– Wchodzilas do wody. Nie ruszyla sie, czujac, jak jej serce wali przy piersi Gage'a.

Quinn zlapala ja za ramie i Cyb popatrzyla na gladka powierzchnie stawu.

– Kapiel bylaby nadzwyczaj nieprzyjemna. Trzesla sie jak osika, ale Gage musial przyznac jej kilka punktow za spokojny i opanowany ton.

– Widziales cos? – zapytala go.

– Woda zaczela sie burzyc, wyszla z niej Hester, a ty o malo nie wpadlas.

– Ona mnie zlapala. Ona… objela mnie. Tak mysle, ale bylam zbyt malo skupiona, zeby poczuc, co czula. Moze gdybysmy sprobowali jeszcze raz…

– Musimy juz isc – przerwal jej Cal.

– To zabierze tylko minute.

– Raczej pietnascie – poprawil ja Fox.

– Ale… – Cybil odsunela sie od Gage'a, gdy zdala sobie sprawe, ze on wciaz ja obejmuje. – Tobie tez sie wydawalo, ze to trwa tak dlugo?

– Nie. To byla chwila.

– Nie byla. – Layla wyciagnela przed siebie kolejny kubek kawy. – Spieralismy sie, czy mamy cie wybudzic, a jesli tak, to w jaki sposob. Quinn powiedziala, zeby zostawic cie jeszcze na kilka minut, ze czasami potrzebujesz troche czasu, zeby sie rozgrzac.

– Coz, mialam wrazenie, ze wszystko rozegralo sie blyskawicznie. I nie czulam, zeby to nalezalo do przeszlosci. – Znowu popatrzyla na Gage'a.

– Ani ja. Dlatego na twoim miejscu nie myslalbym na razie o kapieli.

– Wole blekitne baseny z plywajacym barem.

– Margarity w bikini. – Quinn poglaskala Cybil po ramieniu.

– Wiosenne wakacje, dwutysieczny rok. – Cyb scisnela przyjaciolke za reke. – Nic mi nie jest, Q.

– Jak skonczymy, stawiam pierwsza kolejke tej margarity. Gotowi do drogi? – zapytal Cal.

Zalozyl plecak, odwrocil sie i pokrecil glowa.

– Cos tu jest nie tak.

– Wyruszamy znad nawiedzonego stawu na spacer po lesie, w ktorym grasuje demon. – Quinn zdobyla sie na usmiech. – Co moze byc nie tak?

– To nie ta sciezka. – Wskazal na blotnista drozke. – Biegnie w zlym kierunku. – Popatrzyl zmruzonymi oczami na slonce i wyciagnal stary harcerski kompas.

– Nie myslales, zeby przerzucic sie na GPS? – zapytal Gage.

– To wystarczy. Widzicie, musimy isc na zachod, a ta sciezka prowadzi na polnoc. Nawet nie powinno jej tam byc.

– I jej nie ma. – Oczy Foxa pociemnialy. – Tam nie ma zadnej sciezki, tylko krzaki dzikich jezyn. Ona nie jest prawdziwa. – Przesunal sie i pochylil. – Musimy isc tam. – Wskazal reka na zachod. – Prawie nie widac sciezki, jakbym patrzyl przez zaslone, ale…

Layla postapila krok do przodu i wziela go za reke.

– O, dobrze, tak lepiej.

– Pokazujesz nam naprawde gigantyczne drzewo – powiedziala Cybil.

– Ktorego tam nie ma. – Wciaz trzymajac Layle za reke, Fox poszedl we wskazanym kierunku. Ogromny dab rozwial sie, gdy przez niego przeszli.

– Niezla sztuczka. – Quinn wypuscila powietrze. – A zatem Twisse nie chce, zebysmy dotarli na polane. Ja poprowadze.

– Nie, ja prowadze. – Cal zlapal ja za reke i pociagnal za siebie. – Mam kompas. – Wystarczylo, ze popatrzyl na reszte i juz wszyscy ustawili sie w szeregu. Fox w srodku, Gage na koncu, kobiety miedzy nimi.

Quinn zrownala sie z Calem, gdy tylko sciezka zrobila sie wystarczajaco szeroka.

– Tak wlasnie musi byc. – Zerknela przez ramie i zobaczyla, ze obie pozostale tez szly ramie w ramie z partnerami. – W ten sposob jestesmy powiazani, Cal. Trzy pary, grupa szesciorga. Bez wzgledu na przyczyne, tak wlasnie ma byc.

– Idziemy prosto w paszcze lwa. Nie wiem, co nas tam czeka, ale prowadze tam ciebie i innych.

– Wszyscy idziemy na wlasnych nogach, Cal. – Podala mu butelke wody, ktora miala w kieszeni kurtki. – Nie wiem, czy kocham cie za to, ze jestes Panem Odpowiedzialnym, czy pomimo to.

– Najwazniejsze, ze kochasz. A skoro juz o tym mowa, to moze pomyslelibysmy o slubie.

– Podoba mi sie ten pomysl – powiedziala po chwili. – Jesli chcesz znac moje zdanie.

– Chce. – Co za idiotyczne oswiadczyny, pomyslal, i jeszcze bardziej niedorzeczne miejsce. Z drugiej strony, skoro nie wiedzieli, co czai sie za zakretem, rozsadnie bylo chwytac to, co mieli, mocno i szybko. – Tak sie zlozylo, ze podzielam twoje zdanie. Musze cie uprzedzic, ze moja matka bedzie chciala slubu z wielka pompa, ogromnego przyjecia, fajerwerkow.

– Tak sie sklada, ze ja sie z nia zgadzam. Jak ona sobie radzi z telefonem i mejlem?

– Bez problemu.

– Swietnie. Skontaktuje ja z moja matka i beda mogly poszalec. Jakies plany na wrzesien?

– Wrzesien? Quinn popatrzyla na zimowy las wokolo, na wiewiorke, ktora wspiela sie na drzewo i biegla po grubym konarze.

– Zaloze sie, ze Hollow wyglada pieknie we wrzesniu. Las wciaz jest zielony, ale widac juz tu i owdzie kolory jesieni.

– Myslalem o wczesniejszym terminie. W kwietniu lub w maju. – Przed tym, pomyslal Cal. Przed lipcem, ktory moze oznaczac koniec wszystkiego, co znal i kochal.

– Trzeba troche czasu, zeby zorganizowac te pompe i fajerwerki. – Popatrzyla na niego i zrozumiala, czytala w nim jak w ksiazce. – Po tym, Cal, jak juz wygramy. Kolejny powod do swietowania. Kiedy juz…

Przerwala, gdy polozyl jej palec na ustach.

Wszyscy uslyszeli ten dzwiek jasno i wyraznie, zatrzymali sie, zamilkli i wtedy powietrze przeszyl niski, gardlowy warkot, az ciarki przeszly im po plecach. Klusek skulil sie na tylnych lapach i zaskomlal.

– Tym razem pies tez go slyszy. – Cal przesunal sie lekko, tak ze Quinn znalazla sie miedzy nim i Foxem.

– Domyslam sie, ze nie mamy tyle szczescia, zeby to byl po prostu niedzwiedz. – Layla odchrzaknela. – Tak czy inaczej uwazam, ze powinnismy isc dalej. Cokolwiek to jest, nie chce naszych odwiedzin, dlatego…

– Pokazmy mu srodkowy palec – dokonczyl Fox.

– Chodz, Klusek, chodz ze mna. Pies zadrzal, ale wstal i przyciskajac sie bokiem do nog pana, ruszyl sciezka w strone Kamienia Pogan.

Wejscia na polane strzegl wilk – Cal nigdy nie opisalby tego stworzenia jako psa. Ogromny i czarny, z niemal ludzkimi oczami.

Klusek probowal bez przekonania zaszczekac w odpowiedzi na niski, ostrzegawczy warkot, ale zrezygnowal i schowal sie za Cala.

– Przez niego tez przejdziemy? – zapytal Gage z tylu.

– On nie jest taki jak falszywa sciezka. – Fox potrzasnal glowa. – On nie jest prawdziwy, ale istnieje.

– No dobrze. – Gage zaczal zdejmowac plecak. A wilk skoczyl. Wydawal sie frunac, pomyslal Cal, masa zlozona z miesni i zebow. Zacisnal w obronie piesci, ale nie mial z czym walczyc.

– Czulam… – Quinn powoli opuscila ramiona, ktore uniosla, zeby chronic twarz.

– Tak. Nie tylko chlod, nie tym razem. – Cal schwycil ja za ramie i przyciagnal do siebie. – Ciezar, tylko przez sekunde, i materie.

– To nie zdarzylo sie nigdy wczesniej, nawet podczas Siodemki. – Fox uwaznie rozgladal sie po lesie. – Zaden ksztalt, ktory przybieral Twisse, tak naprawde nie istnial. Bawil sie tylko naszymi umyslami.

– Jesli moze sie materializowac, to moze i nas zranic – zauwazyla Layla.

– I zostac zranionym. – Gage wyciagnal z plecaka dziewieciomilimetrowego glocka.

– Sluszny tok rozumowania – pochwalila Cybil.

– Jezu Chryste, Gage, skad ty to, do diabla, masz? Gage uniosl brwi.

– Od kolesia, ktorego znalem w Waszyngtonie – wyjasnil Foxowi. – Bedziemy tu stac jak gromadka kurczat czy idziemy?

– Nie celuj tym w nikogo.

– Nie jest odbezpieczony.

Вы читаете Bracia Krwi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×