wielkimi, kwadratowymi literami reklamowaly specjalnosc dnia: Poledwica Ekstra, 79 c… Karmazyn 21 c. Zwiekszyl tez dochody syndykatu przyjmujac zlecenia reklamowe od innych firm. Z poczucia obywatelskiego obowiazku Milo regularnie udostepnial bezplatnie pewna ilosc transparentow generalowi Peckemowi dla upowszechniania w interesie spoleczenstwa takich hasel, jak Czystosc to Zdrowie, Spiesz sie Powoli i Wspolna Modlitwa Ostoja Rodziny. Milo z kolei, aby utrzymac ruch w interesie, nadawal swoje reklamy w codziennych propagandowych audycjach radia Berlin w jezyku angielskim, prowadzonych przez slynnego lorda Hau-Hau i Sally “Osiowe'. Handel kwitl na wszystkich frontach.

Wszyscy przywykli do widoku samolotow Mila. Mialy one wszedzie prawo przelotu i pewnego dnia Milo zawarl z amerykanskimi wladzami wojskowymi umowe na zbombardowanie bronionego przez Niemcow wiaduktu w Orvieto, a z niemieckimi wladzami wojskowymi na obrone tego samego mostu przed swoimi wlasnymi atakami z powietrza. Jego honorarium za atak na most dla Ameryki opiewalo na calkowity zwrot kosztow operacji plus szesc procent, a jego umowa z Niemcami na obrone mostu opierala sie na tej samej zasadzie zwrotu kosztow plus szesc procent, uzupelnionej dodatkowa premia tysiaca dolarow za kazdy stracony samolot amerykanski. Zawarcie tych transakcji, jak podkreslal Milo, stanowilo wielkie zwyciestwo inicjatywy prywatnej, poniewaz armie obu krajow reprezentowaly sektor uspoleczniony. Z chwila gdy umowy zostaly podpisane, wykorzystywanie zasobow syndykatu do bombardowania i obrony mostu tracilo sens, jako ze oba rzady mialy na miejscu dosc ludzi i sprzetu do wykonania obu zadan i chetnie z nich korzystaly, tak ze w koncu Milo zgarnal fantastyczny zysk z obu polowek kontraktu nie robiac nic poza dwukrotnym zlozeniem podpisu.

Warunki kontraktu byly jednakowo korzystne dla obu stron. Samoloty Mila mialy wszedzie wolny dostep, mogly wiec przeprowadzic niespodziewany atak, zaskakujac niemiecka artylerie przeciwlotnicza; jednoczesnie wiedzac o ataku, Milo mogl zawczasu uprzedzic niemiecka artylerie przeciwlotnicza, dzieki czemu mogla otworzyc ogien, gdy tylko samoloty znajda sie w jej zasiegu. Bylo to idealne rozwiazanie dla wszystkich, z wyjatkiem nieboszczyka z namiotu Yossariana, ktory zostal zabity nad celem w dniu swojego przybycia do jednostki.

– Ja go nie zabilem! – powtarzal Milo z pasja w odpowiedzi na gniewne oskarzenie Yossariana. – Mowie ci, ze mnie tam nawet tego dnia nie bylo. Czy myslisz, ze siedzialem tam przy dzialku i strzelalem, kiedy samoloty nadlecialy?

– Ale przeciez to ty wszystko zorganizowales! – krzyknal Yossarian w aksamitnych ciemnosciach, otulajacych sciezke prowadzaca wzdluz parkingu do letniego kina.

– Nic nie organizowalem – odparl Milo z oburzeniem, w podnieceniu sapiac poteznie swoim gwizdzacym, bladym, rozedrganym nosem. – Niemcy trzymaja most, mielismy go zbombardowac i tak. Ja tylko dostrzeglem cudowna okazje do zarobienia paru dolarow i skorzystalem z niej. Co w tym strasznego?

– Co w tym strasznego? Milo, w tej akcji zginal czlowiek z mojego namiotu, ktory nawet nie zdazyl rozpakowac swoich rzeczy.

– Ale ja go nie zabilem.

– Wziales za to tysiac dolarow premii.

– Ale go nie zabilem. Powtarzam ci, ze mnie tam nawet nie bylo. Bylem w Barcelonie, gdzie kupowalem oliwe z oliwek i sardynki bez osci, co moge udowodnic fakturami. I wcale nie wzialem tysiaca dolarow. Ten tysiac dolarow poszedl do kasy syndykatu, w ktorym wszyscy maja udzial, z toba wlacznie – przemawia! Milo do Yossariana z glebi serca. – Posluchaj, Yossarian, to nie ja rozpetalem wojne wbrew temu, co mowi ten parszywiec Wintergreen. Ja tylko usiluje oprzec ja na zasadach handlowych. Czy to cos zlego? Zreszta tysiac dolarow to nie jest zla cena za bombowiec sredniego zasiegu wraz z zaloga. Jezeli moge przekonac Niemcow, zeby mi placili tysiac dolarow za kazdy stracony przez nich samolot, to dlaczego mialbym nie brac tych pieniedzy?

– Dlatego, ze robisz interesy z naszymi wrogami. Czy nie rozumiesz, ze toczy sie wojna? Ze gina ludzie? Rozejrzyj sie dokola, jak Boga kocham!

Milo potrzasnal glowa z wyrazem znuzonej poblazliwosci.

– A poza tym Niemcy nie sa naszymi wrogami – oswiadczyl.

– Wiem, co powiesz. Pewnie, ze jestesmy z nimi w stanie wojny. Ale Niemcy sa rowniez pelnoprawnymi czlonkami syndykatu i obrona ich praw jako akcjonariuszy nalezy do moich obowiazkow. Mozliwe, ze to oni zaczeli wojne, i mozliwe, ze zabijaja miliony ludzi, ale za to placa swoje rachunki o wiele szybciej niz pewni nasi sojusznicy, ktorych nie chce wytykac palcem. Czy nie rozumiesz, ze musze szanowac nienaruszalnosc moich umow z Niemcami? Czy nie mozesz spojrzec na to z mojego punktu widzenia?

– Nie – ucial Yossarian brutalnie.

Milo poczul sie urazony i nie ukrywal tego. Byla parna, ksiezycowa noc pelna muszek, ciem i komarow. Milo uniosl nagle reke w kierunku letniego kina, gdzie mleczny, wypelniony kurzem stozek swiatla bijacy

Z projektora rozcinal ciemnosci, rozjasniajac fluoryzujacym welonem blasku widzow pochylonych w hipnotycznych pozach, z twarzami wzniesionymi ku srebrzystemu ekranowi. Oczy Mila palaly poczuciem wlasnej slusznosci, a jego otwarta, nie tknieta zepsuciem twarz lsnila polyskujaca mieszanina potu i masci przeciwko komarom.

– Spojrz na nich – wykrzyknal glosem zdlawionym ze wzruszenia. – To sa moi bracia, rodacy, towarzysze broni. Nikt nigdy nie mial gromady lepszych przyjaciol. Czy myslisz, ze bylbym zdolny wyrzadzic im najmniejsza krzywde, gdybym nie byl do tego zmuszony? Czy nie mam dosc innych spraw na glowie? Czy nie widzisz, ze jestem wystarczajaco zdenerwowany cala ta bawelna pietrzaca sie na nabrzezach portowych w Egipcie? – Glos Mila rozsypal sie na kawalki. Schwycil Yossariana za koszule na piersi, jak czlowiek tonacy. Jego oczy pulsowaly wyraznie, niczym brazowe gasienice. – Yossarian, co ja mam zrobic z ta masa bawelny? To wszystko twoja wina, bo pozwoliles mi ja kupic.

Bawelna gromadzila sie na nabrzezach Egiptu i nikt jej nie chcial. Milo nie wyobrazal sobie, ze dolina Nilu moze byc az tak zyzna i ze nie bedzie zbytu na zakupione przez niego na pniu zbiory. Stolowki jego syndykatu nie chcialy pomoc; zbuntowaly sie zdecydowanie przeciwko jego propozycji, aby opodatkowac sie od glowy, umozliwiajac wszystkim wejscie w posiadanie czesci rocznego zbioru egipskiej bawelny. Nawet jego najpewniejsi przyjaciele Niemcy zawiedli go w tej ciezkiej chwili: woleli swoje ersatze. Stolowki nie chcialy przechowywac bawelny i koszty magazynowania rosly, z kazdym dniem nadwatlajac katastrofalnie finansowe rezerwy Mila. Caly zysk z akcji na Orvieto zostal zjedzony. Milo zaczal pisac do domu po pieniadze, ktore wysylal w lepszych dniach; wkrotce i one sie rozeszly. A tymczasem codziennie przybywaly do portu w Aleksandrii nowe bele bawelny. Ilekroc udalo mu sie pozbyc czesci towaru ze strata po cenach dumpingowych, wykupywali ja chytrzy lewantynscy maklerzy egipscy i odsprzedawali mu ja z powrotem po pierwotnej cenie, tak ze wychodzil na tym jeszcze gorzej.

Spolka akcyjna “M i M' znajdowala sie na granicy bankructwa. Milo przeklinal po dziesiec razy dziennie swoja gigantyczna chciwosc i glupote, ktore doprowadzily go do wykupienia na pniu calego zbioru egipskiej bawelny, ale umowa to umowa i trzeba jej dotrzymac, wiec pewnego wieczoru po obfitej kolacji wszystkie mysliwce i bombowce Mila wystartowaly, uformowaly sie w szyk i zaczely bombardowac wlasna jednostke. Milo podpisal nowy kontrakt z Niemcami, tym razem na zbombardowanie swojej wlasnej grupy. Jego samoloty rozdzielily sie w dobrze skoordynowanym ataku i zbombardowaly sklady paliwa, magazyny amunicji, warsztaty naprawcze i bombowce B-25 stojace na lotnisku na swoich stanowiskach w ksztalcie lizakow. Ludzie Mila oszczedzili pas startowy i stolowke, zeby po skonczonej pracy moc bezpiecznie wyladowac i zjesc cos cieplego przed udaniem sie na spoczynek. Bombardowali z zapalonymi swiatlami, poniewaz nikt do nich nie strzelal. Zbombardowali wszystkie cztery eskadry, klub oficerski i budynek dowodztwa grupy. Ludzie w najwyzszym przerazeniu wyskakiwali z namiotow nie wiedzac, dokad biec. Wkrotce zewszad rozlegly sie krzyki rannych. Wiazka bomb odlamkowych wybuchla na tylach klubu oficerskiego, wybijajac szarpane dziury w drewnianej scianie budynku oraz w plecach i brzuchach porucznikow i kapitanow stojacych rzedem przy barze. Zgieli sie z bolu i padli. Pozostali oficerowie rzucili sie w panice do drzwi i utkneli w przejsciu, jak zbita, wyjaca zapora z ludzkiego miesa, bojac sie wyjsc na zewnatrz.

Pulkownik Cathcart lokciami i kolanami torowal sobie droge przez niesforny, zdezorientowany tlum, az znalazl sie na dworze. Zdumiony i przerazony spojrzal w niebo. Samoloty Mila przelatujace spokojnie nad wierzcholkami kwitnacych drzew, z otwartymi drzwiczkami komor bombowych, opuszczonymi klapami skrzydel i z zapalonymi potwornoowadzimi, oslepiajacymi, dziko blyskajacymi, widmowymi swiatlami pozycyjnymi stanowily najbardziej apokaliptyczny widok, jaki kiedykolwiek ogladal. Pulkownik Cathcart wydal zduszony jek przerazenia i prawie lkajac rzucil sie na leb, na szyje do swojego jeepa. Namacal pedal gazu i zaplon i pognal z maksymalna szybkoscia na lotnisko, podskakujac na wybojach, zaciskajac do bialosci swoje pulchne dlonie na kierownicy i

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату