szanse, mieli czas, moglibysmy razem cos stworzyc.

Gage niedbale zebral karty i blyskawicznie je potasowal.

– Myslisz, ze tym razem nie wyjdziemy z tego?

– Tak. – Cal popatrzyl przez okno na zimna, blekitna poswiate. – Mysle, ze to koniec. A ty nie?

– Spore szanse. – Gage rozdal karty do gry w oko. – Ale, do cholery, kto chcialby zyc wiecznie?

– W tym tkwi problem. Odkad poznalem Quinn, „wiecznosc” brzmi piekielnie atrakcyjnie. – Cal wzial karte: krola pasujacego do trojki, ktora mial. – Dawaj.

Gage z usmiechem wyciagnal dziewiatke.

– Palant.

ROZDZIAL 20

Cal mial nadzieje, ze zyska tydzien, moze dwa, jesli mu sie uda. I dostal trzy dni. Natura znowu pokrzyzowala mu plany, tym razem podnoszac temperature do dziesieciu stopni. Haldy sniegu stopily sie do rozmiarow malych wzgorkow, a lutowa odwilz przyniosla powodzie, wezbranie nurtu w strumieniach i gololedz, bo temperatura co noc spadala ponizej zera.

Ale trzy dni po odkopaniu drog i powrocie kobiet do domu na High Street, pogoda sie ustabilizowala. Strumienie wciaz byly wezbrane, jednak wiekszosc wody wsiakla w ziemie i Calowi zaczynalo brakowac wymowek do odlozenia wyprawy do Kamienia Pogan na pozniej.

Siedzial przy biurku i pracowal. Klusek lezal w drzwiach na grzbiecie, z wyciagnietymi do gory lapami. Rozgrywki ligi zimowej byly w pelnym toku, wkrotce pojawia sie tez grupy wiosenne. Cal byl juz bliski przekonania ojca, ze kregielnia bardzo zyska na wprowadzeniu automatycznego systemu liczenia punktow, i chcial odbyc z nim ostateczna rozmowe na ten temat. Gdyby sie pospieszyli, mogliby uruchomic system przed wiosennymi rozgrywkami.

Musieliby dac pare ogloszen, zrobic jakies promocje. Wyszkolic personel i samych siebie takze.

Otworzyl grafik na luty i doszedl do wniosku, ze na razie miesiac wydawal sie calkiem niezly, nawet lepszy niz w zeszlym roku. Uzyje tego argumentu. Na co, oczywiscie, ojciec odpowie, ze skoro idzie im coraz lepiej, to po co cokolwiek zmieniac?

Odbywal w myslach rozmowe z ojcem, gdy uslyszal klikniecie oznaczajace nowy mejl. Otworzyl poczte i zobaczyl adres Quinn.

Hej, Milosci mojego zycia.

Nie chcialam dzwonic na wypadek, gdybys akurat byl zakopany po uszy w tym, w czym musisz sie zakopywac. Daj znac, jak sie odkopiesz. Tymczasem Lokalna Prognoza Quinn Black donosi: dzisiaj temperatura powinna dojsc do dziewieciu stopni, zachmurzenie czesciowe, cisnienie spada. Nie przewiduje sie opadow atmosferycznych. Jutro slonecznie, temperatura w granicach dziesieciu stopni.

Dodajac aspekt wizualny: widze coraz wieksze platy zieleni w ogrodzie. Pewnie w lesie jest wiecej sniegu i blota, ale, kochanie, pora osiodlac konie i ruszyc. Nasza druzyna moze byc zwarta i gotowa jutro rano, zaopatrzona w odpowiedni prowiant. Cybil potwierdzila powiazania rodziny Clarkow, a teraz szuka potwierdzenia w genealogii Kinskych. Chyba ma kilka pomyslow, gdzie mogla mieszkac Ann Hawkins lub przynajmniej gdzie urodzila synow. Opowiem ci, jak sie spotkamy. Daj znac najszybciej, jak mozesz, czy jutro jest aktualne.

: *: * Quinn

(Wiem, ze te cale gwiazdki sa glupawe, ale wydaja sie bardziej eleganckie niz zakonczenie listu slowami: „Chcialabym zebys tu przyszedl i mnie przelecial”. Pomimo ze bym chciala).

Czytajac ostatni akapit, musial sie usmiechnac, chociaz tresc listu przyprawila go o bol glowy.

Zdolalby odwlec wyprawe o dzien czy dwa i to nie uciekajac sie do podstepow. Nie mogli oczekiwac, ze Fox na jedno skinienie odwola umowionych klientow i sprawy w sadzie, Quinn by to zrozumiala. Ale jesli mial uzyc tego argumentu, to bedzie musial byc z nia szczery.

Lekko rozdrazniony napisal mejl do Foxa z pytaniem, kiedy znajdzie czas na wycieczke. Zdenerwowal sie jeszcze bardziej, gdy odpowiedz przyszla natychmiast:

Piatek OK. Rano mam wolne, moge odwolac pozniejsze spotkania.

– Coz, cholera. – Cal probowal zwalczyc bol glowy. Skoro mejlem nic nie wskoral, bedzie musial spotkac sie z Quinn osobiscie.

Szykowal sie do wyjscia na lunch, kiedy w drzwiach biura stanal Bill Turner.

– Zreperowalem ubikacje w damskiej toalecie na dole, a zamrazarka ciekla, bo trzeba bylo wymienic waz.

– Dzieki, Bill. – Cal wlozyl kurtke. – Mam kilka spraw na miescie. Powinienem wrocic za godzine.

– W porzadku. Zastanawialem sie, czy… ach… – Bil potarl podbrodek, opuscil reke. – Moze wiesz, czy Gage wpadnie tu jutro lub pojutrze. A moze moglbym… moze ja bym mogl zajrzec do ciebie, zamienic z nim slowko.

Miedzy mlotem a kowadlem, pomyslal Cal i zwlekal z odpowiedzia, udajac ze poprawia kurtke.

– Nie wiem, czy on tu przyjdzie, Bill. Nie wspominal o tym. Mysle… No dobrze, sluchaj, ja na twoim miejscu dalbym mu troche czasu. Poczekalbym chwile, zanim wykonalbym pierwszy ruch. Wiem, ze chcialbys…

– W porzadku. Nie ma sprawy. Doceniam to.

– Cholera – mruknal Cal pod nosem, gdy Bill wyszedl. – Cholera, cholera, cholera. – I sam ruszyl do wyjscia.

W tym wypadku musial stanac po stronie przyjaciela, bo jak moglby postapic inaczej? Widzial na wlasne oczy slady, jakie pas Billa zostawial na ciele Gage'a, kiedy byli dziecmi. Ale byl tez swiadkiem, jak bardzo Bill sie zmienil przez ostatnich kilka lat.

I czy przed chwila sam nie widzial malujacego sie na twarzy ojca Gage'a bolu, poczucia winy, a nawet rozpaczy? Tak czy inaczej Cal wiedzial, ze bedzie go dreczylo poczucie winy.

Wyszedl z kregielni i pojechal prosto do Quinn.

Otworzyla drzwi i wciagnela go do srodka. Zanim zdazyl powiedziec choc slowo, objela go za szyje i mocno pocalowala.

– Mialam nadzieje, ze to ty.

– Dobrze, ze to ja, bo Greg, listonosz, moglby cie zle zrozumiec, gdybys powitala go w ten sposob.

– Jest calkiem slodki. Chodz do kuchni. Wlasnie mialam zrobic kawe. Pracujemy na gorze. Dostales moj mejl?

– Tak.

– A zatem jestesmy umowieni ha jutro? – Zerknela na niego przez ramie, siegajac po kawe.

– Nie, jutro nie damy rady. Fox ma wolne dopiero w piatek.

– Och. – Wydela na chwile usta. – Dobrze, w takim razie piatek. Na razie bedziemy czytac, poszukiwac, sprawdzac. Cybil ma kilka teorii na temat… co? – zapytala, przygladajac sie uwazniej jego twarzy. – Co sie dzieje?

– No dobrze. – Cal przeszedl kilka krokow tam i z powrotem. – Dobrze, po prostu ci powiem. Nie chce, zebys tam wracala. Badz cicho przez chwile, dobrze? – dodal, widzac, ze Quinn chce odpowiedziec. – Tak bardzo bym chcial, zebym mogl cie powstrzymac, zebym mogl zignorowac to, ze musimy razem tam isc. Wiem, ze jestes czescia tego wszystkiego i musisz wrocic do Kamienia Pogan. Wiem, ze to nie jest ostatnia rzecz, ktora bedziesz musiala zrobic, ale tak bardzo bym chcial, zeby bylo inaczej, zebys znalazla sie gdzies daleko, w bezpiecznym miejscu, dopoki to wszystko sie nie skonczy. Moge tego pragnac, choc wiem, ze nie dostane tego, czego chce.

– Jesli chcesz byc wsciekly z tego powodu, to prosze bardzo. Odczekala chwile.

– Jadles lunch?

– Nie. A co to ma do rzeczy?

– Zrobie ci kanapke – a rzadko skladam taka propozycje – Wiec dlaczego robisz to teraz?

– Bo cie kocham. Zdejmij kurtke. I jestem szczesliwa, ze mi to wszystko powiedziales – zaczela, otwierajac lodowke. – Ze musiales mi wyjawic, jak sie z tym czujesz. Gdybys mi kazal trzymac sie od tego z daleka albo

Вы читаете Bracia Krwi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×