XVI “Bede czekala…”

Choc nie zamknal drzwi, ciezka makata opadla za jego plecami i znalazl sie w polmroku. Przed nim waska smuga swiatla przecinala ciemnosc, opadajac spod niewidocznego stropu.

Zmruzyl oczy i wyszedl. Blask padal spoza zaslon ogromnego loza zwienczonego w gorze baldachimem. Splywaly spod niego faldy ciezkiej materii, ktorych barwy nie mozna bylo dostrzec, gdyz swiatlo znajdowalo sie wewnatrz.

Zblizyl sie. Boczna kotara w miejscu, gdzie loze niemal stykalo sie ze sciana, byla odsunieta. Stal tam maly stolik, a na nim swieca, ktorej nikly, chwiejny blask oswietlal powierzchnie loza, purpurowa kape wyszywana w zlote kwiaty i…

Joe wciagnal gleboko powietrze i jednym ruchem odsunal zaslone. Stal teraz w nogach loza, a przed nim z zamknietymi oczami i rekami zlozonymi poboznie na piersiach lezala Grace Mapleton.

Alex stal nie mogac sie poruszyc. Nie patrzyl na twarz lezacej, lecz na jej biala suknie i czerwona, krwista plame tuz pod zlozonymi dlonmi.

W poprzek kolan dziewczyny lezal, porzucony ogromny, obosieczny miecz. Blask swiecy pelzal lagodnie po jego lsniacej powierzchni, lecz zalamywal sie na ostrzu, ktorego koniec byl ciemniejszy, pokryty lepka czerwienia.

Joe ozyl. Uniosl reke, chcac dotknac czola lezacej.

– Czy przestraszylam pana?

Grace Mapleton otworzyla oczy, usmiechnela sie i usiadla, poruszyla noga i miecz zsunal sie ciezko na powierzchnie kapy. pozniej siegnela ku stolikowi, na ktorym plonela swieca. Uniosla kartke papieru i zegarek.

– Jest pan tu juz od czterdziestu sekund… od chwili, kiedy przekrecil pan klucz w zamku.

Siegnela po malenki, ukryty za lichtarzem olowek i zapisala na kartce nazwisko i godzine. Pozniej odlozyla kartke wraz z olowkiem na stolik i opadla na loze. Patrzyla na Alexa szeroko otwartymi oczami, a usmiech z wolna zniknal z jej twarzy.

– Czy przestraszyl sie pan? – powtorzyla cichym, niskim glosem. Lezala na wznak z glowa zwrocona ku niemu, a krwawa plama na jej sukni falowala lekko. Joe z trudem oderwal od niej wzrok.

– Przez chwile wydawalo mi sie, ze… – urwal i skinal glowa. – To bylo bardzo realistyczne i doskonale zagrane. Patrzylem uwaznie na pania. Nie oddychala pani i nawet powieki pani nie drgnely, a miecz wygladal tak, jak gdyby morderca po ciosie rzucil go na zwloki, zanim wybiegl stad. Czy pani sama zrobila ten slad na sukni?

– To nie ta suknia, w ktorej mnie pan widzial przedtem. Frank zaprojektowal dla mnie dwie, identyczne. Przebralam sie predko przed wejsciem tutaj. Ta farba jest zupelnie sucha i nie plami… Niech pan dotknie.

Uniosla sie lekko na lokciu i ujela jego dlon, a pozniej przyciagnela ja lekko i polozyla pomiedzy swymi na pol odkrytymi piersiami.

Joe chcial nieznacznie wyswobodzic reke, ale przytrzymala ja.

– Niech pan usiadzie na chwile. Ma pan jeszcze troche czasu…

Pociagnela go lagodnie. Usiadl na krawedzi loza. Patrzyl na swoja dlon i jej opalona, smukla szyje. Bez zdziwienia zobaczyl swe wlasne palce gladzace lekko jej odkryte ramiona. Jak gdyby robily to juz tysiac razy, bez wahania, bez niepewnosci.

– Wiedzialam, ze znajdzie mnie pan… – powiedziala cicho – Sama nie moge tego zrozumiec… Kiedy pan przyjechal dzis rano, wszystko wrocilo, jak gdybym znow byla tam w ARENDON PRESS, siedziala za biurkiem i bala sie odezwac do pana, kiedy pan wchodzil do mojego szefa… A teraz boje sie…

Uniosla nagie ramiona i uczul na tyle glowy jej splecione dlonie. Przyciagnela go powoli ku sobie. Oczy miala zamknie i rozchylone wargi.

Pocalunek, jak gdyby znal te usta, ale wszystko bylo nierzeczywiste, odlegle jak daleki spiew syren,.ktoremu nie oprze sie zaden zeglarz.

Odsunela go lagodnie.

– Musisz isc… – lezala na wznak z zamknietymi oczyma Piersi jej unosily sie i opadaly, a wraz z nimi ta straszna, czerwona plama – Boze, jak mi dobrze… – oczy miala nadal zamkniete

– To przeciez nie bedzie trwalo wiecznie i wszyscy pojda spac… Zamek usnie, a ja bede czekala, nie zasne, poki mnie znowu nie znajdziesz… Pozniej zapomnimy o tym… A jezeli spotkam cie kiedys w Londynie, bedziesz mogl znow powiedziec “Dawno pani nie widzialem, Grace. Co sie z pania dzialo?” a ja odpowiem, ze nic nadzwyczajnego i powodzi mi sie doskonale… Ale to bedzie kiedys w Londynie…

Stojac w nogach loza Joe patrzyl przez chwile na nia. Uniosla powieki i patrzyla na niego szeroko otwartymi oczami, ale nie odezwala sie juz. Nie usmiechnela sie, nie drgnela.

Bez slowa odwrocil sie i ruszyl powoli ku drzwiom. Otworzyl je i wyszedl.

Blask swiecznikow w wielkiej komnacie oslepil go na chwile, ale sen nie mijal. Wyjal klucz z zamka, odniosl do kominka i wrzucil do czarnego garnka, z ktorego wczesniej go wyjal.

Spojrzal na zegarek. Czternascie minut. Czy to mozliwe?

Przez chwile stal posrodku komnaty, zupelnie nieruchomo. Z bolesnym wysilkiem staral sie pomyslec cos rozsadnego. Skad braly sie te zdumiewajace stworzenia, ktorym nikt nie mogl sie oprzec? A przeciez ani na sekunde nie zapomnial o Karolinie. Twarz jej mignela mu w myslach, kiedy calowal tamte miekkie, chlodne usta, do ktorych tesknil. “Bede czekala, nie zasne…”

– A ja? – powiedzial Joe polglosem. Z wolna schodzil po kamiennych schodach, a kiedy stanal przed drzwiami jadalni, zatrzymal sie. Gdzies wysoko rozlegl sie rozpaczliwy wrzask niewiesci, znow zaszczekaly lancuchy, cicho i dlugo dogasal placz potepionej duszy. A za murami zamku nadal grzmialo wzburzone morze i lekkie drzenie przebiegalo posadzke. Ale choc slyszal, nie docieral do niego zaden dzwiek. Wreszcie usmiechnal sie, potrzasnal glowa i nacisnal klamke.

Powitaly go zmieszane, zaciekawione glosy. – Mialem szczescie… – powiedzial Alex podchodzac do stolu z napojami – ale czy uda mi sie zwyciezyc, nie wiem?

Nalal sobie pol szklaneczki i wyjal szczypcami z pojemnika dwie kostki lodu. Wrzucil je i czekal w milczeniu, poki whisky nie ochlodzila sie.

Tymczasem Frank Tyler wyciagnal nastepna karteczke z wazonu.

– Sir Harold Edington! – obwiescil tryumfalnie. – Czy nie sadzi pan, ze ten eschatologiczny zegar moglby stanowic stosowna ozdobe panskiego gabinetu?

– Obawiam sie – powiedzial pogodnie sir Harold – ze w ministerstwie nie nalezy przypominac wchodzacym o znikomosci spraw tego swiata. Staramy sie, zeby odniesli wrecz przeciwne wrazenie. Ale skoro stanalem do boju, uczynie wszystko, zeby zginac z honorem.

Wzial zapieczetowana koperte i na znak dany przez Franka Tylera ruszyl ku drzwiom.

XVII “Bog zlitowal sie nad toba, Ewo!”

Kiedy drzwi zamknely sie za sir Haroldem Edingtonem, Frank Tyler podszedl do Alexa.

– Blagam o jedno – powiedzial skladajac rece jak do modlitwy – jezeli znalazl pan Biala Dame, prosze nie zdradzic nikomu z obecnych nawet najdrobniejszego szczegolu panskiej wedrowki. Musimy do konca zachowac zasade fair play. Zadnej pomocy. Wszyscy polegaja na sobie i swojej spostrzegawczosci!

Zwrocil sie do obecnych.

– Bardzo prosimy, aby nikt z panstwa, nie powiedzial po powrocie, nawet zartem, niczego, co mogloby innym dac do myslenia.

– Nie lezy to w naszym interesie – Dorothy Ormsby wskazala drobna dlonia zegar. – Ktokolwiek z nas chce otrzymac Smierc na wlasnosc i zyskac pewnosc, ze odmierzy mu ona wlasnorecznie ostatnia godzine, nie powinien okazywac wspolczucia rywalom, nie mowiac o udzielaniu im pomocy!

Uniosla swoj notatnik i cos w nim zapisala.

Frank Tyler ujal Alexa pod ramie i odprowadzil go na bok.

– Nie bylo to trudne, prawda? – zapytal polglosem.

– Nie – Joe potrzasnal glowa – ale sama inscenizacja jest swietna, przez chwile czulem ciarki na skorze.

Вы читаете Cicha jak ostatnie tchnienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату