– Zastanawialem sie, skad takie tlumy. Dlaczego w hotelach nie ma wolnego miejsca?

– To dlatego, ze tyle ludzi przyjechalo z innych miast, zeby pana zobaczyc, signor Milo. A takze dlatego, ze zjechali sie kupcy na aukcje karczochow.

Dlon Mila jak orzel wzbila sie pionowo w gore zatrzymujac pedzel Yittoria.

– Co to sa karczochy? – spytal Milo.

– Karczochy, signor Milo? Karczochy to sa bardzo smaczne warzywa, lubiane na calym swiecie. Musi pan poprobowac naszych karczochow, signor Milo. Uprawiamy najlepsze na swiecie karczochy.

– Naprawde? – powiedzial Milo. – Po ile sa karczochy w tym roku?

– Zapowiada sie bardzo dobry rok na karczochy. Zbiory byly bardzo slabe.

– Czy to prawda? – spytal Milo i juz go nie bylo. Wyslizgnal sie z fotela tak szybko, ze pasiaste przescieradlo przez jakas sekunde zachowalo jeszcze jego ksztalt. Zanim Yossarian i Orr zdazyli dobiec do drzwi, Milo zniknal im z oczu.

– Nastepny – warknal zastepca Mila urzedowym tonem. – Kto z panow nastepny?

Yossarian i Orr opuscili zaklad fryzjerski w ponurym nastroju. Porzuceni przez Mila, bezdomni, przeciskali sie wsrod rozbawionych tlumow w daremnym poszukiwaniu noclegu. Yossarian byl wyczerpany. Glowa pekala mu z tepego, oglupiajacego bolu i denerwowal go Orr, ktory znalazl gdzies dwa dzikie jablka i szedl trzymajac je w ustach, dopoki Yossarian nie zobaczyl tego i nie kazal mu ich wypluc. Wtedy Orr znalazl dwa kasztany i niepostrzezenie wypchal sobie nimi policzki. Po chwili Yossarian dostrzegl to i znowu krzyknal na Orra, zeby wyplul te dzikie jablka. Orr wyszczerzyl zeby w usmiechu i odpowiedzial, ze to nie sa dzikie jablka, tylko kasztany, i ze ma je nie w ustach, tylko w dloniach, ale poniewaz mial kasztany w ustach, wiec Yossarian nie zrozumial z tego ani slowa i kazal mu je mimo wszystko wypluc. W oczach Orra zamigotaly blyski. Potarl mocno czolo piescia, jak czlowiek zamroczony alkoholem, i zachichotal oblesnie.

– Pamietasz tamta dziewczyne… – zaczal i znowu zaniosl sie oblesnym chichotem. – Pamietasz tamta dziewczyne, ktora walila mnie butem po glowie w tym mieszkaniu w Rzymie i oboje bylismy nadzy?

– spytal z chytra nadzieja. Odczekal, az Yossarian ostroznie kiwnal glowa. – Jak pozwolisz mi wlozyc kasztany z powrotem do ust, to ci opowiem, dlaczego mnie tak walila. Zgoda?

Yossarian kiwnal glowa i Orr opowiedzial mu cala fantastyczna historie o tym, dlaczego naga dziewczyna z pokoju dziwki Nately'ego walila go butem po glowie, ale Yossarian nie zrozumial z tego ani slowa, poniewaz Orr znow mial w ustach kasztany. Yossarian rozesmial sie gorzko z tej sztuczki, a poniewaz zapadl wieczor, wiec w koncu zjedli podly obiad w brudnej restauracji, autostopem pojechali na lotnisko i polozyli sie spac na zimnej metalowej podlodze samolotu, gdzie wiercili sie pojekujac w udrece, dopoki w dwie godziny pozniej nie wtargneli do nich pierwsi kierowcy ciezarowek ze skrzynkami karczochow i nie wypedzili ich na zewnatrz na czas zaladunku samolotu. Zaczal lac ulewny deszcz. Zanim ciezarowki odjechaly, Yossarian i Orr przemokli do nitki, zwineli sie wiec niczym dwa drzace rolmopsy pomiedzy ostrymi kantami skrzynek z karczochami, ktore Milo o swicie zawiozl do Neapolu i wymienil na cynamon, gozdziki, wanilie i pieprz, ktore jeszcze tego samego dnia przerzucil na Malte, gdzie, jak sie okazalo, byl zastepca generalnego gubernatora. Na Malcie tez nie bylo pokoju dla Yossariana i Orra. Milo byl na Malcie panem majorem Milo Minderbinderem i mial w siedzibie generalnego gubernatora gigantyczny gabinet z olbrzymim mahoniowym biurkiem. Na wykladanej debowa boazeria scianie, pomiedzy skrzyzowanymi flagami brytyjskimi, wisiala pelna wyrazu, przykuwajaca uwage fotografia sir majora Milo Minderbindera w mundurze Krolewskich Strzelcow Walijskich. Wasy mial na zdjeciu waskie, przyciete, podbrodek rzezbiony, oczy jak dwie wlocznie. Milo otrzymal tytul szlachecki, stopien majora Krolewskich Strzelcow Walijskich oraz nominacje na zastepce gubernatora generalnego Malty za to, ze rozwinal tutaj handel jajkami. Obiecal laskawie Yossarianowi i Orrowi, ze pozwoli im spedzic noc na puszystym dywanie w swoim gabinecie, ale gdy tylko Milo wyszedl, zjawil sie wartownik w mundurze polowym i wyprowadzil ich z budynku, przystawiajac im bagnet do plecow, pojechali wiec ledwo zywi na lotnisko z gruboskornym taksowkarzem, ktory ich oszukal, i poszli znowu spac do samolotu, wyladowanego tym razem jutowymi workami kakao i swiezo mielonej kawy, z ktorych rozchodzil sie tak intensywny zapach, ze obaj rzygali gwaltownie, oparci o podwozie, kiedy wczesnym rankiem szofer przywiozl Mila, ktory byl w doskonalej formie i natychmiast wystartowal do Oranu, gdzie rowniez nie bylo w hotelu miejsc dla Yossariana i Orra i gdzie Milo byl wiceszachem.

Milo mial do swojej dyspozycji z przepychem urzadzone apartamenty w lososioworozowym palacu, lecz Yossarianowi i Orrowi nie pozwolono wejsc z nim do srodka, poniewaz byli niewiernymi chrzescijanami. Odpedzili ich od bramy olbrzymi berberyjscy gwardzisci uzbrojeni w krzywe szable. Orr pociagal nosem i kichal zmozony katarem. Szerokie plecy Yossariana byly przygiete bolem. Mial ochote rozwalic Milowi leb, ale Milo, jako wiceszach Oranu, byl osoba nietykalna. Milo, jak sie okazalo, byl nie tylko wiceszachem Oranu, lecz takze kalifem Bagdadu, imamem Damaszku i szejkiem Arabii. Milo byl bogiem kukurydzy, bogiem deszczu i bogiem ryzu w zacofanych regionach, gdzie ciemne i zabobonne ludy nadal oddawaly czesc takim prymitywnym bogom, zas w glebi afrykanskich dzungli, jak informowal ze stosowna skromnoscia, mozna bylo napotkac ryte w kamieniu podobizny jego wasatego oblicza, wznoszace sie nad topornymi oltarzami czerwonymi od ludzkiej krwi. Wszedzie, gdziekolwiek wyladowali, przyjmowano Mila z honorami i byl to nieprzerwany ciag owacji od miasta do miasta, az wreszcie objechawszy Bliski Wschod dotarli do Kairu, gdzie Milo wykupil cala bawelne, ktorej nikt na swiecie nie potrzebowal, i z dnia na dzien stanal w obliczu ruiny. W Kairze nareszcie znalazl sie pokoj w hotelu dla Yossariana i Orra. Czekaly tam na nich miekkie lozka z wysokimi poduszkami i czystymi, krochmalonymi przescieradlami. Szafy z wieszakami na ubrania. Woda, w ktorej mozna sie bylo wykapac. Yossarian i Orr wyparzyli do czerwonosci swoje cuchnace, budzace odraze ciala w goracej wannie, po czym poszli z Milem na cocktail z krewetek i filet mignon do doskonalej restauracji z dalekopisem podajacym najswiezsze wiadomosci z gieldy, ktory wlasnie wystukiwal ostatnie notowania egipskiej bawelny, gdy Milo spytal kierownika sali, co to za maszyna. Milo nawet nie marzyl o istnieniu czegos tak pieknego jak dalekopis gieldowy.

– Naprawde? – zawolal, kiedy kierownik sali skonczyl wyjasnienia. – A po ile jest teraz egipska bawelna?

Kierownik sali powiedzial mu po ile i Milo kupil caloroczny zbior.

Ale Yossarian znacznie bardziej niz kupiona przez Mila bawelna przerazony byl kisciami zielonych czerwonych bananow, ktore Milo wypatrzyl na targu, kiedy jechali do miasta, i jego obawy okazaly sie uzasadnione, gdyz Milo obudzil go z glebokiego snu tuz po polnocy i podsunal mu pod nos czesciowo obranego banana. Yossarian zdusil w sobie szloch.

– Skosztuj – zachecal Milo napierajac bananem na wykrecajaca sie twarz Yossariana.

– Milo, ty draniu – jeknal Yossarian – daj mi sie troche przespac.

– Zjedz i powiedz mi, czy ci smakuje – nie ustepowal Milo.

– I nie mow Orrowi, ze ci dalem banana za darmo. Od niego wzialem dwa piastry.

Yossarian poslusznie zjadl banana i powiedziawszy Milowi, ze mu smakowalo, zamknal oczy, ale Milo obudzil go znowu i kazal mu sie jak najszybciej ubierac, poniewaz natychmiast odlatuja na Pianose.

– Musicie z Orrem czym predzej zaladowac banany do samolotu

– wyjasnil. – Facet powiedzial mi, zeby uwazac na pajaki, ktore siedza w kisciach.

– Milo, czy nie mozemy zaczekac do rana? – poprosil Yossarian.

– Musze sie troche wyspac.

– Banany dojrzewaja bardzo szybko – odparl Milo. – Nie mamy ani chwili do stracenia. Pomyslcie tylko, jak sie uciesza chlopcy w eskadrze, kiedy przywieziemy im te banany.

Ale chlopcy w eskadrze nawet nie ogladali tych bananow, gdyz banany najkorzystniej mozna bylo sprzedac w Stambule, natomiast kminek byl najtanszy w Bejrucie, Milo wiec po sprzedaniu bananow polecial z kminkiem do Benghazi i kiedy po szesciu dniach dotarli bez tchu na Pianose tuz przed koncem urlopu Orra, przywiezli transport najlepszych bialych jajek z Sycylii, o ktorych Milo powiedzial, ze sa z Egiptu, i sprzedal je do swoich stolowek zaledwie po cztery centy sztuka, dzieki czemu wszyscy wyzsi oficerowie z jego syndykatu zaczeli go blagac, aby czym predzej znowu wyprawil sie do Kairu po zielone czerwone banany, zeby je sprzedac w Turcji i kupic kminek, na ktory jest zapotrzebowanie w Benghazi. I wszyscy mieli udzial w zyskach.

23 Stary Nately'ego

Jedynym czlowiekiem w eskadrze, ktoremu udalo sie zobaczyc czerwone banany Mila, byl Aarfy, gdyz dostal dwie sztuki od wplywowego przyjaciela z kwatermistrzostwa, kiedy banany dojrzaly i zaczely naplywac do Wloch

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату