noz i osunal sie na ziemie.
Austin wystartowal sprintem do drzwi, ale uslyszal krzyki i zanurkowal pod zbiornik z rybami. Do budynku wpadlo kilku ochroniarzy. Zobaczyli czerwone swiatla alarmowe i rzucili sie do zbiornikow. Austin wystawil glowe. Od strony portu dochodzily podniecone glosy. Wysunal sie z kryjowki, popedzil wzdluz sciany pawilonu i dobiegl do glownego kompleksu wylegarni. Ochroniarze skoncentrowali sie na zniszczeniach, ktore po sobie zostawil, i dzieki temu zdolal dotrzec do magazynu z karma dla ryb.
Odetchnal z ulga, kiedy zobaczyl, ze w hali nikogo nie ma. Niedlugo zapusci sie w labirynt grot. Przyciskal reke do rany, ale nie mogl calkowicie zatamowac krwawienia. Co gorsza, zostawial za soba krwawy slad. W oddali zaczela wyc syrena. Kiedy mijal wozek widlowy, wpadl na pomysl. Nie bedzie ulatwial zadania tym facetom.
Wskoczyl na siedzenie wozka, uruchomil silnik, wycelowal widly w wysoki stos pudel z karma i wdepnal gaz. Pojazd wyrwal do przodu, uderzyl w kartony i przewrocil je. Pudla zwalily sie na przenosnik tasmowy i zablokowaly przejscie. Austin przewrocil jeszcze kilka stosow przed drzwiami i wrotami garazowymi. Na zakonczenie wbil widly wozka w skrzynke sterownicza przenosnika.
Chwile pozniej biegl przez groty. Zatrzymal sie w glownej galerii rysunkow i nasluchiwal. Oprocz wlasnego ciezkiego oddechu slyszal krzyki. Co gorsza, szczekaly psy. Jego prymitywna barykada nie na wiele sie zdala. Pobiegl dalej za podskakujacym snopem swiatla swojej latarki. W pospiechu pomylil rysunki ryb, musial zawrocic, szukac drogi i stracil cenne sekundy. Krzyki i szczekanie byly coraz glosniejsze. Widzial juz za soba swiatla latarek. Jaskinie zwielokrotnialy halas, glosy odbijaly sie echem. Mial wrazenie, ze sciga go cala armia.
Rozlegl sie terkot broni automatycznej. Austin padl na ziemie i pociski trafily w sciane. Starajac sie ignorowac przeszywajacy bol w zranionej piersi, wstal. Znowu do niego strzelano, ale zdazyl schowac sie za zakretem. Kilka sekund pozniej przeciskal sie przez ostatni, waski korytarz. Wydostal sie na zewnatrz i zbiegl do lodzi.
Silnik zakrztusil sie przy probie startu. Austin siegnal reka do zimnej wody, oczyscil srube z wodorostow i sprobowal jeszcze raz. Tym razem silnik zaskoczyl. Kiedy odbil od brzegu i skierowal lodz w strone kanalu prowadzacego do Wrot Syreny, na krawedzi laguny pojawily sie dwie czarne sylwetki. Ich latarki oswietlily Austina, ale rowniez wlot przesmyku.
Skierowal tam dziob lodzi. Uderzyl najpierw jedna, potem druga burta o brzegi kanalu. Zobaczyl przed soba szare swiatlo dzienne i wplynal do Wrot Syreny. Obrocil mocno kolem sterowym. Lodz skrecila ostro w prawo, w kierunku wyjscia na morze, ale powrocily juz tam diabelskie wiry i silne prady. Lodz sunela bokiem ku nieuchronnej kolizji z przeciwlegla sciana, ale nastepna fala skierowala ja szczesliwie z powrotem w strone wylotu kanalu.
Austin pchnal przepustnice, zeby przywrocic lodzi zdolnosc manewrowa. Szarpnal kolem sterowym, by ominac wyszczerbione skaly, ktore przy zderzeniu przecielyby lodz na pol. Sruba zawadzila o dno. Lodz stracila predkosc i morze cofnelo ja do groty. Austin desperacko wycelowal dziob w rozwidlenie fal, ktore oznaczalo spokojniejsze miejsce miedzy pradami.
W tym samym momencie zauwazyl, ze ma towarzystwo. Przeciwnicy dostali sie tu polkami skalnymi wzdluz kanalu. Czekali zaledwie kilka metrow przed jego nadplywajaca lodzia.
Byl teraz latwym celem. Jeden z mezczyzn przylozyl karabin do ramienia, ale jego towarzysz odepchnal lufe w dol. Odczepil od pasa granat i kilka razy podrzucil go lekko, jak rozgrzewajacy sie miotacz pilke baseballowa. Kiedy Austin przeplywal obok, wyciagnal zawleczke, nie puszczajac dzwigni. Austin patrzyl to na granat, to na bezlitosna twarz przeciwnika, ktory wczesniej dzgnal go nozem. Nos ochroniarza byl czerwona miazga, na jego policzkach krzeply struzki krwi. Musial strasznie cierpiec z bolu, ale usmiechal sie szeroko, gdy leniwym lukiem wrzucal granat do lodzi Austina. Potem razem z kolega dal nura za wystep skalny i zatkal uszy.
Granat wpadl do lodzi i zatrzymal sie u stop Austina. Kurt wycisnal z silnika resztke mocy. Lodz skrecila pod ostrym katem i granat stoczyl sie po przechylonym pokladzie pod burte.
Lodz wystrzelila z polkolistych Wrot Syreny na otwarta przestrzen. Austin znalazl sie miedzy mlotem i kowadlem: albo za moment zostanie rozerwany na kawalki, albo za kilka minut zamarznie na smierc w zimnym morzu. Instynktownie wybral to drugie. Wyskoczyl za burte.
Zanurzyl sie w lodowatej wodzie i sekunde pozniej uslyszal przytlumiony wybuch granatu. Potem eksplodowal zbiornik paliwa. Austin zostal pod powierzchnia najdluzej jak mogl i wynurzyl sie w deszczu drewnianych szczatkow. Lodz przestala istniec. Znow zanurkowal, zeby uniknac plonacego paliwa na powierzchni. Kiedy wylonil sie z wody drugi raz, byl zdretwialy z zimna, ale instynkt przetrwania dzialal. Zaczal plynac w kierunku ladu, jednak po kilku ruchach stawy odmowily mu posluszenstwa, jakby ktos napelnil je lodem.
Ponad grzbietami fal dostrzegl niewyraznie lodz pedzaca w jego strone. Bez watpienia zblizali sie przeciwnicy, zeby go wykonczyc. Rozesmial sie gardlowo. Zanim tu doplyna, bedzie topielcem.
13
Podroz Austina na tamten swiat zostala jednak przerwana, zanim zdazyl zniknac pod powierzchnia wody. Zza burty motorowki wysunela sie reka i zlapala go za wlosy. Zeby szczekaly mu jak kastaniety, mial wrazenie, ze go skalpuja. Inne rece chwycily Austina pod pachy i za kolnierz i wyciagnely z morza. Prychal i kaszlal niczym kociak wylowiony ze studni.
Wciaz mial nogi w wodzie, gdy motorowka pomknela ponad falami z wysoko zadartym dziobem i rykiem silnika. Polprzytomny Austin z zaskoczeniem zobaczyl, ze podplywaja do burty niebieskiego jachtu. Wciagnieto go na poklad i zaniesiono do jakiegos pomieszczenia, najwyrazniej ambulatorium. Tam zdjeto mu mokre ubranie i owinieto go w cieple reczniki. Obejrzal go mezczyzna ze stetoskopem. Potem wpakowano Austina do sauny, gdzie wreszcie mogl poruszyc palcami rak i nog. Zbadano go drugi raz i ubrano w miekki niebieski dres. Wygladalo na to, ze bedzie zyl.
Jego powrot do zycia obserwowali czujnie dwaj mezczyzni zbudowani jak zawodowi zapasnicy. Rozmawiali ze soba po hiszpansku. Ci sami goryle eskortowali go, gdy szedl na miekkich nogach do luksusowej kajuty. Posadzili Austina w wygodnym fotelu wypoczynkowym, przykryli miekkim kocem i zostawili, zeby odpoczal.
Zapadl w ciezki sen. Kiedy sie obudzil, zobaczyl, ze w fotelu klubowym siedzi jakis mezczyzna i obserwuje go z niewielkiej odleglosci jak preparat na szkielku mikroskopowym.
Usmiechnal sie szeroko, gdy Austin zatrzepotal powiekami.
– Swietnie. Ocknal sie pan – powiedzial. Mial gleboki, dzwieczny glos i mowil amerykanskim angielskim zaledwie ze sladem obcego akcentu.
Siegnal po srebrna piersiowke na stoliku obok i nalal Austinowi drinka. Kurt wzial drzacymi palcami kieliszek, zakrecil bursztynowym plynem na jego dnie, wciagnal mocny zapach i wypil solidny lyk. Palacy alkohol splynal mu do gardla i po jego ciele rozeszlo sie cieplo.
Austin zerknal na plaska butelke.
– Za dobre na plyn do chlodnicy, ale efekt jest taki sam.
Mezczyzna zachichotal i pociagnal lyk z piersiowki.
– Zielona izarra ma sto procent alkoholu – wyjasnil i otarl usta wierzchem dloni. – Zwykle podaje sie ja w kieliszkach niewiele wiekszych od panskiego kciuka. Ale pomyslelismy, ze troche wieksza porcja wyjdzie panu na zdrowie. Jak rana?
Austin dotknal zeber. Mial pod koszula sztywny bandaz, nie czul zadnego bolu, nawet gdy naciskal rane palcami. Przypomnial sobie bialy blysk, kiedy noz z kosci sloniowej przebijal mu skore.
– Bardzo zle to wygladalo?
– Centymetr glebiej i pochowalibysmy pana w morzu.
– Czuje sie calkiem dobrze.
– Moj lekarz okretowy to ekspert od urazow. Zaszyl i zamrozil rane.
Austin rozejrzal sie. Wracala mu pamiec.
– Lekarz okretowy? Jestem na niebieskim jachcie, tak?
– Zgadza sie. Nazywam sie Balthazar Aguirrez. To moj statek.
Z potezna klatka piersiowa i wielkimi dlonmi Aguirrez wygladal bardziej na robotnika portowego niz wlasciciela jachtu wartego zapewne kilka milionow dolarow. Mial wysokie czolo, geste czarne brwi, wydatny nos, szerokie, usmiechniete usta, podbrodek jak polka skalna i oczy o barwie dojrzalych oliwek. Byl w jasnoniebieskim dresie, identycznym jak ten, ktory pozyczono Austinowi. Na gestych, szpakowatych wlosach mial przekrzywiony czarny beret.