soba brac?

Vanessa poprawila plecak. Wziela sobie do serca ostrzezenie Hubaksisa i zabrala ze soba zapas jedzenia na trzy dni. Kreol dlugo przekonywal ja, by nie ciagnela ze soba zbednych smieci, ale Vanessa tylko krecila glowa. Nie chciala polegac wylacznie na zmartwychwstalym sumeryjskim magu.

Sam Kreol takze wzial ze soba ulubiona torbe. Wlozyl do niej swoje narzedzia, jakies proszki, ziola, a przede wszystkim – magiczna ksiege. W reku trzymal tylko laske.

– Idz za mna krok w krok – nakazal powaznie, sadzajac Hubaksisa na ramieniu Van. – I uwazaj, kobieto, zeby moj niewolnik nie uciekl, probuje tego za kazdym razem… Jesli chcesz sie pozegnac, zrob to teraz – w trakcie rytualu nie wolno wymawiac zbednych slow.

Van objela ojca i wesolo pomachala mu na pozegnanie. Nie wiadomo dlaczego, ani on, ani ona, nie traktowali calej sprawy powaznie – prawdopodobnie nadal nie mogli uwierzyc, ze za chwile Kreol otworzy drzwi miedzy swiatami i dziewczyna wyruszy z nim do innego wymiaru – wstretnego Lengu.

– Jestem gotowa – oznajmila Vanessa. Z calych sil starajac sie nie rozesmiac, stanela za plecami Kreola.

– Nie trzeba powtarzac moich slow ani ruchow – przypomnial mag na wszelki wypadek. – Po prostu idz za mna.

Wszedl do pentagramu tam, gdzie trojkat byl niezamkniety i zaczal poruszac sie wzdluz jednej z linii w strone najblizszego kata po lewej stronie.

– Zazas, Nasatanada, Zasas, Zasas! – mowil Kreol, idac.

W dolnym lewym rogu mag zatrzymal sie i podniosl lewa reke, zaginajac maly, serdeczny i wskazujacy palec oraz kciuk. Jedyny niezgiety palec utworzyl taka figure, ze Van z trudem zachowala powazny wyraz twarzy.

– Ohodos-Skijen-Zamoni! Ohodos-Skijen-Zamoni! Ohodos-Skijen-Zamoni! – krzyknal Kreol, nie zmieniajac polozenia palcow.

Nastepnie ruszyl wzdluz drugiej linii, w strone zamknietych trojkatow. Na skrzyzowaniu z krzywa linia Kreol kleknal i z powaga wydeklamowal:

Bedacy Caloscia Zyje W Mroku, W Srodku Wszystkiego Zyje, Co Jest W Mroku;

I Mrok Ten Bedzie Wieczny, Gdy Wszyscy Poklonia Sie Przed Onyksowym Tronem.

Gdy skonczyl, wstal z kleczek i ruszyl dalej w strone trojkata. W trojkacie zatrzymal sie, aby zlozyc rece w nowy znak – uzyl kciuka i srodkowego palca – oraz wymowic jeszcze jedno zaklecie.

Abissus Diasonrsus, Zhove – Azatoth Nerro, Yia! Nyarlathotep!

Przeszedlszy wzdluz poziomej linii do drugiego trojkata, poklonil sie trzykrotnie i uformowal nowy znak. Tym razem zagial kciuk, srodkowy i serdeczny palec.

Nastapila ostatnia czesc rytualu. Kreol wraz z Vanessa i Hubaksisem przeszedl ku znajdujacej sie w prawym dolnym rogu spirali i powiedzial:

Zenahesn, Pitoh, Ohas, Zaegos, Mawok, Nigosus, Bojar! Heeho! Yog-Sothoth! Yog-Sothoth! Yog-Sothoth!

Wypowiedziawszy ostatnie slowo, Kreol wyciagnal laske i narysowal w powietrzu figure przypominajaca odwrocona litere „N” przecieta litera „Z”.

Swiecacy symbol przez chwile wisial w powietrzu, a potem w mgnieniu oka zmienil sie w cos przypominajacego niewielka czarna dziure.

– A niech mnie! – mimowolnie westchnela Van. Kreol odwrocil sie w jej strone, wsciekle lypiac oczami, zlapal ja za reke, scisnal jakby chcial polamac jej kosci i skoczyl w otwarte okno miedzy wymiarami. Zamknelo sie za ich plecami, a pentagram zaczal powoli znikac…

***
Вы читаете Arcymag. Czesc I
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату