Nie mialam pojecia, co ja tak zdenerwowalo.
– Prosze pozegnac ode mnie Pauliego, pani Stroebel – powiedzialam pospiesznie. – Zadzwonie do pani jutro, zeby sie dowiedziec, jak sie czuje.
Znow zaczal mowic, rzucajac sie niespokojnie i mamroczac cos bez zwiazku.
– Dziekuje ci, Ellie. Do widzenia. – Pani Stroebel zaczela popychac mnie w strone drzwi.
– Andrea… – krzyknal Paulie – nie wychodz z nim!
Odwrocilam sie raptownie.
Glos Pauliego byl wyrazny, lecz teraz wyczuwalo sie w nim strach i blaganie.
– Mamo, a jesli zapomne i powiem im o lancuszku, ktory miala na szyi? Sprobuje im nic nie mowic, ale jesli zapomne, nie pozwolisz, zeby wsadzili mnie do wiezienia, prawda?
34
– Jest wyjasnienie. Musisz mi uwierzyc. To nie jest tak, jak myslisz – lkala pani Stroebel, kiedy stalysmy w korytarzu przed pokojem Pauliego.
– Powinnysmy porozmawiac, a pani musi byc ze mna absolutnie szczera – powiedzialam.
Nie moglysmy zrobic tego teraz, poniewaz korytarzem nadchodzil lekarz Pauliego.
– Ellie, zadzwonie do ciebie jutro rano – obiecala. – Teraz jestem zbyt roztrzesiona. – Potrzasala glowa, starajac sie odzyskac panowanie nad soba.
Pojechalam do gospody, wykonujac wszystkie ruchy automatycznie. Czy istnieje mozliwosc, czy istnieje chocby najmniejsza mozliwosc, ze przez caly ten czas sie mylilam? Czy Rob Westerfield – a w istocie cala jego rodzina – naprawde padl ofiara straszliwej pomylki sadowej?
„Wykrecil mi reke… Podszedl od tylu i uderzyl mnie w plecy… Powiedzial: «Zatluklem Phila na smierc i to bylo wspaniale uczucie».”
Ale Paulie zareagowal na werbalny atak gospodyni pani Westerfield, robiac krzywde sobie, a nie komus innemu.
Nie moglam uwierzyc, by zamordowal Andree, lecz bylam pewna, ze przed laty pani Stroebel zabronila mu wyjawic cos, o czym wiedzial.
Lancuszek.
Kiedy wjezdzalam na parking przed gospoda, ogarnelo mnie przytlaczajace poczucie ironii losu. Nikt, absolutnie nikt nie wierzyl, ze Rob Westerfield dal Andrei lancuszek, ktory miala na sobie tamtego wieczoru, kiedy zginela.
A teraz istnienie wisiorka potwierdzila osoba, ktora bala sie przyznac publicznie, ze o nim wiedziala.
Rozejrzawszy sie bacznie, wysiadlam z samochodu. Bylo pietnascie po czwartej, jednak wokol zalegaly juz dlugie, pochyle cienie. To, co pozostalo ze slonca, ginelo co chwila za chmurami, a lekki wiatr stracal resztki lisci z drzew. Szelescily na podjezdzie, co w mojej wyobrazni brzmialo jak odglos krokow.
Parking byl prawie pelen i przypomnialam sobie, ze kiedy wyjezdzalam po poludniu, zauwazylam przygotowania do przyjecia weselnego. Aby znalezc wolne miejsce, musialam odjechac do najdalej polozonej czesci, tracac z oczu gospode. Uczucie, ze ktos kreci sie w poblizu i sledzi mnie, stalo sie juz moim stanem chronicznym.
Nie bieglam, tylko szlam bardzo szybko, torujac sobie droge wsrod rzedow zaparkowanych samochodow ku bezpiecznej przystani gospody. Kiedy mijalam stara furgonetke, drzwi otworzyly sie, ze srodka wyskoczyl jakis mezczyzna i sprobowal zlapac mnie za reke.
Zaczelam uciekac i przebieglam okolo pieciu metrow, ale wtedy zgubilam jeden ze zbyt duzych mokasynow, ktore kupilam, by pasowaly na moje zabandazowane stopy.
Kiedy but zsunal mi sie z nogi, poczulam, ze lece do przodu, i rozpaczliwie staralam sie odzyskac rownowage, lecz bylo juz za pozno. Moje dlonie i tulow przyjely na siebie glowny impet upadku i uszlo ze mnie prawie cale powietrze.
Mezczyzna przykleknal na jedno kolano obok mnie.
– Nie krzycz – powiedzial z naciskiem. – Nie zamierzam cie skrzywdzic; prosze, nie krzycz!
Nie moglam krzyczec. Nie moglam rowniez wstac i uciec do gospody. Cale moje cialo trzeslo sie po zderzeniu z twarda nawierzchnia. Mialam otwarte usta i gwaltownie lapalam oddech.
– Czego… czego… chcesz? – zdolalam wreszcie wykrztusic.
– Porozmawiac z toba. Chcialem ci wyslac e-mail, ale nie wiedzialem, kto jeszcze moze go zobaczyc. Chce ci sprzedac pewne informacje na temat Roba Westerfielda.
Spojrzalam w gore i zobaczylam nad soba jego twarz. Byl mezczyzna po czterdziestce z rzadkimi, niezbyt czystymi wlosami. Rozgladal sie nerwowo, jak ktos, kto oczekuje, ze w kazdej chwili bedzie musial uciekac. Mial na sobie mocno znoszona kurtke i dzinsy.
Kiedy zaczelam gramolic sie z ziemi, podniosl moj mokasyn i podal mi go.
– Nie zamierzam cie skrzywdzic – powtorzyl. – Ryzykuje, rozmawiajac z toba. Posluchaj mnie. Jesli nie jestes zainteresowana tym, co mam do powiedzenia, znikam stad.
Zapewne nie bylo to zbyt racjonalne, ale z jakiegos powodu mu uwierzylam. Gdyby chcial mnie zabic, juz by to zrobil.
– Wysluchasz mnie? – spytal niecierpliwie.
– Mow.
– Usiadziesz w mojej furgonetce na kilka minut? Nie chce, zeby ktos mnie zobaczyl. Ludzie Westerfieldow kreca sie po calym miescie.
Nie watpilam w to, nie zamierzalam jednak wsiadac do jego auta.
– Powiedz mi, co masz do powiedzenia, ale tutaj.
– Mam cos, co chyba moze pomoc oskarzyc Westerfielda o zbrodnie, ktora popelnil wiele lat temu.
– Ile chcesz?
– Tysiac dolcow.
– Co masz?
– Wiesz, ze mniej wiecej dwadziescia piec lat temu babka Westerfielda zostala postrzelona i pozostawiona na smierc: Pisalas o tym na swojej stronie internetowej.
– Tak, pisalam.
– Moj brat, Skip, poszedl za to do pudla. Dostal dwadziescia lat. Umarl, nim odsiedzial polowe kary. Nie mogl tego wytrzymac. Zawsze byl chorowity.
– Twoj brat byl tym bandyta, ktory strzelal do pani Westerfield, wlamawszy sie do jej domu?
– Tak, ale to Rob Westerfield wszystko zaplanowal i wynajal do tej roboty Skipa i mnie.
– Dlaczego to zrobil?
– Westerfield ostro cpal. Dlatego wylecial ze szkoly. Byl winien ludziom mase forsy. Widzial testament babki. Zapisala sto tysiecy dolarow bezposrednio jemu. Gdyby wykitowala, mialby pieniadze w kieszeni. Obiecal nam dziesiec tysiecy dolarow za te robote.
– Byl z wami tamtej nocy?
– Zartujesz? Byl w Nowym Jorku na kolacji z matka i ojcem. Wiedzial, jak chronic swoj tylek.
– Czy zaplacil twojemu bratu albo tobie?
– Przed robota dal mojemu bratu swojego roleksa jako zabezpieczenie. Potem oswiadczyl, ze zegarek mu skradziono.
– Dlaczego?
– Zeby zatrzec slady, kiedy moj brat zostal aresztowany. Westerfield utrzymywal, ze spotkal nas w kregielni na dzien przed wlamaniem do starej. Powiedzial, ze Skip ciagle patrzyl na jego zegarek. Sklamal, ze wlozyl go do torby, zanim zaczal grac. Zeznal glinom, ze kiedy potem chcial wyjac zegarek, nie znalazl go w torbie. Przysiegal, ze to byl jedyny raz, kiedy widzial Skipa albo mnie.
– Skad moglibyscie wiedziec o jego babce, gdyby wam nie powiedzial?
– Duzo o niej pisali w gazetach. Ufundowala nowe skrzydlo dla szpitala czy cos takiego.
– Jak wpadliscie, ty i twoj brat?