– Dlaczego? – wykrzyknal Nately. – Dlatego, ze jest teraz moja dziewczyna i nie powinniscie jej ogladac, kiedy nie jest kompletnie ubrana.
– Dlaczego? – spytal Dunbar.
– Widzicie? – powiedziala dziewczyna wzruszajac ramionami.
– Lui e pazzo!
– Si, e molto pazzo – zawtorowala jej mlodsza siostra.
– To kaz jej sie ubrac, jezeli nie chcesz, zebysmy ja ogladali
– zaprotestowal Joe Glodomor. – Czego, do diabla, chcesz od nas?
– Ona mnie nie chce sluchac – wyznal Nately niesmialo.
– Dlatego odtad bedziecie musieli zamykac oczy albo patrzec w inna strone, kiedy bedzie kolo was przechodzic. Dobrze?
– Madonna! – krzyknela dziewczyna ze zloscia, tupiac noga.
– Madonna! – powtorzyla jej mlodsza siostra i tez tupnela.
– Lui e pazzo – zaobserwowal Yossarian dobrotliwie. – Nie ulega najmniejszej watpliwosci.
– Hej, czys ty zwariowal? – zwrocil sie do Nately'ego Joe Glodomor. – Jeszcze troche i zabronisz jej chodzic pod latarnie.
– Od tej chwili zabraniam ci chodzic pod latarnie – powiedzial Nately do swojej dziewczyny.
– Perche? – spytala zaciekawiona.
– Perche? – wrzasnal zdumiony. – Dlatego, ze to nie wypada!
– Perche no?
– Dlatego, ze nie! – upieral sie Nately. – Po prostu nie wypada, zeby taka mila dziewczyna zaczepiala obcych mezczyzn i spala z nimi. Dam ci tyle pieniedzy, ile potrzebujesz, zebys nie musiala tego robic.
– A co mam robic przez caly dzien?
– Co masz robic? – spytal Nately. – To, co wszystkie twoje przyjaciolki.
– Moje przyjaciolki zaczepiaja mezczyzn i spia z nimi.
– To zmien przyjaciolki! Nie chce, zebys zadawala sie z takimi dziewczynami. Prostytucja to cos bardzo zlego! Kazdy ci to powie, nawet on. – Nately z zaufaniem zwrocil sie do starego, znajacego zycie czlowieka. – Prawda?
– Mylisz sie – odpowiedzial stary. – Prostytucja daje jej okazje do poznawania nowych ludzi. Zapewnia jej swieze powietrze, wszechstronne cwiczenia fizyczne i trzyma ja z dala od zlego towarzystwa.
– Od dzisiaj – oswiadczyl Nately surowo swojej dziewczynie – zabraniam ci zadawac sie z tym niegodziwym starcem.
– Va fongul! – odpowiedziala dziewczyna spogladajac z wyrazem udreki w gore. – Czego on ode mnie chce? – blagala potrzasajac piesciami. – Lasciami! – prosila i grozila. – Stupido! Jezeli moje przyjaciolki sa takie zle, to idz i powiedz swoim przyjaciolom, zeby nie robili z nimi bez przerwy fiki-fik!
– Od dzisiaj – powiedzial Nately swoim przyjaciolom – powinniscie przestac uganiac sie za jej przyjaciolkami i ustatkowac sie.
– Madonna! – zawolali przyjaciele wznoszac umeczony wzrok ku niebu.
Nately zupelnie zwariowal. Chcial, zeby wszyscy natychmiast zakochali sie i pozenili. Dunbar moglby ozenic sie z dziwka Orra, a Yossarian mogl zakochac sie w siostrze Duckett albo w kims innym. Po wojnie mogli wszyscy znalezc prace u ojca Nately'ego, a ich dzieci moglyby sie razem bawic. Nately mial to wszystko dokladnie przemyslane. Milosc przeobrazila go w romantycznego idiote i musieli zapedzic go z powrotem do sypialni, zeby zalatwic z jego dziewczyna sprawe kapitana Blacka. Zgodzila sie nie sypiac wiecej z kapitanem Blackiem i nie oddawac mu pieniedzy Nately'ego, ale nie chciala odstapic ani na krok od swojej zazylosci z ohydnym, niechlujnym, rozpustnym, zepsutym do szpiku kosci staruchem, ktory obserwowal rozwoj romansu Nately'ego z nie ukrywanym szyderstwem i nie chcial przyznac, ze amerykanski Kongres jest najwspanialszym cialem ustawodawczym na swiecie.
– Od dzisiaj – rozkazal stanowczo Nately swojej dziewczynie – absolutnie zabraniam ci odzywac sie do tego odrazajacego starca.
– Co, staruszek tez? – zawolala dziewczyna zdezorientowana i bliska placzu. – Perche no?
– Bo on nie lubi Izby Reprezentantow.
– Mamma mia! Co sie z toba dzieje?
– E pazzo – zauwazyla filozoficznie jej mlodsza siostra.
– Si – zgodzila sie bez wahania starsza, szarpiac oburacz swoje dlugie rude wlosy. – Lui e pazzo.
Ale tesknila na Natelym, kiedy go nie bylo, i byla wsciekla na Yossariana, kiedy z calej sily rabnal Nately'ego piescia w twarz, odsylajac go do szpitala ze zlamanym nosem.
34 Swieto Dziekczynienia
Wszystkiemu winien byl sierzant Knight. To przez niego Yossarian zlamal nos Nately'emu w Dniu Dziekczynienia, po tym jak cala eskadra pokornie podziekowala Milowi za fantastycznie wystawne jedzenie, ktorym oficerowie i szeregowcy opychali sie bez konca przez cale popoludnie, oraz za rozdzielanie jak z rogu obfitosci nie rozpieczetowanych butelek taniej whisky, ktore szczodrze wreczal kazdemu, kto go poprosil. Jeszcze przed zapadnieciem zmroku widzialo sie wszedzie bladych jak przescieradlo mlodych zolnierzy wymiotujacych lub lezacych nieprzytomnie na ziemi. Powietrze zrobilo sie ciezkie. Inni rozkrecali sie w miare uplywu godzin i chaotyczna, burzliwa uroczystosc ciagnela sie dalej. Gwaltowne, rozpasane, pijackie saturnalia w sposob nie kontrolowany rozpelzly sie po zagajnikach, docierajac do klubu oficerskiego, do szpitala i stanowisk artylerii przeciwlotniczej na wzgorzach. Bylo wiele bojek na piesci i jedna na noze. Kapral Kolodny przestrzelil sobie noge bawiac sie naladowanym pistoletem w namiocie zwiadu i pomalowano mu dziasla i palce u nog na fioletowo, podczas gdy lezal w pedzacej karetce broczac obficie krwia. Ludzie z pocietymi palcami, rozbitymi glowami, skurczami zoladka i zwichnietymi kostkami przychodzili, kulejac, ze skrucha do ambulatorium, gdzie gus i Wes smarowali im dziasla oraz palce u nog na fioletowo i wydawali srodki przeczyszczajace do wyrzucenia w krzaki. Wesola uroczystosc przeciagnela sie do pozna w nocy i cisze raz po raz przeszywaly dzikie, tryumfalne wrzaski bawiacych sie i chorych. Co chwila rozlegaly sie odglosy wymiotow, jeki, smiech, powitania, pogrozki, przeklenstwa i brzek butelek rozbijanych o kamienie. Z oddali dobiegaly fragmenty sprosnych piosenek. To bylo gorsze niz sylwester.
Yossarian polozyl sie wczesnie ze wzgledow bezpieczenstwa i wkrotce przysnilo mu sie, ze pedzi na zlamanie karku w dol po nie konczacych sie drewnianych schodach, wystukujac pietami glosne staccato. Na wpol obudzony uswiadomil sobie, ze ktos strzela do niego z karabinu maszynowego. Szloch udreki i przerazenia uwiazl mu w gardle. Jego pierwsza mysla bylo, ze to Milo znowu atakuje eskadre, i stoczyl sie z lozka na podloge, gdzie lezal zwiniety w drzacy klebek, szepczac modlitwy, z sercem walacym jak mlot parowy, caly zlany zimnym potem. Nie bylo slychac huku samolotow. Z oddali dobiegal czyjs pijany, szczesliwy smiech. “Szczesliwego Nowego Roku, Szczesliwego Nowego Roku!' – wykrzykiwal wesolo tryumfalny i znajomy glos z gory pomiedzy krotkimi, ostrymi seriami z karabinu maszynowego i Yossarian zrozumial, ze ktos dla kawalu dobral sie do jednego z obwalowanych workami z piaskiem stanowisk karabinow maszynowych, jakie Milo po swoim nalocie na eskadre rozmiescil na wzgorzach i obsadzil swoimi ludzmi.
Yossarian zaplonal gniewem i nienawiscia, kiedy uswiadomil sobie, ze padl ofiara nieodpowiedzialnego zartu, ktory zrujnowal mu sen i zamienil go w skowyczacy strzepek czlowieka. Poczul zadze zabijania i mordowania. Jeszcze nigdy nie byl tak wsciekly, nawet wtedy, kiedy zacisnal dlonie na szyi McWatta, chcac go udusic. Karabin odezwal sie znowu. Krzyczano: “Szczesliwego Nowego Roku!' i euforyczny smiech toczyl sie ze wzgorz w ciemnosciach jak piesn czarownic. Zadny zemsty Yossarian wyskoczyl z namiotu w dresie i pantoflach, wciskajac magazynek z nabojami w rekojesc swojej czterdziestki piatki i odciagajac zamek. Zwolnil bezpiecznik i byl gotow do strzalu. Wtedy uslyszal, ze biegnie za nim Nately, zeby go powstrzymac, i wola go po nazwisku.
Karabin maszynowy znowu otworzyl ogien z czarnego wzniesienia nad baza samochodowa i pomaranczowe pociski swietlne przemykaly jak rzad nisko lecacych myslnikow nad ciemnymi namiotami, omal nie scinajac wierzcholkow. Miedzy krotkimi seriami rozlegaly sie wybuchy dzikiego smiechu. Yossarian czul, jak gniew burzy sie w nim niczym kwas; narazali jego zycie na niebezpieczenstwo, dranie! Zaslepiony okrutnym gniewem i