dzialal “z najwieksza niechecia'. Nigdy nie zapominal, ze czarny i bialy to nie sa kolory, i nigdy nie mowil “slownie', kiedy mial na mysli “ustnie'. Potrafil cytowac bez zajaknienia Platona, Nietzschego, Montaigne'a, Teodora Roosevelta, markiza de Sade'a i Warrena G. Hardinga. Dziewicze audytorium w osobie pulkownika Scheisskopfa byto woda na jego mlyn, nowa okazja do otwarcia na osciez olsniewajacego erudycja skarbca kalamburow, dowcipow, kalumnii, homilii, anegdot, przyslow, epigramatow, sentencji, bon motow i innych cietych powiedzionek. Promieniujac wytwornoscia zaczai zapoznawac pulkownika Scheisskopfa z nowym otoczeniem.

– Moja jedyna wada – rzucil z wyprobowanym humorem, czekajac na efekt swoich stow – jest calkowity brak wad.

Pulkownik Scheisskopf nie rozesmial sie, czym wprawil generala Peckema w oslupienie. Ciezkie brzemie zwatpienia zmiazdzylo jego zapal. Oto wystrzelil jednym ze swoich najbardziej niezawodnych paradoksow i byl powaznie zaniepokojony, gdyz nawet najslabszy blysk zrozumienia nie przemknal przez te nieprzenikniona twarz, ktora nagle zaczela mu barwa i faktura przypominac nie uzywana gumke do wycierania. Moze pulkownik Scheisskopf jest zmeczony, dopuscil wielkodusznie general Peckem; przyjechal z daleka i wszystko jest tu dla niego nowe. Stosunek generala Peckema do podwladnych, zarowno oficerow, jak i szeregowcow, cechowal duch tolerancji i poblazliwosci. Czesto mawial, ze jezeli jego podkomendni wychodza mu naprzeciw w pol drogi, to on wychodzi im naprzeciw jeszcze dalej, w wyniku czego, jak zawsze dodawal z przebieglym smieszkiem, spotkanie nie dochodzi do skutku. General Peckem uwazal sie za estete i intelektualiste. Jezeli ktos sie z nim nie zgadzal, general Peckem wzywal go do obiektywizmu.

I teraz general Peckem z najwiekszym obiektywizmem osmielil spojrzeniem pulkownika Scheisskopfa i z laskawa wielkodusznoscia podjal swoja indoktrynacje.

– Przybyl pan do nas w odpowiednim momencie, Scheisskopf. Ofensywa letnia utknela w miejscu z powodu niekompetencji dowodcow, jakimi obdarzamy naszych zolnierzy, i dlatego odczuwam palaca potrzebe twardego, doswiadczonego, kompetentnego oficera, kogos takiego jak pan, kto pomoze mi pisac memorialy, ktore, jak na to bardzo liczymy, uswiadomia wszystkim, jacy jestesmy dobrzy i jak powazne spelniamy zadania. Mam nadzieje, ze wlada pan piorem nalezycie?

– Nie mam pojecia o pisaniu – odparl pulkownik Scheisskopf ponuro.

– Niech sie pan tym nie przejmuje – kontynuowal general Peckem niedbale strzepnawszy dlonia. – Niech pan po prostu przekazuje komus prace, jaka panu przydziele, i zda sie na los szczescia. Nazywamy to przekazywaniem odpowiedzialnosci. Gdzies tam w dole, na najnizszych szczeblach tej sprawnej organizacji, jaka kieruje, znajduja sie ludzie, ktorzy wykonuja prace, kiedy do nich dociera, i wszystko jakos dziala gladko bez wiekszego wysilku z mojej strony. Pewnie dlatego, ze jestem dobrym organizatorem. To, co robimy w naszej rozbudowanej sekcji, nie ma i tak wiekszego znaczenia, pracujemy wiec bez pospiechu. Z drugiej strony jest bardzo wazne, zeby ludzie wiedzieli, ze pracujemy duzo i wydajnie. Prosze mi dac znac, jak tylko pan stwierdzi, ze brakuje panu ludzi do pracy. Na poczatek zlozylem zapotrzebowanie na dwoch majorow, czterech kapitanow i szesnastu porucznikow do pomocy panu. Chociaz praca, jaka wykonujemy, nie jest zbyt wazna, wazne jest, zebysmy wykonywali jej jak najwiecej. Zgadza sie pan ze mna?

– A co z defiladami? – wtracil pulkownik Scheisskopf.

– Z jakimi defiladami? – spytal general Peckem czujac, ze jego subtelnosci nie trafiaja do celu.

– Czy bede mogl prowadzic defilady w niedzielne popoludnia? – spytal pulkownik Scheisskopf opryskliwie.

– Nie. Oczywiscie, ze nie. Skad panu to przyszlo do glowy?

– Powiedziano mi, ze bede mogl.

– Kto panu powiedzial?

– Oficerowie, ktorzy mnie wysylali do Europy. Powiedzieli mi, ze bede mogl urzadzac defilady, kiedy tylko zechce.

– Oklamali pana.

– To nieuczciwe, panie generale.

– Bardzo mi przykro, Scheisskopf. Chetnie zrobie wszystko, co w mojej mocy, zeby byl pan zadowolony, ale defilady nie wchodza w gre. Naszych ludzi nie starczy na defilade, a w pododdzialach bojowych wybuchnie bunt, jezeli kaza im defilowac. Obawiam sie, ze bedzie pan musial poczekac, dopoki nie przejmiemy kontroli nad caloscia. Potem bedzie pan mogl robic z ludzmi, co sie panu spodoba.

– A co z moja zona? – spytal pulkownik Scheisskopf krzywiac sie podejrzliwie. – Chyba bede mogl ja sprowadzic?

– Zone? A po co, u licha, mialby pan sprowadzac zone?

– Maz i zona powinni byc razem.

– To rowniez nie wchodzi w gre.

– Ale powiedziano mi, ze bede mogl ja sprowadzic.

– Znowu pana oklamano.

– Oni nie maja prawa tak klamac! – zaprotestowal pulkownik Scheisskopf ze lzami oburzenia w oczach.

– Wlasnie ze maja – ucial general Peckem z zimna, wyrachowana surowoscia, postanawiajac od razu na wstepie wyprobowac odwage nowego pulkownika pod ogniem. – Niech pan nie bedzie takim oslem, Scheisskopf. Ludzie maja prawo robic wszystko, co nie jest prawnie zabronione, a nie ma zadnego przepisu, ktory by zabranial pana oklamywac. I prosze mi na przyszlosc nie zawracac glowy podobnymi sentymentalnymi bzdurami. Slyszy pan?

– Tak jest, panie generale – mruknal pulkownik Scheisskopf.

Pulkownik Scheisskopf zwiadl zalosnie i general Peckem blogoslawil los, ze zeslal mu slabeusza za podwladnego. Czlowiek z charakterem bylby na tym stanowisku nie do pomyslenia. Odnioslszy zwyciestwo general sie udobruchal. Ponizanie podwladnych nie sprawialo mu przyjemnosci.

– Gdyby panska zona nalezala do Kobiecego Korpusu Pomocniczego, moze moglbym uzyskac dla niej przeniesienie. Ale to wszystko, co moge zrobic.

– Zona ma przyjaciolke, ktora jest w Korpusie – powiedzial pulkownik Scheisskopf z nadzieja.

– Obawiam sie, ze to nie wystarczy. Niech zona wstapi do Korpusu, jezeli ma ochote, i wtedy ja tu sciagne. Ale na razie, drogi pulkowniku, wrocmy, jesli mozna, do naszej wojny podjazdowej. Oto jak sie pokrotce przedstawia sytuacja.

General Peckem wstal i podszedl do obrotowego stojaka z wielkimi roznobarwnymi mapami.

Pulkownik Scheisskopf zbladl.

– Chyba nie bedziemy brac udzialu w operacjach bojowych?

– wyjakal przerazony.

– Alez nie, oczywiscie, ze nie – uspokoil go general Peckem poblazliwie i rozesmial sie ze zrozumieniem. – Prosze miec do mnie choc troche zaufania, dobrze? Dlatego wlasnie jestesmy nadal tutaj w Rzymie. Oczywiscie wolalbym byc tak jak wszyscy we Florencji, gdzie mialbym blizszy kontakt z bylym starszym szeregowym Wintergreenem, ale Florencja jest jak na moje wymagania nieco za blisko linii frontu. – General Peckem uniosl drewniana wskazowke i gumowym koncem przejechal wesolo przez cale Wlochy od morza do morza.

– Tutaj, Scheisskopf, sa Niemcy. Okopali sie w tych gorach bardzo solidnie na Linii Gotow i nie dadza sie stad wyprzec przed wiosna przyszlego roku, co zreszta nie powstrzyma tych ciolkow, ktorym powierzono dowodzenie, od bezowocnych atakow. To daje nam w Sluzbie Specjalnej prawie dziewiec miesiecy na realizacje naszych celow. A tym celem jest podporzadkowanie sobie wszystkich grup bombowych w Silach Powietrznych Stanow Zjednoczonych. Ostatecznie – powiedzial general Peckem z niskim, pieknie modulowanym smiechem – jezeli zrzucanie bomb na nieprzyjaciela nie jest sluzba specjalna, to co, u licha, jest sluzba specjalna? Zgadza sie pan ze mna?

Pulkownik Scheisskopf w zaden sosob nie dal do zrozumienia, ze sie zgadza, ale general Peckem byl tak upojony wlasnym krasomowstwem, ze nie zwrocil na to uwagi.

– Mamy obecnie doskonala pozycje. Posilki wciaz przybywaja, czego dowodem chocby panska osoba, i mamy az nadto czasu, aby starannie zaplanowac nasza strategie. Nasz najblizszy cel miesci sie tutaj.

– General Peckem przesunal wskazowke w kierunku poludniowym, na wyspe Pianose, i postukal w nia znaczaco w miejscu, gdzie wielkimi literami, grubym czarnym olowkiem wypisane bylo slowo Dreedle.

Pulkownik Scheisskopf mruzac oczy zblizyl sie do mapy i po raz pierwszy od chwili, w ktorej przestapil prog pokoju, blysk zrozumienia mdlym blaskiem rozjasnil jego kamienne oblicze.

– Zdaje sie, ze rozumiem – zawolal. – Tak, wiem, o co chodzi. Naszym pierwszym zadaniem jest wyzwolic

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату