powtarzajacych sie w nawiasach slow (“wypelnic pozniej!”)…

Przepuscil kilkanascie teczek i spojrzal na tace z listami. Najwyrazniej Grace prowadzila korespondencje Amandy. Do otrzymanych listow przyczepione byly spinaczami notatki zawierajace tresc odpowiedzi.

– Psssst! – powiedzial cicho Parker za jego plecami. Alex odwrocil sie. – Pod bielizna znalazlem koperte… – Pochylili sie nad nia. Byla zaklejona. Parker wyciagnal z kieszeni maly scyzoryk i przecial ja. W srodku bylo kilka zlozonych we czworo kartek papieru maszynowego.

Joe zaczal czytac.

“… nie moge tak dluzej zyc, trzeba z tym zrobic koniec!”.

Na drugiej kartce tekst byl nieco dluzszy:

“Czlowiek moze cale lata zyc pogodzony z ukrytym wstydem, z hanba, o ktorej nikt inny nie dowie sie… Ale przychodzi dzien kiedy musi sie zaplacic za wszystko. Wiec place!”.

Na trzeciej kartce tylko kilka slow napisanych szeroko i z rozmachem tak, ze zajmowaly niemal cala jej powierzchnie:

“Nie tchorz, ale silny wybiera smierc w chwili ponizenia!”.

– Chodzmy – powiedzial Joe. – Te stosy papierow musza zaczekac. Ale to zabierzemy z soba. To chyba nie jej pismo, ale moge sie mylic.

Zajrzeli do lazienki z flakonami i sloiczkami rowno poustawianymi na szklanej polce nad umywalka.

– Bardzo schludna i pedantyczna byla ta sliczna panna Mapleton… – mruknal Parker – a powiadaja, ze piekne dziewczyny bywaja roztrzepane.

– Chodzmy – powiedzial Alex. – Czy masz te koperte? Parker skinal glowa.

– Daj mi ja na pare minut… Joe wsunal koperte do kieszeni.

– Co teraz? – zapytal Parker. – Nie pamietam, abym byl kiedykolwiek tak zagubiony… Szczerze mowiac, zupelnie nie wiem, co powinnismy teraz zrobic ani z kim mowic, a tym bardziej o czym.

– Mysle, ze nie pozostaje nam nic innego, jak porozmawiac z osoba, z ktora Grace przebywala ostatnio niemal bez przerwy, to znaczy jej chlebodawczynia. Amanda jest bystra i spostrzegawcza mloda kobieta. Widac to na mile z jej ksiazek. Sa tam pewne male, znakomite szczegoliki, takie podpatrzone codzienne drobiazgi, ktore… ale mniejsza o to. Mysle, ze zapukamy cicho do niej.

– Czy nie jest u pani Wardell?

– Jezeli jest tam jeszcze, porozmawiamy z kim innym.

XXIV Kto ja zaprosil?

Alex ruszyl cicho wzdluz kruzganka, po niedostrzegalnym niemal wahaniu minal drzwi pokoju pani Wardell i poszedl dalej. Pokoj Amandy byl ostatni przed zakretem.

Joe uniosl zgiety wskazujacy palec i cicho zapukal. Niemal natychmiast drzwi otworzyly sie.

– Bedziemy w sali, gdzie stoja zbroje… – szepnal – Jezeli mozesz, przyjdz tam na chwile.

Amanda bez slowa skinela glowa, przelozyla klucz z wewnetrznej strony zamka do zewnetrznej, wyszla z pokoju i ruszyla od razu za nimi.

Parker przepuscil ja w drzwiach. Weszli. Joe wskazal jej miejsce na lawie i usiadl po przeciwnej stronie stolu.

Oczy Amandy powedrowaly mimowolnie w strone makaty.

– Czy ona tam jest?

– Tak. – Parker bezradnie rozlozyl rece – ale wkrotce przyjedzie policja, lekarz sadowy i sluzby techniczne, fotografowie, specjalisci od odciskow palcow i inni. Kiedy skoncza prace, odjada i zabiora z soba cialo.

– To straszne – Amanda przymknela oczy, ale zaraz otworzyla je i spojrzala na Alexa. – Czy… czy panowie juz wiecie?

– Nie. – Joe potrzasnal glowa. – Nie wiemy, kto ja zabil. Dlatego chcielismy pomowic z toba przez chwile, jezeli czujesz sie na silach.

