– Chyba tak… ale w pewnym sensie to nie ma znaczenia, kto wydaje ksiazki. Natomiast ma duze znaczenie, kto korzysta z badan.
– Na pewno. Dlatego my pracujemy dla krajowego przemyslu. Ale nigdy nie wiadomo, czy ten dzial krajowego przemyslu nie okaze sie nagle zamaskowana wlasnoscia amerykanska. To jest dzungla, moj kochany. Trudno, zeby zwykly chemik mogl sie w niej zorientowac. Tym razem jest troche latwiej, bo pracujemy bezposrednio dla rzadu. Stad, prawdopodobnie, zainteresowanie Scotland Yardu.
– No dobrze – Alex nie dawal jeszcze za wygrana. – Ale gdyby, na przyklad, pan Hastings odbyl rozmowe z twoim wspolpracownikiem, panem Sparrow, mowie to oczywiscie tylko teoretycznie, i obaj doszli do wniosku, ze pan Sparrow chce zmienic klimat i opuscic Anglie na rok albo dwa, aby odbyc podroz po Stanach Zjednoczonych, to co wtedy?
– Nic. – Drummond rozlozyl rece. – Jezeli przekaze im cos, co jest bezspornie moim dzielem, wtedy moge mu wytoczyc proces. Ale proces ten bedzie spozniony o tyle, ze tajemnica wymknie mi sie z rak. Poniewaz badania nasze sa wspolne, wiec oczywiscie mialbym zapewniony dochod z tego, co by on uzyskal, jako z praktycznego wyniku naszych prac. Oczywiscie, nie byloby to wszystko bardzo przyzwoite z jego strony, ale moglby, na przyklad, przyjsc teraz do mnie i powiedziec, ze nie interesuje go juz wspolpraca ze mna. Trudno byloby temu zapobiec. Moglibysmy przeciez poklocic sie prywatnie i skutki bylyby takie same. Po prostu zaklada sie, ze ludzie pracuja z soba nie po to, zeby oszukiwac swoj kraj i swoich towarzyszy pracy. Ale naprawde bardzo wiele zalezy tu od etyki. Zreszta gdyby Sparrow powiedzial mi albo ja jemu, ze rezygnuje ze wspolpracy z nim, ale gotow jestem uszanowac tajemnice i prawo wlasnosci problemow, ktore razem opracowalismy, wowczas odpadlby nawet problem etyczny. Moglbym spokojnie oddac moja wiedze Amerykanom, zmieniajac nieco pole badan, ale oczywiscie korzystajac ze wspolnych doswiadczen, bo tego uczony nigdy nie moze uniknac. To bardzo trudna sprawa… Mowie o niej tylko nawiasowo, bo trudno cos takiego przypuscic. Biedny Hastings od chwili przyjazdu stara sie nam dac do zrozumienia, ze moglibysmy byc oczkiem w glowie ludzi interesu jego ojczyzny. Sam jest nie tylko badaczem, ale i przemyslowcem bardzo powaznie zaangazowanym w produkcje wytworow syntetycznych. To znakomity umysl. Mysle, ze gdyby tylko znal pomysl, na ktorym opiera sie nasza metoda, w krotkim czasie bylby co najmniej tak zaawansowany jak my. Na szczescie nie zna go. To nie jest wcale taka latwa sprawa. Wbrew pozorom wiedza nie posuwa sie wcale naprzod w sposob mechaniczny. Bywaja wielkie przypadki, wielkie improwizacje, a czasem nawet decyduja poszczegolne przeblyski mysli z gatunku tych, ktore miewa sie przed zasnieciem i notuje w lezacym przy lozku notesie. To bardzo piekna wojna na umysly. I my, uczeni, kochamy ja w jakis sposob, bo to wojna konstrukcji, a nie burzenia. Dlatego list ten wydaje mi sie absurdem. Nawet gdyby nasza metoda miala dac nadspodziewane wyniki, to jest to tylko kwestia dwu do trzech lat, a wszystkie rozwiniete przemyslowo kraje swiata beda ja umialy zastosowac w praktyce. Pozniej tajemnica nie ma juz takiego znaczenia. Chodzi o pierwszenstwo, o zdobycie rynkow, utrwalenie dobrej marki danego kraju w wyscigu postepu. Oczywiscie, dochodza do tego wielkie sumy za sprzedaz licencji, a poza tym troche slawy dla nas, skromnych badaczy. No i troche pieniedzy. A za dwadziescia lat cala sprawa bedzie przestarzala i przyjda nowe, udoskonalone metody i pomysly, o ktorych nam sie na razie nie sni. I tak toczy sie swiatek. Rozumiem doskonale, ze mozna chciec kupic tworcow jakiejs interesujacej metody produkcyjnej, rozumiem, ze mozna robic starania tego rodzaju. Ale grozic im? Zabijac ich? Nie, to absurd. Nikt takich rzeczy nie robi i nie mialyby one zadnego glebszego sensu. A mozemy wielkim koncernom zarzucac wiele rzeczy, ale nigdy bezsensownosci dzialania. Nie wierze w to wszystko.
– Oby tak bylo – mrukna Alex. – W koncu, jezeli nic sie nie stanie, to znaczy, ze stanie sie to, co przewidujesz. Ja tez nie bardzo wierze w takie sensacyjne zamierzenia. A jezeli mialyby one naprawde jakis sens, to nie wierze absolutnie, zeby jakas osoba postronna, autor listu, byla w nie wtajemniczona.
– No pewnie!
Idac przesuneli sie teraz ku wschodniej stronie parku. Uslyszeli uderzenia rakiet o pilki i przytlumione krzewami glosy.
– Zdaje sie, ze panie juz zaczely gre! – powiedzial Alex.
– Tak! – Drummond ujal go pod ramie. – Dajmy spokoj rozwazaniu tamtych glupstw. Zobaczmy lepiej, co sie dzieje na korcie.
Przeprowadzil Alexa na przelaj przez trawnik, posrod kep dziko rosnacego fioletowego bzu. Uderzenia pilek byly coraz wyrazniejsze. Po chwili spoza drzew dostrzegli siatke, a poza nia trawiasty kort i dwie poruszajace sie postacie kobiece w bieli. Obie panie ubrane byly w krociutenkie szorty i biale koszulki. Na lawce, tuz przy korcie, siedzial Filip Davis i od czasu do czasu wykrzykiwal glosno stan gry.
– Mecz! – powiedzial Drummond. – Chodz, zobaczymy, co sie tu dzieje!
– Trzydziesci: pietnascie – zawolal Filip.
Sara serwowala. Odchylila sie gleboko do tylu i strzelila potezna bombe, ktora Lucja Sparrow przyjela z najwyzsza trudnoscia. Sara byla juz przy siatce. Biegla jak mlody chlopiec. Blyskawiczny doskok i pilka poslana w przeciwny rog minela bezradna Lucy.
– Aut! – powiedzial Filip. – Po trzydziesci.
Wiec pilka byla troche za dluga. Lucy spokojnie stanela przy tylnej linii kortu, gotujac sie do odbioru serwu. Sara znowu strzelila. Pilka uderzyla w siatke. Drugi serwis zwykle powinien byc slabszy. Lucy zblizyla sie o dwa kroki.
Ale Sara rabnela jeszcze silniej i pilka prysnela pod stopy przeciwniczki, nie dajac jej zadnej szansy.
– Przewaga serwis! – powiedzial Filip.
Teraz Sara zaserwowala lzej i Lucy puscila pilke dlugim crossem w drugi rog. Sara doszla do niej i odbila krotko. Zdawalo sie, ze Lucy odbije znowu w przeciwny rog, ale ona podciela pilke, ktora usiadla prawie za siatka. Trawiasty kort przyjal ja niemal bez kozla.
– Rownowaga!
– Swietnie graja – powiedzial Alex. – Nigdy nie przypuszczalem, ze nieznane amatorki…
– Lucy jako panna byla jedna z najlepszych juniorek Londynu. – Drummond rozesmial sie. – Ona wspaniale mysli przy grze! Lubie na nia patrzec, kiedy walczy. Robi zawsze to, co powinna w danej chwili zrobic. Sara to huragan. Jezeli jej wszystko wychodzi, nie ma przeciwniczki, ktora by mogla to wytrzymac. Rabie jak mezczyzna. Nigdy bys nie przypuscil, jakie silne uderzenie ma ta mala reka. O, zobacz!
Lucy odbila wlasnie pilke na koniec kortu i wydawalo sie, ze wszystko, co moze zrobic przeciwniczka, to odbic ja na powrot z najwyzszym wysilkiem i dac moznosc Lucy robienia z pilka, co tylko bedzie chciala. Ale Sara byla jak blyskawica, z polwoleja poslala pilke na sama linie, w rog przeciwlegly do tego, gdzie stala Lucy, ktora rzucila sie rozpaczliwie i zdolala odbic ja wysokim, miekkim lobem. Kiedy pilka leciala wolno w gorze, Sara patrzyla na nia, podbiegajac truchtem do siatki. Potem rakieta zafurkotala w jej rece. Alex nie dostrzegl calego ruchu, tak byl szybki. Poteznym smeczem, ktorego nie powstydzilyby sie korty Wimbledonu, poslala straszna bombe prosto pod nogi Lucy. Ta nie drgnela nawet, tylko podniosla rakiete.
– Brawo! – zawolal Alex.
Sara usmiechnela sie.
– Przewaga serwis!
I znowu serw, odbicie, Sara zdazyla do siatki, Lucy chciala ja przerzucic i pilka wyszla na aut.
– Stan gemow piec: cztery dla pani Drummond! – zawolal Filip.
Zawodniczki zmienily strony. Kiedy przechodzily obok siedzacych, Lucy powiedziala:
– Roznosi mnie twoja zona!
Ale oddychala zupelnie spokojnie. Natomiast Sara byla zarumieniona i schyliwszy sie, otarla twarz recznikiem.
Lekki, podciety serwis Lucy Sara odbila w aut.
– Pietnascie: zero! – powiedzial Filip.
Drugi serwis byl mocniejszy, ale Sara strzelila prawie na oslep i tak poteznie, ze Lucy tylko podrzucila trzymana w rece druga pilke i przeszla na druga polowe kortu.
– Po pietnascie!
„Ona gra rozpaczliwie… – pomyslal Alex. – Wygrywa, ale gra rozpaczliwie. Wie, ze jezeli przestanie bic z calej sily, wowczas spokoj tamtej rozbije jej ofensywe i przegra. Ale to ladnie, ze wkladaja tyle serca w gre”.
Lucy stala teraz wyprostowana za tylna linia kortu. Spojrzala na przeciwniczke. Sara ustawila sie niedaleko linii odbioru, pochylona, trzymajaca raczke rakiety w obu dloniach. Lucy podrzucila pilke i ku zdumieniu Alexa,