– Bede milczec jak grob.
– Z kim umowilas sie na lunch?
– A skad wiesz, ze sie z kims umowilam? Cal wskazal na jej ladny, dopasowany zakiet, waskie spodnie i kozaczki na wysokich obcasach.
– Troche za eleganckie jak na zakupy.
– Alez jestes bystry. Mam kilka spraw do zalatwienia, a potem spotykam sie z przyjaciolka. Z Joanne Barry.
Matka Foxa, pomyslal Cal i skinal glowa.
– Od czasu do czasu chodzimy razem na lunch, ale wczoraj specjalnie zadzwonila, zeby umowic sie na dzisiaj. Martwi sie. Dlatego przyszlam cie zapytac, czy powinnam cos wiedziec, moze chcesz mi cos powiedziec, zanim sie z nia zobacze.
– Wszystko jest pod kontrola, o ile to mozliwe. Mamo, nie znam jeszcze zadnych odpowiedzi, ale mam wiecej pytan i mysle, ze to juz postep. Tak naprawde jest jedno pytanie, ktore moglabys zadac w moim imieniu matce Foxa.
– Dobrze.
– Moglabys zapytac ja, czy ktos z jej przodkow pochodzil z rodziny Hawkinsow.
– Myslisz, ze mozemy byc w jakis sposob spokrewnieni? Czy to by pomoglo?
– Dobrze by bylo znac odpowiedz.
– W takim razie zapytam. A teraz ty mi odpowiedz na jedno pytanie. Nic ci nie jest? Wystarczy mi „tak” lub „nie”.
– Nie.
– W takim razie dobrze. – Wstala. – Mam do zalatwienia mnostwo spraw przed spotkaniem z Jo. – Ruszyla do drzwi, powiedziala bardzo cicho „a do diabla z tym” i odwrocila sie. – Mialam cie o to nie pytac, ale nie moge sie powstrzymac. Czy ty i Quinn Black to tak… na powaznie?
– W jakim sensie?
– Calebie Hawkinsie, nie udawaj idioty. Rozesmialby sie, ale ten ton wywolywal reakcje Pawlowa – to znaczy odruchowe skulenie ramion.
– Nie znam dokladnej odpowiedzi. I nie jestem pewien, czy rozsadnie byloby angazowac sie na powaznie, kiedy tyle sie dzieje. I stawka jest tak wysoka.
– A jaki czas bylby lepszy? – odpowiedziala Frannie. – Moj rozsadny Cal. – Polozyla dlon na klamce i usmiechnela sie do syna. – Och, a jesli chodzi o ten fikusny system do liczenia punktow… Sprobuj przypomniec tacie, jak bardzo jego ojciec bronil sie przed wyswietlaniem wynikow na tablicach.
– Bede o tym pamietal.
Gdy Cal zostal sam, wydrukowal informacje o automatycznych systemach, nowych i z drugiej reki, a potem poszedl sprawdzic, co dzieje sie w recepcji, przy grillu i na torach.
Zapach jedzenia przypomnial mu, ze nie jadl sniadania, zabral wiec do biura goracego precla i cole.
Tak wyposazony uznal, ze wszystko idzie gladko i moze sobie pozwolic na pozno – poranna przerwe. Chcial sie zastanowic nad Ann Hawkins.
Ukazala mu sie dwa razy w ciagu trzech dni i za kazdym razem chciala go ostrzec. Wczesniej widywal ja tylko we snie i wtedy jej pragnal – albo pragnal jej Giles Dent.
Z tymi spotkaniami bylo inaczej, on teraz czul sie inaczej.
Jednak nie o to chodzi, pomyslal, zujac kes precla.
Ufal instynktowi Quinn w kwestii pamietnikow. Gdzies, kiedys, z pewnoscia bylo ich wiecej. Moze lezaly w starej bibliotece. Bez watpienia zamierzal przeszukac budynek milimetr po milimetrze. Jesli, Boze, w jakis sposob znalazly sie nie na swojej polce lub trafily do magazynu, poszukiwania mogly okazac sie koszmarem.
Dlatego chcial wiedziec wiecej na temat Ann, znalezc cos, co pomogloby mu poznac odpowiedz.
Gdzie byla przez prawie dwa lata? Wszystkie opowiesci, ktore slyszal, mowily, ze zniknela w noc pozaru i wrocila do Hollow dopiero wtedy, kiedy jej synowie mieli prawie dwa lata.
– Dokad poszlas, Ann? Gdzie poszlaby ciezarna kobieta w ostatnich tygodniach przed porodem? W tamtych czasach podroze musialy byc bardzo trudne, nawet dla kobiety bez wielkiego brzucha.
Wokol Hollow musialy istniec inne osady, ale – z tego co pamietal – zadna nie lezala na tyle blisko, zeby kobieta w jej stanie mogla dojsc tam piechota lub nawet dojechac konno. Zgodnie z logika musiala pojsc do kogos, kto mieszkal blisko i zgodzil sie ja przyjac.
Kto najszybciej przyjalby mloda, niezamezna kobiete? Ktos z rodziny.
Moze przyjaciel, moze jakas litosciwa stara wdowa, ale najpewniej ktos z rodziny.
– Tam poszlas najpierw, kiedy zaczely sie klopoty, prawda? Podczas gdy odnalezienie szczegolow dotyczacych Ann Hawkins graniczylo z cudem, z informacjami o jej ojcu, zalozycielu Hollow, nie bylo zadnych problemow.
Oczywiscie Cal czytal juz o nim. Studiowal uwaznie dostepne zrodla, ale nigdy pod tym katem. Teraz otworzyl wszystkie pliki dotyczace Jamesa Hawkinsa, ktore stworzyl na sluzbowym komputerze.
Przeskakiwal z dokumentu na dokument, robil notatki dotyczace rodziny, krewnych. Zebral niewiele informacji, ale zawsze to bylo cos. Zastanawial sie nad tym, kiedy znowu uslyszal pukanie do drzwi i tym razem do biura zajrzala Quinn.
– Pracujesz. Zaloze sie, ze nie cierpisz, jak ktos ci przeszkadza, ale…
– Nic nie szkodzi. – Zerknal na zegarek i poczul uklucie winy, bo jego krotka przerwa trwala ponad dwie godziny. – Zajmowalem sie tym dluzej, niz mialem zamiar.
– Bezkompromisowa konkurencja w branzy kreglarskiej – powiedziala Quinn z usmiechem, wchodzac do srodka. – Chcialam ci tylko powiedziec, ze jestesmy na dole. Zabralysmy Cyb na krotki spacer po miescie. Wiesz, ze w Hawkins Hollow nie ma zadnego sklepu z butami? Cybil jest niepocieszona, ona zawsze poluje na nowa pare. Teraz cos mowi o grze w kregle. Ma fiola na punkcie wspolzawodnictwa, wiec ucieklam, zanim zdazyla mnie wciagnac. Mialam nadzieje, ze zdazymy cos zjesc, moze zechcialbys nam towarzyszyc, zanim Cyb…
Zamilkla. Cal nie tylko nie powiedzial ani slowa, ale nie odrywal od niej wzroku. Po prostu siedzial i sie na nia gapil.
– Co? – Przesunela dlonia po nosie, a potem po wlosach. – Chodzi o moja fryzure?
– Miedzy innymi. Zapewne po czesci. Cal wstal i obszedl biurko. Nie odrywajac wzroku od Quinn, minal ja i zamknal drzwi na klucz.
– Och. Och! Naprawde? Serio? Tutaj? Teraz?
– Naprawde, serio. Tutaj i teraz. – Wydawala sie zmieszana, a taki widok byl rzadka przyjemnoscia. I wygladala absolutnie zniewalajaco. Cal nie wiedzial, jak w mgnieniu oka radosc z jej wizyty zmienila sie w podniecenie, ale nic go to nie obchodzilo. Wiedzial tylko, bez zadnej watpliwosci, ze chcial jej dotknac, poczuc jej zapach, cialo, ktore najpierw sie napina, a potem topnieje w jego ramionach.
– Wcale nie jestes tak przewidywalny, jak powinienes byc. – Patrzac na niego, Quinn zdjela przez glowe sweter i rozpiela koszule, ktora miala pod spodem. – Miejscowy chlopak z sympatycznej, solidnej rodziny, prowadzacej interesy w tym miescie od trzech pokolen. Powinienes byc przewidywalny, Caleb – ciagnela, rozpinajac dzinsy. – Podoba mi sie, ze nie jestes. I nie mam na mysli tylko seksu.
Pochylila sie, zeby zdjac buty i odrzucila wlosy, ktore opadly jej na twarz.
– Powinienes miec zone – zadecydowala – albo byc zareczony z ukochana z college'u. Planowac dzieci.
– Planuje dzieci. Tylko jeszcze nie teraz. W tej chwili, Quinn, moge myslec tylko o tobie.
Jej serce podskoczylo na te slowa, zanim jeszcze Cal wyciagnal rece i przesunal dlonmi po jej nagich ramionach. Zanim przyciagnal ja do siebie i zakryl jej usta swoimi wargami.
Quinn smiala sie, gdy kladli sie na podlodze, ale jej serce walilo jak szalone. Teraz bylo inaczej, niz kiedy kochali sie w lozku. Byli bardziej niecierpliwi, niespokojni, ich ciala splotly sie na podlodze.
Cal sciagnal w dol stanik Quinn, zeby piescic jej piersi ustami, zebami, jezykiem, az biodra dziewczyny uniosly sie same. Otoczyla go dlonia, objela, az nie mogl powstrzymac sie od jeku.
Nie chcial czekac, nie tym razem. Nie potrafil smakowac, musial brac. Przewrocil sie na plecy, wciagajac ja na siebie. Schwycil ja za biodra, ale Quinn juz sie uniosla i przyjmowala go w siebie. Gdy pochylila sie do przodu, by pocalowac go lapczywie, jej wlosy oslonily ich twarze niczym kurtyna. Jestem toba otoczony, pomyslal. Twoim cialem, zapachem, sila. Przesunal palcami po linii jej plecow, luku bioder, gdy prowadzila go wprost ku zapomnieniu.