Austin przyszedl na spotkanie z Aguirrezem trzy minuty przed czasem. Po wyjsciu od Perlmuttera pojechal Embassy Row. Bogowie czuwajacy nad waszyngtonskimi kierowcami byli dla niego laskawi i bez problemu znalazl miejsce parkingowe. Poszedl Pennsylvania Avenue i stanal przed kilkupietrowym budynkiem z fasada z ciemnego szkla. Przeczytal szyld obok drzwi i pomyslal, ze chyba zle zapisal adres. Biorac pod uwage kilkusetletnie klopoty rodziny Aguirrezow z wladzami hiszpanskimi, ambasada Hiszpanii byla ostatnim miejscem, gdzie spodziewalby sie znalezc Balthazara.
Austin podal swoje nazwisko ochronie przy wejsciu i zostal przekazany recepcjonistce. Wystukala numer na interkomie i porozmawiala z kims po hiszpansku. Potem usmiechnela sie i z uroczym kastlijskim akcentem oznajmila, ze pan Aguirrez jest u ambasadora i za chwile przyjdzie.
Kilka minut pozniej z korytarza wylonil sie Aguirrez. Zrezygnowal z niebieskiego dresu i czarnego beretu i byl nienagannie ubrany w ciemnoszary garnitur, ktory kosztowalby Austina tygodniowa pensje. Jednak nawet najlepszy krawiec nie mogl ukryc jego chlopskich dloni i mocnej budowy ciala. Aguirrezowi towarzyszyl siwy mezczyzna. Szedl obok niego z opuszczona glowa i rekami zalozonymi do tylu, uwaznie sluchajac jego slow. Aguirrez zobaczyl Austina i pomachal mu. Obaj mezczyzni z usmiechem uscisneli sobie rece i rozstali sie. Aguirrez podszedl do Austina i otoczyl go ramieniem.
– Pan Austin – powiedzial wesolo. – Milo znow pana widziec. Przepraszam, ze nie przedstawilem pana ambasadorowi, ale byl juz spozniony na spotkanie. Tedy, prosze…
Zaprowadzil Austina korytarzem do drzwi salonu w starej czesci kompleksu ambasady. W wygodnie urzadzonym pokoju byl duzy marmurowy kominek, miekkie dywany i ciezkie drewniane meble. Na scianach wisialy obrazy olejne, przedstawiajace sceny z zycia hiszpanskiej wsi.
Aguirrez najwyrazniej zauwazyl zdumiona mine Austina. Kiedy usiedli, powiedzial:
– Wyglada pan na zaskoczonego.
Kurt nie widzial powodu, zeby kluczyc.
– Zdziwilem sie, ze zastalem pana, czlowieka oskarzanego o to, ze jest baskijskim terrorysta, w murach hiszpanskiej ambasady.
Aguirrez nie wydawal sie urazony.
– Zebral pan o mnie informacje, czego sie spodziewalem, wiec wie pan, ze te zarzuty sa bezpodstawne.
– Mimo to nie wlozyl pan dzis swojego czarnego beretu.
Aguirrez wybuchnal smiechem.
– Zrezygnowalem z niego przez szacunek dla moich gospodarzy. Obawialem sie, ze niektorzy w tym budynku beda podejrzewac, ze pod beretem mam bombe, co moze przeszkodzic nam w zalatwieniu sprawy.
– To znaczy?
– W pokojowym rozwiazaniu problemu Baskow.
– Ambitne zadanie po setkach lat konfliktu.
– Jestem pewien, ze sie uda.
– A co z poszukiwaniami panskiego przodka?
– W tym wypadku nie mozna oddzielic przeszlosci od terazniejszosci. Separatysci baskijscy chca miec ojczyzne. Rzad hiszpanski eksperymentowal z autonomia, ale z marnym skutkiem. Gdybym znalazl relikwie, ktorych szukam, ujawnienie ich istnienia mogloby wywolac fale baskijskiego nacjonalizmu. Znam moich rodakow. To by podzielilo Hiszpanie.
– Wiec nagle stal sie pan bardzo wazny dla rzadu hiszpanskiego.
Aguirrez przytaknal.
– Rozmawialem z wysoko postawionymi osobami w Madrycie. Poproszono mnie, zebym poinformowal wasz Departament Stanu o sytuacji i zapewnil, ze nie jestem terrorysta. Zgodzilem sie, ze jesli znajde relikwie, beda przechowywane w bezpiecznym miejscu.
– Co pana powstrzyma przed wycofaniem sie z tego?
Bask zmarszczyl brwi.
– Logiczne pytanie. Rzad hiszpanski tez je zadal. Powiedzialem, ze uszanuje pamiec mojego przodka, ktorego wybrano na straznika relikwii. W zamian rzad hiszpanski podejmie wlasciwe kroki, by zapewnic Baskom autonomie.
– Uzywa pan relikwii jako karty przetargowej?
Aguirrez wzruszyl ramionami.
– Wole nazywac to dzialaniem w obopolnym interesie.
– Niezly uklad, biorac pod uwage fakt, ze jeszcze nie ma pan relikwii.
Bask usmiechnal sie szeroko.
– To drobiazg. Dokopalem sie do informacji o trasach morskich, ktorymi moj przodek podrozowal do Nowego Swiata. Baskowie byli na Wyspach Owczych juz w 875 roku. Po zatrzymaniu sie tam, Diego poplynalby w kierunku Nowej Fundlandii lub Labradoru. Te teorie potwierdzaja wczesniejsze wyprawy. Moi rodacy juz w sredniowieczu lowili dorsze i polowali na wieloryby u wybrzezy Ameryki Polnocnej.
– Czytalem, ze Cabot natrafil na Indian uzywajacych slow, ktore mogly sie wywodzic z jezyka baskijskiego.
Aguirrez dostal wypiekow z podniecenia.
– Nie ma co do tego watpliwosci! Moje badania wskazuja, ze w poblizu Channel-Port aux Basques w Nowej Fundlandii sa niespenetrowane jaskinie. Zostawilem tam jacht. Wroce na jego poklad, kiedy tylko zalatwie tutaj wszystkie sprawy. Jestem pewien, ze niedlugo odzyskam miecz i rog Rolanda.
Austin zastanawial sie, jak delikatnie przekazac Baskowi to, co wie.
– Moze byc z tym pewien problem.
Aguirrez przyjrzal mu sie uwaznie.
– Co pan ma na mysli?
Austin wreczyl Baskowi koperte z kopia manuskryptu Blackthorne’a.
– Ten dokument sugeruje, ze relikwii moze nie byc tam, gdzie pan sie spodziewa.
Powtorzyl Aguirrezowi to, co uslyszal od Perlmuttera. Bask spochmurnial.
– Znam St. Juliena Perlmuttera z moich badan. Jest bardzo ceniony jako historyk morski.
– Nikt nie wie wiecej niz on.
Aguirrez uderzyl piescia w otwarta dlon.
– Wiedzialem, ze Diego nie zginal z reki Brasero. Uciekl z relikwiami.
– To nie wszystko – odrzekl Austin i wreczyl Baskowi wycinek prasowy z wywiadem udzielonym przez uratowanego czlonka zalogi zeppelina.
– Nadal nie rozumiem – powiedzial Aguirrez po przeczytaniu artykulu.
– Zeppelin, ktorego zaloga znalazla statek panskiego przodka uwieziony w lodzie, jest teraz wlasnoscia Oceanusa.
– Uwaza pan, ze relikwie ma Oceanus?
– Tak to wyglada.
– Czy nie mozna dogadac sie z Oceanusem w tej sprawie?
Austin zasmial sie ponuro.
– Watpie, czy z Oceanusem mozna sie dogadac w jakiejkolwiek sprawie. Pamieta pan moj wypadek na lodzi? Musze panu cos wyznac. Wyleciala w powietrze od eksplozji granatu wrzuconego do srodka przez jednego z ochroniarzy Oceanusa.
– A ja musze powiedziec, ze nie uwierzylem w bajke o wybuchu oparow paliwa.
– Skoro jestesmy w nastroju do zwierzen, moze moglby mi pan wyjasnic, dlaczego panscy ludzie sledzili mnie w Kopenhadze.
– Na wszelki wypadek. Szczerze mowiac, nie moglem pana rozgryzc. Dowiedzialem sie z panskiej legitymacji sluzbowej, ze pracuje pan w NUMA, ale nie wiedzialem, dlaczego weszyl pan na terenie Oceanusa. Zaciekawilo mnie to, wiec postanowilem miec pana na oku. Kiedy pana zaatakowano, moi ludzie akurat byli w poblizu. A przy okazji, jak sie miewa mloda dama, ktora byla wtedy z panem?
– Dobrze, dzieki czujnosci panskich ludzi.
– Wiec nie jest pan zly, ze pana sledzilismy?
– Nie, ale wolalbym, zeby nie weszlo wam to w nawyk.
– Rozumiem – odrzekl Aguirrez i zamyslil sie na chwile. – Czy zaatakowali pana ludzie z Oceanusa?