wolala jednak, by nikt nie zobaczyl jej w takim stanie. Odjechala wiec na poludnie, daleko od rancza i przyczyny swoich lez.

Rozdzial 2

Gdy wpadla na dziedziniec, slonce chylilo sie juz ku zachodowi, na niebie za gorami pojawily sie fiolety i czerwienie. Na werande duzego budynku padalo swiatlo, totez Jessie udala sie na tyly, gdzie mogla – nie zauwazona przez nikogo – wejsc do domu przez kuchnie. Zeskoczyla na ziemie, klepnela Blackstara w zad i kazala mu wracac do stajni. Wiedziala, ze kon pojdzie do boksu i bedzie czekal, az Jessie wytrze go i nakarmi. Od wielu godzin nic nie jadla i chciala przekasic cokolwiek przed przygotowaniem rumaka do snu.

Blackstar nie protestowal przeciwko temu, aby zaczekac jeszcze kilka minut. Nigdy zreszta nie protestowal przeciw poczynaniom Jessie. Innych szczypal bolesnie i nawet probowal wymierzac im celne kopniaki, ale w stosunku do niej postepowal jak aniol. Bialy Grzmot przewidzial zachowanie ogiera, gdy podarowal go Jessie. Bialy Grzmot radzil sobie z konmi tak dobrze jak nikt i wychowal Blackstara od zrebaka wlasnie z mysla o Jessie. Ona jednak nigdy nie odkryla tego zamierzenia. Caly czas sadzila, ze pomaga po prostu przyjacielowi w tresurze konia.

Otrzymala naprawde hojny dar. Wsrod Indian konie uchodzily za znamie bogactwa, a Bialy Grzmot nie mial wielu ogierow. Ale taki juz byl. Przez te wszystkie lata nie tylko podarowal Jessie Blackstara. Oprocz starego Jeba Jessie uwazala go za jedynego przyjaciela. Dlatego tak bardzo kochala swego konia. Patrzac, jak rumak odchodzi do stajni, na chwile zapomniala o jedzeniu. Zoladek upomnial sie jednak zaraz o swoje prawa. Jessie weszla do ciemnej kuchni i cicho zamknela za soba drzwi.

W duzym pokoju unosily sie smakowite zapachy kolacji. Jessie chciala wrocic tu jak najszybciej i skosztowac gulaszu przyrzadzonego przez Kate. Teraz objela szybko wzrokiem bufet i gdy wypatrzyla tace ze swiezo upieczonym chlebem, usmiechnela sie radosnie. Potem jednak uslyszala glos matki, dochodzacy z frontowego pokoju, i usmiech zamarl jej na ustach. Oderwala solidny kawalek i ruszyla w strone wyjscia. W chwile pozniej jednak uslyszala jeszcze jeden, dziwnie znajomy glos.

Stanela jak wryta ze wzrokiem utkwionym w otwarte drzwi, ktore prowadzily do holu. Musiala ulec jakims omamom. Przeciez to nie mogl byc on! Przysunela sie blizej do drzwi, a nastepnie przeszla kilka krokow korytarzem i stanela przy swojej sypialni. Slyszala wyraznie tego mezczyzne. Na jej policzki wypelzly szkarlatne rumience. Do licha! Tak sie dac zlapac!

W butach do konnej jazdy, na pieciocentymetrowych obcasach, musiala posuwac sie bardzo ostroznie, na palcach, aby nie narobic halasu. Na szczescie nigdy nie uzywala ostrog! W koncu wychylila glowe zza rogu i ujrzala salon w calej krasie – pelen tych wszystkich wspanialosci, ktore wpedzily Thomasa Blaira w dlugi, odziedziczone teraz przez corke.

Na miekkiej kanapie, plecami do Jessie, siedziala matka i obcy mezczyzna. Dziewczyna patrzyla na nich przez chwile. Mezczyzna zdjal kapelusz, odslaniajac ciemno-kasztanowate wlosy wijace sie na karku.

– Zupelnie sie nie domyslam, co to moze byc za panienka, Chase – mowila Rachel. – Ale jestem tutaj dopiero od tygodnia i nie udalo mi sie jeszcze poznac sasiadow.

– Jesli wszyscy sa tak niemili jak ta napotkana przeze mnie dzierlatka, lepiej w ogole o nich zapomnij. Gdybym nie natknal sie na jednego z parobkow i nie zawrocil, spalbym teraz gdzies na pastwisku. A jedna taka nocka calkowicie mi wystarczyla. Dziekuje uprzejmie.

– Widze, ze od czasu naszego ostatniego spotkania zblizyles sie niebezpiecznie do cywilizacji – zasmiala sie Rachel.

– Jesli mozna nazwac cywilizacja te krowy z Teksasu… – Chase pokrecil glowa z usmiechem. – Ale nawet byle jaki pokoj i cieply posilek bija na glowe samotne noce przy ognisku.

– Ciesze sie, ze tu dotarles. Kiedy wysylalam te wszystkie telegramy, nie bylam pewna, czy je otrzymujesz. Zawsze duzo podrozowales. W ogole zreszta nie marzylam nawet, ze zechcesz sie pojawic.

– Mowilem ci przeciez, ze stawie sie na kazde wezwanie.

– Wiem, ale zadne z nas nie sadzilo, ze skorzystam z propozycji. Ja w kazdym razie nie bralam tego powaznie.

– Nie lubisz prosic o pomoc. – Zabrzmialo to jak stwierdzenie.

– Dobrze mnie znasz. – Rachel zasmiala sie cicho, co doprowadzilo Jessie do szalu.

– O co wiec chodzi? – spytal Chase. Dziewczyna zesztywniala. Nie podobal sie jej ton mezczyzny.

– Wlasciwie trudno powiedziec – zaczela Rachel z wahaniem. – W kazdym razie to nic konkretnego. Moze sie okazac, ze niepotrzebnie cie fatygowalam. To znaczy…

– Chwileczke – przerwal Chase. – Zwykle nie owijasz niczego w bawelne, Rachel.

– Po prostu czulabym sie okropnie, gdybym niepotrzebnie zabrala ci czas.

– Nie przejmuj sie tym. Czy masz powody do zmartwienia, czy nie, przyjechalem z przyjemnoscia. Nic nie trzymalo mnie w Abilene i tak czy inaczej zamierzalem sie stamtad ruszyc. Nazwijmy to spozniona wizyta. Jesli moge zrobic cokolwiek, jestem do uslug.

– Naprawde nie potrafie wyrazic, jak bardzo to cenie.

– Dajmy spokoj kurtuazji. Na czym polega problem?

– Chodzi o czlowieka, ktory zabil Thomasa Blaira…

– Blair byl twoim pierwszym mezem?

– Tak.

– Kto go zastrzelil?

– Ten czlowiek nazywa sie Laton Bowdre. Kilka tygodni temu spotkalam go w Cheyenne, zanim przybylam tutaj, na ranczo. Poszlam zobaczyc sie z panem Crawleyem w banku. Wlasnie on wyslal list Thomasa. Sadzilam, ze Crawley potrafi mi wyjasnic, dlaczego po tylu latach Thomas sprowadza mnie na farme. Nie dosc, ze przedtem mnie wyrzucil, to w dodatku odebral mi prawo do widywania dziecka.

– I list cos wyjasnil?

– Niezupelnie.

– A bankier zna przyczyne decyzji twego pierwszego meza?

– Nie, ale powiedzial mi, ze Thomas zaciagnal ogromny dlug w banku.

– I sadzisz, ze ustanowil cie opiekunka Jessie, gdyz sadzil, ze dziewczyna nie poradzi sobie z problemami finansowymi?

– Mozliwe – odparla Rachela z namyslem. – Thomas na pewno by nie chcial, zeby stracila ranczo. Tego jednego jestem pewna.

– Chryste… – mruknal Chase. – Ale jak mozesz jej pomoc? Nie znasz sie przeciez na koniach ani na hodowli.

– Thomas nie oczekiwal ode mnie prowadzenia rancza. Chcial tylko, by ktos opiekowal sie Jessie do czasu jej dwudziestych urodzin lub zamazpojscia, niezaleznie od tego, co nastapi najpierw. Czul, ze ona sama nie potrafi utrzymac sie w ryzach. Nie dostalabym tego listu, gdyby Thomas umarl dwa lata pozniej. Pan Crawley twierdzil, ze list lezal w banku od czterech lat. Co do rancza – Jessica doskonale daje sobie rade i wie, co robi.

– Chyba nie mowisz powaznie!

– Chcialabym zartowac! – W glosie Rachel wyraznie pobrzmiewala gorycz. – Ale Thomas mial dziesiec lat na prace z Jessie. Nauczyl ja przez ten czas pracy na ranczu. I znacznie gorszych rzeczy.

~ Gorszych?

– Zobaczysz, o co mi chodzi, kiedy ja poznasz. Jak mowilam, spotkalam w banku pana Bowdre. Poznal nas ze soba pan Crawley. Oczywiscie, Bowdre wyrazil najglebsze ubolewanie, jak sadze bardzo nieszczere, i opowiedzial mi, co sie zdarzylo. W jednym z saloonow grano w karty, a Thomas, przekonany, ze wygra, postawil jakas absurdalna sume pieniedzy. Przegral, oskarzyl Bowdre'a o oszustwo i siegnal po bron. Bowdre okazal sie jednak szybszy i zastrzelil go.

– A co na to szeryf?

Вы читаете Dziki wiatr
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×