– Dziewczynke z listerioza. Kornheiser wyjal preparaty.

– Te sekcje prowadzilem osobiscie. Chudzinka. Wczesniak, co?

– Porod w trzydziestym drugim tygodniu.

W teczce z preparatami byla schowana ostateczna diagnoza. Kornheiser rozlozyl kartke.

– Tysiac siedemset osiemdziesiat gramow. Byla mocno wychudzona. Jej przypadek raczej nie wydal mi sie niezwykly. Prawde mowiac, w chwili smierci nie chorowala juz ani na posocznice, ani na zapalenie pluc.

– No to co ja zabilo? Kornheiser wzruszyl ramionami.

– A co jest przyczyna zespolu naglej smierci niemowlat? Nie wiemy. Dzieciaki umieraja bez zadnej widocznej przyczyny. W jej narzadach byly dostrzegalne typowe slady zakazenia, ale nic niezwyklego. Interesuja cie jakies okreslone preparaty?

– Najbardziej chyba te z pluc.

Kornheiser powiodl palcem po szkielkach umieszczonych w cienkiej, przypominajacej ksiazke tekturowej teczce.

– Zobaczmy… a, tu jest. – Wyjal paznokciem kciuka jedno ze szkielek i polozyl je na stoliku mikroskopu. Byl to drogi model Zeissa, nowoczesny, z podwojnym okularem. Kornheiser ustawil ostrosc. – Obejrzyj to sobie.

Brad pochylil sie, obracajac okular w swoja strone. Przystawil do niego oczy i wyostrzyl obraz, zastanawiajac sie, co na nim wlasciwie widac.

– Skad dokladnie to pobrales?

– Z pecherzykow plucnych. Zwroc uwage na ustepujacy stan zapalny. Tu i owdzie widac jeszcze granulocyty eozynochlonne.

– To rozowe to plyn surowiczy?

– Zgadza sie.

– Sporo go, co? – powiedzial Brad. – Pecherzyki sa nim wypelnione.

– Moze jest go troche wiecej niz zwykle – przyznal Kornheiser. – Ale czasami dzieje sie tak pod wplywem wstrzasu wywolanego masazem serca.

– Czy obrzek i obecnosc granulocytow eozynochlonnych moga swiadczyc o wystapieniu jakiejs reakcji alergicznej?

– Za duzo czytasz, Brad – powiedzial patolog. – Z tego, co wiem, w zadnym z czterech przypadkow nie bylo objawow alergii.

– No tak, ale… moze spowodowala to jakas toksyna, zatrucie?

– Nic na to nie wskazuje – powiedzial Kornheiser. – Gdyby tak bylo, nastapilyby charakterystyczne uszkodzenia innych narzadow, na przyklad watroby. Brad wyprostowal sie. Mial zmarszczone czolo.

– Moge pozyczyc te szkielka?

– Prosze bardzo. – Kornheiser podsunal mu teczke. – Czego wlasciwie szukasz?

– Dowiem sie, kiedy to znajde.

Czterdziestoletni Simon Crandall byl jednym z kustoszy dzialu entomologii Muzeum Przyrodniczego, znajdujacego sie na Manhattanie. Byl takze biologiem sadowym, specjalizujacym sie w antropologii i entomologii. W tej ostatniej dziedzinie cieszyl sie opinia eksperta, co w polaczeniu z jego biegloscia w medycynie sadowej czynilo go cenionym wspolpracownikiem policji. Ponadto, jako uznany antropolog, stal sie specjalista od identyfikacji kosci. Crandall na ogol dyzurowal w gabinecie w muzeum.

– Panie doktorze, przyszedl do pana oficer policji.

– Prosze go wpuscic.

Mezczyzna, ktory wszedl do gabinetu Crandalla, mial na sobie tani szary garnitur i trzymal w dloni teczke. Po okazaniu odznaki policyjnej przedstawil sie jako Kevin Riley.

– W czym moge panu pomoc, detektywie?

– Moglby pan to zidentyfikowac, doktorze? – Riley wyjal z teczki duza kosc.

– Zobaczmy. – Crandall obrocil ja w dloniach, przygladajac sie przez lupe powierzchniom stawowym. – Skad pan to ma?

– Ze sklepu w West Village o nazwie „Czaszki i inne drobiazgi'.

– Jakis nowy – powiedzial Crandall. – Znam wiekszosc okolicznych kolekcjonerow kosci, a o tym sklepie nie slyszalem.

– Dziala dopiero od kilku tygodni. Wlasciciele oglosili promocje. Wedlug nich jest to kosc udowa goryla. Obnizyli jej cene z tysiaca do siedmiuset piecdziesieciu dolarow.

– Ze kosc udowa, to sie zgadzam. Tyle ze ludzka. Kobiety. Zwykle schodzi za siedemdziesiat piec dolcow.

– Chrzanisz pan.

– Jest pan nowy w tym biznesie, prawda, detektywie? – spytal Crandall.

– Az tak to widac? Crandall usmiechnal sie.

– W ramach inicjacji udziele panu krotkiej lekcji osteologii komercyjnej. – Oddal mu kosc i odchylil sie na obrotowym krzesle, zakladajac rece za glowa.

– Kolekcjonowanie szkieletow – wyjasnil – bylo ludzkim hobby od czasow starozytnych. Choc uwazane za makabryczne i godne potepienia, zawsze znajdowalo entuzjastow. Niewiele bylo przepisow odnoszacych sie bezposrednio do zbieraczy kosci – jak chocby zakaz sprzedazy i posiadania szczatkow zagrozonych gatunkow, na przyklad goryla – a istniejace interpretowano w dowolny sposob. Praktycznie kazdy mogl zostac kolekcjonerem.

W Stanach Zjednoczonych – ciagnal doktor Crandall – funkcjonowalo okolo piecdziesieciu sklepow „przyrodniczych' oferujacych klientom szeroki asortyment towarow, jak chocby ludzkie klykcie przysrodkowe kosci ramiennej, kly rekina, czaszki zwierzat, kregoslupy jaszczurek i ludzkie zeby. Mniej wiecej dziesiec z nich to sklepy „tylko z koscmi'. To, co niegdys bylo dziwnym hobby ranczerow z poludniowego zachodu, z czasem przerodzilo sie w swiatowy biznes. Prowadzona byla sprzedaz wysylkowa, handlowano za posrednictwem Internetu, a takze w ekskluzywnych butikach.

– Zajmuja sie tym normalni ludzie czy jacys zboczency? – spytal Riley.

– Normalni, tacy jak pan i ja. Kiedys w takim handlu uczestniczyly glownie muzea i studenci medycyny, ale teraz kolekcjonerzy sa wszedzie. To kwitnacy interes. Rynek rozwija sie w blyskawicznym tempie. Ceny poszly gwaltownie w gore po tym, jak Indie, bedace jednym z najwiekszych na swiecie dostawcow ludzkich kosci, w 1986 roku zakazaly ich eksportu. Czaszki zwierzat, zwlaszcza te egzotyczne, chodza po jakies sto tysiecy dolarow, a najlepsze ludzkie okazy bywaj a warte dziesieciokrotnie wiecej. Cos naprawde rzadkiego i niezwyklego moze osiagnac wartosc kilku milionow. Z uwagi na wchodzace w gre wielkie pieniadze i brak uregulowan prawnych, biznes ten jest niestety podatny na oszustwa i wszelkiego rodzaju podejrzana dzialalnosc.

Crandall pochylil sie, uniosl brwi i spytal detektywa, czy ma jakies pytania.

– Tak. Jak wlasciwie przygotowuje sie te szkielety? To znaczy legalnie, tak jak dla uniwersytetow?

Crandall usmiechnal sie. Zawsze lubil obserwowac miny swoich rozmowcow, gdy opowiadal im o gotowaniu swiezych ludzkich zwlok i oczyszczaniu ich przez setki miesozernych chrzaszczy.

Zgodnie z jego przewidywaniami Riley pobladl, a jego grdyka skakala w gore i w dol.

– Robisz pan sobie jaja?

– Alez skad, detektywie. To jedna z makabrycznych tajemnic medycyny. Oficer nagle zaczal sprawiac wrazenie, jakby strasznie mu sie spieszylo.

– Doceniam panska cierpliwosc, doktorze Crandall – powiedzial nerwowo. – To dlubanie w kosciach musi zabierac panu mnostwo czasu. Crandall skinal glowa.

– Wie pan, co mnie niepokoi, detektywie? Kazde kultowe zjawisko ma swoich fanatykow. Nic, doslownie nic, nie powstrzyma ich przed zdobyciem okazu, na ktorym im zalezy.

Brad Hawkins byl na nogach od czwartej nad ranem. Musial podac oksytocyne jednej z rodzacych pacjentek. Proces ten wymagal jego obecnosci az do samego porodu. Czesto trwalo to wiele godzin. O dziesiatej, gdy wciaz nie zanosilo sie na rozwiazanie, Brad wlozyl fartuch zabezpieczajacy i poszedl do kafeterii. Ledwie usiadl, a dolaczyla do niego Meg Erhardt.

Brad, atrakcyjny, inteligentny mezczyzna, przed ktorym rysowaly sie wspaniale perspektywy, uwazany byl przez pielegniarki za niezla partie. Mial jedna wade – do wszystkich odnosil sie chlodno, z dystansem. Niektore z dziewczyn uwazaly to za zwykla zarozumialosc, ale Meg widziala w tym bol czlowieka, ktory utracil kogos, kogo

Вы читаете Dostawca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату