

Reacher nie mial drugiego imienia. Nazywal sie po prostu Jack Reacher. Urodzony w 1960, jeszcze zyje. Zastanowil sie, jak bedzie wygladal jego nagrobek. Pewnie nie bedzie zadnego nagrobka. Nie byloby komu sie tym zajac.

Wrocil alejka. Zblizal sie do dlugiego, betonowego, pietrowego biurowca. W jednym z okien zauwazyl napis zlozony staromodna czcionka: ALBERT EUGENE, ADWOKAT.

Zmierzajac do kancelarii Alice, przystanal na skrzyzowaniu. Slonce chylilo sie ku zachodowi, na horyzoncie zbieraly sie chmury przypominajace postrzepione laty na niebie.

Alice nadal siedziala za biurkiem. Miala przed soba meksykanskie malzenstwo. Wskazala mu odruchowo krzeslo, ktore nadal stalo tuz obok niej. Usiadl, podniosl sluchawke i wykrecil numer do Abilene. Przedstawil sie jako Chester Arthur i poprosil do telefonu sierzanta Rodrigueza.

Czekal cala minute. Kiedy Rodriguez podszedl w koncu do telefonu, Reacher natychmiast sie zorientowal, ze znaleziono cialo Eugene’a. W glosie sierzanta slychac bylo usilne naleganie.

– Musimy poznac nazwisko panskiego klienta, panie Arthur.

– Co znalezli panscy ludzie? – spytal Reacher.

– Dokladnie to, o czym pan mowil. Dwa i pol kilometra na polnoc, po lewej stronie, w glebokiej szczelinie wapiennej. Zabity jednym strzalem w oko.

– Moj klient tego nie zrobil – oswiadczyl Reacher. – Porozmawiam z nim i byc moze sie do was odezwie.

Odlozyl szybko sluchawke, nie dopuszczajac juz Rodrigueza do glosu. Alice wybaluszyla oczy.

– Wiec znalezli Eugene’a. Co teraz?

– Trzeba ostrzec Hacka Walkera.

– Ostrzec go?

Reacher kiwnal glowa.

– Zastanow sie. Hack, Al i Slup stanowili paczke. Carmen mowila, ze wszyscy wspolpracowali przy ostatniej sprawie. Hack negocjowal z wladzami federalnymi, wiec wiedzial to samo, co jego kumple. Moze byc nastepny.

Alice zwrocila sie do swoich klientow.

– Przepraszam panstwa bardzo, ale musze wyjsc – rzucila.

HACK Walker wlasnie zbieral sie do domu. Minela osiemnasta. Kiedy powiedzieli mu o smierci Eugene’a, zbladl jak sciana. Obszedl biurko, chwytajac sie blatu i opadl na fotel. Nic nie mowil przez dluzsza chwile, a potem powoli kiwnal glowa.

– Podejrzewalem to od dawna – rzekl. – Ale wciaz zylem nadzieja.

Alice od razu wylozyla teorie Reachera: zginelo dwoch z trzech. Uklad, niebezpieczne informacje. Walker nie odzywal sie, myslac goraczkowo. Potem potrzasnal glowa.

– To slepy zaulek – powiedzial. – Ten uklad to nic takiego. Slup sie zalamal i postanowil splacic zalegle podatki. Dopieklo mu wiezienie. Al skontaktowal sie z urzedem skarbowym i przedstawil im propozycje. Oskarzyciel

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату