– Wystarczy – przerwal jej. – Jesli znasz alfabet, to pewnie bedziesz umiala prowadzic kartoteki. Wiesz, jak uzywac telefonu, co oznacza, ze umiesz go odebrac i zadzwonic. To glowne kwalifikacje potrzebne na tym stanowisku. Umiesz pisac na komputerze?
– Tak, ale zalezy, jakiego…
– Pokaze ci, co tam robi na tym cholernym komputerze.
– Chyba nie wiesz za duzo o jej pracy. Za to umial rozpoznac nagane, gdy ja slyszal.
– Okej. – Wyprostowal sie, oparl na szufli i popatrzyl Layli prosto w oczy. – Ona byla ze mna od poczatku. Bedzie mi jej brakowalo, czuje sie, jakbym stracil reke, ale ludzie ida swoja droga i musimy sie z tym pogodzic. Potrzebuje kogos, kto bedzie ukladal papiery na miejsce i umial je znalezc, jak beda mi potrzebne. Kto bedzie wysylal rachunki, zebym ja mogl oplacac swoje, kto przypomni mi o wizytach w sadzie, odbierze telefon – ktory, mam nadzieje, bedzie dzwonil, zebym mial komu wystawiac rachunki – i ogolnie rzecz biorac, zadba o porzadek w biurze, zebym ja mogl zajac sie prawem. Ty potrzebujesz pracy i pensji. Mysle, ze mozemy sobie nawzajem pomoc.
– Cal poprosil cie, zebys zaproponowal mi prace, bo Quinn go o to poprosila?
– Masz racje. Ale to nie zmienia sytuacji. Chyba nie zmienia, pomyslala, jednak i tak poczula sie dotknieta.
– To nie byloby na stale. Szukam czegos tylko do czasu, az…
– Ruszysz dalej. – Fox skinal glowa. – To mi odpowiada. W ten sposob zadne z nas nie bedzie sie czulo zwiazane. Po prostu przez chwile bedziemy sobie pomagac. – Przerzucil jeszcze dwie lopaty sniegu, po czym znowu popatrzyl Layli w oczy. – Poza tym wiedzialas, ze zaproponuje ci prace, bo czujesz takie rzeczy.
– Quinn przy mnie prosila Cala, zeby z toba pomowil.
– Czujesz takie rzeczy – powtorzyl. – To twoja rola w tym wszystkim. Wyczuwasz ludzi, sytuacje.
– Nie mam zdolnosci parapsychologicznych, jesli o to ci chodzi. – Znow powrocily obronne tony.
– Przyjechalas do Hollow, chociaz nigdy wczesniej tu nie bylas. Wiedzialas dokladnie, jak jechac.
– Nie wiem, co to bylo. – Skrzyzowala ramiona w gescie nie tylko obrony, ale i uporu.
– Oczywiscie, ze wiesz, tylko to cie przeraza. Tamtej pierwszej nocy pojechalas z Quinn, z kobieta, ktorej nigdy wczesniej nie widzialas na oczy.
– Wolalam ja od wielkiego, ohydnego slimaka – powiedziala Layla sucho.
– Nie ucieklas, nie zamknelas sie na klucz w pokoju, tylko wsiadlas z nia do samochodu i przyjechalas tutaj – choc tu tez nigdy nie bylas – i weszlas do domu, w ktorym czekalo dwoch obcych mezczyzn.
– Raczej dziwnych. Bylam przerazona, oszolomiona i jechalam na adrenalinie. – Odwrocila wzrok i popatrzyla na Kluska, ktory tarzal sie w sniegu, jakby to byla laka pelna stokrotek. – Zaufalam instynktowi.
– Mozesz nazywac to instynktem, ale zaloze sie, ze jak pracowalas w sklepie, bardzo dobrze wiedzialas, czego szukaja twoje klientki, co kupia. Dam sobie reke uciac, ze jestes w tym cholernie dobra.
Nic nie powiedziala, wiec Fox wrocil do odsniezania.
– Zaloze sie, ze zawsze bylas w tym dobra. Quinn widuje obrazy z przeszlosci, tak jak Cal, Cybil to, co moze sie wydarzyc w przyszlosci. Obawiam sie, ze tobie i mnie, Layla, zostal czas terazniejszy.
– Nie potrafie czytac w myslach i nie chce, zeby ktokolwiek czytal w moich.
– To nie jest dokladnie tak. – Bedzie musial z nia popracowac. Pomoc jej zrozumiec, jaki dar posiada i jak go uzywac. I dac jej troche czasu, zeby przyzwyczaila sie do tej mysli.
– Tak czy siak pewnie utkniemy tu na caly weekend. W przyszlym tygodniu mam kilka spotkan, ale jak wroce do miasta, bedziesz mogla wpasc, zeby pani H pokazala ci, o co chodzi. Wtedy zobaczymy, jak sie z tym czujesz.
– Sluchaj, jestem wdzieczna za propozycje…
– Nie, nie jestes. – Usmiechnal sie i zrzucil z tarasu kolejna porcje sniegu. – Nie bardzo. Ja tez mam instynkt.
W jego glosie brzmial nie tylko humor, lecz takze zrozumienie. Layla rozluznila sie nieco i kopnela halde sniegu.
– Jestem wdzieczna, ale ukrywam to pod irytacja. Fox przechylil glowe i wyciagnal do Layli szufle.
– Chcesz odreagowac zlosc? Rozesmiala sie.
– Sprobujmy. Jesli przyjde do twojego biura i podejme te prace, to tylko pod warunkiem, ze jezeli ktorekolwiek z nas uzna, ze to nie byl dobry pomysl, natychmiast powie o tym drugiemu. Bez zadnych pretensji.
– Umowa stoi. – Wyciagnal dlon i uscisnal reke Layli. Trzymal ja przez chwile, a wokol nich wirowal snieg.
Musiala to poczuc, pomyslal, te niespodziewana, wrecz namacalna wiez. Rozpoznanie.
Cybil uchylila drzwi na kilka centymetrow.
– Sniadanie gotowe. Fox puscil dlon Layli i odwrocil sie. Wzial gleboki oddech i zawolal psa.
Musieli zajac sie technicznymi aspektami wspolnego mieszkania. Trzeba bylo odgarniac snieg, przynosic drewno, zmywac naczynia i gotowac posilki. Calowi wydawalo sie, ze jego dotychczas przestronny dom stal sie nieco ciasny z szesciorgiem lokatorow i psem, ale razem byli mniej narazeni na niebezpieczenstwo.
– Nie chodzi tylko o bezpieczenstwo. – Quinn odpracowywala swoja kolejke z szufla. Uznala, ze przekopanie sciezki do komorki Cala zastapi solidny trening na silowni. – Mysle, ze tak mialo byc, Ta przymusowa bliskosc daje nam czas, zebysmy mogli przyzwyczaic sie do siebie nawzajem, nauczyc dzialac w grupie.
– Daj, teraz ja poodsniezam. – Cal odstawil butle z gazem, ktorym zasilany byl generator.
– Nie, widzisz, to wlasnie nie jest praca zespolowa. Wy, faceci, musicie uwierzyc, ze my dziewczyny, mozemy wykonywac nasze obowiazki. Gage robiacy dzis rano sniadanie jest doskonalym przykladem pracy w zespole, bez dyskryminacji ze wzgledu na plec.
Zespol bez dyskryminacji ze wzgledu na plec! Jak mogl nie kochac kobiety, ktora uzywala takich terminow?
– Wszyscy mozemy gotowac – ciagnela. – Wszyscy mozemy odsniezac, nosic drewno, scielic lozka. Wszyscy mozemy robic to, co do nas nalezy – oczywiscie wedlug naszych sil, ale dotychczas zachowywalismy sie jak na szkolnej potancowce.
– Czyli jak?
– Chlopcy pod jedna sciana, dziewczynki pod druga i nikt nie jest do konca pewny, jak zebrac sie razem. Teraz jestesmy razem. – Zatrzymala sie, by rozprostowac ramiona. – I musimy z tego skorzystac. Nawet my, Cal, z tym, co czujemy do siebie, wciaz sie poznajemy, uczymy zaufania wobec siebie nawzajem.
– Jesli chodzi ci o kamien, to rozumiem, mozesz byc zla, ze nie powiedzialem ci wczesniej.
– Nie, naprawde nie jestem zla. – Przerzucila jeszcze troche sniegu, ale juz tylko na pokaz, bo bol ramion stal sie nieznosny. – Chcialam sie wkurzyc, ale nie moglam. Bo rozumiem, ze wy trzej przez cale zycie tworzyliscie zespol. Nie sadze, zebyscie pamietali czasy, gdy nie byliscie razem. Jesli dodac do tego fakt, ze przeszliscie razem cos, co – mysle, ze nie przesadze, jesli tak powiem – wywrocilo wasz swiat do gory nogami… Jestescie jak jedno cialo o trzech glowach, prawda? – oddala Calowi szufle.
– Nie jestesmy jakims cholernym cyborgiem.
– Nie, ale prawie. Jestescie jak zacisnieta piesc, razem, ale – pomachala palcami w rekawiczce – osobno. Instynktownie dzialacie razem. A teraz – uniosla druga dlon – pojawila sie druga czesc i musimy wykombinowac, jak je polaczyc. – Splotla palce obu dloni.
– To, co mowisz, ma sens. – Cal poczul lekkie uklucie winy. – Sam troche kopalem.
– I nie masz na mysli sniegu. Pewnie mowiles o tym Foxowi i Gage'owi.
– Chyba cos wspomnialem. Nie wiemy, gdzie Ann Hawkins spedzila kilka lat, gdzie urodzila synow i gdzie mieszkala, zanim wrocila do Hollow, do domu rodzicow. Myslalem o jakiejs dalszej rodzinie. Kuzynach, ciotkach, wujach. Ciezarna kobieta nie mogla odbywac dalekich podrozy, nie w tamtych czasach, wiec moze zamieszkala gdzies w okolicy. W szesnastym wieku odleglosc dwudziestu, trzydziestu kilometrow wydawala sie o wiele wieksza przeszkoda niz dzis.
– To dobry pomysl. Sama powinna bylam na to wpasc.
– A ja powinienem byl powiedziec o tym wczesniej.
– Tak. Teraz musisz wszystkie informacje przekazac Cyb. Ona jest krolowa poszukiwan. Ja jestem dobra, ale ona lepsza.
– A ja jestem zwyklym amatorem.