niecierpliwych kiwniec glowa i odeslal go do ambulatorium, aby opisal swoje objawy Gusowi i Wesowi, ktorzy pomalowali mu dziasla na fioletowo, gdy tylko otworzyl usta. Pomalowali mu tez na fioletowo palce u nog i zmusili do przelkniecia srodka przeczyszczajacego, gdy powtornie otworzyl usta, zeby zaprotestowac, po czym wypchneli go z namiotu.
Dobbs byl w jeszcze gorszym stanie niz Joe Glodomor, ktory przynajmniej mogl brac udzial w akcjach bojowych, kiedy nie dreczyly go nocne zmory. Dobbs znajdowal sie prawie w tak tragicznym stanie jak Orr, ktory ze swoim oblednym, konwulsyjnym chichotem i zwichrowanymi wystajacymi zebami byl wesolutki niczym niewyrosniety, wyszczerzony skowronek i zostal wyslany wraz z Milem i Yossarianem na urlop do Kairu po jajka, gdzie Milo kupil zamiast jajek bawelne i skad wystartowali o swicie do Stambulu samolotem wyladowanym az po wiezyczki dzialek egzotycznymi pajakami i niedojrzalymi czerwonymi bananami. Orr byl jednym z najmilszych i najsympatyczniejszych wariatow, jakich Yossarian kiedykolwiek spotkal. Mial prymitywna, pyzata twarz, orzechowe oczy wychodzace z orbit jak dwie polowki brazowych szklanych kulek i grube, faliste, wielobarwne wlosy tworzace na czubku glowy jakby napomadowany namiot. Prawie w kazdym locie stracano go do morza albo odstrzeliwano mu silnik i zaczal szarpac Yossariana za ramie jak dzikus po tym, jak wystartowali do Neapolu, a wyladowali na Sycylii, gdzie spotkali przebieglego dziesiecioletniego alfonsiaka z cygarem w zebach i dwiema dwunastoletnimi siostrami-prawiczkami, czekajacego na nich przed hotelem, w ktorym byl pokoj tylko dla Mila. Yossarian odsunal sie od Orra stanowczo, spogladajac z niejakim niepokojem i zdziwieniem na Etne zamiast Wezuwiusza i zastanawiajac sie, dlaczego sa na Sycylii, a nie w Neapolu, podczas gdy Orr chichoczac, jakajac sie i plonac z pozadania blagal go, zeby pojsc z przebieglym dziesiecioletnim alfonsiakiem do jego dwunastoletnich siostr-prawiczek, ktore w rzeczywistosci nie byly ani siostrami, ani prawiczkami i mialy tylko po dwadziescia osiem lat.
– Idz z nim – polecil Milo Yossarianowi lakonicznie. – Pamietaj o swoim zadaniu.
– Dobrze – podporzadkowal sie Yossarian z westchnieniem, pamietajac o swoim zadaniu. – Ale moze przynajmniej sprobuje najpierw znalezc jakis pokoj, zeby moc sie potem porzadnie wyspac.
– Wyspisz sie porzadnie z tymi dziewczynami – odpowiedzial Milo nadal z mina spiskowca. – Pamietaj o swoim zadaniu.
Ale nie wyspali sie wcale, gdyz zostali wtloczeni do jednego podwojnego lozka z dwiema dwunastoletnimi dwudziestoosmioletnimi prostytutkami, ktore, jak sie okazalo, byly tluste i oslizgle i budzily ich przez cala noc, zadajac zmiany partnerow. Po jakims czasie doznania
Yossariana byly tak zamglone, ze nie zwracal uwagi na bezowy turban, ktorego ta grubsza, pchajaca sie na niego, ani na chwile nie zdejmowala az do poznego rana, kiedy przebiegly dziesiecioletni alfonsiak z kubanskim cygarem zerwal go jej przy ludziach dla bestialskiego kaprysu, odslaniajac w blasku sycylisjkiego dnia jej okropna, nieksztaltna, naga czaszke. Msciwi sasiedzi ogolili jej glowe do golej skory za to, ze sypiala z Niemcami. Dziewczyna zapiszczala w kobiecej wscieklosci i pobiegla kolyszac sie komicznie za przebieglym dziesiecioletnim alfonsiakiem, a jej straszliwa, blada, sponiewierana skora na glowie marszczyla sie smiesznie wokol dziwacznej, ciemnej brodawki jej twarzy, jak cos wyplowialego i nieprzyzwoitego. Yossarian nigdy w zyciu nie ogladal czegos tak nagiego. Alfonsiak okrecal turban jak trofeum wysoko na palcu i odskakiwal w ostatniej chwili, kiedy dziewczyna miala juz-juz turban pochwycic. Tak sie z nia droczac wodzil ja za soba wokol placyku zatloczonego ludzmi, ktorzy zarykiwali sie ze smiechu i szyderczo wytykali palcami Yossariana, gdy wtem wielkimi krokami nadszedl Milo z zacieta mina czlowieka, ktoremu sie spieszy, wydal z dezaprobata wargi na widok tego gorszacego pokazu frywolnosci i rozpusty, po czym. zazadal, zeby natychmiast leciec na Malte.
– Chce nam sie spac – zaskomlil Orr.
– To wasza wlasna wina – zganil ich Milo z wyzszoscia.
– Gdybyscie spedzili te noc w hotelu, a nie z tymi zdeprawowanymi dziewczynami, czulibyscie sie rownie dobrze jak ja.
– Sam nam kazales pojsc z nimi – odparl Yossarian z wyrzutem.
– A poza tym my nie mielismy hotelu. Pokoj dostales tylko ty.
– To tez nie moja wina – odparl Milo wyniosle. – Skad moglem wiedziec, ze akurat zjada do miasta kupcy na zbiory ciecierzycy?
– Dobrze wiedziales – natarl na niego Yossarian. – To wyjasnia, dlaczego jestesmy na Sycylii zamiast w Neapolu. Na pewno masz juz caly samolot wypchany ta cholerna ciecierzyca.
– Csss! – ostrzegl go Milo surowo, rzucajac znaczace spojrzenie w strone Orra. – Pamietaj o swoim zadaniu.
Kiedy przybyli na lotnisko, aby wystartowac na Malte, komora bombowa, caly tyl samolotu i prawie cala czesc goma z wiezyczkami strzelcow byly zapelnione workami ciecierzycy.
Zadanie Yossariana podczas tej wyprawy polegalo na pilnowaniu, zeby Orr nie podpatrzyl, gdzie Milo kupuje jajka, mimo ze Orr byl czlonkiem syndykatu Mila i podobnie jak wszyscy czlonkowie mial udzial w zyskach. Yossarian uwazal, ze jego zadanie jest glupie, gdyz wszyscy wiedzieli, ze Milo kupuje jajka na Malcie po siedem centow sztuka i sprzedaje je do stolowek w swoim syndykacie po piec centow sztuka.
– Nie mam jakos do niego zaufania – ponuro zwierzal sie Milo Yossarianowi w samolocie, kiwajac glowa do tylu w strone Orra, ktory zwinal sie w klebek na workach ciecierzycy usilujac spac za wszelka cene. – Wolalbym kupowac jajka bez niego, zeby nie mogl podpatrywac moich sekretow handlowych. Czego jeszcze nie rozumiesz?
Yossarian siedzial obok niego w fotelu drugiego pilota.
– Nie rozumiem, po co kupujesz jajka po siedem centow sztuka na Malcie i sprzedajesz je po piec centow.
– Robie to dla zysku.
– A gdzie tu zysk? Tracisz po dwa centy na sztuce.
– Ale zarabiam po trzy i cwierc centa na jajku sprzedajac je na Malcie po cztery i cwierc centa ludziom, od ktorych kupuje je potem po siedem centow. Oczywiscie to nie ja zarabiam. Zarabia syndykat. I wszyscy maja udzial w zyskach.
Yossarianowi wydalo sie, ze zaczyna rozumiec.
– I ludzie, ktorym sprzedajesz jajka po cztery i cwierc centa za sztuke, zarabiaja po dwa i trzy czwarte centa na sztuce odsprzedajac ci je po siedem centow. Czy tak? Tylko dlaczego nie sprzedajesz jajek bezposrednio sobie, eliminujac posrednikow?
– Bo to ja jestem tym posrednikiem – wyjasnil Milo. – Zarabiam po trzy i cwierc centa na sztuce, kiedy je sobie sprzedaje, i dwa i trzy czwarte centa, kiedy je od siebie odkupie. To daje zysk szesciu centow na jajku. Kiedy je sprzedaje do stolowki po piec centow, trace tylko dwa centy i w ten sposob zarabiam kupujac jajko po siedem centow i sprzedajac je po piec centow. Kiedy je kupuje na Sycylii prosto od kury, place po cencie za sztuke.
– Na Malcie – poprawil go Yossarian. – Kupujesz jajka na Malcie, nie na Sycylii. Milo parsknal dumnie.
– Nie kupuje jajek na Malcie – wyznal z wyrazem lekkiego, skrywanego rozbawienia i byl to jedyny przyklad odstepstwa od trzezwej rzeczowosci, jaki Yossarian kiedykolwiek u niego zaobserwowal. – Kupuje je na Sycylii po cencie sztuka i przerzucam potajemnie na Malte po cztery i pol centa, zeby podbic cene do siedmiu centow za sztuke, kiedy kupcy przyjada po nie na Malte.
– Dlaczego ludzie przyjezdzaja po jajka na Malte, gdzie sa takie drogie?
– Bo zawsze tak robili.
– Dlaczego nie jezdza po jajka na Sycylie?
– Bo nigdy tego nie robili.
– Teraz naprawde nie rozumiem. Dlaczego nie sprzedajesz w takim razie swoim stolowkom jajek po siedem centow, tylko po piec centow?
– Bo wtedy nie bylbym im potrzebny. Kazdy potrafi kupic jajka, ktore kosztuja siedem centow, po siedem centow.
– Dlaczego wiec stolowki nie pomina ciebie i nie kupia jajek bezposrednio od ciebie na Malcie po cztery i cwierc centa?
– Bo im nie sprzedam.
– Dlaczego?
– Bo wtedy mialbym mniejsze mozliwosci zarobku. A tak przynajmniej zarabiam troche jako posrednik.
– Wiec jednak masz cos z tego dla siebie – zauwazyl Yossarian.
– Oczywiscie, ze tak. Ale wszystko to idzie na rzecz syndykatu. I kazdy ma udzial w zyskach. Nie rozumiesz?
