– Niech pan wroci do siebie, panie profesorze, i prosze bardzo o nieoddalanie sie z domu. Moze byc pan nam jeszcze potrzebny.
Sparrow wstal i ruszyl ku drzwiom. Zatrzymal sie.
– Ale… – zawahal sie szukajac slow. – To, co powiedzialem, musi zostac… zostanie miedzy nami, prawda?
– Nie zajmujemy sie rozglaszaniem prywatnych tajemnic, panie profesorze – powiedzial Parker sucho. – A poza tym chcialbym, zeby pan pamietal, ze zarowno pan Alex, jak i ja bylismy przyjaciolmi Iana Drummonda. A, jak pan wie, prawdziwych przyjaciol mial on niewielu.
Harold Sparrow wyszedl ze zwieszona glowa.
XII. Tysiac funtow
Kiedy drzwi sie zamknely, Parker spojrzal na Alexa i rozlozyl rece.
– Slyszales? Co myslisz?
– Mysle o tym, dlaczego na milosc boska dwie tak znakomite kobiety pojawily sie w zyciu tego czlowieka?
– Dlatego – powiedzial spokojnie inspektor – ze pan profesor Harold Sparrow nie przeczytal w calym swoim zyciu ani jednej ksiazki kryminalnej. Jest to czlowiek niezwykly dla naszej zepsutej epoki. Pomimo to, co widzielismy, jest w nim sila, odwaga, upor, a nade wszystko czystosc, czyli cecha, ktora kobiety pragna szanowac, ile razy sie o nia otra. Wbrew wszystkim pozorom i calej literaturze swiata kobieta gotowa jest zawsze pokochac solidnego mezczyzne. W dodatku Harold Sparrow to bardzo rozumny czlowiek. Rozumny nie w sensie tej efektownej inteligencji, ktora kazdy mlody czlowiek z dobrej rodziny zdobywa tonami w Oxfordzie. Harold Sparrow odroznia dobro od zla, a to jest bardzo trudne sadzac z tego, co widzimy naokolo.
– I co z tego? – mruknal Alex. – Oto mamy rezultaty!
– Tu pokonala go jego czystosc. Chcial postapic jak najlepiej, chcial pokonac zlo, a potem chcial wziac na siebie cala odpowiedzialnosc za to, co sie stalo.
– Skad wiesz, ze nie przeczytal zadnej ksiazki kryminalnej?
– Nie zostawilby odciskow palcow na tym nozu, a gdyby je zostawil, pomyslalby o tym pozniej. Wszedl tu absolutnie przekonany, ze nikt nie wie o jego pobycie w gabinecie. Chcial najpierw dowiedziec sie, jak sprawy stoja. Co mnie martwi, to fakt, ze czubki jego butow sa pokryte pylem ogrodowym po wczorajszym pobycie w parku, a nie ma na nich sladu krwi. Nie oczyscil ich dzisiaj na szczescie. Poza tym… ale nie uprzedzajmy faktow. Czy uderzylo cie cos w dotychczasowym badaniu sprawy?
– Tak – Alex skinal glowa – pare szczegolow. Ale nie umiem jeszcze o nich nic powiedziec. Chcialbym sie powstrzymac na razie od mowienia. Mam pewna teorie…
– I ja mam pewna teorie. – Parker skinal glowa. – Czy chcesz powiedziec, ze zaczynasz podejrzewac kogos scisle okreslonego o zabojstwo Iana?
– Tak. Ale, widzisz, ja tych ludzi w jakis sposob juz zdazylem poznac. Moze kieruje sie impulsem? Nie rozumiem jeszcze prawie niczego. Moja teoria jest zreszta zalezna od tego, co jeszcze tu uslyszymy. To dopiero dwoje.
– Tak. Musze chyba przesluchac teraz pana Filipa Davisa? Jak myslisz?
– Nie krepuj sie mna, Benie. Jestem tylko uchem, niczym wiecej.
– Dobrze – Parker skinal glowa. – Patrz! Mysl! Ta sprawa nie jest jasna. Odrzucilismy juz dwoje zabojcow, ktorzy zglosili sie na ochotnika. A pan Filip Davis ma u nas co najmniej tyle szans co oni. Jones!
– Tak, szefie?
– Popros tu pana Filipa Davisa!
– Tak, szefie!
Parker rozpostarl gladko chustke na nozu i wisiorku, a potem wsunal fotografie odbitek palcow do teczki.
– Czy myslisz, ze oni porozumiewaja sie z soba tam, na gorze? – wskazal palcem sufit.
Alex wzruszyl ramionami.
– Nie wiem. Mysle, ze morderca byl tylko jeden. Sara, Davis i Sparrow pozostawili odciski palcow. Wspolnikami mogli byc tylko Lucy i Hastings. To nieprawdopodobna kombinacja. Zreszta, jak dotad, Hastings ma alibi Sparrowa. A Lucy nie zabijalaby swoim Iancetem i nie sialaby swoich zamknietych lancuszkow. Tak. Morderca jest tylko jeden.
– Mysle, ze masz slusznosc… Uwaga!
Drzwi otworzyly sie.
– Pan Davis, szefie!
– Popros go tu…
Filip Davis, w przeciwienstwie do Harolda Sparrowa, ubrany byl w czysta koszule, ale i on mial na sobie ciemne ubranie. „Prawdopodobnie sadzil, ze smierc pracodawcy nalezy jakos zaakcentowac, nawet przez sam szacunek…” – pomyslal Alex.
– Niech pan siada – powiedzial Parker serdecznie – i niech nam pan opowie, na co wlasciwie byla panu potrzebna tak gwaltownie ta wielka suma pieniedzy… – Wskazal lezacy na stole plik banknotow.
– Co? – Filip Davis zaczerwienil sie. Stal z reka oparta na poreczy krzesla, na ktorym jeszcze przed chwila mial zamiar usiasc, i patrzyl na stol. Potem z wolna przeniosl wzrok na pusty fotel i rozlana pod nim ciemna, lepka plame. Rumieniec ustapil miejsca bladosci.
Parker usmiechnal sie, wzial go za ramie i posadzil w fotelu.
– Niech pan mowi prawde i tylko prawde, a wtedy moze nawet pan Alex wybaczy panu to uderzenie, ktorym poczestowal go pan dzis punktualnie o godzinie pierwszej w nocy.
– O, Boze… – wyszeptal Filip. – Pan jest ze Scotland Yardu, prawda?
– Tak, jestem inspektorem w tej znanej panu z kryminalnych romansow instytucji i nazwisko moje brzmi Parker. Dlatego wlasnie radze panu mowic od razu cala prawde. Prosze mi wierzyc, ze bez wzgledu na to, co pan powie, bede ja znal, nim slonce dzisiaj zajdzie. – Spowaznial. – W tej chwili jest pan podejrzany o dokonanie dzis w nocy zbrodni na osobie profesora Iana Drummonda, panskiego chlebodawcy. Co pan ma do powiedzenia w tej sprawie?
– Ja go nie zabilem… Ja… ja powiem wszystko.
– Wlasnie. Tak bedzie chyba najlepiej. – Parker usiadl wygodnie. – Sluchamy pana. Pan Alex jest moim najblizszym wspolpracownikiem… w tej sprawie. Prosze mowic.
– Ja… ja wlasciwie nie wiem, od czego zaczac.
– Od pierwszego telefonu, ktory otrzymal pan z Londynu w czasie kolacji.
– Tak… Wie pan o nim takze…
– Wiem. To i wiele innych rzeczy, jak pan widzi. Slucham.
– Zadzwonila do mnie moja siostra. Ona… – zawahal sie. – Ale to na pewno nie jest sprawa, ktora chcialbym powierzyc policji… Ja… ja odmawiam odpowiedzi.
– Nie radzilbym panu tego robic w tej sytuacji. A po drugie, moge panu zareczyc, ze bez wzgledu na to, co mi pan powie, nie zrobie uzytku z pana informacji, jezeli nie jest ona zwiazana bezposrednio z zabojstwem Iana Drummonda.
– Przyrzeka pan?… – Davis zawahal sie.
– Przeciez juz przyrzeklem! – Parker zrobil niecierpliwy ruch reka. – Czy sadzi pan, ze ludzi, ktorzy zajmuja sie chwytaniem mordercow, nie nalezy uwazac za gentlemenow? Moje slowo jest dla mnie rownie cenne jak panskie dla pana, a chcialbym, zeby po tej rozmowie nie okazalo sie, ze cenniejsze. Niech pan mowi.
– Dzwonila moja siostra… – podjal Filip – powiedziala, ze – znowu urwal. – Mam brata. Jest mlodszy ode mnie. Ma dwadziescia cztery lata. Matka go zawsze najwiecej kochala z nas trojga. Moze dlatego, ze byl najmlodszy… Byl rozpieszczony. Nie pochodze z zamoznej rodziny i wielu rzeczy u nas brakowalo, ale Christoph zawsze mial wszystko. To nie bylo dobre. On… on dostal prace dwa lata temu w wielkim domu towarowym. Nie chcial sie uczyc, wiec nic mu innego nie pozostalo… Potem okazalo sie, ze w stoisku, ktore prowadzil, sa braki. Przyszedl w sobote wieczorem i plakal. Matka na szczescie tego nie slyszala. Jest chora na serce. Nie wiem, co by sie moglo stac. Nie chce o tym myslec. Bylem tylko ja i nasza siostra Agnes. Okazalo sie, ze mial sobotnia kase zdac dopiero w poniedzialek, bo zachorowal nagle kasjer firmy. A on… poszedl z tym na wyscigi i przegral. Trzysta funtow. Ja dostalem wtedy pieniadze za wspolprace i korekte w ksiazce pana Drummonda. Zaczalem z