– Nic. Zostal dokladnie wytarty przez kogos, kto mial go w rece.
– Na razie dziekuje. Niech mi pan zostawi fotografie.
– Sa zaopatrzone w podpisy na maszynie. Do widzenia. Odjezdzamy do Londynu, tak?
– Tak. Gdyby pojawilo sie cos nowego, wysle samochod. Do widzenia.
Chudy czlowiek wyszedl, mrugnawszy w kierunku Parkera i przylozywszy jeden palec do glowy w formie oszczednego salutu. Po chwili uslyszeli przez otwarte drzwi sieni odglos zapuszczanego silnika samochodowego.
– On takze nigdy sie nie myli… – mruknal Parker. – To jeden z najlepszych ekspertow na kuli ziemskiej. Co myslisz o tym?
Po raz pierwszy Joe nie wykazal bezradnosci.
– Zaczynam sie zastanawiac – mruknal. – Zaczynam powoli rozumiec pewna okolicznosc, ale… Nie chce jeszcze nic mowic. Na pewno bedziesz chcial przesluchac teraz Sparrowa. Na razie wszystko sprawia wrazenie, jakby to on zabil Iana… To jest mozliwe… Zreszta te slady…
Pochylil sie nad fotografia, przedstawiajaca w wielkim powiekszeniu rekojesc noza chirurgicznego. Byly na niej widoczne dwa odciski palcow. Druga, mniejsza fotografia ukazywala dalszy ciag odcisku wskazujacego palca na zaokragleniu noza, ktorego nie uchwycilo pierwsze zdjecie. Joe siegnal po zakryty chustka noz i wzial go w palce.
– Co robisz? – zapytal Parker.
– Nic, przygladam sie temu zdjeciu… Widzisz?
– Co? – Parker takze spojrzal. – Ach, to – powiedzial. – Tak. Od razu to zobaczylem. Ale mysle, ze pan Sparrow musi nam o tym opowiedziec. Jones!
– Tak, szefie?
– Popros tu pana Sparrowa, ktory czeka w salonie.
– Tak, szefie!
– Czy chcesz, zebym tu pozostal? – zapytal Alex.
– Tak. – Parker spojrzal mu w oczy. – Cala ta historia zaczyna sie komplikowac, Joe. To nie jest prosta sprawa. Czulem to, zanim jeszcze przesluchalem tych ludzi, ktorych mam przesluchac. Zaczynam rozumiec, ze stalo sie tu cos, co wymyka sie nam z rak. Przekonasz sie, ze w jakis piekielny sposob kazdy fakt bedzie sie obracal na osi i ukazywal nam zupelnie inna twarz. Zostan przy mnie, Joe. Boje sie. Boje sie omylki, moze po raz pierwszy od czasu, kiedy pracuje. To nie jest zwykla sprawa. To nasza sprawa, Joe.
Alex w milczeniu pochylil glowe.
– Pan Sparrow! – powiedzial Jones i zamknal drzwi za wchodzacym uczonym.
Harold Sparrow wygladal okropnie, jak gdyby ta jedna noc dodala mu dziesiec lat. Oczy jego patrzyly spoza okularow z wyrazem nie ukrywanej, bezgranicznej rozpaczy. Szerokie plecy byly pochylone. Alex zauwazyl, ze nawet chod stal sie powolniejszy. Sparrow ubrany byl w ciemne wieczorowe ubranie, to samo, ktore mial na sobie wczoraj. Widocznie ubierajac sie wlozyl je, nie pomyslawszy nawet o tym, ze jest ranek. Koszula takze byla ta sama, biala i nie idealnie swieza. Krawat obsunal sie odslaniajac duzy perlowy guzik przy szyi.
– Niech pan siada, panie profesorze. – Parker wstal i podal mu krzeslo. Sparrow usiadl ciezko. Spojrzal na Alexa i przez twarz jego przebiegl wyraz lekkiego zdumienia, ale predko zniknal, jak gdyby nakryly go inne, wazniejsze mysli.
– Pan Alex jest moim wspolpracownikiem – powiedzial Ben bez zajaknienia – a ja jestem inspektorem Scotland Yardu i mam obowiazek prowadzenia sledztwa w tej sprawie. Zreszta widzielismy sie juz raz.
– Nie przypominam sobie… – Sparrow spojrzal na niego bez zbytniego zainteresowania.
– W domku ogrodnika, kiedy pokazywalem panu ow list. Byla tam mowa o niebezpieczenstwie. Niestety, nie umielismy mu zapobiec…
– Ach, tak… Wygladal pan zupelnie inaczej.
Zapadlo milczenie.
– Czy pan sadzi, ze Ian Drummond mogl zginac w zwiazku z tym listem?
– Czy ja?… Nie wiem… – Sparrow rozlozyl rece. – nie umiem panu powiedziec… Nie wiem nic, zupelnie nic… Nie domyslam sie nawet.
– Tak… – Parker nie patrzyl na niego. – W zwiazku z tym, ze morderca nie jest jeszcze znany, musimy ze wzgledow formalnych wiedziec, co wieczorem i podczas nocy robily wszystkie osoby znajdujace sie w tym domu. Moze powie nam pan, panie profesorze, wszystko, co pan robil poczawszy od ukonczenia kolacji.
– Ja?… Po kolacji, zaraz… tak, po kolacji odprowadzilem zone do jej pokoju i wymasowalem jej reke… potem… poszedlem na przechadzke po parku i wrocilem…
– Ktora byla wtedy godzina?
– Dziesiata, moze troche po dziesiatej. Pozniej poszedlem na gore, do mojego pokoju, nie, do pokoju zony, i znowu wymasowalem jej reke. Miala wypadek przy grze w tenisa…
– Wiem. – Parker skinal glowa. – Malzonka pana mowila o tym.
– Tak… Mowila panu… – Widac bylo, ze sie zastanawia. – Potem przyszedl do mnie profesor Hastings i rozmawialismy, moze pol godziny, moze dluzej…
– O ktorej przyszedl do pana profesor Hastings?
– O ktorej? – Sparrow ozywil sie. – O godzinie 10.40. Teraz pamietam. Spotkalismy sie przed domem i byla wtedy 10.10. Powiedzialem, ze prosze, aby wpadl do mnie za pol godziny.
– Slyszalem to… – powiedzial Alex. – Stalem wtedy obok panow.
– Wlasnie! – Sparrow spojrzal na niego z wdziecznoscia. – Prosze mi sie nie dziwic, ale ten straszny cios… nie moge zebrac mysli…
– Tak. Rozumiem to dobrze… – Parker zmarszczyl brwi i wpatrzyl sie w swoj notes. – Wiec rozmawial pan z profesorem Hastingsem od 10.40 do 11.10 albo 11.20?
– Tak… Do 11.20, bo kiedy po jego wyjsciu wszedlem do pokoju zony, powiedziala: „Sluchaj, juz dwadziescia po jedenastej. Powinienes sie polozyc…” Ona zawsze dba o to, zebym mial uregulowany tryb zycia, to znaczy… – zajaknal sie.
– I co pan odpowiedzial zonie?
– Ja? Co odpowiedzialem?… Zdaje sie, ze zaczelismy rozmawiac i rozmawialismy przez pewien czas… okolo dwudziestu minut. Pozniej poszedlem do siebie i rozebralem sie.
– A co robila pana zona, kiedy pan wszedl?
– Pisala list na maszynie.
– Skad pan wie, ze to byl list?
– Bo wlasnie skonczyla i adresowala koperte.
– Bo kogo byl adresowany ten list?
– Do jej radcy prawnego… rzucilem okiem na koperte i… Ale dlaczego pan mnie o to pyta?
– Chcialbym tylko sprawdzic, czy obecne wypadki nie zaklocily w panu pamieci szczegolow, panie profesorze. Wobec wielkich i tragicznych zjawisk wszystkie pozostale nikna albo mieszaja sie z soba…
Urwal. Przez chwile siedzieli wszyscy nie poruszajac sie.
– Dlaczego pan klamie? – zapytal Parker nagle.
– Co? Jak pan smie? Jak pan…
Parker wstal, oparl rece o krawedz stolika i pochylil sie ku siedzacemu tak, ze niemal dotykal twarza jego twarzy.
– Zabito panskiego przyjaciela i wspolpracownika. Popelniono ohydny mord na dobrym, nieposzlakowanym czlowieku. Jestem tu, aby odnalezc morderce, a nie po to, zeby wysluchiwac klamstw ludzi, ktorzy powinni czcic pamiec zamordowanego i pomagac sprawiedliwosci w pomszczeniu go! To, co pan robi, panie profesorze, to nikczemnosc i wobec niego, i wobec zyjacych! Co pan robil w tym pokoju w chwili zabojstwa Iana Drummonda? Czy to pan wbil mu ten noz w plecy? A jezeli nie pan, to dlaczego nie zaalarmowal pan policji? Dlaczego wrocil pan, jak nedzny szczur, do pokoju i udal, ze nic sie nie stalo? Kim pan jest: zbrodniarzem czy tylko wspolnikiem zbrodniarza? Prosze mowic!
Wyprostowal sie. Harold Sparrow siedzial jak skamienialy. Wreszcie ukryl glowe w dloniach i Alex ze zdumieniem zobaczyl, ze ten silny, twardy mezczyzna placze. Spojrzal na Parkera, ale inspektor stal nieporuszenie, a na jego twarzy nie bylo ani litosci, ani wspolczucia. Czekal.
Nagle Sparrow opuscil rece i uniosl glowe. Drzaca dlonia zdjal okulary i wyciagnawszy chustke, przetarl oczy,