pierwsze slowa.

Nagle przystanal z wahaniem, a za nim reszta.

No tak, nikt z makrosow nie mogl wyjsc im naprzeciw, aby ich powitac. Nastala klopotliwa przerwa. Zreszta jeszcze jedno niezreczne niedopatrzenie dalo teraz o sobie znac: goscie nie mieli na czym usiasc!

Sytuacje uratowal jeden z pomyslowych technikow. Przeciagnal cienki, miedziany drut, ktory naprezyl sie, wyginajac lekko. Tak zakrzywiony drut technik wsunal ostroznie miedzy samoloty.

Goscie zrozumieli i usiedli.

Hal sprobowal znalezc sie w sytuacji gosci: Jak ja bym sie czul, rozmyslal, gdybym siedzial na lotnisku przed calym szeregiem gigantycznych przyrzadow technicznych, majac za soba samoloty, a przed soba, na ekranach, mimo wszystko olbrzymie, pokazane stereoskopowe istoty, wpatrzone we mnie jak w clowna. Wzdrygnal sie.

Goscie siedzieli stloczeni w polkolu – tak jak uformowal sie drut. Czesc z nich krzatala sie dokola, ciagnac za soba kable i przylaczajac je do przywiezionych przyrzadow. Wreszcie mozna bylo zaczac.

Okazalo sie, ze sekretarka generalna i profesor Fontaine studiowali miedzy innymi historyczne jezyki swiata, dzieki czemu znali jezyk antyczno-angielski. Kierujac sie zasadami grzecznosci – przestarzalymi, wedlug Hala i Djamili – postanowili przeprowadzic rozmowe wlasnie w tym jezyku. Reszta mogla korzystac z symultanki.

Halowi wydalo sie to dziwne, gdyz okazalo sie, ze nie tylko ow Noloc, ale rowniez technicy, z ktorymi prowadzono rozmowy przygotowawcze, znali jezyk niemiecki i internacjonalny.

Dlatego tez rozesmial sie, kiedy Noloc zaczal mowic w jezyku, internacjonalnym.

To, co ujawnila rozmowa, bylo wlasciwie – pominawszy niesamowite zrodlo – zakonczeniem calego ciagu logicznych powiazan.

Goscie okazali sie ludzmi usunietymi w osobliwy i tragiczny zarazem sposob z grona osobnikow duzych, pomniejszonymi do skali l: 2050 i cofnietymi w rozwoju – biorac pod uwage stan obecny – o ponad sto lat.

Po grzecznosciowej wymianie slow Chris Noloc zaczal opowiadac brzmiace niemal niewiarygodnie dzieje wlasnego spoleczenstwa:

– Przede wszystkim musze wam cos wyznac – powiedzial. Podniosl sie i wyjal z kieszeni arkusz papieru. – Do niedawna, a scislej mowiac do smierci naszego wlasciwego kierownika ekspedycji nie powiedzialbym nic o naszym pochodzeniu, bo… bo po prostu, tak jak wiekszosc z nas, sam nic o tym nie wiedzialem. Tocs wyjasnil mi wszystko jako swojemu nastepcy tuz przed smiercia. My – tu Chris powiodl reka, wskazujac siedzacych wspoltowarzyszy – uwolnilismy sie wreszcie od klatwy, ktora ciazyla nad nasza przeszloscia. W sprawe wtajemniczeni sa wszyscy czlonkowie ekspedycji, ale nie nasz narod.

Hal spojrzal na Djamile. Sytuacja stala sie jasna. Oto, co nas czeka, pomyslal Hal. Czyzby slowa Chrisa oznaczaly, ze zostalismy wciagnieci w jakis zatarg pomiedzy maluchami? Czy korpus ekspedycyjny odlaczyl sie od tych, ktorzy ich wyslali? A moze zywi teraz jakies zle zamiary, chcac wykorzystac fakt, ze reszta narodu nie zna wlasnej przeszlosci? Czyzby mialo sie okazac, ze nasze srodki ostroznosci sa konieczne, a nawet niewystarczajace?

Z drugiej strony ani ten Chris, ani pozostali przybysze nie wygladali na takich, ktorzy knuja cos zlego. Chociazby ta szczerosc, ktora przebijala juz z pierwszych slow…

Hal skoncentrowal sie ponownie na mowcy.

– Wy i my jestesmy wytworami tej samej ewolucji! – Chris przerwal.

Djamila szturchnela Hala w bok, a Gwen sciagnal kaciki ust i rzucil mu pelne uznania spojrzenie. Rowniez Res zerknela na niego, jakby chciala powiedziec: “No, prosze!”

– Nasi przodkowie – mowil dalej Chris – byli jeszcze w roku 1980 normalnymi ludzmi, przynajmniej jezeli chodzi o wzrost – usmiechnal sie. – Przed stu dziewiecdziesieciu laty utworzyli oni, a bylo ich dwa tysiace zdrowych ludzi, kobiet i mezczyzn, swoje panstwo, Blessed Island, czyli Blogoslawiona Wyspa, jak je nazwali. Tak, kraj ten powstal po kryjomu i w ten sposob zaczela sie cala tragedia.

Byli po prostu sekta, jedna z licznych, jakie istnialy wowczas w Stanach Zjednoczonych Ameryki Polnocnej, marzyli jak wielu ich rodakow o lepszym swiecie.

