plotki, opowiesci, legendy. Wczoraj wieczorem zadzwonil do mnie ekspert, dlatego poprosilem cie, zebys przyszedl dzis rano. Chyba zidentyfikowalem naszego Wielkiego Zlego Wilka.
Usiedli przy kuchennym stole, z kawa i suchymi platkami – Fox w prawniczym garniturze, Cal w czarnej koszulce i luznych spodniach, Gage w dzinsach i flanelowej koszuli – by porozmawiac o demonach.
– Zwiedzilem kilka malych wiosek na odludziu – zaczal Gage. – Zawsze lubie poczuc lokalny klimat, mozna tez poderwac jakas miejscowa laske w przerwach miedzy liczeniem kart i zetonow.
Cal wiedzial, ze Gage robi to juz od dluzszego czasu. Podaza za kazdym strzepkiem informacji o diablach, demonach, niewyjasnionych zjawiskach. I zawsze wraca z mnostwem opowiesci, ale dotychczas zadna z nich nie pasowala do, coz, profilu ich demona.
– Slyszalem opowiesci o demonie, ktory mogl przybierac rozne postaci. Tam duzo sie mowi o wilkolakach i na poczatku myslalem, ze chodzi o jednego z nich. Ale tu nie chodzilo o rozdarte gardla i srebrne kule. Opowiadano, jak lapie ludzi, zeby zrobic z nich niewolnikow i karmic sie ich… tlumaczenie bylo bardzo niedokladne i z tego, co zrozumialem, chodzilo o jakas istote czlowieczenstwa.
– Jak sie karmil?
– To tez nie jest do konca pewne lub przekolorowane, jak to w opowiesciach. Nie karmil sie cialem i krwia, nie uzywal klow ani pazurow. Legenda mowi, ze ow demon odbieral ludziom rozum i dusze, sprawial, ze wariowali i zabijali sie nawzajem.
– Moze od niego pochodzi ten nasz? – zastanawial sie Fox.
– Wydal mi sie na tyle podobny, ze przyjrzalem sie mu blizej. Nie bylo to latwe, tamte okolice az kipia od takich historii. Ale w owym miejscu, w gorach, otoczonym gestym lasem, ktory przypominal mi dom, natrafilem na cos. On mial na imie Tmavy. To znaczy Ciemny.
Wszyscy pomysleli o tym, co wychynelo spod ziemi przy Kamieniu Pogan.
– Przychodzil w postaci czlowieka, ktory nie byl czlowiekiem, polowal jako wilk, ktory nie byl wilkiem. A czasami stawal sie chlopcem, ktory wabil kobiety i dzieci do lasu. Wiekszosc nigdy nie wracala, a ci, ktorym to sie udalo, wracali szaleni. Wariowaly tez ich rodziny, zabijali siebie samych, krewnych, sasiadow.
Gage przerwal i wstal po kawe.
– Czesci z tego dowiedzialem sie, gdy tam bylem, ale dostalem od pewnego ksiedza nazwisko jednego faceta, profesora, ktory zajmuje sie demonologia wschodniej Europy. Wczoraj do mnie zadzwonil. Uwaza, ze ten demon – nie boi sie tego slowa – nekal Europe przez cale wieki. Sam byl przesladowany przez czlowieka – niektorzy mowia, ze innego demona lub czarnoksieznika. Legenda mowi, ze stoczyli walke w lesie, czarnoksieznik zostal smiertelnie ranny i demon zostawil go, zeby umarl. I tu popelnil blad. Przyszedl jakis chlopiec i czarnoksieznik przed smiercia przekazal mu swoja moc.
– I co sie stalo? – chcial wiedziec Fox.
– Nikt nie jest do konca pewien, nawet Linz. Legendy mowia, ze na poczatku lub w polowie siedemnastego wieku demon zniknal, przeniosl sie gdzies lub umarl.
– Albo wskoczyl na cholerna lodke do Nowego Swiata – dodal Cal.
– Bardzo mozliwe.
– Tak samo jak chlopiec – ciagnal Cal – albo mezczyzna, ktorym sie stal czy tez jego potomkowie. Ale gdzies tam, kiedys, juz prawie go dopadl – sam to widzialem. Chyba. Jego, kobiete, chate. Trzymal zakrwawiony miecz i wiedzial, ze prawie wszyscy zgineli. Nie mogl go tam zwyciezyc, wiec przekazal Dentowi wszystko, co mial, a Dent probowal dalej. Tutaj.
– A co nam przekazal? – zapytal Fox. – Jaka moc? Ze nie dostajemy kataru, a zlamane rece same sie zrastaja? I w czym ma nam to pomoc?
– Bedziemy zdrowi i silni, kiedy spotkamy sie z nim twarza w twarz. No i mamy te przeblyski, kazdy na swoj sposob. – Cal odgarnal wlosy z czola. – Nie wiem. Ale to musi byc cos waznego. Trzy czesci kamienia. To musza byc one. Tylko jeszcze nie wiemy, co z nimi zrobic.
– A juz prawie nie mamy czasu. Cal skinal Gage'owi glowa.
– Musimy pokazac kamienie dziewczynom. Przysieglismy sobie, ze wszyscy musimy sie na to zgodzic. Gdybysmy tego nie zrobili, juz dawno…
– Pokazalbys swoj kamien Quinn – dokonczyl Fox. – Mysle, ze masz racje. Warto sprobowac. Moze potrzeba calej naszej szostki, zeby go zlozyc z powrotem w calosc.
– Albo po tym, co stalo sie przy Kamieniu Pogan, heliotrop rozpadl sie, bo stracil moc.
– Turner, twoja szklanka jest zawsze do polowy pusta – powiedzial Fox. – Tak czy siak, warto sprobowac. Zgoda?
– Zgoda. – Cal popatrzyl na Gage'a, ktory wzruszyl ramionami.
– A co tam. Przez cala droge do miasta Cal toczyl ze soba zazarta dyspute.
Nie potrzebowal zadnej wymowki, zeby zajrzec do Quinn, na litosc boska, przeciez ze soba sypiali. Nie musial umawiac sie na spotkanie ani czekac na zaproszenie, zeby zapukac do jej drzwi, zobaczyc, jak sie czuje. Zapytac, co sie, do diabla, dzieje.
Za kazdym razem, gdy do niej dzwonil przez tych ostatnich kilka dni, byla zajeta. Nie przyszla do kregielni od tamtego przedpoludnia, kiedy turlali sie po podlodze w jego biurze.
I kiedy mu powiedziala, ze go kocha.
I w tym tkwil problem. Oliwa do ognia, kropla w kielichu czy jak to sie mowi. Powiedziala mu, ze go kocha, a on nie odpowiedzial „ja ciebie tez”, czego, jak twierdzila, wcale nie oczekiwala. Ale kazdy facet, ktory naprawde wierzy, ze kobiety zawsze mowia, co mysla, popelnia fatalny i niebezpieczny blad.
A teraz Quinn go unikala.
Nie mieli czasu na gierki, urazone uczucia i smutek. Dzialy sie duzo wazniejsze sprawy. I dlatego, musial sie do tego przyznac, ze w ogole nie powinien byl tknac Quinn. Wlaczajac seks, skomplikowali i zaciemnili i tak juz trudna sytuacje. Powinni byc praktyczni i rozsadni. I obiektywni, dodal parkujac przed domem Quinn. Aby moc zachowac zimna krew i jasny umysl.
A ci, ktorzy uprawiaja seks, nie odznaczaja sie zadna z tych cech. Nie, jesli to jest naprawde dobry seks.
Idac do drzwi, wbil rece w kieszenie, a potem wyjal jedna i zapukal. Byl zly, wiec nie myslal ani praktycznie, ani obiektywnie, ale wcale mu to nie przeszkadzalo.
Dopoki Quinn nie stanela w drzwiach.
Miala wilgotne wlosy, sciagniete w ogon. Bil od niej zapach dziewczecego szamponu i mydla, od ktorego Calowi zakrecilo sie w glowie.
Miala na sobie puchate, fioletowe skarpetki, czarne, flanelowe spodnie i jaskraworozowa koszulke z napisem „D. B. J. K. Dzieki Bogu, ze jestem kobieta”.
Cal tez byl wdzieczny.
– Czesc!
Widok smutnej i stesknionej Quinn rozwial sie w glowie Cala niczym dym, gdy oslepila go promiennym usmiechem.
– Wlasnie o tobie myslalam. Wejdz. Jezu, ale zimno! Mam juz dosyc tej zimy. Bede robila niskokaloryczna czekolade. Napijesz sie?
– Ach… Nie, bardzo dziekuje.
– Chodz do srodka, bo mam straszna ochote na te czekolade. – Wspiela sie na palce, pocalowala go namietnie i pociagnela za reke do kuchni. – Namowilam Cyb i Layle, zeby poszly ze mna dzis rano do silowni. Kosztowalo mnie to troche wysilku, ale w koncu sie udalo. Nic dziwnego sie nie wydarzylo, jesli nie liczyc Cyb wyginajacej sie w jakichs dziwacznych pozycjach jogi. Mowie ci, Matt nie mogl oderwac od niej wzroku. Przez ostatnich kilka dni sily nadprzyrodzone mialy wolne.
Wyjela torebke czekolady w proszku, uderzyla nia pare razy o dlon, otworzyla i nasypala do kubka.
– Na pewno nie chcesz?
– Nie, dzieki.
– Uwijalysmy sie tu jak pszczolki w ulu – ciagnela, napelniajac kubek do polowy woda, a nastepnie dwuprocentowym mlekiem. – Czekam na telefon od babci w sprawie rodzinnej Biblii, moze cos jeszcze sobie przypomni. Ma zadzwonic dzisiaj lub jutro. Na razie naszkicowalysmy nasze drzewa genealogiczne, a Layla probuje wyciagnac cos od rodziny o swoich przodkach.
Rozmieszala proszek i wstawila kubek do mikrofalowki.
– Musialam przekazac obowiazki moim wspolniczkom i dokonczyc artykul do gazety. W koncu trzeba zaplacic