– Jest rozwarcie? – spytala Jennifer.

– Tak, mniej wiecej czterocentymetrowe. Tyle sie natrudzilismy, a tu okazuje sie, ze twoj organizm sam podjal za nas decyzje.

– O nie. Czy to znaczy, ze rodze?

– Na to wyglada – powiedzial. – Posluchaj mnie, Jen. Chce, zebys mnie dobrze zrozumiala. Nie mozemy zatrzymac tego, co sie dzieje…

– Ale…

– Sluchaj, na razie tylko sluchaj – powiedzial uspokajajacym tonem, poklepujac jej dlon. – Wiem, nie spodziewalas sie, ze nastapi to tak wczesnie, i nawet nie zdazylas zapisac sie do szkoly rodzenia. Coz, czasami wbrew naszym najlepszym intencjom, natura nie chce czekac. A to oznacza, ze urodzisz dzisiaj.

Jennifer z wrazenia odebralo mowe. Brad spojrzal na Richarda, ktory powoli krecil glowa.

– Nie wzialem kamery – wymamrotal.

– Nie przejmuj sie – powiedzial Brad. – Wszystko bedzie dobrze. Porod nastapi jedenascie tygodni przed terminem, ale serca dzieci sa silne. Sterydy wzmocnia ich pluca, a antybiotyki powinny zapobiec infekcji. – Spojrzal na monitor. – Nastepny skurcz?

Jennifer scisnela dlon lekarza i skrzywila sie, a na jej czolo wystapily krople potu. Po czterdziestu pieciu sekundach bol minal i kobieta opadla bezwladnie na poduszke.

– Pierwsze dziecko jest ulozone glowa w dol – ciagnal Brad – a sadzac z rytmu serca, ulozenie dziecka B jest posladkowe. Powiem wam, co mysle. Nie sadze, zebysmy mogli cokolwiek zyskac, zmuszajac cie do kilkugodzinnego porodu, a poza tym mogloby to okazac sie ryzykowne dla malca bedacego na gorze. Lepiej bedzie po prostu zrobic cesarskie ciecie. – Zawiesil glos i spojrzal na przyszlych rodzicow. – Zgadzacie sie?

Jennifer nerwowo popatrzyla na meza. Richard niepewnie wzruszyl ramionami.

– Ty decyduj, Jen. Spojrzala na Brada.

– Kiedy pan to zrobi?

– Jak tylko dasz mi pozwolenie.

– Mam jedno pytanie – powiedziala.

– No?

– Czy moze pan to zrobic tak, zebym potem mogla sie pokazywac w kostiumie kapielowym?

Czterdziesci minut pozniej, po podpisaniu wszystkich papierow, zdezynfekowaniu skory brzucha i podaniu miejscowego znieczulenia, wszystko bylo gotowe do zabiegu. Jennifer lezala na plecach, przechylona lekko na lewy bok. Jej brzuch zostal nakryty sterylnymi serwetami. Richard siedzial przy glowie zony. Brad stal po lewej stronie pacjentki. Przed nim pietrzyl sie stos sterylnych rekawic.

– Wszyscy gotowi? – spytal anestezjologa, pielegniarke i dwoch pediatrow.

– Moze zrobimy probe skorna? – zapytal anestezjolog.

Brad skinal glowa i uchwycil kleszczami skore brzucha, sprawdzajac skutecznosc dzialania srodka znieczulajacego.

– W porzadku – stwierdzil.

Kiedy anestezjolog uniosl kciuk na znak, ze mozna zaczynac, Brad wzial do reki skalpel. Przy zabiegu mial mu pomagac mlody, niedoswiadczony lekarz oraz student medycyny. Choc na ogol pozwalal asystentom wykonac wieksza czesc pracy, tym razem postanowil rozpoczac operacje osobiscie. Najpierw wykonal naciecie, przebijajac ostrzeni skalpela powiez i otrzewna. Wkrotce jego oczom ukazala sie lsniaca, nabrzmiala macica.

Brad ostroznie przecial stwardnialy miesien maciczny. Kiedy powstala w ten sposob szpara rozszerzyla sie, swiatlo dzienne ujrzala glowka dziecka A, o wilgotnych ciemnych wlosach. Asystujacy lekarz za pomoca wacika pobral probke wydzielin. Potem Brad wlozyl reke do macicy, ujal glowke dziecka w lewa dlon i wyciagnal je ze szczeliny. Po oczyszczeniu gardla i zawiazaniu pepowiny, podal noworodka pediatrze i zajal sie dzieckiem B.

– Blony nienaruszone – powiedzial.

W odroznieniu od pierwszego, drugi pecherz plodowy nie pekl. Za pomoca kleszczykow Brad przerwal blone. Plyn, ktory zaczal sie wylewac z pecherza, byl niepokojaco gesty i mial nieprzyjemny zolty kolor. Po wymacaniu nog dziecka Brad odszukal jego pietki. Potem ostroznie wydobyl biodra, tors i glowe noworodka. Zaniepokoilo go to, ze malec byl zdecydowanie drobniejszy od siostry. Po odessaniu gestych wydzielin z gardla dziecka, Brad zawiazal pepowine i podal chlopca drugiemu pediatrze.

Potem bylo juz z gorki. Po wyjeciu dzieci z macicy Brad pomogl asystentowi usunac lozysko i zaszyc rozciecia. Tymczasem pediatrzy i pielegniarki zajmowali sie noworodkami. Jennifer, naszprycowana srodkami uspokajajacymi, ale przytomna, zaczela wypytywac o dzieci. Pediatrzy bez entuzjazmu zapewnili ja, ze wszystko jest w porzadku, i powiedzieli, by sie trzymala. Brad zerknal katem oka w ich strone i zauwazyl, ze „B' jest intubowany. To mu sie nie spodobalo.

Wkrotce oba inkubatory zostaly przewiezione z sali operacyjnej na oddzial intensywnej terapii noworodkow. Po pietnastu minutach Brad zakonczyl operacje, zszywajac skore klamrami ze stali nierdzewnej. Nastepnie zdjal maske i rekawice, po czym uscisnal dlon Richardowi i Jennifer, obiecujac, ze bedzie ich na biezaco informowal o stanie dzieci. Ledwie wyszedl na korytarz, gdy wezwano go na oddzial intensywnej terapii noworodkow.

– Doktorze Hawkins – uslyszal – mamy klopot z dzieckiem „B'. Wyglada to na cholernie ostre zakazenie.

ROZDZIAL 8

Richard towarzyszyl zonie do sali pooperacyjnej, a Morgan poszla z Bradem na oddzial intensywnej terapii noworodkow. Za drzwiami zatrzymala sie. Zauwazyla, ze wokol jej nowo narodzonego siostrzenca panuje ogromne zamieszanie. Pielegniarki, technicy i lekarze pracowali w skupieniu, podlaczajac kable, rurki i monitory. Wsrod wszystkich tych ludzi dziecko wydawalo sie jeszcze drobniejsze niz w rzeczywistosci. Brad co pewien czas wymienial uwagi z jednym z lekarzy. Po dziesieciu minutach przywolal Morgan gestem reki i razem wyszli na korytarz.

– Wyglada na to, ze wywiazalo sie zakazenie paciorkowcem grupy B -powiedzial.

– Paciorkowiec? Przeciez Jen dostawala antybiotyki.

– To prawda, ale, jak sama wiesz, antybiotyki tylko zmniejszaj a ryzyko infekcji, nie eliminujac go calkowicie. Wstepny test na obecnosc paciorkowca dal wynik pozytywny. Jesli potwierdza to dodatkowe analizy, wszystko stanie sie jasne.

– Cudownie – powiedziala Morgan. -Nie wiem, jak jej o tym powiedziec.

– Pozwol, ze ja to zrobie.

Jennifer odpoczywala w sali pooperacyjnej. Do srodka znieczulajacego dodano mala dawke narkotyku, co nieco zlagodzilo jej niepokoj. Richard siedzial przy zonie, trzymajac ja za reke. Oboje nerwowo popatrzyli na Brada.

– Powiem wam, co wiemy na pewno – zaczal lekarz. – Wasza coreczka radzi sobie znakomicie. Oddycha samodzielnie, bez pomocy respiratora, podajemy jej tylko troche tlenu. Jeszcze za wczesnie na prognozy, ale mam przeczucie, ze nic jej nie bedzie. Z waszym synkiem sa pewne klopoty.

Jen scisnela dlon Richarda, ale nic nie powiedziala.

– Na razie – ciagnal Brad – wszystko wskazuje na to, ze wystapilo u niego zakazenie. Wedlug wstepnej diagnozy jest to cos, co nazywa sie wczesnym zakazeniem paciorkowcem grupy B.

– Nie rozumiem – powiedzial Richard, marszczac brwi. – Zdaje sie, ze czemus takiemu miala zapobiec penicylina?

– To prawda. Niestety, nie zawsze jest w stu procentach skuteczna.

– Czy ten paciorkowiec jest grozny? – spytala Jen.

– Tego typu drobnoustroje spotykane sa dosc czesto – powiedzial Brad. -Wystepuja u dziesieciu do trzydziestu procent ciezarnych kobiet. Infekcja rzadko przechodzi na dzieci, ale kiedy to juz sie stanie, moze stanowic dla nich duze zagrozenie. Zwykle nie dzielimy bakterii na dobre i zle, ale gdybysmy to robili, paciorkowiec grupy B bylby jednym z czarnych charakterow.

– Co zlego moze zrobic? – spytal Richard. – Czy to przez paciorkowca poumieraly tamte dzieci?

– Nie, skadze. Nastepstwa zakazenia zaleza od wielu czynnikow. Na ogol po odpowiedniej kuracji dzieci szybko dochodza do siebie. Jesli jednak cos pojdzie nie tak, taki paciorkowiec moze wywolac posocznice, zapalenie

Вы читаете Dostawca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату