dla niej wolnosc. Nie tak wprawdzie zamierzala ja osiagnac, ale przeciez zyskala szanse, by stac sie soba, a nie kims, kogo stworzyl Thomas Blair. A teraz znow odmawiano jej wolnosci.

Musiala przyznac sie w duchu do tego, ze jej dotychczasowe marzenia ustepowaly teraz przed pragnieniem, by zaszokowac tych dwoje, pokazac im, co zrobil z nia Thomas. Chciala, by o n a poczula sie winna, by uwierzyla, ze Jessie wyrosla na dzika, niemoralna dziewczyne. Dlatego tez ukryla wszystkie piekne suknie, jakie przywiozla do domu, wszystkie perfumy, wstazki i bizuterie, jakie wreszcie mogla sobie kupic. No i wypatrzyla Blue. Zamierzala sprowokowac go do tego, by sie z nia kochal. Ona oczywiscie musialaby dowiedziec sie o wszystkim i doznac szoku.

Wrocila myslami do Parkera, ktory podszedl tymczasem nieco blizej. Jessie odwrocila do niego glowe i znow zaczeli sie calowac, tym razem namietniej. Koszula Jessie rozchylila sie na calej dlugosci i dziewczyna poczula reke mezczyzny na swojej piersi. Czy powinna go powstrzymac?

Czyjes dyskretne chrzakniecie rozwiazalo dylemat. Jessie poczula ogromna wdziecznosc do przybysza, ale zdawala sobie sprawe z tego, jak ta sytuacja moze wygladac w oczach parobka, ktory przylapal ich na goracym uczynku. Modlila sie w duchu, by swiadkiem zajscia okazal sie Jeb. On na pewno by ja zrozumial.

Zerknela ostroznie przez ramie Blue i poczula, ze oblewa sie rumiencem. Nieznajomy mezczyzna, siedzacy na pieknym palomino, patrzyl z irytujacym rozbawieniem, widocznym w kazdej zmarszczce jego ciemnej, pieknie rzezbionej twarzy. Jessie ogarnelo przerazenie. Dlaczego on tak patrzy?

Blue – niezwykle zazenowany – chcial podniesc sie z ziemi, ale Jessie chwycila go za koszule i obrzucila zagniewanym spojrzeniem. Omal nie odslonil jej nagosci przed obcym. Chlopak poczerwienial jeszcze bardziej i usmiechnal sie wstydliwie. Jessie wbijala w niego wzrok, dopoki nie zapiela koszuli. Gdy wreszcie doprowadzila sie do ladu, nakazala mu gestem, by wstal i oboje niezdarnie podniesli sie z ziemi. Blue odwrocil sie twarza do mezczyzny, a Jessie schowala sie za plecami swego niedoszlego kochanka.

– Przepraszam, ze przeszkadzam – odezwal sie mezczyzna glebokim glosem, ktorego ton wskazywal wyraznie, ze wcale mu nie jest przykro, lecz raczej wesolo. – Potrzebuje pomocy, wiec przystanalem na chwile, zeby z wami porozmawiac.

– Jakiego rodzaju pomocy? – spytal Blue.

– Szukam Rocky Valley i pani Ewing. Dowiedzialem sie w Cheyenne, ze odnajde ranczo po dniu jazdy na polnoc, ale ani wczoraj, ani dzisiaj nie dopisalo mi szczescie. Mozecie mi powiedziec, czy zmierzam w dobrym kierunku?

– Pan… Auuu!

– Wjechal pan na teren prywatny – dokonczyla Jessie za Blue, szczypiac go, by zamilkl. Wysunela sie szybko zza plecow parobka, a jej zazenowanie ustapilo miejsca zlosci. – I znajduje sie pan daleko od Rocky Valley.

Chase Summers nie spuszczal oka z dziewczyny patrzacej na niego tak wojowniczo. Zdumiala go bardzo nieoczekiwana wrogosc nieznajomej. Zastawszy ja w okreslonej sytuacji, nie sadzil, ze okaze sie tak mloda. Miala najwyzej czternascie czy pietnascie lat – uchodzilo jej jeszcze noszenie spodni. Starsza dziewczyna nigdy by sie w ten sposob nie ubrala. A chlopak wygladal na jakies dwadziescia pare lat i wydawal mu sie stanowczo za powazny na to, by uwodzic dziecko.

Ale to nie byl klopot Chase'a. Wyraz jego twarzy nie zmienil sie nawet wowczas, gdy zielonooka zaczela sztyletowac go wzrokiem. Byla naprawde bardzo ladna, a tak niezwyklych oczu nie widzial nigdy przedtem.

– Ale… – zaczal Blue, lecz urwal, gdy dziewczyna znow uszczypnela go bolesnie.

– Nie wiedzialem, ze to teren prywatny – sumitowal sie Chase. – Gdybyscie tylko wskazali mi odpowiedni kierunek, od razu ruszylbym naprzod.

– Prosze jechac na polnoc – odparla Jessie. – I nigdy tu nie wracac – dodala ostro. – Nie lubimy obcych na naszej ziemi.

– Zapamietam – odparl Chase, a nastepnie skinal uprzejmie glowa, przejechal na druga strone przeleczy i pognal przed siebie.

Jessie patrzyla za obcym rozgniewanymi oczyma, dopoki nie wyczula na sobie zirytowanego i zdziwionego jednoczesnie spojrzenia Blue. Szybko odwrocila wzrok od przeleczy, siegnela po pas z kabura i przypiela go w talii, nie podnoszac nawet glowy.

– Chwileczke! – Blue chwycil ja za ramie w chwili, gdy podnioslszy kapelusz, ruszyla w strone swego rumaka. – Co to wszystko znaczy?

Wzruszyla ramionami.

– Nie lubie obcych.

– Ale dlaczego sklamalas?

Jessie wyrwala reke, odwrocila glowe i spojrzala na niego z furia. Blue niemal zapomnial o zlosci – bylo na co popatrzec. W oczach Jessie migotaly zielononiebieskie ogniki, jej piersi falowaly, przerzucony przez ramie warkocz dotykal koniuszkiem waskiego biodra. Prawa dlon dziewczyny spoczywala na kaburze i choc Parker watpil, czy Jessie zdecydowalaby sie; go zastrzelic, pewne zagrozenie istnialo, totez nawet nie probowal jej dotykac.

– Jessie, nic nie rozumiem! Co cie tak wyprowadzilo z rownowagi?

– Wszystko – warknela. – Ty! On!

– Wiem, co zrobilem, ale…

– Nigdy wiecej tego nie probuj, Blue Parkerze! Zmarszczyl brwi. Nie mowila powaznie. A on nie zamierzal z niej rezygnowac. Doszedl jednak do wniosku, ze na razie dobrze byloby skierowac uwage Jessie na inny temat.

– Na czym polegala wina tego mezczyzny? Dlaczego go oklamalas?

– Slyszales przeciez, o co pytal.

– Wiec?

– Sadzisz, ze nie wiem, dlaczego jej szuka? Blue od razu zrozumial sens pytania.

– Nie mozesz byc pewna. Jessie wyprostowala plecy.

– Czyzby? To bardzo przystojny mezczyzna. Musi byc jednym z jej kochankow i niech mnie diabli wezma, jesli pozwole mu zamieszkac na moim ranczu i zabawiac sie z nia pod moim dachem.

– A co zrobisz, gdy on odkryje, ze klamalas i znow przyjedzie?

Jessie byla jednak zbyt wsciekla, by poswiecic tej mysli wiecej uwagi.

– Dlaczego mialby tak zrobic? Zapewne pochodzi z miasta, podobnie jak i ona. Taki nie potrafilby nawet znalezc wyjscia z dziury w ziemi – dodala z pogarda. – Nie widziales, jakie mial wypakowane torby? Nie przezyje bez kupnego jedzenia. Jesli dotrze do Fortu Laramie albo do Cheyenne, nie pojawi sie juz nigdy na terenie oddalonym od sklepow o pare dni jazdy. Wroci, skad przyjechal, i bedzie czekal, az ona dotrze do niego. Im szybciej, tym lepiej.

– Ty jej naprawde nienawidzisz.

– Owszem.

– To nienaturalne, Jessie. Przeciez Rachel to twoja matka – powiedzial lagodnie Blue.

– Nie! – Cofnela sie o krok. – Moja matka na pewno by mnie nie zostawila. Nie pozwolilaby na to, aby Thomas Blair zmienil corke w wymarzonego syna. Moja matka umarla na ranczu, a ta kobieta to zwykla dziwka! Nigdy o mnie nie dbala.

– Moze po prostu czujesz do niej zal.

Jessie miala ochote sie rozplakac. Zal? Ilez to razy lkala samotnie w poduszke, a nie bylo nikogo, by ukoic jej bol, bol zycia, ktorego tak nienawidzila. Czyz nie dzialo sie tak wlasnie za sprawa matki? Ojciec Jessie robil absolutnie wszystko, by dokuczyc tej zdzirze – jak nazywal matke Jessie. Zabral dziewczynke z internatu, gdyz Rachel pragnela miec wyksztalcona corke. Odmawial dziewczynie wszelkich ladnych strojow, czegokolwiek kobiecego, gdyz matka chciala wychowac ja na dame. Ze wszystkich sil staral sie o to, by Rachel znienawidzila dziwolaga, ktorego stworzyl. Z calkowicie irracjonalnych pobudek wybudowal dom, jakiego nie powstydzilaby sie nawet krolowa i popadl przez to w dlugi. A uczynil tak dlatego, ze matka Jessie bylaby zachwycona taka posiadloscia, a nigdy nie moglaby sobie na nia pozwolic.

– Zal juz dawno minal – odparla cicho Jessie. – Nie potrzebowalam jej dlugie lata, nie potrzebuje i teraz.

Ze lzami w oczach skoczyla na konia i odjechala. Nie chciala powstrzymywac sie od placzu,

Вы читаете Dziki wiatr
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату