– …dwadziescia piec… dwadziescia… pietnascie… Wielkie, czerwone, wladcze oblicze generala Dreedle, skrzywione grymasem zaklopotania, stwardnialo budzaca lek decyzja.
– Na tym zakonczymy – rozkazal zwiezle z oczami plonacymi niezadowoleniem, zaciskajac swoja kwadratowa szczeke, i na tym zakonczono. – Dowodze jednostka liniowa – przypomnial im surowym tonem, kiedy w pokoju zapanowala absolutna cisza, a zolnierze na lawkach kryli sie wstydliwie jedni za drugich – i dopoki ja tu dowodze, nie chce slyszec zadnych jekow. Czy to jasne?
Bylo to jasne dla wszystkich z wyjatkiem majora Danby'ego, ktory nadal wpatrywal sie w swoj zegarek i na glos odliczal sekundy.
– …cztery… trzy… dwa… jeden… czas! – krzyknal major Danby i zwyciesko potoczyl wzrokiem po sali, aby odkryc, ze nikt go nie sluchal i ze bedzie musial zaczynac od poczatku. – Ooooch – jeknal zmartwiony.
– Co to ma znaczyc! – ryknal general Dreedle z niedowierzaniem i odwrocil sie z mordem w oczach do majora Danby'ego, ktory cofnal sie niepewnie, przestraszony i zbity z tropu, drzac i oblewajac sie potem.
– Kto to jest?
– M-major Danby, panie generale – wyjakal pulkownik Cathcart.
– Moj oficer operacyjny.
– Wyprowadzic i rozstrzelac – rozkazal general Dreedle.
– S-slucham, panie generale?
– Powiedzialem: wyprowadzic i rozstrzelac. Co to, nie slyszycie?
– Tak jest, panie generale! – odpowiedzial dziarsko pulkownik Cathcart, z wysilkiem przelykajac sline, i odwrocil sie energicznie do swojego szofera i oficera meteorologicznego. – Wyprowadzcie majora Danby i rozstrzelajcie go.
– S-slucham, panie pulkowniku? – wyjakali szofer i meteorolog.
– Powiedzialem, zebyscie wyprowadzili majora Danby'ego i rozstrzelali go – warknal pulkownik Cathcart. – Co to, nie slyszycie?
Dwaj mlodzi porucznicy skineli machinalnie glowami i oszolomieni z ociaganiem patrzyli na siebie; obaj czekali, zeby ten drugi pierwszy przystapil do akcji wyprowadzania i rozstrzeliwania majora Danby'ego. Zaden z nich nie mial najmniejszego doswiadczenia w wyprowadzaniu i rozstrzeliwaniu majora Danby'ego. Niepewnie, krok po kroku zblizali sie do majora Danby'ego z przeciwnych stron. Major Danby zbielal ze strachu. Nagle ugiely sie pod nim nogi i zaczal padac, ale dwaj mlodzi porucznicy skoczyli i chwycili go pod pachy, nie dajac mu upasc. Teraz, kiedy juz go trzymali, reszta wydawala sie prosta, ale nie mieli broni. Major Danby rozplakal sie. Pulkownik Cathcart mial ochote podejsc i pocieszyc go, ale nie chcial zrobic na generale wrazenia mieczaka. Przypomnial sobie, ze Appleby i Havermeyer zawsze brali do samolotu swoje colty, i zaczai rozgladac sie za nimi wsrod lotnikow.
Kiedy major Danby wybuchnal placzem, pulkownik Moodus, ktory dotychczas chowal sie tchorzliwie za plecami innych, nie wytrzymal i podszedl niesmialo do generala Dreedle, z wyrazem twarzy czlowieka przygotowanego na najgorsze.
– Mysle, ze nie powinienes sie z tym spieszyc, tato – powiedzial z wahaniem. – Nie sadze, zebys mogl go rozstrzelac. Jego interwencja rozwscieczyla generala.
– Kto mowi, ze nie moge? – zagrzmial wojowniczo, glosem, od ktorego zadrzaly mury. Pulkownik Moodus czerwieniac sie ze wstydu nachylil sie, zeby mu szepnac cos do ucha. – Dlaczego, do cholery, nie moge? – ryknal general Dreedle. Pulkownik Moodus znowu cos mu szepnal. – Czy to znaczy, ze nie moge rozstrzeliwac, kogo chce?
– spytal general Dreedle ze swietym oburzeniem. Nadstawil z zaciekawieniem ucha, sluchajac dalszych szeptow pulkownika Moodusa.
– Czy to prawda? – spytal glosem, w ktorym zaciekawienie bralo gore nad zloscia.
– Tak, tato. Obawiam sie, ze tak.
– Pewnie myslisz, ze jestes cholernie madry? – naskoczyl nagle general Dreedle na pulkownika Moodusa. Pulkownik znowu oblal sie szkarlatem.
– Nie, tato, to nie…
– W porzadku, pusccie tego niesubordynowanego skurwysyna – warknal general Dreedle odwracajac sie z uraza od swego ziecia i rzucajac do szofera i meteorologa pulkownika Cathcarta: – Ale wyprowadzcie go z budynku i nie wpuszczajcie go tu. I konczmy te cholerna odprawe, zanim skonczy sie wojna. Nigdy jeszcze nie widzialem takiego balaganu.
Pulkownik Cathcart skinal slabo glowa generalowi i dal znak swoim ludziom, zeby czym predzej wypchneli majora Danby'ego z budynku. Gdy jednak majora wypchnieto, natychmiast okazalo sie, ze niema komu prowadzic odprawy. Wszyscy spogladali na siebie z bezradnym zdumieniem. General Dreedle spurpurowial ze zlosci widzac, ze nic sie nie dzieje. Pulkownik Cathcart nie mial pojecia, co robic. Pewnie zaczalby jeczec na glos, gdyby nie pulkownik Korn, ktory wybawil go z opresji wysuwajac sie do przodu i przejmujac inicjatywe. Pulkownik Cathcart wydal potezne westchnienie ulgi, w oczach zakrecily mu sie Izy wdziecznosci.
– A teraz, panowie, uzgodnimy nasze zegarki – ostrym, rozkazujacym tonem przystapil do rzeczy pulkownik Korn, zerkajac zalotnie w strone generala. – Uzgodnimy zegarki raz i tylko raz, i jezeli sie to nie uda za pierwszym razem, general Dreedle i ja bedziemy chcieli wiedziec, dlaczego tak sie stalo. Czy to jasne? – Zerknal znowu w strone generala Dreedle, aby sie upewnic, ze jego slowa zostaly zauwazone. – Prosze nastawic zegarki na dziewiata osiemnascie.
Pulkownik Korn bez zadnych przeszkod uzgodnil zegarki i pewnie przeszedl do nastepnego punktu. Podal haslo dnia i omowil warunki atmosferyczne sprawnie, blyskotliwie i z wdziekiem, rzucajac co kilka sekund porozumiewawcze spojrzenia na generala Dreedle, aby czerpac dalsza zachete ze znakomitego wrazenia, jakie, w co nie watpil, wywieral na generale. Puszac sie i stroszac jak paw, nadymajac sie chelpliwie, w miare jak nabieral rozpedu, podal powtornie haslo dnia i zrecznie przeszedl do mobilizujacej pogadanki na temat znaczenia mostu w Awinionie dla caloksztaltu wysilku wojennego oraz obowiazku kazdego zolnierza do stawiania milosci do ojczyzny ponad przywiazanie do zycia. Zakonczywszy te budujaca rozprawe podal jeszcze raz haslo dnia, podkreslil znaczenie wlasciwego kata nalatywania na cel i powtornie omowil stan pogody. Pulkownik Korn czul, ze zyje. Byl w swoim zywiole.
Pulkownik Cathcart powoli uswiadamial sobie, co sie dzieje, a kiedy sobie wreszcie uswiadomil, zatkalo go. Twarz wydluzala mu sie coraz bardziej, w miare jak z zawiscia patrzyl na zdradzieckie poczynania pulkownika Korna, i prawie bal sie tego, co uslyszy, kiedy general Dreedle zblizyl sie do niego i szeptem, ktory slychac bylo w calym pokoju, spytal:
– Kto to jest ten facet?
Pulkownik Cathcart odpowiedzial pelen jak najgorszych przeczuc i wtedy general Dreedle zaslonil dlonia usta i szepnal mu na ucho cos, od czego twarz pulkownika Cathcarta rozjasnila sie ogromna radoscia. Pulkownik Korn widzial to i zadrzal z niepohamowanego zachwytu. Czyzby general Dreedle awansowal go na pelnego pulkownika? Nie mogl dluzej trwac w niepewnosci. Jedna kunsztowna fraza zakonczyl odprawe i odwrocil sie pelen nadziei, aby odebrac wylewne gratulacje od generala Dreedle… ktory wlasnie opuszczal budynek nie ogladajac sie za siebie, w asyscie swojej pielegniarki i pulkownika Moodusa. Pulkownik Korn byl zaskoczony i zawiedziony tym widokiem, ale tylko przez krotka chwile. Odszukal wzrokiem pulkownika Cathcarta, ktory nadal stal wyprostowany, z zastyglym na twarzy usmiechem, podbiegl do niego radosnie i zaczal go szarpac za ramie.
– Co on powiedzial o mnie? – spytal rozgoraczkowany, w ferworze dumnego i szczesliwego oczekiwania. – Co powiedzial general Dreedle?
– Chcial wiedziec, jak sie nazywasz.
– Wiem. To wiem. Ale co o mnie powiedzial?
– Ze mu sie rzygac chce, jak na ciebie patrzy.
22 Burmistrz Milo
W tym locie Yossarian stracil odwage. Yossarian stracil odwage w akcji na Awinion, poniewaz Snowden stracil wnetrznosci, Snowden zas stracil wnetrznosci, poniewaz ich pilotem byl tego dnia Huple, ktory mial
