Yossarianow, a tylko dwoch, a moze nawet jest tylko jeden Yossarian – ale to przeciez w gruncie rzeczy nie robi zadnej roznicy! Pulkownik znajdowal sie nadal w powaznym niebezpieczenstwie. Intuicja ostrzegala go, ze zbliza sie do jakiegos gigantycznego, nieodgadnionego, kosmicznego finalu i jego barczystym, muskularnym, poteznym cialem wstrzasnal od stop do glow dreszcz na mysl, ze Yossarian, kimkolwiek sie w koncu okaze, moze byc wyslancem jego Nemezis.

Pulkownik Cathcart nie byl przesadny, ale wierzyl w znaki, usiadl wiec na powrot za biurkiem i zrobil w swoim kalendarzu zrozumiala tylko dla siebie notatke, zeby jak najszybciej rozwiklac cala te podejrzana afere z Yossarianem. Zapis ku wlasnej pamieci wykonal swoim ciezkim, zdecydowanym charakterem pisma, wzmacniajac go dobitnie seria zaszyfrowanych znakow przestankowych i nastepnie podkreslajac dwukrotnie caly tekst, ktory wygladal tak:

Yossarian!!!(?)!

Skonczywszy pulkownik odchylil sie na oparcie fotela ogromnie zadowolony, ze tak blyskawicznie zareagowal w obliczu powaznego niebezpieczenstwa. Yossarian – na sam widok tego nazwiska wstrzasal nim dreszcz. Tyle es to musialo byc cos wywrotowego. Przypominalo slowa takie, jak: szpiegostwo i podstep, jak socjalista, faszysta i komunista. Bylo to nienawistne, obce, odrazajace nazwisko, po prostu nazwisko nie budzace zaufania. Nie przypominalo niczym takich czystych, rzeskich, uczciwych amerykanskich nazwisk, jak Cathcart, Peckem czy Dreedle.

Pulkownik Cathcart wstal powoli i znowu zaczal przechadzac sie po pokoju. Prawie bezwiednie wzial z kosza dorodnego pomidora i wgryzl sie w niego zarlocznie. Natychmiast skrzywil sie i wyrzucil pomidora do kosza. Pulkownik nie lubil dorodnych pomidorow, nawet jezeli byly to jego wlasne pomidory, a te nie byly nawet jego. Zostaly zakupione na targowiskach calej Pianosy przez pulkownika Korna, ukrywajacego sie pod roznymi nazwiskami, przewiezione pod oslona nocy na farme pulkownika w gorach i nastepnego ranka sprowadzone do siedziby sztabu celem odsprzedania ich Milowi, ktory placil pulkownikowi Cathcartowi i pulkownikowi Kornowi powyzej cen rynkowych. Pulkownik Cathcart czesto zastanawial sie, czy to, co robia z dorodnymi pomidorami, jest legalne, ale poniewaz pulkownik Korn zapewnial go, ze tak, staral sie o tym nie myslec. Nie wiedzial rowniez, czy legalny jest jego dom w gorach, gdyz wszystkie formalnosci zalatwial pulkownik Korn. Pulkownik Cathcart nie byl pewien, czy jest wlascicielem domu, czy dzierzawca, oraz od kogo go nabyl i za ile, jezeli w ogole zaplacil. Pulkownik Kom odpowiadal za strone prawna i skoro on zapewnial, ze oszustwa, wymuszenia, spekulacje walutowe, malwersacje, oszustwa podatkowe i kombinacje na czarnym rynku sa legalne, pulkownik Cathcart nie mogl z nim dyskutowac.

Pulkownik Cathcart wiedzial o swoim domu w gorach tylko tyle, ze posiada taki dom i ze go nie cierpi. Nic go tak nie nudzilo, jak dwa lub trzy dni, ktore musial tam spedzac co drugi tydzien, aby podtrzymywac iluzje, ze ten wilgotny, pelen przeciagow, kamienny wiejski dom w gorach jest zlotym palacem zmyslowych rozkoszy. W klubach oficerskich wrzalo od niezbyt scislych, ale szczegolowych opowiesci o hucznych, tajnych pijanstwach i orgiach, ktore sie tam odbywaja, oraz otoczonych tajemnica, intymnych ekstatycznych nocach z najpiekniejszymi, najbardziej kuszacymi, najbardziej namietnymi i najlatwiejszymi do zaspokojenia wloskimi kurtyzanami, aktorkami, modelkami i hrabinami. Zadnych takich tajnych nocy rozkoszy ani otoczonych tajemnica orgii alkoholowych i seksualnych nie bylo. Co innego, gdyby general Dreedle albo general Peckem zdradzil chec wziecia udzialu w orgii, ale zaden z nich o tym nie napomknal, a pulkownik nie mial zamiaru tracic czasu i energii na pieszczoty z pieknymi kobietami, skoro nie widzial w tym zadnych dla siebie korzysci.

Pulkownik bal sie wilgotnych, samotnych nocy i nudnych, pustych dni w swojej wiejskiej rezydencji. Znacznie ciekawiej bylo w dowodztwie grupy, gdzie mogl napedzac stracha kazdemu, kogo sam sie nie bal. Jednakze, jak mu czesto przypominal pulkownik Korn, posiadanie domku w gorach nie dodaje splendoru, jezeli sie z niego nigdy nie korzysta. Litowal sie nad soba, ilekroc musial jechac do swojego domu. Zabieral do jeepa dubeltowke i spedzal tam monotonne godziny na strzelaniu do ptakow i dorodnych pomidorow, ktore rosly tam nie pielegnowane, bo nikomu nie oplacalo sie ich zbierac.

Do nizszych stopniem oficerow, ktorym mimo to uwazal za stosowne okazywac szacunek, pulkownik Cathcart zaliczal majora… de Coverley, chociaz wcale nie mial na to ochoty i nie byl nawet pewien, czy musi to robic. Major… de Coverley byl wielka zagadka dla niego, podobnie jak dla majora Majora i w ogole dla wszystkich, ktorzy go kiedykolwiek spotkali. Pulkownik Cathcart nie wiedzial, czy na majora… de Coverley patrzec z dolu, czy z gory. Major… de Coverley byl zaledwie majorem, mimo ze byl o cale wieki starszy od pulkownika Cathcarta; jednoczesnie tyle ludzi traktowalo majora… de Coverley z tak gleboka i pelna leku czcia, ze pulkownik Cathcart podejrzewal, iz musza cos wiedziec. Major… de Coverley swoja grozna, zagadkowa osobowoscia utrzymywal go w stanie ciaglego niepokoju i nawet pulkownik Kom wolal sie miec przed nim na bacznosci. Wszyscy sie go obawiali, choc nikt nie wiedzial dlaczego. Nikt nawet nie wiedzial, jak major… de Coverley ma na imie, gdyz nikt nie smial go o to spytac. Pulkownik Cathcart wiedzial, ze major… de Coverley wyjechal, i cieszyl sie z jego nieobecnosci, dopoki nie przyszlo mu do glowy, ze major… de Coverley moze gdzies tam spiskuje przeciwko niemu, i wtedy zapragnal, zeby major… de Coverley wrocil czym predzej do eskadry, gdzie bylo jego miejsce i gdzie mozna by go miec na oku.

Po chwili takiego chodzenia tam i z powrotem dalo o sobie znac plaskostopie. Pulkownik usiadl znowu przy biurku i postanowil przystapic do systematycznej i dojrzalej oceny caloksztaltu sytuacji wojskowej. Z rzeczowa mina czlowieka nawyklego do dzialania wyciagnal duzy bialy blok papieru, narysowal prosta pionowa linie przez srodek i przekreslil ja u gory linia pozioma, dzielac stronice na dwie rowne kolumny. Zastygl na chwile w krytycznym zamysleniu. Potem pochylil sie nad biurkiem i u gory lewej kolumny sciesnionym, starannym charakterem napisal: “Plamy na honorze!!!' A nad prawa kolumna napisal: “Liscie do wienca slawy!!!!!' Odchylil sie do tylu, zeby spojrzec z podziwem na swoj wykres z nalezytej perspektywy. Po kilku sekundach uroczystej deliberacji poslinil starannie koniec olowka i pod naglowkiem “Plamy na honorze!!!' napisal, starannie zachowujac odstepy: Ferrara

Bolonia (przesuniecie linii frontu na mapie) Strzelnica Nagi osobnik w szeregu (po Awinionie)

Po chwili dodal:

Zatrucie pokarmowe (podczas oblezenia Bolonii) oraz Jeki (epidemia podczas odprawy przed Awinionem)

Wreszcie dopisal: Kapelan (przesiaduje co wieczor w klubie oficerskim)

Postanowil okazac litosc kapelanowi, mimo ze go nie lubil, i pod naglowkiem “Liscie do wienca slawy!!!!!' napisal:

Kapelan (przesiaduje co wieczor w klubie oficerskim) W ten sposob dwie notatki na temat kapelana znosily sie wzajemnie. Obok “Ferrara' i “Nagi osobnik w szeregu (po Awinionie)' dopisal:

Yossarian!

Obok “Bolonia (przesuniecie linii frontu na mapie)' i “Jeki (epidemia podczas odprawy przed Awinionem)' smialym, zdecydowanym charakterem pisma postawil “?'.

Pozycje, przy ktorych stal “?', zamierzal zbadac bezzwlocznie, aby ustalic, czy maja jakis zwiazek z Yossarianem.

Nagle reka mu zadrzala i nie byl w stanie pisac dalej. Wstal przerazony czujac, ze jest caly lepki i tlusty, i podbiegi do otwartego okna, aby zaczerpnac swiezego powietrza. Spojrzal na strzelnice i cofnal sie z glosnym jekiem rozpaczy, dzikim, oszalalym wzrokiem omiatajac goraczkowo sciany swego biura, jakby roilo sie w nim od Yossarianow.

Nikt go nie kochal. General Dreedle go nienawidzil, choc z drugiej strony general Peckem go lubil, choc wlasciwie nie mogl byc tego pewien, gdyz pulkownik Cargill, adiutant generala Peckema, niewatpiwie mial swoje wlasne ambicje i prawdopodobnie szkodzil mu w oczach generala przy kazdej okazji. Jedyny dobry pulkownik, zdecydowal, to martwy pulkownik, oczywiscie z wyjatkiem jego samego. Jedynym pulkownikiem, do ktorego mial zaufanie, byl pulkownik Moodus, ale i on mial konszachty ze swoim tesciem, Milo oczywiscie byl wielkim lisciem do wienca slawy, choc z drugiej strony fakt, ze samoloty Mila zbombardowaly oboz jego grupy, byl prawdopodobnie okropna plama na jego honorze, mimo ze Milo ostatecznie uciszyl wszystkie protesty, ujawniajac pokazne zyski, jakie przyniosla syndykatowi transakcja z nieprzyjacielem, i przekonawszy wszystkich, ze zbombardowanie wlasnych zolnierzy i samolotow bylo w zwiazku z tym chwalebnym i bardzo lukratywnym pociagnieciem na korzysc systemu inicjatywy prywatnej. Pulkownik nie czul sie zbyt pewnie, jesli chodzi o Mila, gdyz inni pulkownicy usilowali go skaperowac, a pulkownik Cathcart mial nadal w swojej grupie tego parszywego Wielkiego Wodza White Halfoata, ktory wedlug tego parszywego, leniwego kapitana Blacka byl odpowiedzialny za przesuniecie linii frontu podczas Wielkiego Oblezenia Bolonii. Pulkownik Cathcart zywil sympatie do Wielkiego Wodza White Halfoata za to, ze walil w pysk tego parszywca pulkownika Moodusa za kazdym razem, kiedy sie upil i pulkownik Moodus

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату