Perlmutter nalal sobie drugi kieliszek chianti rocznik 1997 i zrelacjonowal mu swoja rozmowe z Austinem. Wloch przechylil glowe na bok.
– Nic nie wiem o tym Basku, ale panska opowiesc przypomina mi cos, na co natknalem sie podczas moich badan w Biblioteca Laurenziana.
– Bylem tam wiele lat temu. Zafascynowaly mnie manuskrypty.
– Maja ich ponad dziesiec tysiecy – przytaknal Nocci. – Jak pan wie, biblioteke zalozyl rod Medyceuszy, by umiescic tam swoje bezcenne zbiory. Pisze prace o Wawrzyncu Wspanialym, ktora mam nadzieje kiedys opublikowac, choc watpie, czy ktos ja przeczyta.
– Ja na pewno – obiecal uroczyscie Perlmutter.
– Wiec moj wysilek nie pojdzie na marne – odrzekl Wloch. – W kazdym razie jednym z niebezpieczenstw badan naukowych jest pokusa zbaczania z glownego kierunku poszukiwan. Uleglem jej w bibliotece i doszedlem do osoby papieza Leona X z rodu Medyceuszy. Po smierci krola Ferdynanda w 1516 roku zaczeto naciskac, siedemnastoletniego nastepce tronu, Karola V, zeby przeciwstawil sie potedze inkwizycji. W rodzinie Medyceuszy istnialy wielkie tradycje humanistyczne i papiez chcial ograniczyc uprawnienia inkwizytorow. Jednak doradcy Karola przekonali mlodego krola, ze bez inkwizycji nie utrzyma sie przy wladzy i przesladowania trwaly jeszcze przez trzysta lat.
– Smutny rozdzial w historii ludzkosci. To pocieszajace, ze Aguirrez mial odwage wyrazic wlasne zdanie, ale ciemne moce byly silne.
– Najgorszy byl Hiszpan Martinez. Wyslal do krola list z przynagleniem do poparcia inkwizycji i rozszerzenia jej uprawnien. Udalo mi sie ustalic, ze list zostal przekazany Leonowi X z prosba o komentarz i trafil do biblioteki wraz z innymi dokumentami papieza. – Nocci pokrecil glowa. – Martinez nienawidzil Baskow, chcial ich zetrzec z powierzchni ziemi. Pamietam wzmianke o Rolandzie i przypominam sobie, ze wydala mi sie niezwykla w tym kontekscie.
– O co w niej chodzi?
Wloch westchnal ciezko i postukal sie palcem w glowe.
– Zapomnialem. Skleroza. Starzeje sie.
– Moze pan sobie przypomni po dolewce wina.
Nocci usmiechnal sie.
– Bardziej ufam chianti niz wlasnej pamieci. Zastepczyni kustosza biblioteki to moja przyjaciolka. Prosze poczekac, a ja pojde do niej zadzwonic.
Wrocil po kilku minutach.
– Powiedziala, ze w kazdej chwili z przyjemnoscia pokaze nam ten list.
Perlmutter odsunal wielkie cielsko od stolu i wstal.
– Troche ruchu chyba dobrze mi zrobi.
Jazda do Florencji nie trwala nawet pietnastu minut. Nocci mial fiata, ale na czas wizyty Perlmuttera wypozyczyl mercedesa, zeby gosciowi bylo wygodniej. Zaparkowali w poblizu straganow z wyrobami skorzanymi i pamiatkami na Piazza San Lorenzo i skierowali sie na lewo od starej kaplicy parafialnej rodu Medyceuszy.
Przeszli przez ciche kruzganki klasztorne, zostawili za soba ruchliwy rejon handlowy i wspieli sie do czytelni po schodach bedacych dzielem Michala Aniola. Zwinnosc ogromnej postaci Perlmuttera wydawala sie przeczyc prawu grawitacji. Mimo to u szczytu schodow zasapal sie z wysilku i chetnie zgodzil sie, gdy Nocci zaproponowal, ze przyprowadzi tu przyjaciolke. Perlmutter przechadzal sie miedzy rzedami rzezbionych law z prostymi oparciami, plawil sie w sloncu, wpadajacym przez wysokie okna, i wdychal stechly zapach staroci.
Nocci wrocil po chwili z przystojna kobieta w srednim wieku. Przedstawil ja jako Mare Maggi, zastepczynie kustosza. Mara byla rudawa blondynka i miala jasna cere jak z obrazow Botticellego.
Perlmutter uscisnal jej dlon.
– Dziekuje, ze tak szybko znalazla pani dla nas czas, seniora Maggi.
Obdarzyla go promiennym usmiechem.
– Nie ma za co. To przyjemnosc udostepnic nasze zbiory tak znanej osobie. Prosze ze mna. List jest w moim biurze.
Zaprowadzila gosci do pomieszczenia z widokiem na ogrod klasztorny. Posadzila Perlmuttera przy wolnym biurku. W otwartej drewnianej kasetce obciagnietej skora lezalo kilka kartek pomarszczonego pergaminu. Mara zostawila mezczyzn samych i powiedziala, zeby ja zawolali, gdyby byla potrzebna.
Nocci ostroznie wyjal pierwsza kartke.
– Znam hiszpanski calkiem niezle. Jesli pan pozwoli…
Perlmutter skinal glowa i Wloch zaczal glosno czytac. Pelen jadu, nienawisci i zadzy krwi list byl litania oskarzen pod adresem Baskow – miedzy innymi o czarnoksiestwo i satanizm. Jako dowodu uzyto nawet odmiennosci ich jezyka. Martinez najwyrazniej byl oblakany. Ale w jego bredniach krylo sie ostrzezenie dla mlodego krola z rodu Medyceuszy: ograniczenie wladzy inkwizycji zagrozi potedze tronu.
– O – powiedzial Nocci i poprawil okulary – tu jest ten fragment, o ktorym wspominalem. Martinez pisze: “Ale najbardziej obawiam sie ich sklonnosci do rebelii. Sa przywiazani do relikwii. Maja Miecz i Rog. Przypisuja tym przedmiotom wielka moc. To im daje sile do buntu. Moze zagrozic potedze Kosciola i Twojego krolestwa, Panie. Jest wsrod nich czlowiek nazwiskiem Aguirrez, przywodca spisku. Przysiaglem scigac go chocby na koniec swiata i odzyskac relikwie. Obawiam sie, Panie, ze jesli nasza swieta misja nie bedzie mogla trwac az do wykorzenienia herezji, dzwiek rogu Rolanda wezwie naszych wrogow do boju, a jego miecz zniszczy wszystko, co nam drogie”.
Perlmutter zmarszczyl brwi.
– Interesujace. Po pierwsze, wedlug niego relikwie naprawde istnieja. Po drugie, ma je ten Aguirrez. To potwierdza legende o smierci Rolanda.
Zajrzala seniora Maggi i zapytala, czy czegos potrzebuja. Nocci podziekowal i powiedzial:
– To fascynujacy dokument. Czy jest tu cos jeszcze, co napisal Martinez?
– Nie przypominam sobie nic takiego.
Perlmutter splotl palce.
– Martinez robi na mnie wrazenie czlowieka bardzo ambitnego. Zdziwilbym sie, gdyby nie prowadzil dziennika swoich dzialan. Byloby wspaniale, gdybysmy dotarli do takiego dokumentu. Moze jest cos w archiwach panstwowych w Sewilli.
Seniora Maggi, sluchajac go niezbyt uwaznie, czytala kartke przyczepiona do pudla z innymi dokumentami.
– To lista wszystkich manuskryptow w tym zbiorze. Najwyrazniej poprzedni kustosz zabral stad jeden z rekopisow i wyslal do archiwow panstwowych w Wenecji.
– Co to za dokument? – zapytal Perlmutter.
– Jest tu okreslony jako
– Bardzo chcialbym przeczytac rekopis Blackthorna – powiedzial Perlmutter. – Jutro mialem byc w Mediolanie, ale moze wybiore sie do Wenecji.
– Chyba nie bedzie to konieczne – odrzekla Maggi. Zabrala akta do swojego gabinetu, skad rozleglo sie ciche stukanie w klawiature komputera. Po chwili Maggi wrocila. – Skontaktowalam sie z archiwum panstwowym w Wenecji i poprosilam o odszukanie dokumentu. Jak tylko sie znajdzie, zrobia kopie i przesla przez Internet.
– Serdeczne dzieki – powiedzial Perlmutter.
Seniora Maggi pocalowala go na pozegnanie w oba miesiste policzki. Wkrotce on i Nocci jechali przez przedmiescia Florencji. Zmeczony wydarzeniami dnia Perlmutter zdrzemnal sie i obudzil w sama pore na kolacje. Jedli z Noccim na tarasie. Perlmutter odzyskal apetyt i nie mial klopotu z pochlanianiem cieleciny i makaronu. Zakonczyl salatka szpinakowa i deserem ze swiezych owocow. Potem patrzyli na zachod slonca, w milczeniu saczac ze szklanek limoncello.
Zadzwonil telefon i Nocci poszedl odebrac. Perlmutter siedzial w ciemnosci i rozkoszowal sie zapachem ziemi i winogron, niesionym przez lekki wieczorny wiatr. Nocci wrocil po kilku minutach i zaprosil go do malego pokoju komputerowego, wyposazonego w sprzet ostatniej generacji. Widzac zdziwienie goscia, powiedzial:
– Nawet taka mala firma jak moja musi miec najnowsze urzadzenia telekomunikacyjne, zeby utrzymac sie na swiatowym rynku. Dzwonila seniora Maggi – wyjasnil i usadowil sie przed monitorem. – Przeprasza za opoznienie,