– Nie ma.

– O, tutaj – powiedzial Orr podnoszac czubkami paznokci cos niewidocznego i pokazujac Yossarianowi. – Bede musial teraz zaczynac wszystko od poczatku.

– Zabije cie, jesli to zrobisz. Zamorduje cie na miejscu.

– Dlaczego nigdy ze mna nie latasz? – spytal nagle Orr i po raz pierwszy spojrzal Yossarianowi prosto w oczy. – To jest wlasnie to pytanie, ktore chcialem ci zadac. Dlaczego nigdy ze mna nie latasz?

Yossarian odwrocil sie z wielkim wstydem i zazenowaniem.

– Mowilem ci dlaczego. Stale wyznaczaja mnie na prowadzacego.

– To nieprawda – potrzasnal glowa Orr. – Poszedles do Piltcharda i Wrena po pierwszym ataku na Awinion i powiedziales im, ze nie chcesz ze mna latac. Tak bylo.

Yossarian poczul, ze robi mu sie goraco.

– Nie, to nieprawda – sklamal.

– Prawda, prawda – potwierdzil Orr spokojnie. – Prosiles ich, zeby cie nigdy nie przydzielali do samolotow pilotowanych przeze mnie, Dobbsa i Huple'a, poniewaz nie masz do nas zaufania. A Piltchard i Wren odpowiedzieli, ze nie moga robic dla ciebie wyjatku, bo to byloby niesprawiedliwe wobec tych, ktorzy musza z nami latac.

– No wiec? – powiedzial Yossarian. – Czyli to nie mialo zadnego znaczenia.

– A jednak nigdy cie nie wyznaczyli do mojej zalogi. – Orr, pracujac znowu na kleczkach, nie wyrazal zalu czy pretensji, tylko urazona pokore, co bylo nieskonczenie trudniejsze do zniesienia, mimo ze usmiechal sie przy tym szeroko i chichotal, jakby sytuacja byla zabawna. – Wiesz, powinienes naprawde latac ze mna. Jestem calkiem niezlym pilotem i nie dalbym ci zrobic krzywdy. Mozliwe, ze mnie czesto stracaja, ale to nie moja wina, a poza tym w moim samolocie nikt nigdy nie zostal ranny. Tak jest, gdybys mial choc troche oleju w glowie, to wiesz, co bys zrobil? Poszedlbys prosto do Piltcharda i Wrena i powiedzial im, ze chcesz latac tylko ze mna.

Yossarian pochylil sie i z bliska zajrzal w nieprzenikniona maske sprzecznych uczuc Orra.

– Chcesz mi cos powiedziec?

– Chi! Chi! Chi! Chi! – odpowiedzial Orr. – Chce ci powiedziec, dlaczego ta wielka dziewczyna walila mnie wtedy butem po glowie, a ty mi nie pozwalasz.

– No to powiedz.

– A bedziesz ze mna latal?

Yossarian rozesmial sie i potrzasnal glowa.

– Znowu cie straca do wody.

Orr zostal znowu stracony do wody podczas ataku na Bolonie, o ktorym tyle plotkowano, i z wielkim hukiem posadzil swoj samolot bez jednego silnika na wzburzonych, smaganych wiatrem falach wznoszacych sie i opadajacych pod marsowymi, czarnymi chmurami burzowymi gromadzacymi sie na niebie. Orr pozniej od innych opuscil samolot i znalazl sie sam jeden na tratwie, ktora zaczela oddalac sie od tratwy z reszta zalogi i calkowicie znikla z oczu, kiedy kuter ratunkowy przedarl sie przez wiatr i deszcz, zeby ich wziac na poklad. Gdy wrocili do eskadry, zapadala juz noc. Na temat Orra nadal nie bylo zadnych wiesci.

– Nie martwcie sie – uspokajal wszystkich Kid Sampson, wciaz jeszcze okryty kocami i plaszczem deszczowym, ktorymi go opatulono na statku ratowniczym. – Na pewno juz go wylowiono, jezeli tylko nie utonal podczas burzy. Nie trwala dlugo. Jestem pewien, ze sie tu lada chwila pokaze.

Yossarian poszedl do namiotu, zeby tam czekac na Orra, ktory sie lada chwila pokaze, i rozpalil ogien, zeby Orr mial cieplo, jak przyjdzie. Piecyk dzialal doskonale, plonac silnym, zwawym plomieniem, ktory mozna bylo regulowac kurkiem zreperowanym wreszcie przez Orra. Padal lekki deszcz, bebniac cicho po namiocie, po drzewach i ziemi. Yossarian zagotowal puszke zupy, zeby byla goraca, jak Orr przyjdzie, i po jakims czasie zjadl ja sam. Ugotowal dla Orra jajka na twardo i tez je zjadl. Potem zjadl cala puszke sera cheddar z zelaznej racji.

Ilekroc przylapal sie na tym, ze sie martwi, przypominal sobie, ze Orr wszystko potrafi, i smial sie cicho wyobrazajac sobie Orra na tratwie, tak jak go opisywal sierzant Knight: pochylonego z zaaferowanym usmiechem nad rozlozona na kolanach mapa i kompasem, pakujacego tabliczke za tabliczka rozmoklej czekolady do usmiechnietych, chichoczacych ust, wioslujacego regulaminowo wsrod grzmotow, blyskawic i ulewy bezuzytecznym niebieskim wioselkiem i ciagnacego za soba zylke z suszona przyneta. Yossarian nie watpil w zdolnosci Orra do znalezienia wyjscia z kazdej sytuacji. Jezeli przy pomocy tej idiotycznej zylki mozna w ogole lowic ryby, to Orr je zlowi, a jezeli uprze sie na dorsza, to bedzie mial dorsza, chocby nikt dotad nie zlowil w tych wodach dorsza. Yossarian postawil na piecyku nastepna puszke zupy i znowu ja zjadl, kiedy sie zagrzala. Na kazde trzasniecie drzwiczek samochodu rozjasnial sie pelnym nadziei usmiechem i odwracal sie wyczekujaco do drzwi, nasluchujac krokow. Byl pewien, ze lada chwila wkroczy do namiotu Orr z tymi swoimi wielkimi, lsniacymi, mokrymi od deszczu oczami, policzkami i zebami, smiesznie podobny do wesolego polawiacza ostryg z Nowej Anglii w zoltym rybackim kapeluszu i gumowym plaszczu o kilka numerow za duzym, z duma pokazujac Yossarianowi zlowionego przez siebie wielkiego dorsza. Ale Orr nie przyszedl.

29 Peckem

Nastepnego dnia rowniez nie bylo wiesci od Orra i sierzant Whitcomb z godna pochwaly operatywnoscia i z niemala doza optymizmu zanotowal w swoim terminarzu, ze ma po uplywie dziewieciu dni wyslac do najblizszej rodziny Orra list kondolencyjny w imieniu pulkownika Cathcarta. Tymczasem przyszla wiadomosc ze sztabu generala Peckema i Yossarian podszedl do gromady oficerow i szeregowcow, ktorzy w szortach i kapielowkach klebili sie zbici z tropu wokol tablicy ogloszen przed kancelaria.

– Chcialbym wiedziec, czym sie rozni ta niedziela od wszystkich innych? – pytal na caly glos Joe Glodomor Wodza White Halfoata. – Dlaczego nie bedziemy miec defilady akurat w te niedziele, skoro nigdy w niedziele nie mielismy defilady?

Yossarian przecisnal sie do pierwszego rzedu i z jego piersi wydarl sie przeciagly jek rozpaczy, gdy zobaczyl nastepujace lakoniczne ogloszenie:

Z powodow ode mnie niezaleznych w najblizsza niedziele po poludniu wielka defilada nie odbedzie sie.

Pulkownik Scheisskopf

Dobbs mial racje. Rzeczywiscie wysylano teraz na front wszystkich, nawet porucznika Scheisskopfa, ktory przeciwstawial sie tej decyzji z cala energia i madroscia, na jaka go bylo stac, i zameldowal swoje przybycie do jednostki w biurze generala Peckema w nastroju najwyzszego niezadowolenia.

General Peckem powital pulkownika Scheisskopfa z wylewnym wdziekiem i powiedzial, ze cieszy sie z jego przybycia. Dodatkowy pulkownik pod jego komenda oznaczal, ze bedzie mogl wystapic o dwoch dodatkowych majorow, czterech dodatkowych kapitanow, szesnastu dodatkowych porucznikow i niezliczona ilosc dodatkowych szeregowcow, maszyn do pisania, biurek, szaf, samochodow oraz innego sprzetu i wyposazenia, co podniesie jego prestiz i zwiekszy sile uderzeniowa w wojnie, ktora wypowiedzial generalowi Dreedle. Mial teraz juz dwoch pulkownikow; general Dreedle mial tylko pieciu, z czego czterech dowodzilo pododdzialami bojowymi. Prawie bez intryg general Peckem wykonal manewr, ktory mial w ostatecznym wyniku doprowadzic do podwojenia jego sil. A general Dreedle upijal sie coraz czesciej. Przyszlosc zapowiadala sie wspaniale i general Peckem kontemplowal swego nowego pulkownika z promiennym usmiechem.

We wszystkich sprawach wielkiej wagi general P. P. Peckem byl realista, jak zawsze mawial, kiedy przystepowal do publicznej krytyki ktoregos ze swoich bliskich wspolpracownikow. Byl przystojnym piecdziesieciotrzyletnim mezczyzna o rozowej cerze. Zachowywal sie zawsze ze swoboda i nonszalancja i nosil mundury szyte na miare. Mial srebrnoszare wlosy, z lekka krotkowzroczne oczy i cienkie, obwisle, zmyslowe wargi. Byl wrazliwym, pelnym uroku, wyksztalconym czlowiekiem, ktory dostrzegal wady i smiesznostki u wszystkich oprocz siebie i wszystkich oprocz siebie uwazal za absurdalnych. General Peckem przywiazywal ogromna wage do drobnych spraw stylu i smaku. General Peckem nieustannie cos “podkreslal'. Wydarzenia zawsze “zblizaly sie wielkimi krokami'. To nieprawda, ze wysylal pisma, w ktorych domagal sie rozszerzenia swoich prerogatyw na wszystkie dzialania bojowe; on wysylal “memorialy'. A styl w memorialach pozostalych oficerow byl zawsze “napuszony, koturnowy i zawily'. Pomylki innych byly niezmiennie “godne pozalowania'. Przepisy byly “surowe', a jego dane zawsze pochodzily “ze zrodel dobrze poinformowanych'. General Peckem czesto bywal do roznych rzeczy “zmuszany przez okolicznosci'. Rozne rzeczy “spadaly na jego barki' i czesto tez

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату