Wiezyczka artyleryjska na pokladzie dziobowym fregaty obrocila sie i lufy dzial wycelowaly w “Sea Sentinela”.
– Prowadzi pan niebezpieczna gre – odrzekl spokojnie Ryan. – Niecelny strzal moze zatopic kogos z rybakow, ktorych stara sie pan chronic.
– Watpie, zebysmy chybili z tej odleglosci – odparl Petersen – ale chce uniknac rozlewu krwi. Dostarczyl pan kamerzystom telewizyjnym mnostwo materialu. Wieloryby uciekly, polowanie sie nie udalo. Postawil pan na swoim i nie jest pan tu dluzej mile widziany.
Ryan zachichotal.
– Przyjemnie miec do czynienia z rozsadnym czlowiekiem. Nie to, co z panskim poprzednikiem, milosnikiem strzelania. Dobrze, odplyne stad, ale nie opuscimy tych wod. Mamy tu jeszcze cos do zalatwienia.
– Moze pan robic, co sie panu podoba, dopoki nie lamie pan naszego prawa i nie zagraza naszej ludnosci.
Ryan odetchnal z ulga. Udawal spokojnego, ale wiedzial, ze naraza na niebezpieczenstwo swoja zaloge i dziennikarzy. Przekazal ster pierwszemu oficerowi i wydal rozkaz powolnego wycofania sie. “Sea Sentinel” odplynal z rejonu polowania i skierowal sie na morze. Ryan planowal rzucic kotwice kilka mil od brzegu i przygotowac sie do protestu przeciwko hodowli ryb.
Pamietajac o wczesniejszej sztuczce “Sea Sentinela”, Petersen trzymal sie za krazownikiem troche z tylu. Byl gotow natychmiast wejsc do akcji i zablokowac statek, gdyby Ryan sprobowal sie przebic.
Therri rozladowala napiecie w sterowni.
– Kapitan Petersen nawet nie wie, jakie mial szczescie – powiedziala z usmiechem. – Jeden strzal i zaciagnelabym go do sadu, a jego okret poszedlby pod zastaw.
– Chyba bardziej bal sie naszej smieciowej katapulty – odrzekl Ryan.
Dobry nastroj zepsuly przeklenstwa Mercera.
– Co jest, Chuck? – zapytal Ryan.
– Niech to szlag, Mark. – Pierwszy oficer stal z rekami na kole sterowym. – Musiales spieprzyc ster, kiedy szalales tak ta lajba. – Zmarszczyl brwi i cofnal sie. – Masz, zobacz.
Ryan sprobowal obrocic kolo. Przesuwalo sie o pare centymetrow w kazda strone, ale wygladalo na zablokowane. Nacisnal troche mocniej, potem zrezygnowal.
– To cholerstwo sie zacielo – powiedzial z mieszanina zlosci i zdumienia.
Podniosl sluchawke telefonu, rozkazal maszynowni zastopowac silniki i z powrotem zajal sie kolem. Zamiast zwolnic, statek w niewyjasniony sposob nabral szybkosci. Ryan zaklal i znow zadzwonil na dol do maszynowni.
– Co jest, Cal? – warknal. – Ogluchles od tych silnikow? Kazalem wytracic szybkosc, nie zwiekszyc.
Glowny mechanik Ryana, Cal Rumson, byl doswiadczonym marynarzem.
– Wiem, do cholery, co kazales – odparl, wyraznie zdenerwowany. – Zredukowalem szybkosc. Ale silniki oszalaly. Chyba nie dzialaja przyrzady.
– Wiec odetnij zasilanie – doradzil Ryan.
– Probuje, ale diesle dostaja jeszcze wiekszych obrotow.
– Probuj dalej, Cal.
Ryan z trzaskiem odlozyl sluchawke na widelki. To jakis obled! Statek jakby mial wlasny rozum. Ryan popatrzyl na morze przed dziobem. Dobra wiadomosc. Zadnego statku ani ladu na drodze. A jak im zabraknie paliwa na srodku Atlantyku? Ryan podniosl mikrofon radia, zeby zawiadomic krazownik o sytuacji. Ale przeszkodzil mu krzyk Mercera.
– Kolo sie obraca!
Mercer staral sie utrzymac je w miejscu, ale powoli, stopniowo obracalo sie w prawo. Statek skrecal i kierowal sie na krazownik. Ryan rzucil sie na pomoc Mercerowi i razem probowali wrocic na kurs. Jednak kolo sterowe wyslizgiwalo sie z ich spoconych rak i “Sea Sentinel” zblizal sie do okretu wojennego.
Dunski krazownik zauwazyl zmiane kursu. W radiu zatrzeszczal znajomy glos.
– Zglos sie, “Sea Sentinel”. Po co zmieniacie kurs?
– Mamy problemy ze sterowaniem. Ster jest zablokowany i nie mozemy wylaczyc silnikow.
– Bzdury.
– Powiedz to temu statkowi!
Cisza. Potem Petersen zdecydowal:
– Usuniemy sie, zeby zrobic wam miejsce. Ostrzezemy wszystkie statki w poblizu.
– Dzieki. Wyglada na to, ze spelni sie twoje zyczenie, zebysmy opuscili te wody.
Zanim jednak dunski okret zdazyl sie oddalic, “Sea Sentinel” wykonal ostry zwrot, celujac w jego burte.
Na pokladzie krazownika marynarze goraczkowo machali rekami. Zawyla syrena okretowa. Przez glosniki po dunsku i angielsku ogloszono alarm.
Widzac, ze do katastrofy pozostaly sekundy, marynarze rzucili sie do ucieczki.
W ostatniej desperackiej probie unikniecia kolizji Ryan naparl calym swoim ciezarem na kolo. Nadal je trzymal, gdy statek uderzyl w burte krazownika. Ostry dziob “Sea Sentinela” przebil stalowe plyty kadluba jak bagnet, a potem z przerazliwym zgrzytem rozdzieranego metalu zeslizgnal sie z plynacego okretu.
“Sea Sentinel” osuwal sie do morza niczym bokser po silnym ciosie w nos. Krazownik walczyl o utrzymanie sie na powierzchni, gdy tysiace litrow wody wlewaly sie przez dziure w kadlubie. Stloczona w szalupach zaloga przygotowywala sie do spuszczenia ich na zimne morze.
Wstrzas rzucil Therri na kolana. Ryan pomogl jej wstac i razem z innymi wybiegli ze sterowki na poklad. Przerazeni czlonkowie ekip telewizyjnych zorientowali sie nagle, ze sa teraz bohaterami reportazy. Probowali znalezc kogos, kto powie im, co robic. Byli posiniaczeni i slaniali sie na nogach.
Ktos przerazliwie wzywal pomocy. Zaloga i reporterzy wydobyli zakrwawione cialo z metalowej miazgi, jaka pozostala z czesci dziobowej.
Ryan wykrzykiwal rozkazy, zeby opuscic statek.
W halasie i zamieszaniu nikt nie spojrzal w gore i nie zauwazyl helikoptera krazacego wysoko nad miejscem katastrofy. Smiglowiec zatoczyl kilka kregow niczym glodny sep i odlecial wzdluz wybrzeza.
3
U polnocnych wybrzezy Rosji
Tysiac dwiescie mil morskich na poludniowy wschod od Wysp Owczych statek poszukiwawczo-badawczy “William Beebe” stal na kotwicy na zimnych wodach Morza Barentsa. Siedemdziesiecioszesciometrowy turkusowy kadlub zdobily litery NUMA. Nazwa “Beebe” pochodzila od nazwiska jednego z pionierow eksploracji glebin morskich. Statek byl najezony poteznymi dzwigami i wyciagarkami, zdolnymi uniesc z dna caly wrak.
Na pokladzie rufowym stali czterej zaloganci w neoprenowych skafandrach. Wpatrywali sie w morze, gdzie woda kipiala jak wrzacy kociol. Jej powierzchnia pojasniala i utworzyla biala, spieniona kopule. Z morza wystrzelil podwodny pojazd ratowniczy “Sea Lamprey” niczym zmutowany lewiatan, wynurzajacy sie, zeby zaczerpnac powietrza. Z wprawa komandosow zaloga statku zepchnela z pochylni rufowej na wode ponton z doczepnym silnikiem. Kilku mezczyzn wskoczylo do srodka i wystartowalo ostro w kierunku jaskrawopomaranczowego pojazdu podwodnego.
Przyczepili do niego hol i wyciagarka na pokladzie “Beebe” dociagnela batyskaf pod wysoka rame w ksztalcie litery A na rufie statku. Umocowano liny do uchwytow na pokladzie pojazdu podwodnego. Zaryczal potezny silnik dzwigu i batyskaf wynurzyl sie z wody. Kiedy zawisnal w powietrzu, ukazal sie jego niezgrabny, cylindryczny kadlub i dziwnie krotki, harmonijkowy dziob.
Rama w ksztalcie litery A obrocila sie wolno nad poklad statku i opuscila pojazd na zrobiony na zamowienie stalowy stojak. Zaloga “Beebe” przystawila do batyskafu drabinke. Wlaz na szczycie kiosku otworzyl sie i odchylil do tylu na zawiasach. Kurt Austin wystawil glowe na zewnatrz i zamrugal oczyma. Jego stalowoszare, niemal platynowe wlosy lsnily w metalicznej poswiacie zachmurzonego nieba.
Austin skinieniem glowy pozdrowil zaloge, a potem przecisnal sie przez waski otwor i stanal obok kiosku. Po chwili wysunal glowe na swieze powietrze jego partner, Joe Zavala, i podal mu blyszczaca, aluminiowa