niemal przez pol zycia, ale wiedzial, ze to bezcelowe, wiec tylko skinal glowa.

– Poradzimy sobie. Mam mnostwo zapasow. Pozegnam klientow i zamkne, tato. Ty wracaj do domu. Mama bedzie sie martwila tez o ciebie.

– Zostalo wystarczajaco duzo czasu, zeby wszystko pozamykac. – Jim popatrzyl na tory, gdzie szostka nastolatkow buchala w rownej mierze energia i hormonami. – Mielismy taka burze, jak bylem dzieciakiem. Twoj dziadek nie zamknal kregielni i siedzielismy tu przez trzy dni. Najlepsza zabawa w zyciu!

– Zaloze sie. – Cal wyszczerzyl zeby w usmiechu. – Zadzwonimy do mamy i powiemy, ze utknelismy? Moglibysmy sie zabawic. Urzadzimy sobie maraton w kregle.

– Niech mnie diabli, jesli nie mialbym na to ochoty. – Zmarszczki wokol oczu Jima poglebily sie w usmiechu. – Oczywiscie potem skopalaby mi tylek i to bylaby moja ostatnia gra w kregle.

– W takim razie lepiej zamknijmy. Nieczuli na protesty i jeki, wyprosili klientow, organizujac niektorym powrot z kims z pracownikow. W ciszy Cal sam zamknal kawiarenke. Wiedzial, ze ojciec poszedl zajrzec do Billa Turnera. Nie tylko po to, zeby dac mu instrukcje, pomyslal, lecz zeby sie upewnic, ze Bill ma wszystko, czego moglby potrzebowac, i dac mu kilka dodatkowych dolarow, jesli czegos mu brakowalo.

Gaszac swiatla, wyjal telefon i zadzwonil do biura Foxa.

– Czesc. Zastanawialem sie, czy jeszcze cie zlapie.

– Wlasnie wychodze. Zwolnilem juz pania H. Robi sie nieciekawie.

– Jedz do mnie. Jesli bedzie tak zle, jak kracza, to drogi moga byc nieprzejezdne przez kilka dni. Szkoda tracic czasu. I moze kup po drodze, no wiesz, papier toaletowy, chleb.

– Papier… Zapraszasz kobiety?

– Tak. – Podjal te decyzje, gdy wyjrzal przez okno. – Zrob zakupy… Sam cos wymysl. Bede w domu tak szybko, jak to mozliwe.

Zamknal telefon i zgasil swiatla nad torami, gdy do sali wszedl ojciec.

– Wszystko zalatwione? – zapytal Cal.

– Tak. Po tym, jak ojciec rozejrzal sie po ciemnej sali, Cal sie domyslil, ze Jim obawia sie utraty nie tylko intratnego piatkowego wieczoru, ale i calego weekendu.

– Nadrobimy to, tato.

– Racja. Jak zawsze. – Klepnal syna w ramie. – Wraca do domu. Quinn ze smiechem otworzyla drzwi.

– Czyz to nie wspaniale! Powiedzieli, ze moze spasc dziewiecdziesiat centymetrow, a nawet wiecej! Cyb robi gulasz, a Layla kupila dodatkowe baterie i swieczki, na wypadek, gdyby wylaczyli prad.

– Dobrze. Doskonale. – Cal otupywal snieg z butow. Spakujcie to i wszystko, co bedzie wam potrzebne. Jedzie my do mnie.

– Nie badz niemadry. Poradzimy sobie. Mozesz zostac. Otrzepawszy sie ze sniegu na tyle, na ile mogl, Cl wszedl do srodka i zamknal drzwi.

– Mam maly generator gazowy, ktory zasila niewielkie urzadzenia, na przyklad studnie, co oznacza, ze mozna spuszczac wode w toaletach.

– Och. Toalety! Nie pomyslalam o tym. Ale jak zmiescimy sie wszyscy w twojej furgonetce?

– Jakos sie zmiescimy. Spakujcie swoje rzeczy. Zajelo im to pol godziny, ale Cal czekal cierpliwie.

W koncu jego bagaznik uginal sie od zapasow, ktorych w, starczyloby na tygodniowa wyprawe do dzungli. A on sam siedzial scisniety w kabinie z trzema kobietami. Powinien byl poprosic Foxa, zeby podjechal i zabral jedna z nich. Poza tym Fox moglby tez wziac polowe do domu, zapakowanego teraz do jego bagaznika. Ale bylo i pozno.

– Jak pieknie. – Layla przysiadla na kolanie Quina trzymajac sie mocno tablicy rozdzielczej. Wycieraczki z calych sil staraly sie zmiesc z szyby platy sniegu. – Wiem, ze bedzie niezly balagan, ale tu jest tak pieknie, tak inaczej niz w miescie.

– Pamietaj o tym, gdy bedziesz sie bila o lazienke z trzema facetami – ostrzegla ja Cybil. – I od razu wam mowie, nie myslcie, ze bede dla was gotowac tylko dlatego, ze umiem wlaczyc kuchenke.

– Odnotowane – mruknal Cal.

– Jest bajecznie – przyznala Quinn, przekrzywiajac glowe z boku na bok, zeby zobaczyc cos zza plecow Layli. – Och, zapomnialam. Dzwonila moja babcia, wytropila Biblie. Wnuczka jej szwagierki zeskanuje i przesle mi potrzebne strony. – Wiercila sie, probujac znalezc wygodniejsza pozycje. – Przynajmniej taki jest plan, bo tylko wnuczka umie obslugiwac skaner i zalaczac pliki, babcia potrafi jedynie wysylac mejle i przegladac plotkarskie strony. Mam nadzieje, ze juz jutro bedziemy to wszystko mieli. Czy to nie wspaniale?

Cybil, wcisnieta miedzy Quinn i drzwi, usadowila sie glebiej na swoim kawaleczku fotela.

– Byloby jeszcze lepiej, gdybys przesunela troche tylek.

– Ja mam jeszcze Layle, potrzebuje wiecej miejsca. Chce popcorn – obwiescila Quinn. – Czy na widok takiego sniegu wszyscy maja ochote na popcorn? Spakowalysmy go? A moze masz w domu? – zapytala Cala. – Moze zatrzymamy sie i kupimy kilka paczek u Orville'a.

Cal prowadzil bez slowa, marzac, aby udalo mu sie przezyc najdluzsza, jak sadzil, podroz do domu w swoim zyciu.

Przedzieral sie przez boczne drogi i pomimo ze wierzyl w swoje auto i wlasne umiejetnosci jako kierowcy, skrecajac na podjazd przed domem, poczul ulge. Zostal przeglosowany w kwestii ogrzewania i w samochodzie bylo jak w saunie.

Nawet w tych okolicznosciach musial przyznac, ze jego dom i las, wygladaly jak z obrazka. Zasypane sniegiem tarasy, oklejone biela drzewa i krzewy otaczaly budynek, z ktorego komina wil sie dym, a we wszystkich oknach plonely swiatla.

Cal przejechal sladami Foxa przez maly most, pod ktorym lsnil skuty lodem strumien.

Klusek przytruchtal od strony pocztowkowego lasu, zostawiajac za soba glebokie slady. Machnal raz ogonem i wydal pojedyncze glebokie szczekniecie.

– Rany, spojrz na Kluska. – Quinn udalo sie dzgnac lokciem Cala, gdy parkowal. – Wydaje sie calkiem szczesliwy.

– Lubi snieg. – Cal zaparkowal za furgonetka Foxa, usmiechnal sie krzywo na widok przysypanego sniegiem ferrari i zatrabil. Niech go diabli, jesli sam ma wnosic caly ladunek tego, bez czego trzy kobiety absolutnie nie moga sie obejsc przez jeden lub dwa dni.

Wyciagnal torby z bagaznika.

– To piekne miejsce, Cal. – Layla wziela od niego kilka paczek. – Currier i Ives * dwudziestego pierwszego wieku. Mozemy isc do srodka?

– Oczywiscie.

– Slicznie tu jak na obrazku. – Cybil popatrzyla na torby i pudla i wybrala jedno. – Zwlaszcza jesli nie masz nic przeciwko samotnosci.

– Nie mam. Zerknela na Gage'a i Foxa, ktorzy staneli w drzwiach.

– Mam nadzieje, ze tlum tez ci nie przeszkadza. Wniesli wszystko do srodka, zostawiajac wszedzie mokre slady. Cal uznal, ze jakas kobieca intuicja musi byc odpowiedzialna za to, ze dziewczyny bez slowa po dzielily sie zadaniami. Layla poprosila go o scierki i stare reczniki i zabrala sie do wycierania podlogi. Cybil przejela we wladnie kuchnie, gdzie rozstawiala garnki i produkty spozywcze, a Quinn przejrzala zapas poscieli i rozdysponowala lozka, kazac rozniesc bagaze do odpowiednich pokoi.

Naprawde nie mial nic do roboty, mogl tylko napic sie piwa. Gage wszedl do salonu, gdzie Cal poprawial drewno w kominku.

– W obu lazienkach na gorze az roi sie od jakichs dziewczynskich buteleczek. – Wskazal kciukiem sufit. – Cos ty narobil?

– To, co musialem. Nie moglem ich zostawic. Mogly zostac odciete od swiata przez kilka dni.

– I dlatego urzadziles nam tu sabat czarownic? Twoja kobieta kazala Foxowi poscielic dla mnie lozko, to znaczy polowke w twoim gabinecie, w ktorym najwyrazniej zamieszkamy razem. Wiesz, ze ten sukinsyn to lozkowy koszmar!

– Nic na to nie poradze.

– Latwo ci mowic, ty bedziesz dzielil lozko z blondaskiem. Tym razem Cal usmiechnal sie obludnie.

– Nic na to nie poradze.

– Esmeralda cos pichci w kuchni.

– Gulasz. I ma na imie Cybil.

Вы читаете Bracia Krwi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату