sobie, ze gdybym przeczytala artykul na zimno, sama moglabym dojsc do przekonania, iz skazano niewlasciwego czlowieka.

Ale jesli pani Westerfield zdenerwowala sie tym, co przeczytala na mojej stronie internetowej, niewatpliwie wywrze to wplyw rowniez na innych ludzi. Otworzylam komputer i zabralam sie do pracy.

W chybionym gescie lojalnosci gospodyni pani Dorothy Westerfield wtargnela do delikatesow Stroebelow i zaatakowala slownie Pauliego Stroebela. Kilka godzin pozniej Paulie, lagodny czlowiek, ktory juz wczesniej zyl w stresie z powodu klamstw rozpowszechnianych dzieki pieniadzom Westerfieldow, probowal popelnic samobojstwo.

Szczerze wspolczuje pani Dorothy Westerfield, sadzac ze wszystkiego, naprawde uczciwej kobiecie, w cierpieniu, ktorego zaznala z powodu zbrodni popelnionej przez jej wnuka. Uwazam, iz odzyska spokoj, akceptujac fakt, ze jej dumne nazwisko rodowe nadal moze byc szanowane przez przyszle pokolenia.

Wszystko, co musi zrobic, to zapisac swoja ogromna fortune organizacjom dobroczynnym, aby te mogly ksztalcic przyszle pokolenia studentow i finansowac badania medyczne, pozwalajace uratowac wiele istnien ludzkich. Pozostawienie tej fortuny mordercy przypieczetuje tragedie, ktora ponad dwadziescia lat temu doprowadzila do smierci mojej siostry, a wczoraj prawie kosztowala zycie Pauliego Stroebela.

Jak rozumiem, powstal Komitet na rzecz Sprawiedliwosci dla Roba Westerfielda.

Zapraszam wszystkich, by wstapili do Komitetu na rzecz Sprawiedliwosci dla Pauliego Stroebela.

Pani Dorothy Westerfield, pani pierwsza!

Niezle, pomyslalam, przenoszac tekst do Internetu. Kiedy zamykalam komputer, zadzwonil moj telefon komorkowy.

– Czytalem gazety. – Natychmiast rozpoznalam ten glos. To byl mezczyzna, ktory wczesniej utrzymywal, ze siedzial w wiezieniu z Robem Westerfieldem i slyszal, jak ten przyznaje sie do innego morderstwa.

– Mialam nadzieje, ze pan sie odezwie. – Pragnelam zachowac obojetny ton.

– Tak jak ja to widze, Westerfield dobrze sobie radzi, probujac pograzyc tego przyglupa Stroebela.

– Paulie nie jest przyglupem – warknelam.

– Niech pani bedzie. Oto moja oferta. Piec tysiecy dolcow. Podam pani imie tego faceta, ktorego podobno zabil Westerfield.

– Imie?!

– To wszystko, co wiem. Decyzja nalezy do pani.

– Czy nie moze pan powiedziec mi czegos jeszcze? Kiedy i gdzie to sie stalo?

– Znam tylko imie i potrzebuje pieniedzy do piatku.

Dzisiaj byl poniedzialek. Mialam okolo trzech tysiecy dolarow na koncie oszczednosciowym w Atlancie i, chociaz zzymalam sie na te mysl, moglabym pozyczyc reszte od Pete’a, jesli zaliczka za ksiazke nie nadejdzie do piatku.

– No to jak? – W jego glosie brzmiala niecierpliwosc.

Wiedzialam, ze sa wszelkie szanse, iz zostane wystawiona do wiatru, ale postanowilam podjac to ryzyko.

– Zdobede pieniadze do piatku – obiecalam.

29

W srode wieczorem moja sytuacja wrocila do wzglednej normalnosci. Mialam karty kredytowe, prawo jazdy i pieniadze. Zaliczka za ksiazke zostala przelana elektronicznie do banku w poblizu gospody. Zona dozorcy domu w Atlancie poszla do mojego mieszkania, spakowala troche ubran i wyslala mi je poczta. Pecherze na stopach goily sie i znalazlam nawet czas, by zrobic porzadek z wlosami.

Co wazniejsze, w czwartek po poludniu mialam w Bostonie spotkanie z Christopherem Cassidym, uczniem z Arbinger, ktory w wieku czternastu lat zostal ciezko pobity przez Roba Westerfielda.

Przedstawilam juz na stronie internetowej relacje doktor Margaret Fisher o tym, jak Rob Westerfield wykrecil jej reke, a jego ojciec zaplacil piecset dolarow, aby poszkodowana nie wnosila oskarzenia.

Przeslalam jej tekst poczta elektroniczna, zanim umiescilam go w Internecie. Nie tylko go zaaprobowala, lecz wyrazila rowniez zawodowa opinie, ze taka sama reakcja, to znaczy nagly wybuch gniewu polaczony z uzyciem przemocy, mogla wystapic u niego, gdy zakatowal na smierc Andree.

Z drugiej strony Joan skontaktowala sie z gronem najblizszych przyjaciolek Andrei ze szkoly i poinformowala mnie, iz zadna z nich nie widziala u niej innego lancuszka niz ten, ktory dal jej moj ojciec.

Codziennie zamieszczalam opis lancuszka na stronie internetowej, proszac o wszelkie informacje na jego temat. Jak dotad bez rezultatu. Otrzymywalam mnostwo wiadomosci. Niektorzy pochwalali to, co robie, inni zdecydowanie mnie potepiali. Zdarzali sie rowniez maniacy. Dwaj przyznali sie do morderstwa. Jeden oswiadczyl, ze Andrea nadal zyje i potrzebuje mojej pomocy.

Kilka listow przerazilo mnie. Autor jednego z nich napisal, zapewne szczerze, ze byl bardzo rozczarowany, kiedy zobaczyl, jak uciekam z plonacego budynku. I dodal: „Ladna koszula nocna – L.L. Bean, prawda?”.

Czy obserwowal pozar, ukryty w lesie, czy tez byl to intruz, ktory wlamal sie do apartamentu i prawdopodobnie zobaczyl koszule nocna na wieszaku w szafie? Zadna z tych ewentualnosci nie napawala otucha, i gdybym chciala przyznac sie do tego przed soba, obie mnie przerazily.

Kontaktowalam sie z pania Stroebel kilka razy dziennie, a kiedy Paulie zaczal powracac do zdrowia, ulga w jej glosie stawala sie coraz bardziej wyrazna. Podobnie jak niepokoj.

– Ellie, jesli dojdzie do wznowienia procesu i Paulie bedzie musial zeznawac, obawiam sie, ze znow cos sobie zrobi. Powiedzial mi: „Mamo, nie umiem opowiedziec im tego w sadzie tak, zeby mnie zrozumieli. Balem sie o Andree, kiedy byla z Robem. Nie grozilem jej”. – Potem dodala: – Dzwonia do mnie przyjaciolki. Widzialy twoja strone internetowa. Zapewniaja, ze kazdy powinien miec takiego obronce jak ty. Powiem o tym Pauliemu. Chcialby, zebys go odwiedzila.

Obiecalam, ze przyjde w piatek.

Z wyjatkiem spraw, ktore musialam zalatwic, nie wychodzilam z pokoju, pracujac nad ksiazka. Zamawialam posilki na gore. W srode o siodmej wieczorem postanowilam jednak zejsc na kolacje.

Sala jadalna byla inna niz w gospodzie Parkinsona, miala bardziej oficjalny charakter. Stoliki staly dalej od siebie, a obrusy byly biale, a nie biale w czerwona krate. U Parkinsona centralne miejsce na stole zajmowala gruba, kolorowa swieca, a nie elegancki wazonik z kwiatami. Goscie wydawali sie bardziej dystyngowani – stateczni starsi obywatele, a nie halasliwe grupy, tak czeste u Parkinsona.

Ale jedzenie bylo rownie dobre i po krotkich wahaniach pomiedzy jagniecymi zeberkami a miecznikiem wybralam to, na co naprawde mialam ochote, i zamowilam jagniecine.

Wyjelam z torebki ksiazke, ktora chcialam przeczytac, i przez nastepna godzine cieszylam sie swoim ulubionym polaczeniem – dobra kolacja i dobra ksiazka. Bylam tak pochlonieta lektura, ze kiedy kelnerka sprzatnela ze stolu i odezwala sie do mnie, spojrzalam na nia zaskoczona.

Powiedzialam „tak” na kawe i „nie” na deser.

– Dzentelmen przy sasiednim stoliku chcialby zaproponowac pani drinka.

Chyba czulam, ze to Rob Westerfield, zanim jeszcze odwrocilam glowe. Siedzial nie wiecej niz dwa metry ode mnie, z kieliszkiem wina w reku. Podniosl go w szyderczym pozdrowieniu i usmiechnal sie.

– Zapytal, czy znam pani nazwisko. Powiedzialam mu, a on napisal do pani ten liscik.

Wreczyla mi bilet wizytowy z wytloczonym pelnym nazwiskiem: „Robson Parke Westerfield”. Moj Boze, on sie tym napawa, pomyslalam, odwracajac bilet.

Na odwrocie napisal: „Andrea byla ladna, ale ty jestes piekna”.

Wstalam, podeszlam do niego, podarlam wizytowke i wrzucilam kawalki do jego kieliszka z winem.

– Moze chcialbys dac mi lancuszek, ktory zabrales, kiedy ja zabiles – zaproponowalam.

Вы читаете Coreczka Tatusia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату