zadnego zywego towaru i nienawidzil lodu. Dosc chetnie wyplywal na poludnie, do Jamaillii, lecz na polnoc, do Krolestwa Szesciu Ksiestw posuwal sie tak powoli, jak gdyby zbudowano go z olowiu. Na poludnie, a w dodatku z pachnacym ladunkiem zeglowal szybko niczym wiatr i niemal zupelnie bez ludzkiej pomocy. Silna wola zywostatku to wazna rzecz, choc nie najwazniejsza.

Chyba ze zywostatek oszaleje.

Althea jadla ostatni kawalek ryby. Mimo cieplego letniego dnia, poczula uklucie chlodu. Nie, nie! “Vivacii” nigdy nie przydarzy sie to, co “Paragonowi”. Nie moze oszalec! Zostala prawidlowo ozywiona, odbyla sie odpowiednia ceremonia i powitalny rytual, gdy na pokladzie umarl jej trzeci kapitan. Wszyscy wiedzieli, co zniszczylo “Paragona”. Chciwosc wlascicieli stworzyla szalony zywostatek, niosacy calej rodzinie smierc i zniszczenie.

“Paragonowi” umarl zaledwie jeden kapitan, kiedy dowodca zostal Uto Ludluck. Mowiono, ze ojciec Uta, Palwick, byl uczciwym kupcem i wspanialym kapitanem. Jego syn uchodzil za sprytnego i przebieglego. Czesto tez oddawal sie hazardowi. Poniewaz bardzo chcial splacic zywostatek za swego zycia, zaglowiec zawsze plywal przeladowany. Niewielu marynarzy odbywalo na nim wiecej niz jeden rejs, poniewaz Uto byl surowym kapitanem – nie tylko dla podwladnych, ale takze dla swego mlodziutkiego syna Kerra, ktory sluzyl na zaglowcu jako chlopiec pokladowy. Mawiano, ze nieozywionym zywostatkiem trudniej sie plywa, chociaz zapewne najwiecej klopotow przyczyniala Utowi wlasna zachlannosc, poniewaz w ladowniach “Paragona” znajdowalo sie zbyt wiele towaru.

No i zdarzylo sie to, co sie musialo zdarzyc. Pewnego zimowego dnia podczas sztormu ogloszono, ze “Paragon” zaginal. Setre Ludluck chodzila po dokach i wypytywala marynarzy z kazdego przybywajacego statku, niestety nikt owego zaglowca nie widzial. Nie bylo tez zadnych wiadomosci o jej mezu i synu.

W szesc miesiecy pozniej statek przyplynal do Miasta Wolnego Handlu. Znaleziono go, jak dryfowal do gory kilem u wejscia do portu. Poczatkowo nikt nie wiedzial, co to za wrak, jedynie po srebrnej barwie drewna domyslano sie, ze to zywostatek. Ochotnicy w plaskodennych lodkach przyholowali go na plaze i tam zakotwiczyli. Czekano na odplyw. Gdy woda sie cofnela, odkryto tozsamosc “Paragona”. Ustalono, ze jego maszty polamal zapewne jakis srogi, zabojczy sztorm, niestety najgorszego odkrycia dokonano na pokladzie statku i pod nim. Na pokladzie – przywiazane tak mocno, ze zadna burza ani fala nie moglyby ich zmyc – lezaly resztki ostatniego ladunku “Paragona”, natomiast w ladowni znaleziono nadjedzone przez ryby szczatki Uto Ludlucka i jego syna Kerra. Zywostatek przywiozl ich do domu.

Chyba jednak najstraszniejszy ze wszystkiego byl fakt, ze statek sam ozyl. Smierc Kerra byla trzecia. Kiedy obnazono galion, pojawilo sie brodate oblicze okrutnego wojownika, ktory zawolal glosno chlopiecym glosem:

“Matko! Matko, przybylem do domu!”

Setre Ludluck wrzasnela, potem zemdlala. Zaniesiono ja do domu i nigdy juz nie odwiedzila morskiego doku w porcie, gdzie stal odwrocony wreszcie kilem do dolu jej rodzinny zaglowiec. Osierocony i przerazony statek cierpial z powodu samotnosci, szlochajac i krzyczac przez wiele dni. Ludzie wspolczuli mu i czynili wysilki, by go pocieszyc. Obok niego na prawie tydzien przycumowano “Kendry'ego”. Niestety starszy Zywostatek nie zdolal uspokoic “Paragona”, a w dodatku tak sie wzruszyl i zasmucil, ze w koncu trzeba je bylo od siebie odseparowac. A “Paragon” dalej plakal. Widok byl przerazajacy: gwaltowny, brodaty wojownik o umiesnionych ramionach i wlochatej piersi, ktory lka niczym przerazone dziecko i blaga, by przyszla do niego matka.

Litosc ludzka powoli zaczela sie zmieniac w strach, a pozniej w gniew. Wtedy wlasnie “Paragon” zdobyl sobie przydomek pariasa, czyli spolecznego wyrzutka. Zaloga zadnego statku nie chciala cumowac obok niego; zeglarze mawiali, ze przynosi pecha i pozostawiali go samemu sobie. Liny, ktorymi przywiazano go do dokow, gnily powoli, coraz ciezsze od pakli. “Paragon” glownie milczal, od czas do czasu tylko (w niemozliwych do przewidzenia chwilach) wybuchal wscieklymi przeklenstwami lub srogo lamentowal.

Setre Ludluck umarla mlodo, a wowczas wlascicielami “Paragona” stali sie wierzyciele rodziny, dla ktorych byl tylko kula u nogi – statkiem, na ktorym nie mozna plywac, za to trzeba oplacic jego miejsce w porcie. W owym czasie kilku kuzynow niechetnie zgodzilo sie wyplynac “Paragonem”, jesli uda im sie go sklonic do podrozy. Dwoch blizniakow, Cable i Sedge, roscilo sobie prawo do statku. Przydzielono go pierwszemu z nich, poniewaz byl o kilka minut starszy. Cable oswiadczyl, ze za pewna oplata poplynie rodzinnym zywostatkiem. Spedzil miesiace przemawiajac do Paragona i w koncu wszystkim wokol zaczelo sie zdawac, ze mlodzieniec nawiazal z nim wiez. Sam Cable opowiadal, ze jego rozmowca jest jak przerazone dziecko, do ktorego najprosciej dotrzec pieszczotami i lagodna perswazja. Wierzyciele rodziny zaufali mlodziencowi, i choc mamrotano cos o wysylaniu dobrych pieniedzy za zlymi, mieli nadzieje, ze rejs zdola im wynagrodzic straty. Cable najal zaloge i robotnikow, placac horrendalne stawki, aby zechcieli wejsc na poklad pechowego zywostatku. Remont “Paragona” i zebranie pelnej zalogi zajely niemal rok. Wszyscy gratulowali mezczyznie ocalenia zaglowca, poniewaz w ostatnich dniach przed opuszczeniem portu dal sie on poznac jako nieco niesmialy, lecz bardzo uprzejmy statek, ktory grzecznie pozdrawial przybylych; jego usmiech topil ludzkie serca. Wyplyneli w sloneczny wiosenny dzien i od tej chwili sluch o Cable'u i jego zalodze zaginal.

Kiedy nastepnym razem zauwazono “Paragona”, byl bardzo zniszczony. Takielunek mial potrzaskany i obwisly, zagle postrzepione. Informacje o nim pojawily sie w Miescie Wolnego Handlu juz na kilka miesiecy przed jego przybyciem. Przyplynal nisko zanurzony w wodzie, jego poklad byl prawie calkowicie zalany, a na nim ani zywej duszy; nikt nie odpowiadal na pozdrowienia mijajacych statkow. Tylko galion, czarnooki, kamiennolicy, patrzyl na osoby, ktore odwazyly sie podplynac wystarczajaco blisko, by szukac na deskach istot ludzkich.

“Paragon” sam wplynal do portu Miasta Wolnego Handlu i do doku, w ktorym wczesniej przez wiele lat stal. Podobno pierwsze i jedyne slowa, jakie wypowiedzial, brzmialy: “Powiedzcie mojej matce, ze wrocilem do domu”. Althea nie wiedziala, czy byla to prawda, czy moze tylko legenda.

Smialy Sedge odwazyl sie zacumowac statek i wejsc na jego poklad. Nie znalazl najmniejszego sladu ani po swoim bracie, ani po ktorymkolwiek z marynarzy. Nie bylo nikogo, zywego czy martwego. Ostatni zapis w dzienniku pokladowym wspominal o wspanialej pogodzie i swietnych widokach na oplacalna sprzedaz ladunku. Nic nie sugerowalo powodow znikniecia zalogi. W ladowni “Paragona” lezal przemoczony ladunek jedwabiu i brandy. Wierzyciele zazadali wszystkiego, co dalo sie uratowac i zostawili pechowy statek Sedge'owi. Cale miasto uwazalo, ze mezczyzna oszalal, kiedy przyjal “Paragona” i zastawil dom oraz ziemie, by znalezc fundusze na odremontowanie go.

Pozniej Sedge odbyl na “Paragonie” siedemnascie udanych rejsow. Pytajacych, jak tego dokonal, zbywal stwierdzeniem, ze lekcewazy figure dziobowa i traktuje zywostatek jak zwyczajny drewniany zaglowiec. Przez te wszystkie lata galion rzeczywiscie milczal, obrzucajac jedynie piorunujacymi i zlowrogimi spojrzeniami kazdego, kto popatrzyl w jego strone. Potezne ramiona skrzyzowal na muskularnej piersi, a szczeki zacisnal, zwarte niczym dwa kawalki drewna. Cokolwiek wiedzial o losach Cable'a i jego zalogi, zatrzymal dla siebie. Ojciec powiedzial kiedys Althei, ze “Paragona” niemalze zaakceptowano w porcie. Niektorzy mawiali, ze nowy kapitan przelamal zwiazanego z zywostatkiem pecha. Sam Sedge chwalil sie wszem i wobec swoim panowaniem nad zywostatkiem i pewnego dnia bez leku wzial ze soba na morze swego najstarszego syna. Splacil kredyt hipoteczny i zapewnil wygodne zycie swej zonie i dzieciom. Niektorzy z bylych wierzycieli zaglowca zaczeli szeptac, ze zbyt pospiesznie przepisali na niego statek.

Niestety, “Paragon” nie powrocil ze swej osiemnastej wyprawy z Sedge'em. Rok byl bardzo burzowy i niektorzy twierdzili, ze Sedge'owi przytrafilo sie to samo co wielu innym zeglarzom. Mocno schlodzone olinowanie moze przewrocic kazdy statek, takze zywy. Wdowa po Sedge'u schodzila do dokow i wpatrywala sie pustymi oczyma w horyzont. Jednak zanim “Paragon” wrocil, minelo pelne dwadziescia lat, a kobieta ponownie wyszla za maz i urodzila kolejne dzieci.

Ponownie przyplynal kilem do gory. Opierajac sie wiatrowi, falom i pradom, powoli przydryfowal do domu. Tym razem, kiedy pojawila sie jego srebrzysta czarodrzewowa stepka, mieszkancy miasta od razu wiedzieli, kim jest. Nie bylo ochotnikow, by przyholowac go do portu, nikt tez nie mial ochoty naprostowywac go ani wypytywac o jego zaloge. Uwazano, ze nawet mowienie o nim przynosi pecha. Kiedy wszakze wbil sie masztem w tluste bloto portu, a jego kadlub zaczal stanowic niebezpieczenstwo dla kazdego przyplywajacego statku, szef kapitanatu rozkazal swoim ludziom usunac go z ujscia. Spoceni, rzucajacy przeklenstwami robotnicy portowi wyciagneli go z blota i – poniewaz byl przyplyw – wypchneli jak najdalej na brzeg. Pozniej, podczas odplywu, “Paragon” pozostal cala dlugoscia na plazy. Mozna bylo wowczas zobaczyc, ze nie tylko zaloga “Paragona” przezyla trudne chwile. Figura dziobowa zostala okaleczona miedzy brwia i nosem, mocno pokiereszowana wscieklymi uderzeniami topora. Z ciemnych, zamyslonych oczu pozostaly jedynie rozszczepione drzazgi. Na piersi galionu wypalono osobliwa siedmioramienna gwiazde. Widok byl tym straszliwszy, ze “Paragon” wykrzywial usta i przeklinal tak dziko jak zawsze. Machal tez ramionami we wszystkie strony i obiecywal, ze zabije kazdego, kto znajdzie sie w zasiegu jego

Вы читаете Czarodziejski Statek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату