miejscu.

– No, prosze – odezwal sie uszczypliwie Karl.

– Tam jest jeszcze cos – zawolal nagle Charles. Spojrzeli uwaznie przez lornetki.

– Wyglada na tablice, co? – zapytal Karl.

– Chodz, musimy powiadomic reszte! – Charles chcial juz odejsc, ale Karl zatrzymal go. – To jeszcze nie wszystko – powiedzial.

Pod oslona gigantycznych galezi i rozwinietych lisci cos wznoszono obok drzewa: cos ciemnego, olbrzymiego, polyskujacego w promieniach slonca. Panowal tam ozywiony ruch, rozlegaly sie donosne, trudne do okreslenia odglosy, galezie drzewa zmienialy raptownie polozenie, czemu towarzyszyly potezne wstrzasy. Dopiero co rozwiniete liscie i strzepy kory toczyly, sie na ziemie.

– Oni na pewno cos tam buduja, to pewne – szepnal Karl. Wiedzial, ze ich glosy nie mieszcza sie w pasmie przenoszenia slyszalnym przez makrosow, ale sama ich obecnosc tuz obok stanowila pewne niebezpieczenstwo. Co by sie na przyklad stalo, gdyby makrosi chcieli wyprobowac swoja sile rowniez na tej galezi, w ktorej znajdowala sie jaskinia? Co oni w ogole teraz przygotowuja? A przede wszystkim, co sie stanie potem? Te nie wyjasnione pytania wzmagaly napiecie i stwarzaly atmosfere zagrozenia, co nie pozwalalo Karlowi mowic glosno.

Tajemnicze, halasliwe czynnosci makrosow trwaly dwie godziny, a potem zapanowala cisza. Obok drzewa wznosily sie budowle. Jedynie ich fragmenty polyskiwaly poprzez liscie. Nowe obiekty staly sie czescia skladowa otoczenia, wtopily sie w tlo.

Karl zlozyl meldunek kierownikowi ekspedycji.

Odpowiedz Chrisa byla lakoniczna.

– Mozecie to zbadac, jezeli macie ochote, ale ze wzgledu na oszczednosc paliwa i zuzycie maszyn uwazam, ze to zbyteczne. Z daleka mozna sadzic, ze zbudowali wieze obserwacyjna, ale wlasciwych powiazan funkcjonalnych nie odgadniemy nawet z bliska. Moze to sa optyczne l akustyczne adaptery. Powinniscie natomiast niezwlocznie obejrzec to, co wzieliscie za tablice. Sfotografujcie je, a zdjecia przekazcie mi od razu droga radiowa, o ile oczywiscie nie okaze sie, ze sa zupelnie bez znaczenia.

XIV

Raport Gwena przy dokladnym poznaniu okazywal sie logiczny: istnialy dowody, niezbite fakty. Wersje, wedlug ktorej helikopter zostal skonstruowany przez jakiegos wybitnie zdolnego majsterkowicza i przystosowany do zdalnego sterowania, z uwagi na znalezione przedmioty komisja odrzucila jako absurdalna. Jednoczesnie postanowiono sprawdzic dokladnie posiadane dowody.

Do tej pory cala sprawe znaly dwadziescia trzy osoby. Dwadziescia cztery, korygowal w duchu Hal. Profesor Fontaine, dwoch jego najblizszych wspolpracownikow, ktorzy przeprowadzili juz pierwsza analize, Djamila i Hal zostali mianowani tymczasowymi czlonkami komisji ONZ.

Badanie odpilowanej bazy wykazalo, ze pomieszczenia byly calkowicie umeblowane. W szufladach lezala czesc papierow, jakby mieszkancom zabraklo czasu na gruntowna ewakuacje. Meble, technika biurowa, w ogole wszystko, co zostalo znalezione, pochodzilo z ostatniego cwiercwiecza dwudziestego wieku.

Ziarenka, tkwiace w wydrazonych przez robaki kanalikach, okazaly sie pustymi pojemnikami na paliwo lub na inne, trudne do zidentyfikowania substancje. Meble pozwalaly sadzic, ze wielkosc tych istot waha sie w granicach od siedmiu do dziewieciu dziesiatych milimetra. Bylo to niemal szokiem dla wszystkich, ktorzy przeprowadzali badania.

Na niektorych dokumentach znaleziono daty, ktore odpowiadaly terazniejszosci! Papiery osobiste zawieraly miejsca urodzenia, nic nie mowiace, calkowicie nieznane nazwy miejscowosci. Zdumienie wywolal wiek mikroskopijnych przybyszow, obliczony w przyblizeniu: okazalo sie, ze owe “przecinki” maja od dwunastu do dwudziestu pieciu lat.

Nie znaleziono jednak niczego, co mowiloby o pochodzeniu tych istot.

Komisja oglosila uchwale, zgodnie z ktora zaprzestano oficjalnych dyskusji na ten temat. Istnienie przybyszow przyjeto do wiadomosci, ale podjeto nadzwyczajne srodki ostroznosci. Nie prowadzono tez na ten temat zadnych rozmow.

W dniu, kiedy baza zostala z powrotem przyklejona, Gwen zjawil sie wieczorem u Djamili i Hala, chcac przejrzec te stara ksiege. Hal zadal mu wtedy pytanie:

– Gwen, przypuscmy, ze ja mam racje. Jaki oni maja swiatopoglad? Do jakiej z istniejacych wowczas klas nalezeli? – Nie ulegalo watpliwosci, ze ma na mysli owe “przecinki”.

Gwen rozlozyl sie wygodnie na piankowej kanapie. Hal zauwazyl, ze jego przyjaciel przytyl ostatnio, widocznie nie dbal o prawidlowe funkcjonowanie gruczolow. Hal zwrocil na to uwage dlatego, ze Gwen uzyl swego brzucha do podparcia dosyc grubej ksiegi.

– No coz – odezwal sie po chwili Gwen. – Musimy chyba przyjac, ze nalezeli wtedy do klasy panujacej, bo kto inny moglby sobie pozwolic na tego typu eksperyment, w dodatku w takich rozmiarach.

Poniewaz do dzis rozwineli sie niewiele pod wzgledem technicznym, o ile mozemy to w ogole ocenic, wolno nam przypuszczac, ze ich eksperyment nie mial zasiegu ogolnospolecznego.

– Uwazaj! – ostrzegla go Djamila.

– Powinnismy liczyc sie z tym – wtracil Hal – ze oni moga nie miec wobec nas przyjaznych zamiarow.

– Co za glupie gadanie – odezwala sie Djamiia, energicznie jak zwykle. – Pomijajac juz to, ze nie traktuje powaznie twojej paplaniny – tu uczynila w strone Hala ruch glowa zdecydowanie jednoznaczny – badzcie laskawi uwzglednic fakt, ze oni sa tacy mali. – Tak jak kiedys Hal na polanie, zademonstrowala palcami wielkosc owych istot. – Ostatecznie wyladowali tu – przycisnela palcem lewa piers – a ja nic nie zauwazylam.

– Chociaz jestes w tym miejscu raczej wrazliwa – dodal uszczypliwie Hal.

Pogrozila mu piescia. Gwen cieszyl sie jak dziecko.

– A wy zachowujecie sie tak, jakby ludzkosc byla zagrozona – mowila dalej Djamila.

– Nie wszystko jest tak, jak mowisz – powiedzial Gwen. – Oni znali juz wtedy bron atomowa.

– A jaki byl stosunek masy krytycznej do wielkosci ich cial? – Djamila zapalila sie do sprawy.

– Mila – uspokajal ja Hal. – Oni znali tez synteze jadrowa i moze nawet zaplon laserowy. Masa nie odgrywa wtedy zadnej roli.

– A co moga zdzialac te kilkumiligramowe istoty?

– Jest jeszcze cos – wtracil Gwen. – Pomijajac fakt, ze ich wymiary nie musza miec nic wspolnego z posiadaniem przez nich duzych bomb, mieli oni juz wtedy opanowana bron biologiczna. Jezeli rozwijali ja dalej, moze ona byc powaznym zagrozeniem dla calej ludzkosci. Zreszta sa tak mali, ze latwiej im bylo zajac sie bakteriami, nawet dokonywaniem ich mutacji, niz bombami.

– Rozmawiales z Res? – zapytal ostroznie Hal. Gwen przytaknal.

– To, ze przywiozles ja ze soba, bylo jednym z twoich najlepszych pomyslow. Ja tez bronie sie przed ta mysla, Djamila, chcialbym, aby okazalo sie to nieprawda. – Gwen uderzyl piescia w ksiazke. – Ale nie wolno nam tego zlekcewazyc.

Djamila zmarszczyla brwi i opuscila kaciki ust; tego typu grymas wystawial zazwyczaj jednoznaczne swiadectwo jej rozmowcy.

– Zobaczymy – powiedziala, po czym zajela sie lektura aktualnosci dnia, ktore pojawily sie akurat na ekranie.

Zadanie, jakie razem z Djamila otrzymali w ramach prac komisji, Hal uznal za niewdzieczne: wraz z piecioma jej czlonkami i asystentem profesora mieli systemem piecio-zmianowym obserwowac baze malych przybyszow, ktora Hal z duzym nakladem sil i niezwykle starannie przykleil z powrotem do drzewa.

Obydwaj asystenci profesora musieli nawet pod mikroskopem skleic z powrotem budowle uszkodzone podczas badan. Byla to robota filigranowa, graniczaca z artyzmem.

Tym razem obserwator nie siedzial na brzozie. Polana byla do tego stopnia obstawiona zamaskowanymi przyrzadami, ze kazdy szelest lisci, niemal powiew wiatru, mogl byc wzmocniony do piekielnego huku.

Ruchomy pomost byl w stanie w mgnieniu oka podniesc dwie osoby na wysokosc, z jakiej cala baza byla

Вы читаете Ekspedycja Mikro
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату