Moze sprawil to sposob, w jaki wymowil moje imie, a moze po prostu trudno mi bylo zachowywac sie grubiansko. Ostatecznie ten dzieciak nic mi nie zrobil.

Powiedzialam:

– W holu jest automat z woda sodowa. – Zaczelam grzebac w torebce.

– Ja zaplace. Co dla ciebie?

– Czysta woda.

– Dla mnie tez. Zaraz wracam. – Usmiechnal sie niesmialo, a jednoczesnie z ulga.

Usiadlam na pomalowanej w jaskrawe wzory wiklinowej kozetce, zastanawiajac sie, jak go splawic. Nie chcialam sluchac tyrady o tym, jak wspanialego mamy ojca i ze powinnam zapomniec o dawnych urazach.

Moze byl wspanialym ojcem dla dwojga swoich dzieci, Andrei i ciebie, pomyslalam, ale dla mnie nie wystarczylo juz miejsca.

Teddy wrocil, niosac dwie butelki wody. Czytalam w jego myslach, kiedy patrzyl na kozetke i krzeslo. Podjal rozsadna decyzje i wybral krzeslo. Nie chcialam, aby usiadl obok mnie. Kosc z moich kosci i cialo z mego ciala, pomyslalam. Nie, to dotyczylo Adama i Ewy, a nie rodzenstwa.

Przyrodniego rodzenstwa.

– Ellie, moze kiedys przyjdziesz i popatrzysz, jak gram w koszykowke?

Tego sie nie spodziewalam.

– To znaczy, czy nie moglibysmy sie wreszcie zaprzyjaznic? Zawsze mialem nadzieje, ze przyjedziesz do nas z wizyta, lecz jesli nie chcesz, to czy nie moglibysmy czasem po prostu sie spotkac, ty i ja. W zeszlym roku przeczytalem twoja ksiazke o sprawach, nad ktorymi pracowalas. Byla swietna. Chcialbym porozmawiac o nich z toba.

– Teddy, jestem teraz straszliwie zajeta i…

Przerwal:

– Codziennie ogladam twoja strone internetowa. Sposob, w jaki piszesz o Westerfieldzie, musi doprowadzac ich do szalu. Ellie, jestes moja siostra i nie chce, zeby cos ci sie stalo.

Chcialam warknac: „Nie nazywaj mnie siostra”, lecz slowa uwiezly mi w gardle. Powiedzialam wiec:

– Nie martw sie o mnie. Potrafie o siebie zadbac.

– Czy nie moglbym jakos ci pomoc? Dzis rano przeczytalem w gazecie, co sie stalo z twoim samochodem. A jesli ktos obluzuje kolo albo hamulce w tym, ktorym teraz jezdzisz? Znam sie na samochodach. Moglbym sprawdzac twoj, zanim gdzies pojedziesz, albo nawet wozic cie moim.

Byl tak przejety i zatroskany, ze musialam sie usmiechnac.

– Teddy, masz szkole i na pewno mnostwo trenujesz. A teraz naprawde musze juz isc do pracy.

Wstal razem ze mna.

– Jestesmy bardzo do siebie podobni – oswiadczyl.

– Wiem o tym.

– Ciesze sie. Ellie, teraz zejde ci z drogi, ale wroce.

Gdyby twoj ojciec mial tyle samo uporu, pomyslalam. Ale potem uswiadomilam sobie, ze gdyby tak bylo, ten chlopiec nigdy by sie nie urodzil.

Pracowalam przez kilka godzin, wygladzajac relacje Christophera Cassidy’ego, ktora zamierzalam umiescic w Internecie. Kiedy uznalam, ze jest gotowa, wyslalam ja poczta elektroniczna do jego biura, aby ja zatwierdzil.

O czwartej zatelefonowal Marcus Longo.

– Ellie, Westerfieldowie poszli za twoim przykladem. Maja strone internetowa: comjustrob.com.

– Niech zgadne, co to znaczy: Komitet na rzecz Sprawiedliwosci dla Roba.

– Zgadlas. Wydrukowali ogloszenia we wszystkich gazetach w Westchester, aby ja zareklamowac. Zasadniczo ich strategia polega na zamieszczaniu poruszajacych relacji ludzi, ktorzy zostali nieslusznie skazani.

– I porownywaniu ich z historia Roba Westerfielda, najbardziej niewinnego ze wszystkich.

– Masz racje. Ale wesza rowniez wokol ciebie i znalezli cos, co moze ci zaszkodzic.

– To znaczy co?

– Osrodek Fromme’a, zaklad psychiatryczny.

– Pisalam o nim artykul. To bylo oszustwo. Stan Georgia wydawal na nich fortune, a oni nie zatrudniali nawet jednego dyplomowanego psychiatry ani psychologa.

– Czy bylas tam pacjentka?

– Marcus, oszalales? Oczywiscie ze nie.

– Czy w tym szpitalu zrobiono ci zdjecie, na ktorym lezysz na lozku z rekami i nogami w pasach?

– Tak, ale tylko po to, by pokazac, co tam sie dzieje. Kiedy stan zamknal ow osrodek i przeniosl pacjentow do innych zakladow, opublikowalismy nastepny artykul o tym, jak trzymali ludzi przywiazanych do lozek przez kilka dni z rzedu. A czemu pytasz?

– To zdjecie jest na stronie internetowej Westerfieldow.

– Bez wyjasnienia?

– Ma insynuowac, ze bylas tam na przymusowym leczeniu. – Urwal. – Ellie, jestes zaskoczona, ze ci ludzie graja nieczysto?

– Prawde mowiac, bylabym zaskoczona, gdyby tego nie robili. Zamieszcze pelny artykul, zdjecie i tekst na swojej stronie internetowej pod nowym naglowkiem: „Najnowsze klamstwo Westerfieldow”. Rozumiem jednak, ze mnostwo ludzi, ktorzy zobacza jego strone internetowa, moze nie zobaczyc mojej.

– I na odwrot. To moja nastepna troska. Ellie, czy zamierzasz umiescic w Internecie cos o tym drugim domniemanym zabojstwie?

– Nie jestem pewna. Z jednej strony, ktos, kto to zobaczy, moze dostarczyc informacji na temat ofiary zabojstwa. Z drugiej strony, to moze ostrzec Westerfielda i w jakis sposob pomoc mu zatrzec slady.

– Lub pozbyc sie osoby, ktora moglaby zeznawac przeciwko niemu. Musisz byc bardzo ostrozna.

– To juz moglo sie stac.

– Wlasnie. Daj mi znac, co postanowilas.

Weszlam do Internetu i znalazlam nowa strone „Komitet na rzecz Sprawiedliwosci dla Robsona Westerfielda”. Zostala zrecznie opatrzona cytatem z Woltera: „Lepiej zaryzykowac wypuszczenie czlowieka winnego, niz skazac niewinnego”.

Pod cytatem znajdowala sie fotografia posepnego i zamyslonego Roba Westerfielda. Dalej nastepowaly relacje ludzi, ktorzy naprawde siedzieli w wiezieniu za cudze zbrodnie. Historie te byly bardzo dobrze napisane i chwytaly za serce. Domyslilam sie bez trudu, ze autorem jest Jake Bern.

Czesc strony internetowej kreowala Westerfieldow na amerykanska rodzine krolewska. Zobaczylam tam zdjecia Roba jako malego chlopca z dziadkiem senatorem i w wieku dziewieciu lub dziesieciu lat z babka, ktorej pomagal przecinac wstege nowego osrodka dla dzieci, ufundowanego przez Westerfieldow. Byly tez jego zdjecia z rodzicami na pokladzie „Oueen Elizabeth II” i na kortach tenisowych w klubie Everglades.

Wszystko to mialo, jak sadze, prowadzic do wniosku, ze zabojstwo bylo ponizej godnosci tego uprzywilejowanego mlodego czlowieka.

Gwiazda nastepnej czesci stalam sie ja. Zdjecie ukazywalo mnie rozciagnieta na lozku w osrodku psychiatrycznym Fromme’a, ze zwiazanymi rekami i nogami, w okropnej koszuli nocnej, stanowiacej obowiazkowy stroj pacjentow. Bylam tylko czesciowo przykryta cienkim kocem.

Podpis brzmial: „Swiadek, ktorego zeznanie pograzylo Robsona Westerfielda”.

Wylogowalam sie. Mam nawyk, ktory odziedziczylam po ojcu. Kiedy byl wsciekly z jakiegos powodu, przygryzal prawy kacik ust.

W tej chwili to wlasnie zrobilam.

Siedzialam przez poltorej godziny i probowalam sie uspokoic, zastanawiajac sie, czy opublikowac domniemane przyznanie sie Westerfielda do kolejnego morderstwa i rozwazajac wszystkie za i przeciw.

Marcus Longo wspomnial o problemach technicznych z odkryciem nierozwiazanego morderstwa, ktore mogl popelnic Rob Westerfield.

Internet byl miedzynarodowy.

Czy naraze kogos na niebezpieczenstwo, zamieszczajac tu imie domniemanej ofiary?

Ale moj niezidentyfikowany rozmowca byl juz w niebezpieczenstwie i wiedzial o tym.

Вы читаете Coreczka Tatusia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату