belka albo jakies szczatki.
Budynek z apartamentem, w ktorym tak chetnie goscila mnie pani Hilmer, splonal doszczetnie. Teren wokol byl odgrodzony, a w poblizu stal na strazy policjant.
Trzej mezczyzni w gumowych butach skrupulatnie badali pogorzelisko, z pewnoscia probujac ustalic przyczyne pozaru. Podniesli glowy, kiedy nas spostrzegli, a potem wrocili do swojej pracy.
Odetchnelam z ulga, kiedy zobaczylam, ze moj samochod zostal przestawiony blizej domu pani Hilmer. Wysiadlysmy z furgonetki, aby obejrzec auto. Bylo to uzywane bmw, ktore kupilam dwa lata temu – pierwszy przyzwoity pojazd, jaki mialam.
Oczywiscie, byl caly pokryty sadza i czarnym kopciem, a po stronie pasazera widnialo kilka babli stopionej farby, uznalam jednak, ze znow dopisalo mi szczescie. Nadal mialam swoj srodek lokomocji, choc na razie nie moglam z niego korzystac.
Moja torebka zostala w sypialni. Oprocz innych rzeczy byly tam wszystkie klucze.
Policjant stojacy na strazy podszedl do nas. Byl bardzo mlody i bardzo uprzejmy. Kiedy wyjasnilam, ze nie mam kluczyka do auta i musze skontaktowac sie z firma BMW, aby dostac nowy, zapewnil mnie, ze samochod jest tu bezpieczny.
– Ktos z nas bedzie w poblizu przez nastepne kilka dni.
Aby sie przekonac, czy mozecie oskarzyc mnie o podpalenie? – zastanawialam sie, dziekujac mu.
Cala otucha, ktora we mnie wstapila, kiedy sie ubralam i opuscilam szpital, rozwiala sie bez sladu, gdy wraz z Joan ruszylam z powrotem do furgonetki. Byl piekny, sloneczny dzien, ale wokol nas powietrze wypelnial zapach dymu. Mialam nadzieje, ze zniknie, zanim wroci pani Hilmer. To byla kolejna rzecz, ktora musialam zrobic: zadzwonic i porozmawiac z nia.
Moglam sobie wyobrazic te rozmowe.
„Naprawde mi przykro, ze pani apartament goscinny splonal. Postaram sie, aby to sie nie powtorzylo”.
W oddali uslyszalam bicie koscielnych dzwonow i zaczelam sie zastanawiac, czy moj ojciec poszedl na msze po wizycie u mnie – wraz z zona i synem, gwiazda koszykowki. Wyrzucilam jego wizytowke, kiedy sprzatalam szpitalny pokoj, zauwazylam jednak, ze nadal mieszka w Irvington. To oznaczalo, ze prawdopodobnie wciaz nalezy do parafii Niepokalanego Poczecia, kosciola, w ktorym zostalam ochrzczona.
Rodzice chrzestni, panstwo Barry, wraz z moimi rodzicami dbali o moja edukacje religijna i rozwoj duchowy. Byli bliskimi przyjaciolmi ojca. Dave Barry tez sluzyl w policji i zapewne takze przeszedl juz na emeryture. Zastanawialam sie, czy on lub jego zona Nancy spytali kiedykolwiek: „Och, tak przy okazji, Ted, co slychac u Ellie?”.
A moze byl to zbyt krepujacy temat do rozmow? Cos, nad czym mozna tylko pokiwac glowa i westchnac. „Takie rzeczy zdarzaja sie w zyciu. Musimy o nich zapomniec i zyc dalej”.
– Nic nie mowisz, Ellie – zauwazyla Joan, przekrecajac kluczyk w stacyjce. – Jak sie czujesz?
– Duzo lepiej, niz osmielalam sie myslec – zapewnilam ja. – Jestes aniolem i za pieniadze, ktore mi wspanialomyslnie pozyczysz, postawie ci lunch.
Odnioslam wrazenie, ze gospoda Hudson Valley bedzie dla mnie idealnym miejscem. Byla to dwupietrowa budowla w stylu wiktorianskim z szeroka weranda, a w momencie kiedy weszlysmy do holu, starsza recepcjonistka za biurkiem zajela sie nami bardzo troskliwie.
Joan dala jej swoja karte kredytowa, wyjasniajac, ze zgubilam torebke i ze potrwa kilka dni, zanim wydadza mi nowe karty. To z miejsca zjednalo mi sympatie recepcjonistki, pani Willis. Przedstawila sie i wyznala, ze siedem lat temu, na dworcu kolejowym, polozyla torebke na lawce.
– Odwracalam strone gazety – wspominala – i w tym ulamku sekundy torebka zniknela. Co za przykrosc. Bylam strasznie zdenerwowana. Ktos podjal trzysta dolarow na moja karte, zanim pozbieralam mysli, zatelefonowalam i…
Moze z powodu wspolnego doswiadczenia wychodzila z siebie, aby dac mi szczegolnie wygodny pokoj.
– Jest w cenie zwyklego pokoju, ale tak naprawde to prawie apartament, poniewaz ma wydzielona czesc jadalna z mala kuchenka. A najlepszy ze wszystkiego jest cudowny widok na rzeke.
Jesli jest na swiecie cos, co kocham, to wlasnie widok rzeki. Nietrudno zgadnac, skad sie to bierze. Zostalam poczeta w domu w Irvington, ktory wychodzi na rzeke Hudson, i mieszkalam tam przez pierwsze piec lat swojego zycia. Pamietam, ze kiedy bylam bardzo mala, przysuwalam krzeslo do okna i stawalam na nim, aby widziec polyskujaca w dole wode.
Joan i ja weszlysmy wolno po schodach na drugie pietro, obejrzalysmy pokoj, zgodzilysmy sie, ze to wlasnie to, czego potrzebuje i tak samo powoli udalysmy sie do stylowej sali jadalnej na tylach gospody. Do tego czasu czulam sie juz tak, jakby wszystkie moje pecherze urodzily siedmioraczki.
Krwawa mary i kanapka zdzialaly cuda, by przywrocic mi poczucie normalnosci.
Potem, przy kawie, Joan zmarszczyla brwi i powiedziala:
– Ellie, wolalabym nie poruszac tego tematu, ale musze. Wczoraj wieczorem Leo i ja poszlismy na przyjecie. Wszyscy mowia o twojej stronie internetowej.
– Wal smialo.
– Niektorzy sadza, ze to oburzajace – oswiadczyla szczerze. – Rozumiem, ze postepujesz zgodnie z prawem, wymieniajac nazwisko Roba Westerfielda, ale mnostwo ludzi uwaza, ze to nieuczciwe i zupelnie niepotrzebne.
– Nie miej takiej zaniepokojonej miny – odrzeklam. – Nie zamierzam strzelac do poslanca, a reakcje innych bardzo mnie interesuja. Co jeszcze mowia?
– Ze nie powinnas zamieszczac w Internecie materialow na jego temat. Ze zeznanie bieglego sadowego opisujace rany Andrei to brutalna lektura.
– To byla brutalna zbrodnia.
– Ellie, prosilas, zebym ci powtorzyla, co mowia ludzie. – Joan miala tak strasznie nieszczesliwy wyraz twarzy, ze zrobilo mi sie wstyd.
– Przepraszam. Wiem, jakie to dla ciebie trudne.
Wzruszyla ramionami.
– Ellie, wierze, ze to Will Nebels zabil Andree. Pol miasta zas uwaza, ze morderca jest Paulie Stroebel. A mnostwo ludzi mysli, ze nawet jesli Rob Westerfield jest winien, odsiedzial juz swoj wyrok i zostal zwolniony warunkowo, wiec i ty powinnas sie z tym pogodzic.
– Joan, gdyby Rob Westerfield przyznal sie do winy i wyrazil szczery zal, nadal bym go nienawidzila, lecz nie byloby tej strony internetowej. Rozumiem, dlaczego ludzie mysla to, co mysla, ale nie moge sie teraz zatrzymac.
Siegnela przez stol i uscisnelysmy sobie dlonie.
– Ellie, jest jeszcze jedna osoba, ktora budzi wspolczucie. Starsza pani Westerfield. Jej gospodyni opowiada kazdemu, kto chce sluchac, jak bardzo Dorothy jest zdenerwowana ta strona internetowa i chce, zebys ja zamknela, kiedy zbierze sie nowa lawa przysieglych.
Pomyslalam o Dorothy Westerfield, eleganckiej kobiecie skladajacej kondolencje mojej matce w dniu pogrzebu, i przypomnialam sobie, jak moj ojciec wyrzucil ja z domu. Nie mogl wowczas zniesc jej wspolczucia, a ja nie moglam pozwolic, aby wspolczucie dla niej mialo teraz zachwiac moim postanowieniem.
– Lepiej zmienmy temat – zaproponowalam. – Nie dojdziemy do porozumienia.
Joan pozyczyla mi trzysta dolarow i usmiechnelysmy sie obie, kiedy placilam za lunch.
– To tylko symboliczny gest – oswiadczylam – ale sprawia, ze czuje sie lepiej.
Pozegnalysmy sie w sieni przy drzwiach wejsciowych.
– Nie chce patrzec, jak kustykasz po schodach – powiedziala z niepokojem.
– Moj pokoj jest tego wart. A poza tym mam laske, na ktorej moge sie oprzec. – Stuknelam laska w podloge na potwierdzenie tych slow.
– Zadzwon do mnie, jesli bedziesz czegos potrzebowac. Jesli nie, odezwe sie do ciebie jutro.
Zawahalam sie, czy poruszac kolejny kontrowersyjny temat, ale byla jeszcze jedna sprawa, o ktora musialam spytac.
– Joan, wiem, ze nigdy nie widzialas lancuszka, noszonego wtedy przez Andree, ale czy nadal kontaktujesz sie z dziewczynami, ktore chodzily do szkoly z toba i z nia?
– Jasne. I moge sie zalozyc, ze beda do mnie dzwonic, zwazywszy na to, co sie dzieje.
– A moglabys je zapytac, czy ktoras z nich nie widziala u Andrei lancuszka, ktory ci opisalam? Zloty, z