przekonac, czy nie widac zony. Coraz bardziej pijany, pomyslal, ze zaczyna pojmowac indianska sklonnosc do zemsty. Dla Czejenow i Siuksow, z ktorymi sie przyjaznil i handlowal, zemsta stanowila sens istnienia. Byli gotowi poswiecic jej zycie. Thomas doskonale ich teraz rozumial. Upil sie kompletnie, totez nie myslal jasno, ale jednak myslal.

Kiedy Jeb wrocil do domu poznym popoludniem, usilowal dowiedziec sie od Toma, kto zabil konie i gdzie sie podzialy kobiety. Thomas nie chcial jednak niczego wytlumaczyc. Pod lufa nakazal mu udac sie natychmiast do Fortu Laramie, zatrzymac ludzi Lewisa i nie wracac przynajmniej przez tydzien. Jeb rowniez mial sie trzymac z daleka od rancza. Thomas na pocieche rzucil mu garsc zlotych monet, jakie otrzymal za stado. Pragnal jedynie samotnosci.

Jeb nie zamierzal dyskutowac z pijanym mezczyzna, a juz szczegolnie takim ze strzelba w reku. Znal Thomasa Blaira od prawie trzydziestu lat i nie sadzil, by ten mogl wyrzadzic krzywde kobiecie. Dlatego wyjechal.

A Thomas czekal i pil coraz wiecej. W pewnym momencie przypomnial sobie o Kate i zaczal sie zastanawiac, gdzie tez ona moze byc, lecz nie poswiecil tej sprawie zbyt wiele uwagi. Nigdy zreszta nie poswiecal uwagi indianskim dziewczynom. Kate byla corka starego Frenchy'ego i squaw z plemienia Szoszonow. Frenchy prosil Thomasa o opieke nad corka, w razie gdyby cos mu sie stalo. No i rzeczywiscie umarl. Thomas znalazl dziewczyne w magazynie fortu, gdzie puszczala sie z zolnierzami. Zabral ja wiec do siebie i wszystko jakos sie ulozylo – Kate byla wdzieczna za dach nad glowa, a Rachel potrzebowala dodatkowej pary rak do pracy.

Thomas nie myslal o Kate i nigdy nawet nie dostrzegl tesknych spojrzen, jakie mu posylala. Nigdy nie zwracal uwagi na to, co dostrzegal wyraznie w jej oczach. Dochowywal wiernosci Rachel.

Czekal i czekal. Nie na darmo. Weszla do domu, gdy slonce zaczynalo sie chylic ku zachodowi. Thomas rzucil sie na zone, zanim zdolala otworzyc usta. Bil ja jak opetany. Wrzeszczal przy tym bez konca, nie dajac jej szans odpowiedzenia na oskarzenia, ktorymi ja obrzucal wraz z kazdym ciosem. Po jakims czasie Rachel nie mogla wyrzec ani slowa – jezyk miala poszarpany, szczeke zwichnieta. Dwa palce i nadgarstek ulegly zlamaniu, gdy probowala zaslaniac sie przed ciosami. Oczy kobiety zaszly krwia, powieki napuchly, a gdy upadla na podloge, Thomas zaczal ja kopac; zlamal jej zebro. Rachel nie wiedziala, dlaczego nagle przestal ja katowac.

– Wynos sie – uslyszala po chwili przerazajacej ciszy. – Jesli przezyjesz, juz nigdy wiecej nie chce cie widziec. Jesli nie przezyjesz, zapewnie ci godziwy pochowek. Ale teraz uciekaj natychmiast, zanim dokoncze to, co rozpoczalem.

Ciekawosc wziela gore i Hart wrocil na ranczo, bo jakas uparta mysl nie dawala mu spokoju. Odnalazl Rachel w niewielkiej dolince miedzy wzgorzami na polnocy.

Tylko tam zdolala dotrzec, zanim stracila przytomnosc. Jeb zorientowal sie, co zaszlo, dopiero po dlugim czasie. W tamtej chwili rozumial jedynie tyle, ze jesli ta kobieta nie otrzyma pomocy, umrze, a od najblizszego lekarza dzielila ich. dwugodzinna podroz.

Rozdzial 1

1873 Wyoming

Blue Parker dostrzegl Jessice z odleglosci mili – klusowala na tym grubokoscistym appaloosie, z ktorym w ubieglym roku wrocila do domu. Parker uwazal appaloosa za najbardziej zlosliwego konia, jaki kiedykolwiek stapal po ziemi. Jessica tez zreszta umiala niezle zalezc za skore. Chociaz nie zawsze. Czasem bywala najslodsza kobietka, uroczym aniolkiem. Potrafila wyzwolic w kazdym mezczyznie instynkt opiekunczy, wywrocic mu serce do gory nogami.

A Blue stracil glowe dla Jessiki, kiedy po raz pierwszy obdarzyla go usmiechem, blyskajac pieknymi, bialymi zebami. Stalo sie to juz ponad dwa lata temu, dokladnie wtedy, gdy Parker zaczal pracowac dla j ej oj ca j ako pomocnik przy jesiennym spedzie bydla. Pokochal Jessice, choc czasem rowniez jej nienawidzil – a dzialo sie tak wowczas, gdy dziewczyna zamykala sie przed nim oraz reszta swiata. Albo wtedy, gdy klocila sie z ojcem i wyladowywala gniew na wszystkich, ktorzy weszli jej w droge.

Potrafila byc okrutna, choc Blue watpil, czy swiadomie. Dawala po prostu upust goryczy. Jessica Blair nie miala latwego zycia. Blue zapragnal jej to zycie ulatwic, ale gdy zdobyl sie wreszcie na odwage i poprosil ja o reke, Jessie uznala, ze to zart.

Teraz wypatrzyla Parkera i pomachala do niego reka. Blue przestal oddychac w nadziei, ze dziewczyna choc na chwile sie zatrzyma. Ostatnio rzadko ja widywal. Od smierci ojca nie pracowala juz przy wypasie az do ubieglego tygodnia, kiedy zjawili sie oni. Blue nigdy przedtem nie widzial jej w takim stanie. Wypadla z domu i tak popedzala konia, ze dran omal nie wyzional ducha. Przystanela teraz, pochylila sie w siodle i obdarzyla Parkera usmiechem.

– Jeb wypatrzyl wczoraj na poludniu pare zblakanych krow. Moze bys mi tak przy nich pomogl?

Z gory znala odpowiedz. Gdy mezczyzna skinal twierdzaco glowa, usmiechnela sie szerzej. Tego dnia okazala przychylnosc Blue – minela kilku innych parobkow, nie proszac ich o pomoc; zalezalo jej na towarzystwie Blue.

– Scigajmy sie! Jesli wygram, bedziesz musial mnie pocalowac! – zaryzykowala smialo.

– Ruszaj, dziewczyno!

Przelecz znajdowala sie zaledwie kilka mil dalej. Jessie, oczywiscie, wygrala. Gdyby nawet ogier Parkera okazal sie rownie dobry jak Blackstar, Blue i tak nie pozwolilby mu zwyciezyc.

Jessie dala z siebie wszystko; probowala w tym wyscigu rozladowac napiecie sciskajace jej trzewia.

Bez tchu zeskoczyla z konia i upadla ze smiechem na wysoka trawe porastajaca doline. Blue dotarl na miejsce w chwile pozniej, aby splacic swoj dlug, dlug, ktory tak bardzo go uszczesliwil.

Tego wlasnie pragnela Jessie – tego i czegos wiecej -powtarzala sobie buntowniczo. Pocalunki Blue sprawialy jej przyjemnosc. Niczego innego sie zreszta nie spodziewala, gdyz Parker calowal ja juz wiosna i bardzo jej to wowczas przypadlo do gustu. Nigdy wczesniej tego nie robila. Inni mezczyzni tez chcieli sie z nia calowac; zdawala sobie swietnie z tego sprawe, ale byla corka szefa, totez parobkowie bali sie zarowno porywczego usposobienia dziewczyny, jak i gniewu jej ojca. Dlatego zaden nie smial sie nawet zblizyc. Odwazyl sie na to jedynie Blue. A ona nie protestowala.

Blue Parker, niewatpliwie przystojny mezczyzna, mial zlote wlosy i piwne, wyraziste oczy, mowiace Jessie, jak bardzo mu sie podoba. Wiekszosc mezczyzn zreszta patrzyla na nia w ten sposob, choc Jessie na zadanie ojca kryla swa kobiecosc pod meskim ubraniem.

Ojciec. Jej ojciec. Na sama mysl o nim tracila humor. Kilka miesiecy wczesniej – osierocona i pozostawiona samej sobie – rozpaczala nad swoim losem. Teraz jednak nie zyla juz samotnie, lecz czula sie znacznie gorzej niz przedtem. Coz takiego wstapilo w ojca, ze napisal list, ktory sprowadzil tych dwoje na ranczo? Nie bylo mowy o pomylce czy oszustwie – Jessica widziala te arkusiki zapelnione znajomym charakterem pisma. Ale z jakiego powodu ojciec podjal taka decyzje?

Nie mogla zrozumiec, dlaczego Thomas Blair prosil o pomoc osobe, ktorej nienawidzil najbardziej na swiecie. Jessie chlonela te nienawisc przez ostatnie dziesiec lat i w koncu sama nauczyla sie nienawidzic. Ojciec jednak napisal ten list i umarl, a korespondencje dostarczono pod wskazany adres. Wkrotce potem zjawili sie oni i polozyli kres niedawno odzyskanej wolnosci Jessiki, ktora musiala respektowac ostatnia wole Thomasa Blaira.

Co za niesprawiedliwosc! Nie potrzebowala dozorcy. W koncu ojciec mial okazje sie przekonac, ze sama potrafi o siebie zadbac. Nauczyla sie polowac, jezdzic konno i strzelac lepiej niz wiekszosc mezczyzn. Znala wszelkie blaski i cienie pracy na ranczu, ktore potrafila prowadzic rownie dobrze jak Thomas.

Blue siedzial w pewnej odleglosci od Jessie; czul, ze dziewczyna musi cos przemyslec. A ona wspominala pierwsze osiem lat swego zycia, te lata, zanim ojciec zabral ja z internatu i przywiozl na ranczo. Zmusil ja, by poznala prawde o swojej matce, ale mimo wszystko kochala ojca. Moze zreszta nigdy nie przestala go kochac, nawet wowczas, gdy wydawalo sie jej, ze go nienawidzi. Czyz nie rozpaczala po jego smierci? Czyz nie pragnela zabic mezczyzny, ktory go zastrzelil? Niemniej jednak zdawala sobie sprawe, ze smierc Thomasa oznacza

Вы читаете Dziki wiatr
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×