Skinela glowa. Parker chrzaknal i rozpoczal polglosem:

– Abstrahujac od tego, ze nie wiemy kto i w jaki sposob mogl dokonac tej zbrodni, wiemy, ze zwykle zabija ktos, kto wierzy, ze nie ma innego wyjscia. Morderstwo niesie z soba wielkie ryzyko i tragedie takze dla mordercy, jesli zostanie odkryty. Dlatego zawsze szukamy motywu. Szukamy kogos, kto mial niezwykle wazna przyczyne, zeby pozbawic swa ofiare zycia. Czasem jest to zemsta, czasem zadza zysku, albo koniecznosc usuniecia drugiego czlowieka z drogi mordercy. Dlatego pytamy, kto i dlaczego chcial go usunac? Zwykle, choc nie zawsze, odpowiedz na to pytanie przybliza nas do prawdy. Oczywiscie, czasem ktos zostaje zabity przez omylke albo pada ofiara szalenca. A bywa i tak, ze nie zabil ten, ktory mial motyw, lecz ktos drugi, majacy motyw rownie mocny lub mocniejszy. W kazdym razie, w dziewiecdziesieciu dziewieciu wypadkach na sto, rozwiazanie zagadki zabojstwa ukryte jest w zyciorysie zabitego. Poniewaz stykala sie z nia pani na co dzien, chcialbym zapytac, czy nie dostrzegla pani niczego, co mogloby miec zwiazek z moim przydlugim wykladem?

Amanda zastanawiala sie przez chwile.

– To dziwne – powiedziala – ale jezeli mam byc szczera, niewiele o niej wiem. Przyjechala do Londynu z prowincji, z jakiegos malego miasteczka w srodkowej Anglii, ukonczyla kurs stenografii, obslugi komputerow i oczywiscie, pisania na maszynie. Robila to wszystko wspaniale, w dodatku miala doskonala pamiec i wrodzone chyba poczucie ladu. W kazdym miejscu, gdzie byla, panowal idealny porzadek…

Amanda umilkla na chwile, polozyla trzymany w rece klucz na stole i przez chwile okrecala go wolno wokol osi.

– To bylo niesamowite! Nie moglam tego pojac i chociaz spedzalam z nia co dnia wiele godzin, nigdy nie zdobylam sie na to, zeby ja zapytac.

– O co zapytac? – Parker uniosl brwi – przeciez mlode kobiety lubiace porzadek zdarzaja sie dosc czesto, prawda?

Amanda spojrzala na niego zdumionymi, szeroko otwartymi oczami.

– Czy pan mowi serio, panie komisarzu?

– Nie rozumiem pani?

– Moze niewiele widzialam – powiedziala Amanda cicho – ale to byla najladniejsza dziewczyna, jaka widzialam w zyciu! Ludzie przystawali na ulicy, kiedy z nia szlam, na pewno nie dlatego, ze to moj widok zamienial ich w slup soli. Natura tworzy ladne, a nawet piekne kobiety, ale zawsze dodaje im jakas skaze, za krotkie nogi, za male piersi, blisko osadzone oczy, czy cokolwiek innego. Grace byla bez skazy! I czy dziwi mi sie pan, ze nie moglam pojac dlaczego ta wspaniala dziewczyna, ktora moglaby sobie bez najmniejszego wysilku okrecic wokol malego palca niemal kazdego mezczyzne, ktory by na nia spojrzal, lub wyjsc wspaniale za maz, albo robic kariere na sto dostepnych jej sposobow, przesiedziala pare lat za biurkiem w pokoiku przed gabinetem pana Quarendona, a pozniej niemal zamienila sie w moja niewolnice, wychwytujac, notujac i porzadkujac wszystkie moje narwane pomysly?… W dodatku, w ogole nie interesowala jej literatura kryminalna. Przepisujac byla przeciez moja pierwsza czytelniczka. Nie reagowala emocjonalnie. Jej uporzadkowany umysl odrzucal po prostu wszystkie komplikacje konieczne w takiej powiesci, chociaz bardzo chciala byc uzyteczna i miec jakies krytyczne uwagi. Poza tym, byla niezastapiona… Moze to okropne, co powiem. Wiem, ze umarla i bardzo mi jej zal, tym bardziej, ze okolicznosci sa takie przerazajace. Ale zanim panowie zapukaliscie, stalam posrodku pokoju i myslalam jak mala, podla egoistka, ze sama nie wiem, co bez niej zrobie. Wiem, ze to ohydne, co mowie, ale zzylam sie z nia bardzo… Zamilkla.

– Jeszcze jedno, banalne pytanie, ktore musimy zadac – Parker westchnal – czy nie zauwazyla pani niczego szczegolnego? Niczego, co wydawaloby sie pani w jakikolwiek sposob dziwne podczas dzisiejszego wieczoru?

– Nie… jesli nie brac pod uwage pani Wardell. Ona byla przez caly czas dziwna. Rozmawialam z nia dluzsza

Вы читаете Cicha jak ostatnie tchnienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату