zwierzecia. – ja naprawde nie wiem, kto zabil…

– Ale domysla sie pani. Inaczej nie bronilaby pani mordercy. Czy pani nie rozumie, ze pani nam juz powiedziala, kogo pani oslania?

– Ja?… ja… Niech pan przestanie… – Opanowala sie z najwyzszym wysilkiem. – Nie uslyszy pan juz ode mnie ani slowa, panie inspektorze. Bez wzgledu na to, co pan o tym mysli. Prosze mnie zaaresztowac albo pozwolic mi odejsc. Nie mam nic wiecej do powiedzenia.

– Dobrze, prosze pani. – Parker podniosl sie. – Dziwie sie tylko, ze bierze mi pani za zle moje wysilki. Przeciez szukam zbrodniarza i moge chyba prosic kazdego uczciwego czlowieka o pomoc?

Ale Lucja Sparrow zacisnela usta i nie obdarzyla go juz nawet spojrzeniem wychodzac. Skinela tylko lekko glowa Alexowi.

Kiedy drzwi zamknely sie za nia, Parker usiadl ciezko.

– Pomysl – powiedzial cicho – zginal nasz Ian. Ktos zamordowal go. Wydawaloby sie, ze taka kobieta jak Lucja Sparrow, madra, chlodna, opanowana, pomoze nam, gdy w dodatku morderca chcial na nia zwalic wine: zabil jej nozem, trzymajac ten noz w jej rekawiczce i podrzucil tu jej lancuszek, ktory wszyscy znaja. Tymczasem wyszla stad jak wrog. – Urwal. – Wiem, kogo ona oslania.

– Sparrowa, oczywiscie – mruknal Alex. – Ale dlaczego ona przypuszcza, ze to on? Kiedy tu weszla, nie wiedziala jeszcze.

– A, ba! – Parker wstal. – Kiedy dowiemy sie tego, bedziemy wiedzieli wszystko. Albo: prawie wszystko.

Podszedl do drzwi.

– Jones!

– Tak, szefie.

– Co z tymi wynikami?

– Za chwile beda.

– A z butem?

– Ani u pani Sparrow, ani u pana Sparrowa nic takiego nie odkryto. W ogole nic, poza tym, co przekazalem.

– Dobrze. Czy on czeka w salonie?

– Tak. Stephens pilnuje drzwi, ale tak, jak pan chcial, szefie, nie zatrzyma go, tylko poprosi, zeby zawrocil, bo pan zaraz nadejdzie. Na razie siedzi cierpliwie…

– Dobrze, dawaj tu daktyloskopa, kiedy tylko skonczy.

– Tak szefie.

Parker wrocil do pokoju.

– Kazalem zaprowadzic Sparrowa do pokoju, gdzie czeka na mnie. Nie chcialem, zeby sie spotkali teraz. Poza tym moglismy spokojnie przejrzec ich pokoje i te garderobe. Pani Drummond oczywiscie nie stawia zadnych sprzeciwow.

– A w jakiej jest formie? – zapytal Alex.

– Sara Drummond? Byla bardzo blada, kiedy wszedlem do niej po przyjezdzie, ale trzyma sie. Ta kobieta mogla go zabic, wiesz?

– Wiem. Ale nie wierze w to.

– A kogo podejrzewasz?

– Trudno mi powiedziec… gdyby nie pewien fakt…

– Wlasnie. Nie wolno nam nie wierzyc w wine kogokolwiek z nich, dopoki nie udowodnimy mu jego niewinnosci. Nie wiem, ale zdaje sie, ze niejedno nas tu jeszcze czeka… Biedny, biedny Ian… Gdyby wiedzial…

– Na szczescie nie wiedzial – powiedzial Alex znizajac mimo woli glos. – Zginal uwazajac ja za najlepsza z zon.

– Niekoniecznie. Jezeli stala za nim i wbila mu noz w plecy, musial miec przeblysk swiadomosci… To zdumienie zastygle w jego rysach… jego oczy…

– Sluchaj! – powiedzial Alex. – Kiedy przesluchiwales Lucje Sparrow, przypomnialem cos sobie. Iana nie zabila kobieta. Glowe bym za to dal. Ten czlowiek, ktory odetchnal za mna w ciemnosci, to byl mezczyzna.

– Ten, ktory cie uderzyl?

– Tak. To byl oddech mezczyzny, rozumiesz?

– Tak… – Parker rozlozyl rece. – Zaczekajmy, dowiemy sie. Kazalem zrobic dokladne powiekszenia odciskow na klamce zewnetrznej i wewnetrznej drzwi. I na kontakcie elektrycznym. Przeciez ten czlowiek zgasil swiatlo slyszac, ze schodzisz, i zaczail sie na ciebie z tym przyciskiem, ktory porwal ze stolu. To jest jasne. Potem uciekajac pozostawil przycisk na parapecie okna w korytarzu.

– To eliminowaloby pokojowke i Malachiego – powiedzial Alex. – Zadne z nich nie pobiegloby na gore.

– Tak. Wowczas pozostanie nam szesc osob, z ktorych ty i Lucja Sparrow nie macie zadnego rozsadnego motywu zabojstwa. Pozostalyby wiec cztery.

– Davis, Sara, Hastings i Sparrow… – wyliczyl Alex.

– Szefie! – Jones wszedl do pokoju – sa odciski palcow!

– Doskonale!

Do pokoju wsunal sie wysoki, chudy czlowiek o siwej, krotko ostrzyzonej czuprynie. Pod pacha niosl papierowa teczke. Kiwnal glowa Alexowi i nie czekajac na zaproszenie, usiadl przy stoliku.

– Tu mam odciski osmiu wskazanych osob i zabitego – zaczal mowic troche monotonnym glosem – a tu odciski zebrane na klamkach, kontakcie elektrycznym, przycisku do bibuly i nozu lekarskim… Odciski na kontakcie…

– Boze! – zawolal Parker – czyje odciski sa na nozu?!

– Zaraz. Odciski na nozu naleza do jednej tylko osoby, ktorej linie papilarne sa identyczne z liniami osoby obecnej w spisie probek odciskow wzietych od obecnych w domu osob… z pania… nie… zaraz… O, jest! Z panem Sparrow.

XI. „Czy dotykal pan klamki?”

Tak… – Parker przymknal na chwile oczy. – To pieknie pasowaloby do obrazu tego domu, w ktorym nasz dobry, niczego nie podejrzewajacy Ian… – Urwal. – Jakie sa pozostale odciski?

– Na klamce zewnetrznej drzwi, to znaczy tej, ktora wychodzi na sien, sa odciski palcow osob zapisanych u mnie pod nazwiskami Sara Drummond i Filip Davis. Sa to odciski troche zamazane i nakladajace sie na siebie, ale po jednym palcu kazdej z tych osob odbilo sie wyraznie.

– Co? – powiedzial Parker. – A pod spodem, oczywiscie, sa slady innych palcow, wczesniejsze?

– Nie – daktyloskop potrzasnal glowa i wyjal dwa wielkie zdjecia. – Widzi pan, o tu sa znaki jej, a tu jego… Po drugiej stronie sa tylko jej slady. Wyglada na to, ze klamka byla przedtem czyszczona. Istnieje, oczywiscie, mozliwosc, ze byl tam slad reki jeszcze jednej, na przyklad, osoby, ale zostal starty pozniejszymi dotknieciami. Ale to nie jest bardzo prawdopodobne. Gdzies przeciez wystawalby chociaz kawalek innego sladu. Na czystym metalu slady odbijaja sie znakomicie. Cialo ludzkie jest cieple, wilgotne…

– Tak. Wiem. – Parker spojrzal na Alexa. Wyczytali nawzajem w swoich oczach niezrozumienie i bezradnosc. – A na lancecie sa slady Harolda Sparrow?

– Tak, kciuka i wskazujacego palca, jezeli pan Sparrow ma na imie Harold. Notowalem tylko nazwiska.

Parker machnal reka ze zniecierpliwieniem.

– A ty nie dotykales klamki? – zapytal Alexa.

– Nie… Nie wiem, ale zdaje sie, ze nie. Drzwi byly uchylone. Pchnalem je lekko. A pozniej byly otwarte nawet szerzej. Widocznie on… ten czlowiek…

– Tak. Rozumiem. Pozostawiles wszystko nie tkniete do naszego przyjazdu?

– Jakie jeszcze linie? – zapytal Parker.

– Na kontakcie malej lampy na biurku (na szczescie kontakt jest dosc duzy) odbily sie wyraznie dwa palce, te same co na klamce.

– Filipa Davisa?

– Tak.

– A na marmurowym przycisku?

Вы читаете Powiem wam, jak zginal
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату