– Nie zawsze jest samotna.

– Cal mowil, ze byles w Pradze – odezwala sie Quinn. – Chcialabym zobaczyc to miasto.

– Myslalam, ze w Budapeszcie. Gage popatrzyl na Cybil.

– Tam tez. W Pradze zrobilem ostatni przystanek przed powrotem do Stanow.

– Czy tam naprawde jest pieknie? – chciala wiedziec Layla. – Sztuka, architektura, jedzenie?

– Tak. Palac, rzeka, opera. Widzialem to wszystko, ale glownie pracowalem. Przylecialem z Budapesztu na pokera.

– Spedzales czas w – jak to mowia – Paryzu Europy Wschodniej, grajac w pokera? – zdziwila sie Quinn.

– Nie caly czas, ale lwia jego czesc. Gra trwala ponad siedemdziesiat trzy godziny.

– Trzy dni gry w pokera? – Brwi Cybil powedrowaly do gory. – Czy to nie lekka przesada?

– Zalezy od rozdania, prawda?

– Ale nie potrzebowales snu, jedzenia, toalety? – dopytywala sie Layla.

– Przerwy sa przewidziane. Sama gra trwala siedemdziesiat trzy godziny. To byla zamknieta rozgrywka w prywatnym domu. Duze pieniadze, powazne zabezpieczenia.

– Wygrales czy przegrales? – zapytala Quinn z szerokim usmiechem.

– Poszlo mi niezle.

– Wykorzystujesz swoje przeczucia do tego „niezle”? – chciala wiedziec.

– To by bylo oszustwo. – Gage wzial kieliszek z winem, nie spuszczajac oczu z jej twarzy. – Zajalbym sie sprzedaza ubezpieczen, gdybym musial oszukiwac przy pokerze. Nie musze kantowac.

– Zlozylismy przysiege. – Fox uniosl dlon, gdy Gage popatrzyl na niego spode lba. – Teraz tkwimy w tym wszyscy razem. Powinny znac nasze podejscie. Kiedy zorientowalismy sie, ze mamy cos ekstra, zlozylismy przysiege. Ze nie uzyjemy naszego daru przeciwko nikomu z ludzi, zeby kogos skrzywdzic, czy, coz, oszukac. Nie zlamiemy raz danego sobie slowa.

– W takim razie – powiedziala Cybil do Gage'a – powinienes grac na wyscigach.

Blysnal zebami w usmiechu.

– Grywalem, ale wole karty. Masz ochote zagrac?

– Moze pozniej. Cybil popatrzyla przepraszajaco na Quinn, ktora juz wiedziala, co sie swieci.

– Chyba powinnismy wrocic do sprawy – zaczela Cybil. – Mam pytanie, to cos, od czego mozemy zaczac.

– Daj nam kwadrans. – Quinn wstala. – Posprzatamy ze stolu, wyprowadzimy psa. Poruszamy sie troche. Kwadrans.

Cal wstal rowniez i dotknal jej ramienia.

– I tak musze sprawdzic ogien w kominku, a pewnie tez przyniesc wiecej drewna. Spotkajmy sie w salonie.

Wygladali jak zwykli ludzie, pomyslal Cal. Grupa przyjaciol spedzajaca razem zimowy wieczor. Gage przerzucil sie na kawe, jak zwykle. Oprocz tamtej nocy, gdy mieli siedemnascie lat, Cal nigdy nie widzial, zeby przyjaciel pozwolil sobie na wiecej niz dwa drinki na raz. Fox wrocil do coli, a on sam wybral wode.

Musza miec jasne umysly, jesli maja znalezc odpowiedzi na pytania.

Podzielili sie znowu na grupy zgodnie z plcia. Czy zrobili tak odruchowo?, zastanawial sie. Trzy kobiety na kanapie, Fox na podlodze z Kluskiem. Cal usiadl w fotelu, a Gage stanal przy kominku, jakby mial zamiar wyjsc, jesli tylko temat nie bedzie mu odpowiadal.

– No dobrze. – Cybil podwinela nogi i przesunela po obecnych spojrzeniem ciemnych oczu. – Chcialabym wiedziec, jaki byl pierwszy sygnal, wydarzenie, chwila, ktora zaalarmowala was, ze w miescie dzieje sie cos zlego. Po tej nocy na polanie, kiedy wrociliscie do domow.

– Pan Guthrie i widelec. – Fox wyciagnal sie i oparl glowe o brzuch Kluska. – To bylo pierwsze.

– Brzmi jak tytul ksiazki dla dzieci. – Quinn zanotowala cos w notesie. – Opowiedzcie nam o tym.

– Ty opowiedz, Cal – zaproponowal Fox.

– To bylo w nasze urodziny, wieczorem. Bylismy niezle wystraszeni. Oddzielnie, kazdy w swoim domu, czulismy sie jeszcze gorzej. Namowilem matke, by pozwolila mi pojsc do kregielni, zebym mial cos do roboty i mogl pogadac z Gagiem. Nie mogla sie zdecydowac, czy dac mi szlaban czy nie – powiedzial z lekkim usmiechem. – Pierwszy i ostatni raz widzialem, jak sie wahala w tej kwestii. W koncu pozwolila mi pojsc razem z ojcem. Gage?

– Pracowalem. Pan Hawkins pozwalal mi zarobic w kregielni na kieszonkowe, wycieralem podloge albo zbieralem zamowienia w kafejce. Pamietam, ze poczulem sie duzo lepiej, gdy przyszedl Cal. A potem Fox.

– Nie dawalem rodzicom spokoju, zeby mnie puscili. Ojciec w koncu sie poddal i poszedl ze mna. Mysle, ze chcial sie naradzic z ojcem Foxa i Gage'a, jesli by sie dalo.

– Brian – pan O'Dell – i moj ojciec usiedli na koncu baru i pili kawe. Jeszcze wtedy nie wtajemniczyli Billa, ojca Gage'a.

– Bo on w ogole nie wiedzial, ze gdzies poszedlem – dodal Gage. – Nie chcieli pakowac mnie w klopoty, poki nie podjeli decyzji, co robic dalej.

– Gdzie byl twoj ojciec? – zapytala Cybil.

– W kregielni, przy torach. Przez kilka godzin byl trzezwy, wiec pan Hawkins zlecil mu jakas prace.

– Zwrot kul, drugi tor – wyszeptal Cal. – Pamietam. Wszystko wygladalo jak w zwykly letni wieczor. Nastolatki, kilku studentow z college'u przy grach wideo. Dymil grill, slychac bylo stukot kregli. Na czwartym torze byl dzieciak, trzy – moze czteroletni z rodzina. Strasznie grymasil. Matka wyniosla go na kilka sekund wczesniej, zanim to sie stalo.

Napil sie wody. Cala scena stala mu przed oczami jak zywa.

– Pan Guthrie siedzial przy barze, pil piwo, jadl parowke i frytki. Dosyc sympatyczny facet. Sprzedawal wykladziny, mial dzieci w liceum. Przychodzil raz w tygodniu, gdy jego zona wychodzila z kolezankami do kina. Jak w zegarku. Zawsze zamawial parowke z frytkami i powoli upijal sie piwem. Ojciec mawial, ze pan Guthrie pije u nas, bo moze sobie wmowic, ze picie w kregielni to nie jest prawdziwe picie.

– Sprawial klopoty? – zapytala Quinn, robiac kolejna notatke.

– Absolutnie nie. Byl, jak to mowil ojciec, uprzejmym pijakiem. Nigdy nie robil sie agresywny ani nawet niezdarny. W kazdy wtorek wieczorem pan Guthrie wchodzil do kregielni, zamawial parowke i frytki, wypijal cztery lub piec piw, ogladal gry, rozmawial z ludzmi. Okolo jedenastej zostawial pieciodolarowy napiwek i wracal do domu. Z tego, co wiem, poza kregielnia nie otworzyl nawet piwa. Tylko we wtorkowe wieczory.

– Kupowal od nas jajka – przypomnial sobie Fox. – Tuzin brazowych, w kazdy sobotni ranek. Niewazne.

– Byla juz prawie dziesiata i pan Guthrie pil kolejne piwo. Chodzil z nim miedzy stolikami – powiedzial Cal. – Pewnie chcial stanac za torami, popatrzec, jak graja. Kilku facetow jadlo kotlety, miedzy innymi Frank Dibbs. Byl swietnym graczem, trenowal Mala Lige. Siedzielismy przy stoliku obok i jedlismy pizze. Tata powiedzial, ze mozemy zrobic sobie przerwe. Dibbs powiedzial: „Hej, Guth, moja zona chce nowe linoleum do kuchni. Jaka mi dasz znizke?”. A Guthrie tylko sie usmiechnal, jednym z tych usmiechow z zacisnietymi wargami. Wzial widelec, ktory lezal na stole, i wbil w policzek Dibbsa, po prostu dziabnal go w twarz i poszedl dalej. Ludzie zaczeli wrzeszczec i uciekac, Chryste, ten widelec sterczal z twarzy pana Dibbsa i krew zalewala mu twarz. A Guthrie szedl sobie spokojnie wzdluz drugiego toru, popijajac piwo. Cal popil wody, zeby sie uspokoic.

– Moj tata kazal nam wyjsc. Wszyscy szaleli poza Guthriem, ktory najwyrazniej byl szalony. Twoj tata zajal sie Dibbsem – powiedzial do Foxa. – Pamietam, jak trzymal go za glowe. Wyrwal juz widelec, a twoj ojciec zlapal garsc serwetek i zatamowal krwawienie. Mial na rekach slady krwi, kiedy odwozil nas do domu.

Cal potrzasnal glowa.

– Do rzeczy. Tata Foxa odwiozl nas do domu. Moj ojciec zadbal, zeby Gage pojechal z nami. On sam wrocil duzo pozniej. Slyszalem, jak wchodzil, matka na niego czekala. Powiedzial jej, ze Guthriego zamkneli w areszcie i ze siedzial w celi, smiejac sie, jakby zrobil komus naprawde dobry kawal. Pozniej nic nie pamietal. Nikt nie pamietal wiele z tego, co wydarzylo sie w tamtym tygodniu. Guthrie juz nigdy nie przyszedl do kregielni. Wyprowadzili sie nastepnej zimy.

– Czy owej nocy zdarzylo sie cos jeszcze? – zapytala Cybil po chwili ciszy.

– Zgwalcono dziewczyne. – Gage odstawil pusty kubek na polke nad kominkiem. – Calowala sie z chlopakiem na Dog Street. Nie przestal, kiedy powiedziala „nie” ani gdy zaczela plakac i wrzeszczec. Zgwalcil ja na tylnym siedzeniu uzywanego samochodu, wyrzucil na pobocze i odjechal. Kilka godzin pozniej owinal auto wokol drzewa. Wyladowal w tym samym szpitalu, co ona. Tyle ze nie przezyl.

– Pies zaatakowal osmiolatka – dodal Fox. – W srodku nocy. Kundel spal z dzieciakiem co noc, od trzech lat.

Вы читаете Bracia Krwi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×