Ta sekta roznila sie od innych jednym drobiazgiem, bardzo zreszta istotnym: byli w stanie realizowac swoje plany! Czesc tych ludzi pochodzila z rodzin wielkich biznesmenow, dysponowala wiec ogromnymi srodkami finansowymi. Ich prorok, profesor Nhak, obiecal im…

Hal przypomnial sobie cos nagle: w centrali encyklopedycznej zakodowany byl fakt zaginiecia tego profesora w roku 1981 jako wydarzenie niezwykle. Nie przywiazywal do tego wiekszej wagi, zdziwilo go tylko, ze tego typu wypadek przeszedl az do historii. -… piekny sielankowy swiat zbytku i szczescia. Jego nauka glosila: Jedynym ratunkiem ludzkosci przed grozba smierci glodowej i nuklearnym samounicestwieniem jest – Chris przerwal na chwile, a potem dokonczyl podniesionym glosem – miniaturyzacja ludzi!

Nam samym trudno jest dzis zrozumiec naszych przodkow. W kazdym razie demagodzy pokroju Nhaka znalezli posluch i wplywy. Swiat byl wtedy podzielony na kraje socjalistyczne i kapitalistyczne. Ten drugi oboz rozpadal sie, przezywal kryzysy i wstrzasy. Nie dostrzegal alternatywy, jaka byl dla niego socjalizm, system obcy jego istocie.

Nhak glosil nastepujaca teze: Jezeli ludzie ulegna pomniejszeniu, zwiekszy sie niemal nieskonczenie przestrzen zyciowa. A bezkresna przestrzen zyciowa oznacza likwidacje przyczyn wojen, umozliwi nowe odkrycia, badania, produkcje – slowem, renesans okresu tworczego.

Nhak wybieral dlugo, az wreszcie skupil wokol siebie oddana gromadke kobiet i mezczyzn w liczbie okolo piecdziesieciu, wiecej osob nie chcial wtajemniczac. Oni tworzyli jego sekte, byli wladza ustawodawcza i wykonawcza.

W ciagu zaledwie trzech lat zdolali pozyskac wielu. Dwa tysiace. Byli to mlodzi ludzie, pelni zapalu, gotowi oddac zycie za sprawe.

Profesor dysponowal wyspa, ktora przeksztalcono, przygotowano do nowych, oczekujacych ich warunkow. Olbrzymi teren zostal zadaszony szklem, po czym wyznawcy sekty przystapili do tworzenia nowego swiata. Jednoczesnie zatroszczono sie o to, aby nikomu niczego nie zabraklo.

Byc moze przyznacie mi racje, jezeli powiem, ze takie zadanie moze wzbudzic entuzjazm. Nic dziwnego, skoro w krotkim czasie pod szklanymi dachami wyprodukowano odmiany roslin i zwierzat uzytkowych, jak rowniez duze ilosci odpowiednio przetworzonych materialow.

Kiedy urodzil sie pierwszy mutant ludzki, nastapil z pewnoscia moment najwyzszej euforii. Wydarzenie przybralo charakter publicznego, niemal sakralnego aktu! Aktu, ktory zapoczatkowal ustawe regulujaca przyrost naturalny wedlug modelu: dwa plus co najmniej cztery! Poniewaz plod byl maly, porod nie wymagal najmniejszego wysilku. Pierwszy noworodek mial dlugosc – Chris urwal, zastanowia! sie przez chwile – czternastu centymetrow, wedlug waszej miary. – Tu skinal glowa ku swoim wspoltowarzyszom. Kilku z nich wlasnie przygotowywalo aparature filmowa.

Po chwili zademonstrowano widzom film, wprawdzie nieostry, gruboziarnisty, ale wstrzasajacy. Fragmenty owego swieta. Euforia, uniesienie, ekstaza – nieprawdopodobne i odrazajace. Widzowie patrzyli na ekrany zafascynowani. Oto mieli przed soba fragment zywej przeszlosci, cos, czego nie mozna bylo porownac z innymi dokumentami. To, co ogladali, bylo filmem nakreconym wylacznie dla tajnego archiwum.

Teraz ukazal sie kawalek materialu, trzymany w dwoch rekach, a na nim poruszalo sie malenstwo, pierwszy sukces: czlowiek, ktory mial osiagnac wzrost najwyzej czterdziestu centymetrow.

Widocznie rodziny zaczely stawiac sobie za punkt honoru przekroczenie ustalonej liczby dzieci, tym bardziej ze panstwo wlaczylo sie aktywnie w proces wychowania, poczawszy juz od wieku niemowlecego. Na filmie widoczna byla teraz klinika poloznicza, promieniejace ze szczescia rodziny, narodziny dziecka. Porod byl sprawa prosta, opieka nad dzieckiem przypominala raczej zabawe, ludzie zaczeli zyc w zbytku. Musieli wprawdzie pracowac ciezko, ale na tym wlasnie polegal ich misja. Po projekcji Chris ponownie zabral glos.

– Tylko nieliczni zaufani profesora mieli sledzic wydarzenia na swiecie. W koncu w umyslach pozostalych zagniezdzila sie nieufnosc, tym bardziej ze nie wszystko przebiegalo zgodnie z planem. Kolonia zasklepila, sie w sobie, zniszczono wszelka aparature radiowa, a Nhak i jego grupa zaczeli usuwac systematycznie slady przeszlosci. Coraz wiecej mlodych wykazywalo alarmujacy zanik pamieci. Ogolny entuzjazm sprawil, ze na pewien okres zdolano to zamaskowac. Potem tlumaczono to jako los, nieuchronne nastepstwo procesu miniaturyzacji.

Zdaniem niektorych zanikowi pamieci nie przeciwdzialalo sie dlatego, ze pomagal on wymazac przeszlosc. Tych, ktorzy glosili ten poglad, pozbyto sie dyskretnie. Zostali, ze tak powiem, wygnani z raju, przekonani, ze nadszedl ich koniec. Potem wlasnie oni z pomoca innych uratowali nas.

Вы читаете Ekspedycja Mikro
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату