miesiecy pozniej, po nocy, w czasie ktorej Milo, wszystkimi samolotami, jakie zgromadzil w swoim syndykacie “M i M', zbombardowal oboz eskadry, a przy okazji takze lotnisko, sklad bomb i hangary, i wszyscy pozostali przy zyciu ryli schrony w skalistym gruncie, przykrywajac je plytami pancernymi kradzionymi z warsztatow naprawczych na lotnisku oraz postrzepionymi kawalkami brezentu, ktore obrywali sobie nawzajem z namiotow. Wodz White Halfoat zostal usuniety z Kolorado na pierwsza wiesc o ropie i wyladowal ostatecznie na Pianosie na miejscu porucznika Coombsa, ktory pewnego dnia, chcac zobaczyc wojne z bliska, wzial udzial jako gosc w wyprawie bombowej i zginal nad Ferrara w samolocie Krafta. Yossarian mial wyrzuty sumienia, ilekroc przypomnial sobie Krafta, gdyz Kraft zginal, kiedy Yossarian po raz drugi naprowadzal samoloty na cel, a takze dlatego, ze Kraft zostal niewinnie zamieszany we Wspanialy Bunt Atabrynowy, ktory wybuchl na Puerto Rico podczas pierwszego etapu ich przelotu na front i zakonczyl sie na Pianosie w dziesiec dni pozniej, kiedy to Appleby natychmiast po przybyciu wkroczyl sluzbiscie do kancelarii i zameldowal, ze Yossarian nie chce lykac tabletek atabryny. Urzedujacy tam sierzant poprosil go, zeby usiadl.
– Dziekuje, sierzancie, chetnie – powiedzial Appleby. – Czy dlugo bede musial czekac? Musze jeszcze dzisiaj zalatwic mase spraw, zeby moc jutro rano rzeski i wypoczety ruszyc do boju, gdy tylko zajdzie tego potrzeba.
– Slucham?
– O co chodzi, sierzancie?
– O co pan pytal?
– Czy dlugo bede musial czekac, zeby wejsc do majora?
– Dopoki pan major nie wyjdzie na obiad – odpowiedzial sierzant Towser. – Wtedy bedzie pan mogl wejsc.
– Ale majora wtedy nie bedzie, tak?
– Tak, pan major bedzie u siebie dopiero po obiedzie.
– Rozumiem – powiedzial Appleby niepewnie. – Mysle, ze w takim razie przyjde po obiedzie.
Appleby opuszczal kancelarie nieco zbity z tropu. W chwili gdy wychodzil, wydalo mu sie, ze widzi, jak wysoki, ciemnowlosy oficer podobny do Henry'ego Fondy wyskakuje przez okno z namiotu mieszczacego kancelarie i pedem znika za rogiem. Appleby stanal i zmruzyl oczy. Nagle opadly go watpliwosci. Zastanawial sie, czy to skutek malarii, czy, co gorsza, zbyt duzej dawki atabryny. Appleby zazywal czterokrotnie wiecej atabryny, niz im przepisano, gdyz chcial byc czterokrotnie lepszym pilotem niz wszyscy pozostali. Mial wciaz jeszcze zamkniete oczy, kiedy sierzant Towser tracil go lekko w ramie i powiedzial mu, ze jesli chce, to moze teraz wejsc do majora, bo major Major wlasnie wyszedl. Appleby odzyskal pewnosc siebie.
– Dziekuje, sierzancie. Czy predko wroci?
– Wroci zaraz po obiedzie. Wtedy bedzie pan musial wyjsc i czekac na niego, dopoki nie wyjdzie na kolacje. Major Major nie przyjmuje nikogo, kiedy jest u siebie.
– Co powiedzieliscie?
– Powiedzialem, ze major Major nie przyjmuje nikogo, kiedy jest u siebie.
Appleby zmierzyl sierzanta Towsera spojrzeniem i sprobowal ostrego tonu.
– Coz to, sierzancie, robicie ze mnie idiote tylko dlatego, ze jestem nowy w eskadrze, a wy jestescie tutaj od dawna?
– Alez skad, panie poruczniku – odpowiedzial sierzant z szacunkiem. – Takie mam rozkazy. Moze pan spytac majora Majora, kiedy go pan zobaczy.
– O to mi wlasnie chodzi, sierzancie. Kiedy bede go mogl zobaczyc?
– Nigdy.
Purpurowy z upokorzenia Appleby napisal raport w sprawie Yossariana i atabryny na kartce papieru dostarczonej przez sierzanta Towsera i wyszedl czym predzej, myslac sobie, ze byc moze Yossarian nie jest jedynym wariatem majacym przywilej noszenia oficerskiego munduru.
Kiedy pulkownik Cathcart podniosl liczbe obowiazkowych lotow do piecdziesieciu pieciu, sierzant Towser zaczal podejrzewac, ze wszyscy ludzie noszacy mundury to wariaci. Sierzant Towser byl chudy i kanciasty, mial delikatne blond wlosy, tak jasne, ze prawie bezbarwne, wpadniete policzki i zeby jak duze biale cukierki. Rzadzil cala eskadra i wcale nie byl z tego zadowolony. Joe Glodomor i wielu innych patrzylo na niego z wyrzutem i nienawiscia, Appleby zas, ktory wyrobil sobie marke bojowego pilota i niezwyciezonego pingpongisty, odgrywal sie na nim, traktujac go z demonstracyjnym lekcewazeniem. Sierzant Towser kierowal eskadra tylko dlatego, ze nie bylo nikogo, kto by chcial to robic. Nie interesowala go wojna ani awanse. Interesowaly go skorupy i stylowe meble.
Sam sobie z tego nie zdajac sprawy sierzant Towser popadl w nawyk myslenia o nieboszczyku z namiotu Yossariana w sposob narzucony przez Yossariana: wlasnie jako o nieboszczyku z namiotu Yossariana. Rzeczywistosc wygladala zupelnie inaczej. Byl po prostu nowo przybylym pilotem, ktory zginal w akcji, zanim zostal oficjalnie wciagniety do ewidencji. Zajrzal do namiotu operacyjnego, zeby spytac o droge do kancelarii, i zostal wysiany prosto na lotnisko, gdyz tylu lotnikow zakonczylo obowiazujaca wowczas kolejke trzydziestu pieciu lotow, ze kapitan Piltchard i kapitan Wren mieli trudnosci ze skompletowaniem zalog. Skoro nigdy nie zostal wciagniety do ewidencji eskadry, nie mogl zostal skreslony i sierzant Towser obawial sie, ze narastajaca korespondencja w sprawie tego nieszczesnika bedzie krazyc w nieskonczonosc.
Nazywal sie Mudd. Sierzant Towser, ktory z rowna awersja odnosil sie do przemocy, jak i do marnotrawstwa, uwazal, ze sciaganie Mudda zza oceanu po to tylko, zeby w niecale dwie godziny po przybyciu rozerwac go na strzepy nad Orvieto, bylo odrazajaca ekstrawagancja. Nikt nie potrafil sobie przypomniec, kto to byl ani jak wygladal, a juz najmniej kapitan Piltchard i kapitan Wren, ktorzy pamietali tylko, ze nowy oficer zjawil sie w namiocie operacyjnym akurat w odpowiedniej chwili, zeby zostac zabitym, i czerwienili sie ze zmieszania, ilekroc ktos wspomnial o nieboszczyku z namiotu Yossariana. Jedynie czlonkowie zalogi tego samego samolotu mieli okazje przyjrzec sie Muddowi, ale ci zostali rozerwani na strzepy razem z nim.
Yossarian natomiast wiedzial doskonale, kim byl Mudd. Wiedzial, ze Mudd byl nieznanym zolnierzem, ktory nie mial szczescia, gdyz to jest jedyna rzecz, jaka sie wie o wszystkich nieznanych zolnierzach, ze nie mieli szczescia. A nieboszczyk byl naprawde nieznany, mimo ze jego rzeczy zatrute smiercia nadal lezaly rozrzucone na lozku w namiocie Yossariana prawie tak samo, jak je pozostawil trzy miesiace wczesniej, w dniu, kiedy nie zglosil sie do eskadry; podobnie zatrute smiercia bylo wszystko zaraz w nastepnym tygodniu podczas Wielkiego Oblezenia Bolonii, kiedy to zgnily odor smierci, zmieszany z oparami siarki, unosil sie ciezko w powietrzu i kazdy wyznaczony do lotu byl juz z gory naznaczony pietnem smierci.
Lotow nad Bolonie nie mozna bylo uniknac, gdyz pulkownik Cathcart sam zglosil swoja grupe do ataku na sklady amunicji, ktorych ciezkie bombowce stacjonujace na Polwyspie nie potrafily zniszczyc z wiekszej wysokosci. Kazdy dzien oczekiwania zaostrzal swiadomosc tego, co ich czeka i poglebial ponury nastroj. Nieodstepna, przytlaczajaca pewnosc rychlej smierci przy akompaniamencie nieustannego deszczu atakowala i tak watle morale wszystkich po kolei niczym zracy naciek jakiejs zarazliwej choroby. Od wszystkich zalatywalo formalina. Znikad nie mozna bylo oczekiwac pomocy, nawet izbe chorych zamknieto na rozkaz pulkownika Korna, zeby nikt nie mogl zameldowac sie do lekarza, jak wowczas, gdy w jedyny pogodny dzien wybuchla tajemnicza epidemia biegunki, powodujac kolejne odwolanie akcji. Wobec tego, ze choroby zostaly chwilowo odwolane i drzwi do ambulatorium zabito gwozdziami, doktor Daneeka spedzal przerwy miedzy jedna ulewa a druga przesiadujac na swoim wysokim stolku i w milczeniu obserwujac ponura, grozna epidemie strachu z bolesciwa bezstronnoscia, niczym posepny jastrzab na galezi pod zlowieszczym napisem, ktory kapitan Black przyczepil dla zartu na zamknietych drzwiach ambulatorium, a doktor Daneeka pozostawil, poniewaz nie byl to wcale zart. Ujety w czarna ramke napis glosil: ZAMKNIETE DO ODWOLANIA Z POWODU SMIERCI W RODZINIE.
Strach przenikal wszedzie, nie omijajac takze eskadry Dunbara, ktory wsunal kiedys o zmroku glowe do ambulatorium i odezwal sie z szacunkiem do niewyraznej sylwetki doktora Stubbsa siedzacego w gestniejacych ciemnosciach nad butelka whisky i sloikiem odkazonej wody.
– Jak sie pan czuje? – spytal z troska.
– Okropnie – odpowiedzial doktor Stubbs.
– Co pan tu robi?
– Siedze.
– Myslalem, ze juz nie ma chorych.
– Nie ma.
– To po co pan tu siedzi?
– A gdzie mam siedziec? W cholernym klubie oficerskim z pulkownikiem Cathcartem i Kornem? Czy wie pan,
