– Naprawde? – spytal stary. – A co to jest ojczyzna? Ojczyzna jest to kawalek ziemi otoczony ze wszystkich stron granicami, zazwyczaj nienaturalnymi. Anglicy umieraja za Anglie, Amerykanie za Ameryke, Niemcy za Niemcy, Rosjanie za Rosje. W tej wojnie bierze teraz udzial piecdziesiat czy szescdziesiat krajow. To chyba niemozliwe, zeby bylo az tyle krajow, za ktore warto umierac?

– Jezeli dla czegos warto zyc, to warto za to i umrzec-powiedzial

Nately.

– A jezeli za cos warto umrzec, to tym bardziej warto dla tego zyc

– odpowiedzial stary bluznierca. – Wie pan, jest pan tak czystym i naiwnym mlodziencem, ze prawie mi pana zal. Ile pan ma lat? Dwadziescia piec? Dwadziescia szesc?

– Dziewietnascie – odpowiedzial Nately. – W styczniu skoncze dwadziescia.

– Jak pan doczeka.

Stary potrzasnal glowa, przybierajac na chwile ten sam wrazliwy, zamyslony wyraz twarzy co rozdrazniona, zrzedna, stara kobieta.

– Zabija pana, jak pan nie bedzie uwazac, a widze, ze pan nie bedzie. Dlaczego nie pojdzie pan po rozum do glowy i nie sprobuje postepowac tak jak ja? Moze pan tez by dozyl stu siedmiu lat.

– Lepiej umrzec stojac, niz zyc na kolanach – zadeklamowal Nately wyniosle i tryumfalnie. – Mysle, ze slyszal pan to powiedzenie.

– Oczywiscie – usmiechnal sie znowu przewrotny starzec. – Ale obawiam sie, ze pan cos pomylil. Lepiej jest zyc stojac, niz umrzec na kolanach. Tak brzmi to powiedzenie.

– Czy jest pan pewien? – spytal Nately nagle zbity z tropu.

– Chyba w mojej wersji to ma wiecej sensu.

– Nie, w mojej. Moze pan spytac swoich kolegow.

Nately odwrocil sie, zeby spytac kolegow, i stwierdzil, ze ich nie ma. Yossarian i Dunbar znikli. Stary zaniosl sie pogardliwym smiechem na widok zazenowania i zdziwienia Nately'ego, ktoremu twarz pociemniala ze wstydu. Zastanawial sie przez kilka sekund nie wiedzac, co poczac, a potem odwrocil sie na piecie i rzucil w glab najblizszego korytarza na poszukiwanie Yossariana i Dunbara, w nadziei, ze przyjda mu z pomoca poruszeni wiadomoscia o niezwyklym starciu pomiedzy staruchem a majorem… de Coverley. Wszystkie drzwi w korytarzach byly pozamykane. Spod zadnych nie padalo swiatlo. Bylo juz bardzo pozno. Nately, zgnebiony, zrezygnowal z dalszych poszukiwan. Uswiadomil sobie, ze nie pozostalo mu nic innego, jak zabrac swoja ukochana do lozka, piescic ja delikatnie i czule, a potem snuc wspolne plany na przyszlosc; ale kiedy wrocil po nia do saloniku, okazalo sie, ze ona tez juz poszla spac i jedyne, co mu pozostalo, to podjac beznadziejna dyskusje z plugawym starcem, ktory zreszta tez wstal z fotela i z blazenska uprzejmoscia przeprosil, mowiac, ze musi udac sie na spoczynek, pozostawiajac Nately'ego z dwiema sennymi dziewczynami, ktore nie umialy mu powiedziec, gdzie jest jego ukochana, i poczlapaly do lozka po kilku bezskutecznych probach zwrocenia na siebie jego uwagi. Zasnal sam w saloniku na krotkiej, zdezelowanej kanapie.

Nately byl wrazliwym, bogatym, przystojnym chlopcem; mial ciemne wlosy, ufne spojrzenie i zdretwialy kark, kiedy wczesnym rankiem obudzil sie na kanapie, zastanawiajac sie polprzytomnie, gdzie jest. Z natury byl niezmiennie uprzejmy i lagodny. Przezyl prawie dwadziescia lat bez zadnych wstrzasow, napiec, nienawisci i nerwic, co dla Yossariana bylo najlepszym dowodem nienormalnosci. Jego dziecinstwo bylo przyjemne, choc zdyscyplinowane. Zyl w zgodzie z bracmi i siostrami i nie palal nienawiscia do ojca ani do matki, mimo ze oboje byli dla niego bardzo dobrzy.

Nately zostal wychowany w pogardzie dla ludzi takich jak Aarfy, ktorych jego matka nazywala karierowiczami, i takich jak Milo, o ktorych jego ojciec mowil, ze rozpychaja sie lokciami, ale nie nauczono go, jak nimi pogardzac, poniewaz nigdy nie mial okazji stykac sie z takimi ludzmi. Jak daleko siegal pamiecia, jego domy w Filadelfii, Nowym Jorku, Maine, Palm Beach, Southampton, Londynie, Deauville, Paryzu i na poludniu Francji zapelnialy damy i dzentelmeni, wsrod ktorych nie bylo karierowiczow ani rozpychajacych sie lokciami. Matka Nately'ego, pochodzaca z nowoangielskich Thorntonow, byla Corka Rewolucji Amerykanskiej. Ojciec Nately'ego byl Skurwysynem.

– Zapamietaj sobie – przypominala mu czesto matka – ze nazywasz sie Nately. Nie jakis tam Yanderbilt, ktory zawdziecza fortune pospolitemu kapitanowi holownika, ani Rockefeller, ktorego bogactwo jest wynikiem bezwzglednych spekulacji ropa naftowa, ani Reynolds czy Duke, ktorzy dorobili sie na sprzedazy nieswiadomym nabywcom produktow skazonych skladnikami rakotworczymi, i na pewno nie Astor, ktorego rodzina, o ile sie nie myle, do dzisiaj wynajmuje pokoje. Ty jestes Nately, a nasza rodzina nigdy nic nie robila, aby zdobyc pieniadze.

– Twojej matce chodzi o to, synu – wtracil lagodnie ojciec, z wlasciwym sobie darem zgrabnego i zwiezlego wyjasniania, ktory Nately tak podziwial – ze stare bogactwo jest lepsze niz nowe bogactwo i ze ludzie, ktorzy niedawno sie wzbogacili, zasluguja na znacznie mniejszy szacunek niz ci, ktorzy niedawno zubozeli. Czy tak, kochanie?

Ojciec Nately'ego sypal nieustannie podobnie madrymi i wymyslnymi radami. Byl goracy i ostry niczym grzane wino i Nately bardzo go lubil, mimo ze nie przepadal za grzanym winem. Kiedy wybuchla wojna, rodzina postanowila, ze Nately zglosi sie do wojska, gdyz byl za mlody, aby go umiescic w dyplomacji, a ojciec Nately'ego mial wiadomosci z najlepszych zrodel, ze w ciagu kilku tygodni, a najdalej miesiecy, Rosja padnie, a wtedy Hitler, Churchill, Roosevelt, Mussolini, Gandhi, Franco, Peron i cesarz Japonii podpisza traktat pokojowy i wszyscy beda zyli dlugo i szczesliwie. To byl pomysl ojca, zeby Nately wstapil do lotnictwa, gdzie bedzie bezpiecznie przechodzic szkolenie i jako oficer bedzie mial do czynienia wylacznie z dzentelmenami, a przez ten czas Rosjanie skapituluja i zostana ustalone szczegoly zawieszenia broni.

Tymczasem Nately znajdowal sie w towarzystwie Yossariana, Dunbara i Joego Glodomora w rzymskim burdelu, zakochany bolesnie w obojetnej dziwce, z ktora wreszcie przespal sie rano po nocy spedzonej samotnie w saloniku, ale prawie natychmiast przerwala mu jej niepoprawna mlodsza siostra, ktora wpadla bez pukania i zazdrosnie wskoczyla do lozka, chcac wziac udzial w zabawie. Dziwka Nately'ego zerwala sie z gniewnym warknieciem, trzepnela ja i za wlosy wyciagnela z lozka. Dwunastoletnia dziewczynka przypominala Nately'emu oskubanego kurczaka albo odarte z kory mlode drzewko: usilujac przedwczesnie nasladowac starszych, wprawiala wszystkich w zaklopotanie swoja dziecinna figura i stale wypedzano ja, zeby sie ubrala i poszla na podworko bawic sie z innymi dziecmi. Siostry wymyslaly sobie i pluly na siebie z wsciekloscia, podnoszac tak ogluszajacy halas, ze wkrotce do pokoju zwalil sie caly tlum rozbawionych gapiow. Nately, rozgoryczony, zrezygnowal. Kazal sie ubrac swojej dziewczynie i wzial ja na sniadanie. Mlodsza sostra nie odstepowala ich ani na krok i Nately czul sie jak dumny ojciec rodziny, kiedy siedzieli godnie we trojke w kawiarni pod golym niebem. Ale dziwka Nately'ego byla juz znudzona, kiedy wrocili, i wolala pojsc na ulice z dwiema innymi dziewczynami, niz przebywac dluzej w jego towarzystwie. Nately z mlodsza siostra szli za nia pokornie w odleglosci kilkunastu metrow; ambitny podlotek gromadzil cenne wskazowki na przyszlosc, Nately zas zagryzal sie z rozpaczy i oboje posmutnieli, kiedy dziewczyny zostaly zaczepione przez zolnierzy i odjechaly z nimi sztabowym autem.

Nately wrocil do kawiarni i zafundowal mlodszej siostrze swojej dziewczyny lody czekoladowe, co poprawilo jej humor, i wrocil z nia do mieszkania, gdzie Yossarian i Dunbar siedzieli wyczerpani w saloniku wraz z ledwie zywym Joem Glodomorem, ktoremu nie schodzil z twarzy zachwycony, zastygly, tryumfalny usmiech, z jakim wytoczyl sie ze swego imponujacego haremu, niczym czlowiek z polamanymi gnatami. Oblesny stary zwyrodnialec z zachwytem patrzyl na spekane wargi i podkrazone oczy Joego Glodomora. Powital tez serdecznie Nately'ego, majac na sobie to samo wymiete ubranie co poprzedniego wieczoru. Nately byl gleboko poruszony jego niechlujnym, haniebnym wygladem i ilekroc odwiedzal to mieszkanie, pragnal goraco, aby ten zepsuty do szpiku kosci, niemoralny staruch wlozyl czysta koszule od Braci Brooks i tweedowa marynarke, ogolil sie, uczesal i zapuscil wytworny siwy was, oszczedzajac Nately'emu uklucia wstydu za kazdym razem, kiedy na niego spojrzal i przypomnial sobie ojca.

24 Milo

Kwiecien byl najlepszym miesiacem dla Mila. W kwietniu kwitly bzy i dojrzewaly winogrona. Serca bily szybciej i ozywaly dawne apetyty. Wiosna golab rozposciera bardziej lsniace skrzydla swe, wiosna mlodzian ku

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату