pluc i zapalenie opon mozgowych. W najgorszym przypadku zakazenie moze nawet skonczyc sie smiercia.

– O moj Boze – zalkala Jennifer.

– Musicie pamietac, ze zwykle do tego nie dochodzi. Nasz oddzial intensywnej terapii jest bardzo dobrze wyposazony i personel robi wszystko, zeby pomoc waszemu dziecku. Jedna z pielegniarek niedlugo przyjdzie z wami porozmawiac. Dlatego nie martwcie sie na zapas i trzymajcie sie dzielnie, dobrze?

Brad wyszedl z sali pooperacyjnej i skierowal kroki do pokoju pielegniarek, by dokonczyc wypelnianie karty. Po chwili dolaczyla do niego Morgan. Wygladala na wzburzona.

– Nie uwazasz, ze troche przesadziles? – spytala. – Moja siostra dopiero co przeszla powazna operacje. Nie wydaje mi sie, zeby trzeba bylo od razu zarzucac ja przygnebiajacymi faktami.

– Nie lubie mowic ludziom o mozliwych powiklaniach, ale nie potrafie postepowac inaczej. Prawda jest taka, ze na tym etapie rozwoju duza czesc dzieci choruje, a okolo pietnastu procent z nich umiera. Jestes pediatra i dobrze o tym wiesz. Jesli znasz lepszy sposob przedstawienia tego faktu, chetnie poslucham.

Brad Hawkins byl typem pracoholika, dla ktorego praca jest przyjemnoscia. Choc w niedziele nie mial dyzuru, zajrzal do swoich pacjentow. Wzial ze soba syna. Michael znal juz szpital jak wlasna kieszen.

– Dzien dobry, doktorze Hawkins – rozlegl sie gleboki glos, kiedy ojciec i syn szli jednym z rzadziej uczeszczanych szpitalnych korytarzy.

Brad odwrocil sie i zobaczyl nadchodzacego wysokiego czarnoskorego mezczyzne, z szerokim usmiechem na ustach.

– Czesc, Nbele – powiedzial i uscisnal dlon mezczyzny. – Co nowego i ciekawego slychac?

– Po staremu, panie doktorze. Czy to ten sam mlody czlowiek, ktorego w zeszlym roku spotkalem na meczu futbolu?

– Ten sam. Michael, przywitaj sie z Nbele.

– Czesc – powiedzial jego syn. – Grasz w futbol? Nbele wybuchnal smiechem.

– Nie taki jak wasz – odparl. Mowil z silnym akcentem. – Gram w pilke nozna. A ty?

– Czasami. Nie jestem za dobry.

– Sciagneli cie do pracy w niedziele? – spytal Brad.

– Nie, nie, mam pare spraw do zalatwienia. – Zwrocil sie do Michaela. – Ktoregos dnia zagramy razem, co?

– Rozumie sie.

Nbele, wciaz usmiechniety, pomachal im i poszedl w swoja strone. Brad poprowadzil syna w glab korytarza.

– Czy ten pan jest lekarzem? – dopytywal sie Michael.

– Nie, pracuje na patologii.

– Ma dziwne imie – powiedzial chlopiec.

– Prawda? Pochodzi z Afryki i zna mnostwo wspanialych opowiesci. Ktoregos dnia musimy go zabrac ze soba na lodz.

Dwadziescia cztery godziny po usunieciu niewlasciwego dziecka do Arnolda Schuberta zadzwonil dyrektor oddzialu polozniczego i ginekologicznego, by zbesztac go w ostrych slowach za „najwiekszy blad lekarski tej dekady'. Uprzedzil Schuberta, ze incydent zostanie poruszony na nastepnym zebraniu komisji etycznej. Nastepny taki blad zostanie ukarany automatycznym zawieszeniem.

Zdenerwowany Schubert odlozyl sluchawke. Nie zostal tak zmieszany z blotem od czasow szkoly sredniej. Mial nadzieje, ze ta sprawa nie zostanie opisana w prasie. Najgorsze, ze prawdopodobnie zostanie pozwany do sadu.

Arnold Schubert zyl w coraz wiekszym stresie.

Morgan mieszkala na modnym osiedlu w Fort Salonga. Bylo kilka minut po dziewiatej i wlasnie miala pojechac do szpitala, kiedy rozlegl sie dzwonek. Nie spodziewala sie zadnych gosci, ale w tak piekny niedzielny poranek zjawic sie tu mogl kazdy, od ekologa po ewangeliste. Uchylila drzwi i wyjrzala przez szpare.

– Dzien dobry, doktor Robinson. Czy przyszedlem w nieodpowiednim momencie?

Morgan nie posiadala sie ze zdumienia. To byl Hugh Britten. Co on tu robil, do licha? Czyzby zostawil jej wiadomosc, w ktorej uprzedzal o swoim przybyciu, a ona nie zwrocila na nia uwagi?

– Doktorze Britten, ja… – Stala w drzwiach z otwartymi ustami.

– Wlasnie bylem w tej okolicy – ciagnal Britten – i pomyslalem sobie, ze moze poszlaby pani ze mna na kawe. Albo sniadanie, co pani woli.

– Mieszka pan w poblizu?

– Nie.

Wpatrywal sie w nia tak samo jak na zebraniu zarzadu, niczym zaciekawiony szczeniak. Mimo to Morgan czula sie nieswojo pod jego spojrzeniem. Britten mial na sobie niewiarygodnie niemodny stroj, dziwna mieszanka ciuchow z lat siedemdziesiatych i osiemdziesiatych: poliestrowa koszule z szerokim kolnierzem, welniana kamizelke i obszerne spodnie w krate. Jesli ubranie bylo ilustracja zamiarow czlowieka, Morgan nie miala pojecia, czego sie spodziewac.

– Moja siostra wlasnie urodzila bliznieta, doktorze Britten, i…

– Hugh.

Zmusila sie do uprzejmego usmiechu.

– Hugh. Wlasnie wybieram sie do szpitala.

– Ktorego?

– Uniwersyteckiego.

– Chcesz, to cie podrzuce. – Machnal reka w strone swojego samochodu. – Moglibysmy cos przekasic w drodze powrotnej.

Morgan zauwazyla zaparkowany przy krawezniku wspanialy samochod sportowo-terenowy marki Infiniti, ulubiona zabawke yuppies.

– Prawde mowiac, troche mi sie spieszy. – Wlaczyla system alarmowy i wyszla z domu, zamykajac za soba drzwi. Potem wziela Brittena za ramie i delikatnie odwrocila go o sto osiemdziesiat stopni, kierujac kroki do swojego samochodu. -I mam do zalatwienia pare spraw osobistych. Dlatego musze odmowic.

Britten zesztywnial.

– Morgan, bo pomysle, ze mnie unikasz.

– Posluchaj, Hugh. Tak sie nie robi. Nie mozna dzwonic do ludzi w srodku nocy czy zjawiac sie u nich bez zapowiedzi i oczekiwac, ze nagle wszystko zostawia.

Przeszyl ja gniewnym spojrzeniem.

– Chcesz przez to powiedziec, ze jestem niewychowany, tak? Morgan zmusila sie, by zachowac cierpliwosc. W koncu Britten byl wschodzaca gwiazda AmeriCare.

– Na razie chce powiedziec tylko tyle, ze musze juz leciec. – Zaczekala kilka sekund, by Britten wreszcie pojal aluzje, ale on stal jak wrosniety w ziemie. Morgan wzruszyla ramionami. – Jak sobie chcesz. – Odwrocila sie i ruszyla do swojego wozu.

– Na twoim miejscu bylbym bardzo ostrozny, Morgan – krzyknal do niej. – Moglbym pomoc ci w twojej karierze. Ale jesli dalej bedziesz mnie tak traktowac, moge ci tez zaszkodzic.

Morgan zatrzymala sie w pol kroku. Dobry Boze, on jej grozil! Czyzby myslal, ze zdobedzie ja w ten sposob? Dlonie Morgan zacisnely sie w piesci. Juz miala odwrocic sie i powiedziec mu, co o nim mysli, ale w pore ugryzla sie w jezyk. Gdyby mu naublizala, mogloby to okazac sie pyrrusowym zwyciestwem.

Nie ulegalo watpliwosci, ze Britten bylby w stanie uprzykrzyc jej zycie. A po niedawnej konfrontacji z Morrisonem i doktorem Huntera, mogla wyleciec z pracy w mgnieniu oka. Co prawda, postanowila juz, ze odejdzie, ale na swoich warunkach. Lepiej bedzie zachowac zimna krew, przynajmniej na razie. Morgan opanowala sie, odetchnela gleboko i odwrocila sie twarza do Brittena. – Wiesz co? Wpadnij w poludnie, to pojdziemy na kawe, dobra?

Po rozstaniu z Morgan Britten pojechal do swojego gabinetu w AmeriCare. Musial wyszperac pewne informacje. Choc oficjalnie byl zatrudniony na pol etatu, zatroszczyl sie o przestronny i doskonale wyposazony

Вы читаете Dostawca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату