slaniala, a potem, razem z Susanna, uspokajal ja. Klal podobno bardzo na pana Vincy. Wiec porozmawialismy z Susanna Snow o tym, jak uspokajala przez cala przerwe panne Faraday, a potem musiala odprowadzic ja na scene. A potem byl juz koniec przedstawienia i pan Vincy sie nie ukazal, zeby uklonic sie publicznosci. Wszystkich to bardzo rozgniewalo, ale nikt nic otwarcie nie mowil, bo to w koncu jego sprawa. J stalem z Susanna przed garderoba, a kiedy pan Darcy nadszedl ze sceny z panna Faraday, odczekalem na korytarzu, az mnie zawola, i ulozylem jego kostium, a potem oczyscilem mu garnitur i pomoglem wlozyc plaszcz. Pan Darcy rozcharakteryzowuje sie w tej sztuce troche dluzej niz panna Faraday, bo nie nosi maski i ma twarz cala uszminkowana. Kiedy skonczyl, ja tez bylem gotow. Umyl sie i zapukal do garderoby panny Faraday. Panna Faraday byla juz ubrana, wiec razem wyszli, a ja zaczekalem chwile na korytarzu, gdzie byl maz Susanny, Malcolm Snow, ktory jest u nas kurtyniarzem. Z nim razem byl John Knithe, sufler. Pozniej, we czworke, poszlismy z teatru do nocnego punktu totalizatora, bo Susanna tez wierzy swiecie, ze w koncu los sie do niej usmiechnie, i gra osobno, a j maz osobno.

– Z tego, co mowicie, wynika wiec, ze ani p przedstawieniu, ani w przerwie nie byliscie nawet przez chwile sami.

Ruffin zastanowil sie.

– Tak, prosze pana. Ani przez chwileczke. Tak sie zlozylo.

– Dobrze. A teraz dajcie mi maske pana Vincy,

– W tej chwili, prosze pana – Ruffin wstal i podszedl do szafy. Otworzyl ja i nie patrzac nawet wyciagnal reke. Przez chwile szukal, potem zajrzal.

– Widocznie pan Vincy musial ja polozyc gdzie indziej. – Rozejrzal sie. Podszedl do stolika i wyciagnal szuflade, potem stanal bezradnie. Schylil sie.

– Ani pod szafa, ani pod kozetka jej nie ma… – powiedzial Alex.

– Wiec gdzie moze byc? – zapytal Ruffin.

Parker otworzyl usta.

– To nie ma znaczenia – powiedzial Alex ku je ogromnemu zdumieniu. Inspektor spojrzal na swego przyjaciela, Alex dal mu ledwie dostrzegalny znak glowa.

– Jestescie wolni, na razie… – powiedzial Parker. – Mozecie isc do domu. Pamietajcie, ze do jutra rana nie wolno wam nikomu opowiadac o tym, co sie tu zdarzylo. Rozumiecie?

– Tak, prosze pana. Oczywiscie, prosze pana. Dobranoc panom.

Ruffin wycofal sie bokiem ku drzwiom i zniknal. Kiedy tylko drzwi zamknely sie za nim, Parker odwrocil sie na piecie i spojrzal na Alexa.

– Na milosc boska, Joe. Bylem wobec ciebie lojalny w tej chwili. Nie pomyslalem o braku tej maski. Tys wiedzial o tym od poczatku. Ale przeciez musi to cos znaczyc? Gdzie ona jest? Dlaczego nie chciales, zebym pytal go dalej? W koncu maska moze okazac sie bardzo wazna dla sledztwa. Jezeli Vincy mial ja na sobie wchodzac tu, a pozniej nie bylo nikogo poza morderca, wobec tego musial ja zabrac morderca. Dlaczego? A poza tym, dlaczego chciales, zebym przerwal przesluchiwanie Ruffina? Wierze ci, Joe, bo nigdy jeszcze nie wystrychnales mnie na dudka. Ale przeciez jestem urzednikiem odpowiedzialnym za prowadzenie sledztwa. W tym wypadku niewiele jeszcze wiem, to prawda. Ty sprawiasz wrazenie, jakbys mial cos w zanadrzu. Chce ci wierzyc. W koncu wazne jest jedno: schwytanie mordercy i doprowadzenie go do rak sprawiedliwosci. Nie mam zadnych osobistych ambicji, jezeli chodzi o wspolprace z toba, ale…

– Ale w koncu ja jestem tylko skromnym obserwatorem poszukujacym tematu do moich ksiazek. A to ty zaaresztujesz morderce. Jestes slawa w swoim zawodzie i nie zawdzieczasz przeciez tego mnie. To nasza wspolna gra, Ben. Ale tylko my obaj o tym wiemy. Tym razem, jak mi sie wydaje, zobaczylem prawde wczesniej niz ty. Pozwol, ze zachowam ja sobie jeszcze przez godzine czy dwie. W koncu ty sam mozesz na nia takze wpasc, a poza tym ja sie moge mylic. Przez caly czas drze z obawy, ze sie myle. Prawda jest zbyt fantastyczna, aby mogla byc prawdziwa. Ale rownoczesnie…

– Rownoczesnie?

– Rownoczesnie widze ciagle dwa rozwiazania: „A” i „B”- Ta maska pasuje do rozwiazania „A”, ale rozwiazanie „B” ma takze kilka argumentow, ktore nie daja sie rozwiklac za pomoca rozwiazania „A”. Zreszta wiem w tej chwili, kim jest morderca „A”, a nie mam pojecia, kim jest morderca „B”. Rzadko zdarza sie, zeby slady prowadzily w dwie przeciwne strony.

– A pani Dodd nadal nie jest ani „A”, ani „B”?

– Ani „A”, ani „B” – westchnal Alex. – Ale naprawde nie zdziwilbym sie w koncu, jezeliby sie okazalo, ze to ona go zabila. Jest w tej sprawie cos niesamowitego, co zapiera oddech. Chwilami czuje, ze fakty zaczynaja mi sie mieszac w glowie.

Parker niecierpliwie uderzyl palcami w powierzchnie stolika.

– Wiec dobrze. Nie mow o tych swoich faktach, jezeli chcesz. W koncu nie znasz ich wiecej niz ja, bo nie rozstawales sie ze mna. Chce wierzyc, ze splynela na ciebie laska niebios i odkryles droge przez ten labirynt. Ale ja musze jechac do pani Dodd.

– Na pewno! – powiedzial Alex stanowczo. – Mysle, ze to bedzie bardzo wazne dla sprawy.

– Jezeli okaze sie, ze to ona zabila tego faceta, a na razie zdrowy rozsadek wskazuje na nia i tylko na nia, chociaz widzisz dla niej jakies nie znane mi blizej alibi… to bedziesz musial postawic mi butelke dobrego wina. Dzisiejsza noc w twoim towarzystwie kosztuje mnie bardzo wiele nerwow… – Urwal. – A co z ta maska? – zapytal z przymusem.

– Wiem, gdzie jest ta maska… – mruknal Alex. – Oczywiscie, ze zabral ja morderca „A”. Mordercy „B” bylaby ona zupelnie niepotrzebna.

– Wiesz, gdzie ona jest?!

– To znaczy, nie bylem w miejscu, gdzie ona jest, ale moge dac glowe, ze znajde ja w kazdej chwili, kiedy bede chcial. Jezeli jej nie znajde, mozesz mnie nazwac oslem, a poza tym wypedzisz mnie do domu i kazesz mi sie przespac.

– Moze powinienem to zrobic juz teraz? – Parker podrapal sie w glowe. – Wiem, ze na pewno masz cos w rekawie, ale ten twoj belkot przeszkadza mi myslec… Czy chcesz mnie teraz zaprowadzic do miejsca, gdzie jest maska?

– Po co? Niech sobie lezy. Na razie chce, zebysmy pojechali do miejsca, do ktorego od pol godziny ciagnie cie poczucie obowiazku: do pani Angeliki Dodd.

– Nareszcie jakies rozsadne slowa – mruknal Parker i ruszyl ku drzwiom.

IX. Sztylet

Pokoj, w ktorym usiedli czekajac na pania Angelice Dodd, byl niewielki, ale urzadzony z doskonalym smakiem. Kiedy drzwi zamknely sie za przerazona troche, zaspana pokojowka, Parker spojrzal na zegarek.

– Druga – mruknal. – Paskudny czas do skladania wizyt niewinnym osobom. Juz chociazby dlatego pani Dodd powinna okazac sie zabojczynia.

– Zeby pozwolic policji na zachowanie dobrych obyczajow towarzyskich? Tak. To jest powod.

– Obawiam sie, ze miala jeszcze kilka innych… – mruknal Parker przyciszonym glosem. – Teraz na pewno bedzie ubierala sie przez pol godziny…

Nie zdazyl dokonczyc zdania, gdy drzwi otworzyly sie i pani Dodd weszla. Byla ubrana w skromna, ciemna sukienke, na nogach miala ponczochy i pantofle na wysokich obcasach, a wyglad jej wlosow swiadczyl o tym, ze nie kladla sie jeszcze. Alex zanotowal to bez zdziwienia.

– Czym moge panom sluzyc? – zapytala, rzuciwszy wzrokiem jeszcze raz na trzymana w palcach wizytowke inspektora. Potem szybko uniosla glowe. – Siadajcie, panowie, prosze. – Byla bardzo opanowana, chociaz wprawne oczy obu mezczyzn dostrzegly w jej zachowaniu lekka nutke napiecia. Usiadla pierwsza i wskazala im krzesla ruchem drobnej, delikatnej dloni.

Parker usiadl ciezko i przez chwile milczal, patrzac na powierzchnie stolika, na ktorej staly dwie gliniane popielniczki.

– Sprawa wyglada tak – powiedzial nagle, unoszac na nia oczy – ze caly szereg poszlak wskazuje… – Znowu urwal, potem westchnal i podjal: – Chce byc szczery z pania. Przed paroma godzinami zostal zamordowany w

Вы читаете Smierc mowi w moim imieniu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату