Polozylem pieniadze na stole i od razu zrozumialem, co zrobilem. Ogarnelo mnie okropne przerazenie. Wtedy zrobilem druga rzecz, ktorej nie rozumiem do tej chwili. Wstalem, otworzylem drzwi i zapukalem cicho do profesora Hastingsa, ktorego pokoj sasiaduje z moim. Nie spal jeszcze. Wpuscil mnie. Powiedzialem, ze pojade do Ameryki, kiedy on zechce, ale musze miec zaraz tysiac funtow. Spojrzal na mnie ze zdziwieniem, ale bez slowa wyjal ksiazeczke czekowa i wypisal czek. Wtedy przypomnialem sobie, ze zostawilem uchylone drzwi, a na stole u mnie lezy ta paczka banknotow. Wzialem czek i wybieglem. Wrocilem do pokoju. Zamknalem drzwi i ogarnelo mnie jeszcze wieksze przerazenie, jezeli to bylo mozliwe. Hastings na pewno dostrzegl, ze dzieje sie ze mna cos niedobrego. Nie puka sie przeciez do ludzi tak pozno i nie mowi sie takim tonem. Widzialem zreszta, ze jest zaskoczony moja zgoda. Musialem cos zrobic. Przede wszystkim zejsc i wlozyc z powrotem do kasy tamten tysiac bez wzgledu na to, co sie stanie. Ale najpierw pan Hastings wyszedl i wrocil po kilku minutach. Slyszalem zamykanie jego drzwi. Wreszcie wstalem, wsunalem paczke banknotow do kieszeni i ostroznie wyjrzalem. I wlasnie wtedy poslyszalem jakies kroki na schodach… Byly bardzo ciche, ale uslyszalem je… W nocy kazdy szelest jest glosniejszy. Cofnalem sie.
– Ktora byla wtedy godzina?
– Pol do pierwszej. Caly czas patrzylem na zegarek. Pamietam kazda uplywajaca minute.
– A potem co?
– Potem siedzialem jeszcze przez pewien czas. Bylem pewien, ze osoba wchodzaca na gore obudzi kogos i doniesie o zabojstwie. Ale widocznie to byl ktos, kto nie wracal z gabinetu. Pomyslalem, ze moze ktos uczul glod i zszedl do kredensu. Po polgodzinie, tuz przed pierwsza postanowilem zejsc. Bylo cicho. Na palcach zszedlem po schodach. Balem sie tak strasznie, jak jeszcze nigdy w zyciu. Wszedlem tu, stanalem z reka na klamce i rownoczesnie uslyszalem, ze ktos otwiera i zamyka drzwi na gorze. Podbieglem do kontaktu, zgasilem lampe i rzucilem na stol pieniadze. Ktos schodzil po schodach. Stalem obok stolu i kurczowo sciskalem cos, co okazalo sie przyciskiem. Nie myslac, co robie, cofnalem sie na palcach za drzwi. Ten ktos wszedl. To byl mezczyzna. Zapytal: Ianie? A ja wiedzialem, ze Ian Drummond nie odpowie, i wtedy pan Alex, bo poznalem go po glosie, zacznie szukac kontaktu, zapali swiatlo i znajdzie mnie obok ukrytego w ciemnosci trupa. Wtedy nic mnie nie uratuje… Ja tego wszystkiego wlasciwie nie myslalem, ale to bylo we mnie. Unioslem reke i uderzylem go w glowe, a potem skoczylem do drzwi i zamknalem je cicho. Widzialem, ze upadl. W polowie schodow zrozumialem, ze trzymam w rece ten przycisk. Dopadlem mojego pokoju i zatrzymalem sie. Otarlem przycisk, zeby nie zostawic odciskow palcow, i polozylem go na parapecie okna. A potem wszedlem do siebie, chwycilem lezacy na stole czek pana Hastingsa i wsunalem mu go pod drzwi. Pozniej zamknalem swoje drzwi, rozebralem sie i lezalem pod koldra do chwili, poki nie zapukala do mnie policja. Myslalem, ze to po mnie, ale… To jest wszystko, absolutnie wszystko, co wiem.
– Tak… – Parker kiwnal glowa. – A dlaczego otarl pan przycisk, a nie pomyslal o tym, ze zostawia pan slady na klamce? I na kontakcie elektrycznym? Na szczescie dla pana opowiesc pana pasuje na razie do faktow. Jeszcze jedno… Czy… czy ta krew kapala szybko?
– Krew… nie. Kropla… pozniej znowu kropla… w dlugich odstepach.
– Czy spojrzal pan na podloge, tam gdzie opadaly?
– Nie. Tam byl mrok. One padaly w cien za stolem. Tu konczyla sie granica swiatla lampy… Wlasnie to bylo okropne, ze one tak ginely i nie wydawaly zadnego dzwieku. – Wzdrygnal sie.
– Jeszcze jedno… Oddal pan ten tysiac funtow i oddal pan czek. Skad pan teraz wezmie pieniadze dla brata?
– Nie wiem… – Davis rozlozyl rece. – Nie chce myslec o tym. Musze to jakos zniesc. Moze matka tez to zniesie. Ale nie moge. Teraz, kiedy pan Drummond nie zyje, nie moglbym wyjechac tam… To by bylo jak zdrada… W koncu ja tez jestem naukowcem… angielskim naukowcem. Zdaje sobie sprawe z tego, co te badania oznaczaja. Gdyby nie panika, nigdy bym tego nie zrobil. Pozniej to co innego. Kiedy to sie zakonczy. Nie. Nie ma wyjscia. Ale tego nie moge zrobic.
– Moge panu pozyczyc tysiac funtow na przeciag dwu tygodni, jezeli inspektor Parker nie ma nic przeciwko temu – powiedzial Alex.
– Ja? – Parker rozlozyl rece. – Dopoki ten pan jest na wolnosci, ma pelne prawo otrzymywac czeki od kazdego. To prawdopodobnie nagroda za to, ze nie uderzyl cie mocniej?
– Tak – Alex wyjal swoja ksiazeczke i wypisal czek. Odesle mi je pan na to samo konto bankowe – powiedzial.
Filip Davis wyciagnal ku niemu reke.
– Gdyby pan wiedzial… – Nie mogl powiedziec ani slowa wiecej.
– Niech pan idzie teraz do swojego pokoju, a potem zapuka do pani Lucji Sparrow i zapyta, czy napisala ten list dla pana. Jezeli tak, chce, zeby mi go pan przyniosl.
– W tej… w tej sytuacji nie moge przeciez…
– Mlody czlowieku… Niech pan nie zapomina, ze to pan kaze mi wierzyc w swoje opowiadanie. Fakty mowia, ze byl pan w tym pokoju w czasie, kiedy moglo byc popelnione zabojstwo, ze zabral pan z kasy pieniadze, ze nie powiadomil pan nikogo o tym, co pan zobaczyl, ze pozniej uderzyl pan w glowe ciezkim przedmiotem obecnego tu pana Alexa i uciekl pan na gore, nie interesujac sie nawet tym, czy go pan nie zabil, i probujac zacierac za soba slady. Moze pan byc rownie dobrze morderca, jak nim nie byc. Szczerze mowiac posrod osob w tym domu znam kilka, ktore maja lepsze alibi niz pan. A w tym domu bylo w noc zabojstwa osob bardzo niewiele. Osiem, scisle biorac. Jest pan nadal w czolowce tego wyscigu. Niech pan lepiej robi to, o co pana prosze.
– Tak, prosze pana… Zaraz postaram sie to… zalatwic… – Filip Davis wstal i wyszedl.
– Szefie! – Jones stanal w drzwiach i rozlozyl rece. – Zadnej plamy na zadnym bucie, chyba na tych, ktore mial na nogach. Ale trudno mu bylo zagladac pod piety.
– W porzadku… – Parker odprawil go ruchem reki. Podszedl do Alexa. – Zdaje sie, ze on mowi prawde… ten szachista… ten ukladacz rebusow na wiele ruchow z gory… Potworny gadula… Czy powiedzial ci cos ciekawego?
– Tak. – Alex skinal glowa. – Wydaje mi sie, ze bardzo.
– I mnie – powiedzial Parker – i mnie.
– Pan Davis, szefie! – powiedzial Jones.
Filip Davis wszedl i zblizywszy sie do inspektora podal mu koperte.
– Powiedzial pan, oczywiscie, ze to policja zada tego listu?
– Ja… Nie mowil pan ani slowa o tym, ze nie wolno mi tego zrobic…
– Nie mowilem. Co powiedziala pani Sparrow?
– Powiedziala, ze w koncu panowie juz wiecie ode mnie, co tam jest w srodku, wiec to nie ma znaczenia, jezeli ja sobie tego zycze.
– Dobrze. Dziekuje panu.
Davis stal niezdecydowanie.
– Slusznie – powiedzial Parker. – Niech pan nie odchodzi. Prosze mi pokazac podeszwe panskiego lewego buta… tak… a teraz prawego. Ten list zatrzymam chwilowo, a potem zwrocimy sie do pani Sparrow. Jest nam potrzebny w zupelnie innym celu niz lamanie tajemnicy korespondencji. Dziekuje panu za pana trudy, mlody czlowieku, a w przyszlosci niech pan szybciej dziala mozgiem, a wolniej przyciskami do bibuly.
Davis otworzyl usta, ale wyszedl bez slowa.
XIII. Szklanka
Parker polozyl na stoliku koperte zawierajaca list Lucji Sparrow i siegnal do portfela. Wyjal stamtad drugi list. Alex pochylil sie nad obydwoma papierami.
– Nie musze gwalcic tajemnicy korespondencji pani Sparrow – powiedzial inspektor – zeby zrozumiec, ze oba te dokumenty sa napisane na jednej i tej samej maszynie.
Czy widzisz litere „a”? Jest obnizona. „O” jest natomiast troche powyzej linii. Oczywiscie to wymaga jeszcze potwierdzenia ekspertyzy, ale jestem przekonany, ze… O, zobacz, „f” ma splaszczony i troche skrzywiony lebek, jak gdyby drobny defekt. I tu, i tu… Jones!
– Tak, szefie?
– Masz tu te papierki, wyslij je natychmiast autem do Londynu i niech zrobia ekspertyze porownawcza. Czekaj! – Wyrwal z notesu kartke i nakreslil na niej kilka slow. – Zabierz to.