— Co to znaczy?

— Musze im powiedziec, ze twoja kleska nie wynika z twojej osobistej slabosci. Miales przeciez zone na Rotorze. Czy byla ladna? Lubiles ja?

— Tak naprawde pytasz mnie o to, czy z milosci do Rotorianki nie chronie Rotora i nie pomagam im w zatajeniu ich spraw — krzyknal Fisher.

— No coz — powiedzial nieporuszony Wyler — czy to prawda?

— Jak mozesz zadawac takie pytanie! Gdybym zdecydowal sie wspolprace z Rotorem, odlecialbym z nimi. Nie zostalby po mnie slad l nigdy byscie mnie nie znalezli. Ale nie zrobilem tego. Opuscilem Rotora i wrocilem na Ziemie, chociaz spodziewalem sie, ze moja wpadka zniszczy mi kariere.

— Doceniamy twoja lojalnosc.

— Jestem bardziej lojalny niz myslicie.

— Wiemy, ze prawdopodobnie kochales swoja zone i ze ze ze wzgledu na swoja sluzbe musiales ja opuscic. Zaliczymy ci to na korzysc, jesli bedziemy mieli pewnosc…

— Nie chodzi o zone. O corke.

Wyler przyjrzal sie uwaznie Fisherowi.

— Wiemy, ze masz roczne dziecko, Krile. Jednak w tych warunkach mogles zastanowic sie czy powierzac losowi istnienie tego zakladnika.

— Zgadzam sie. Ale nie moglem zachowac sie jak dobrze naoliwiony robot. Czasami cos dzieje sie wbrew twojej woli. I gdy urodzilo sie dziecko i mialem ja przez rok…

— To calkowicie zrozumiale, ale to byl tylko rok. Bardzo niewiele, naprawde, na powstanie rzeczywistych zwiazkow… Fisher skrzywil sie.

— Byc moze uwazasz, ze jest to zrozumiale, ale nic nie rozumiesz.

— No wiec wyjasnij mi. Sprobuje zrozumiec.

— Widzisz, ja mialem siostre. — Wyler kiwnal glowa.

— Wspomina o tym twoja kartoteka komputerowa. Miala zdaje sie na imie Rosa?

— Rosanna. Zginela podczas zamieszek w San Francisco osiem lat temu. Miala siedemnascie lat.

— Przykro mi.

— Nie brala udzialu w zamieszkach. Byla jedna z osob postronnych, ktore czesto padaja ofiara podczas takich wydarzen. Znacznie czesciej niz bojowkarze czy policjanci. Ale przynajmniej odnaleziono jej cialo i mialem co kremowac.

Wyler milczal zaklopotany.

— Miala tylko siedemnascie lat — powiedzial w koncu Fisher. — Nasi rodzice zmarli…

Fisher poruszyl reka pokazujac, ze nie zamierza o tym rozmawiac.

— Miala wtedy cztery lata, ja czternascie. Pracowalem po szkole, dbalem o to, by miala co jesc, w co sie ubrac i czula sie dobrze, mimo ze sam czesto bylem glodny… Nauczylem sie programowania komputerow i jakos wiazalismy koniec z koncem, no i pozniej skonczyla siedemnascie lat, byla taka bezbronna, nie wiedziala nawet o co chodzi w tych rozruchach, i rozdeptali ja…

— Rozumiem teraz, dlaczego zglosiles sie jako ochotnik na Rotora — powiedzial Wyler.

— Tak. Przez kilka lat bylem po prostu nieprzytomny. Wstapilem do Biura, by zajac sie czyms, a takze dlatego, ze praca tam wiaze sie z ryzykiem. Przez jakis czas szukalem smierci, chcialem jednak zrobic cos pozytecznego po drodze. Kiedy powstal problem umieszczenia agenta na Rotorze, zglosilem sie na ochotnika. Chcialem opuscic Ziemie.

— A teraz wrociles. Zalujesz tego?

— Troche tak. Chociaz dusilem sie na Rotorze. Pomimo tych wszystkich okropienstw, na Ziemi jest przynajmniej duzo miejsca. Szkoda, ze nie znales Rosanny, Garand. Nie masz pojecia, jak wygladala. Nie byla ladna, ale te oczy… — spojrzenie Fishera swiadczylo o tym, ze mysli o przeszlosci. Falda pomiedzy brwiami nadawala jego twarzy wyraz skupienia. — Piekne oczy i jednoczesnie straszne. Nigdy nie moglem patrzec w nie bez strachu. Spogladaly w glab ciebie, jesli wiesz, o co mi chodzi.

— Prawde mowiac nie — odpowiedzial Wyler.

Fisher nie zwrocil na to uwagi.

— Ona zawsze wiedziala, kiedy klamales albo skrywales prawde. Nie mozna bylo niczego przemilczec, ona i tak domyslala sie, o co chodzi.

— Chyba nie chcesz powiedziec ml. ze miala zdolnosci telepatyczne?

— Co? O nie. Tlumaczyla to w ten sposob, ze czyta z wygladu i slucha intonacji. Mowila, ze nikt nie potrafi ukryc tego, co mysli. Mozesz sie smiac do upadlego, i tak widac, ze przezywasz tragedie. Zaden usmiech nie pokryje zgorzknienia. Probowala mi to wyjasnic, ale ja nigdy nie pojalem do konca, na czym to polega. Ona byla niezwykla, Garand. Bylem nia zafascynowany. Garand. No a pozniej urodzila sie moja corka. Marlena.

— Tak?

— Ona ma takie same oczy.

— Twoja corka ma oczy twojej siostry?

— To nie stalo sie od razu, ale ja widzialem, jak zmieniaja sie te oczy. Kiedy miala szesc miesiecy, balem sie jej spojrzenia.

— Twoja zona takze sie bala?

— Nigdy tego nie widzialem, ale ona nie miala takiej siostry jak Rosanna. Marlena prawie nie plakala. Byla spokojna. Rosanna jako dziecko tez taka byla. Wiedzialem, ze Marlena nie wyrosnie na pieknosc. Czulem sie tak jak. gdyby Rosanna wrocila. Widzisz wiec ze nie bylo mi latwo…

— Wrocic na Ziemie?

— Tak, i zostawic je same. Stracilem Rosanne po raz drugi. Wiem, ze nigdy jej juz nie zobacze. Nigdy!

— Dlaczego wiec zdecydowales sie na powrot?

— Lojalnosc! Obowiazek! Ale jesli chcesz znac prawde, niewiele brakowalo, abym tam zostal. Bylem rozdarty. Rozdarty na dwie czesci. Niemal rozpaczliwie chcialem zostac z Rosanna, Marlena. Widzisz, myle ich imona… Insygna, moja zona, powiedziala kiedys cos dziwnego — byla wtedy zalamana — „Gdybys wiedzial, dokad lecimy, nie zostawilbys nas”. Wtedy nie chcialem ich zostawiac. Prosilem ja, zeby wrocila ze mna na Ziemie. Odmowila. Poprosilem wiec, zeby pozwolila mi zabrac Ro…, Marlene. Takze odmowila. A pozniej, kiedy juz w zasadzie postanowilem zostac, ona wsciekla sie i kazala mi sie wynosic. No i wynioslem sie.

Wyler spogladal w zamysleniu na Fishera.

— „Gdybys wiedzial, dokad lecimy, nie zostawilbys nas”. Czy tak wlasnie powiedziala?

— Tak, takie byly jej slowa. A kiedy zapytalem, dlaczego i dokad leci Rotor, odpowiedziala „ku gwiazdom”.

— To moze byc to. Krile. Wiedziales, ze maja zamiar odleciec gdzies do gwiazd, ale ona powiedziala „gdybys wiedzial, dokad lecimy…” Bylo cos, czego nie mogles wiedziec. Czego nie mogles wiedziec. Krile?

— O czym ty mowisz? Jak mozna wiedziec to, o czym sie nie wie?

Wyler wzruszyl ramionami.

— Poinformowales o tym Biuro? Fisher zastanawial sie.

— Chyba nie. Nie myslalem o tym az do teraz, kiedy zaczalem opowiadac ci o tym, ze niemal zostalem na Rotorze — zamknal oczy, a potem powiedzial bardzo wolno: — Nie, mowie o tym po raz pierwszy. Po raz pierwszy mysle o tym.

— Doskonale. A skoro o tym myslisz — dokad polecial Rotor? Slyszales jakies dyskusje na ten temat? Plotki? Strzaly w ciemno?

— Zakladano, ze bedzie to Alfa Centaur!. Coz innego mogloby to byc? Najblizsza gwiazda…

— Twoja zona byla astronomem. Jakie bylo jej zdanie na ten temat?

— Nic nie mowila. Nigdy nie rozmawiala o tym ze mna.

— Rotor wyslal Sonde Dalekiego Zasiegu.

— Wiem.

— Twoja zona pracowala przy tym jako astronom.

— To prawda, ale nigdy nie dyskutowalismy o tym. Cieszylem de zreszta z tego. Moja misja mogla wyjsc na jaw, mogli mnie zaaresztowac i stracic, z tego co wiem, gdyby okazalo sie, ze przejawialem niezdrowe zainteresowania…

— Jako astronom powinna znac cel wyprawy Rotora. Sama powiedziala przeciez „gdybys wiedzial…”

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×