Lucja drgnela gwaltownie. Ale zaraz opanowala sie.

– Jakim prawem…

Parker uniosl znowu reke, a potem wsunal ja pod chustke.

– Czy to pani wlasnosc?

Nie odpowiedziala. Patrzyla na rubinowy wisiorek i twarz jej stala sie znowu kamienna. „Jak grecka rzezba… – pomyslal Alex – biala i nieruchoma, pelna ogromnej glebi. Jakby myslala o czyms, czego nikt z zyjacych nie rozumie. Milczenie marmuru”.

– Czy to pani wlasnosc? – powtorzyl Parker.

Skinela lekko glowa.

– Ten wisiorek znaleziono u nog zmarlego. Poczatkowo nie zauwazylismy go. Byl pokryty krwia.

Lucja zamknela oczy. Potem otworzyla je. Rece miala mocno zacisniete.

– Tak. To ja zabilam Iana Drummonda – powiedziala spokojnie. – Prosze mnie aresztowac. Przyznaje sie do tej zbrodni.

Alex zerwal sie, ale Parker powstrzymal go jednym ruchem reki.

– A dlaczego pani zabila Iana Drummonda, jednego z najlepszych ludzi, ktory z pewnoscia nie wyrzadzil pani zadnej krzywdy?

– Dlaczego? – milczala przez chwile patrzac w okno, za ktorym byl juz dzien pelen drzew, ptakow i rozkwitajacych kwiatow. – Odmawiam odpowiedzi.

– Ma pani do tego prawo. Jako przyjaciel Iana dziekuje pani za ten najwiekszy komplement, jaki czlowiek moze otrzymac po smierci.

Alex spojrzal na niego ze zdumieniem. Inspektor spotkal jego spojrzenie i wtedy Joe dostrzegl w jego oczach cos, jakby blysk przekory, znany mu z dawnych wojennych lat.

– A jak znalazl sie tu ten rubinowy wisiorek? Zgubila go pani w czasie szamotania, tak?

– Co? – Widac bylo, ze nie rozumie.

– Ten wisiorek znaleziono u stop zmarlego. Jak sie tam znalazl? Czy nie przypomina pani sobie?

– Ja… musialam zaczepic o cos i zostal tu…

– Tak. To by tlumaczylo ten fakt. A co robil Ian Drummond, kiedy pani go zabila?

– Siedzial… przy stole.

– Tak. Siedzial i wtedy podeszla pani i wbila wen noz zaczepiajac o cos wisiorkiem?

– Ja… Tak! Niech pan przestanie!

Nie zaslonila rekami twarzy, nie zaplakala, nie pochylila nawet glowy, ale Alex czul, ze ta kobieta za chwile zemdleje. Zbladla.

– Dlaczego pani klamie, Lucy Sparrow? – zapytal Parker ostro. – Kogo pani oslania?

– Ja? Nikogo. Zabilam Iana Drummonda i przyznaje sie do tego. Czego prawo moze chciec wiecej od zbrodniarza?

– Od zbrodniarza – niczego wiecej. Ale prawo chce prawdy. Nie jest moim pragnieniem, aby poniosla pani kare za kogos innego, kogo pani oslania albo wydaje sie pani, ze go pani oslania, bo sadzi pani, ze to on zabil. W dodatku chce pani oslaniac kogos, kto z premedytacja obciazyl pania dowodami winy.

– Ale dlaczego? – powiedziala Lucja. – Nie rozumiem… – Glos jej stracil ow spokojny, rzeczowy ton, ktorym dotychczas mowila.

– Dlatego, ze nie mogla pani zgubic tu tego wisiorka. Morderca popelnil blad. Spojrzcie na ten lancuszek! Co widzicie? Ty, Joe, autorze kryminalnych powiesci, ktore czyta cala Anglia, co widzisz?

– Widze… Nie wiem! – Joe pochylil sie nad wisiorkiem. – Nie. Nie widze nic nadzwyczajnego.

– A pani?

– Powiedzialam juz, ze zgubilam go tu… – Glos Lucji byl cichy i niepewny. Ona takze wpatrywala sie w lezacy na stoliku lancuszek, jak gdyby chcac przeniknac jego tak jawna, a niezrozumiala tajemnice.

– On jest zamkniety – powiedzial Parker. – Morderca zapomnial go rozerwac. Czy rozumiecie? Nie musi go pani wkladac na szyje, zeby od razu bylo widac, ze jest za waski na to, aby przeszedl przez glowe. A nawet gdyby nie byl za waski, to przy pani gestych wlosach nie wiem, czy spadlby z szyi, gdyby nawet pani stanela na rekach? Chyba nie. Zdaje sie, ze w ogole nie przechodzi przez brode, jesli sie chce go uniesc. Jak mogl wiec ten lancuszek znalezc sie tu inaczej, niz przyniesiony przez kogos, kto rzucil go obok ciala zabitego Iana Drummonda?

Dopiero teraz Lucja pochylila glowe.

Parker ciagnal bezlitosnie:

– Niech pani skonczy z tymi nonsensami! Kiedy odmowila pani odpowiedzi na pytanie, dlaczego pani zabila Iana, powiedzialem, ze to wielki posmiertny komplement dla niego. Pani nie umie nawet wymyslic powodu, bo Ian nie byl czlowiekiem, ktorego bylo za co nienawidzic. Tylko morderca wie, jaka z tego odniesie korzysc. Dlaczego kryje pani ludzi, ktorzy chcieli na pania zwalic te okropna zbrodnie, jakby liczac sie z tym, ze pani ten krzyz poniesie prawie bez wahania? Slucham?

Ale Lucja Sparrow nie odpowiedziala. Ukryla twarz w dloniach, a potem zachwiala sie lekko na krzesle. Alex zerwal sie i podtrzymal ja.

– Zaraz mi przejdzie – powiedziala cicho. – Prosze mnie teraz zwolnic. Nic wiecej i tak nie powiem.

Parker patrzyl na nia przez chwile nieomal z gniewem, ale potem pochylil glowe.

– Dziekuje pani – powiedzial lagodnie. – Byc moze, bardzo nam pani pomogla, chociaz na pewno nie chciala pani tego zrobic.

Jones wsunal glowe przez drzwi i dal znak, ze chce mowic z Parkerem, ktory zblizyl sie do niego. Zamienili kilka slow szeptem. Parker zawahal sie, a potem podszedl jeszcze raz do Lucji Sparrow.

– Prosze mi wybaczyc – powiedzial prawie troskliwie – ale musze pania prosic o jeszcze jedna mala uprzejmosc. Zniesiono tu mala walizeczke, o ktorej byla mowa. Czy moglaby pani obejrzec jej zawartosc i powiedziec nam, czy niczego wiecej nie brakuje?

– Dobrze – Lucja przymknela oczy i otworzyla je jak czlowiek, ktory chce sie wyzwolic z ogarniajacego go snu. – Jezeli to konieczne.

Jones wniosl mala czarna walizeczke, ktora Alex widzial juz poprzedniego popoludnia na korcie tenisowym.

Parker otworzyl ja. Lucja pochylila sie i zajrzala. Potem wyciagnela reke. Sprawdzila zawartosc butelek, wyjmujac i wkladajac je kolejno na miejsce. Pusty uchwyt wyraznie swiadczyl o miejscu, z ktorego zabrano noz.

– Nie. Nic nie brakuje – powiedziala i siegnela jeszcze do plaskiej kieszeni na wewnetrznej stronie wieka walizki. Kieszonka zamykala sie na guzik. Lucja odpiela go i wsunela do niej reke. – Nie ma moich gumowych rekawiczek! – powiedziala ze zdumieniem.

– A czy jest pani pewna, ze byly tam wczoraj?

– Nie… nie uzywalam ich przeciez tutaj… Byly tam, bo stanowia czesc ekwipunku. Na wsi nigdy nie wiadomo, co sie moze przytrafic, Ian i Harold robia… robili doswiadczenia chemiczne… Zawsze obawialam sie, ze cos sie moze stac… – Zawahala sie. – Widzialam je przed czterema czy piecioma dniami – powiedziala zdecydowanie. – Wyjelam je i przesypalam talkiem. Byl upal i przyszlo mi do glowy, ze guma moze sie zeschnac. Tak. Teraz pamietam. Sama je wlozylam z powrotem na miejsce.

– Jestem o tym przekonany – mruknal Parker. – Pytalem o to dlatego, zeby powiedziec pani w koncu, ze morderca wyjal je pani z walizki, a potem jedna podrzucil na dno szafy w garderobie, a druga wepchnal gleboko pod inna szafe. Ta druga jest zakrwawiona. Jones!

Wszedl Jones niosac na czystym kawalku papieru gumowa rekawiczke. Pokryta byla ona malymi sladami zaschnietej krwi.

Lucja Sparrow dopiero w tej chwili zemdlala.

– Szefie – powiedzial spokojnie pyzaty sierzant Jones, o twarzy rumianego dziecka – zaraz beda wyniki daktyloskopii.

– Dobrze, przynies wody!

Jones zniknal. Ale zanim wrocil, Lucja odzyskala przytomnosc.

– Rozumiem, ze to dla panow konieczne – powiedziala cicho, unoszac glowe. – Ale ja juz nie moge tego zniesc. – Wyprostowala sie w krzesle.

– A czy nie prosciej byloby powiedziec prawde?

– Jaka prawde? – uniosla ku niemu oczy z wyrazem, jaki mysliwi spotykaja czasem u zagnanego, konajacego,

Вы читаете Powiem wam, jak zginal
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату