zmiany, ktorych pomyslodawca byl Hugh Britten?

Rozleglo sie buczenie interkomu i Janice poinformowala ja, ze znowu przyszedl doktor Hunt. Morgan wylaczyla program komputerowy i wstala, gdy w drzwiach stanal jej szef.

– Co slychac, Morgan? – spytal. – Nad czym tak sleczysz?

– Nad tym, co zwykle, Marty. Roszczenia, upowaznienia i tak dalej. Chcesz czegos, czy tylko przyszedles mnie skontrolowac?

– Cos w tym stylu. Morgan, wiesz, ze jestem twoim przyjacielem. Wstawilbym sie za toba, gdyby inni sie od ciebie odwrocili. Chce sie tylko upewnic, czy nie robisz sobie klopotow.

– Oczywiscie, ze nie – powiedziala z usmiechem. – Najwazniejsze jest dobro zespolu.

– Slusznie. Licze na ciebie, Morgan. Nie zawiedz mnie.

Kiedy wyszedl, Morgan znow zasiadla przy komputerze. Wlaczyla wykaz przypadkow z dziedziny endokrynologii reprodukcyjnej z ostatnich trzech miesiecy. Wedlug wewnetrznych firmowych statystyk, dzieki agresywnemu marketingowi liczba pacjentek leczacych sie na bezplodnosc znaczaco wzrosla. Nie zwiekszyly sie jednak zwiazane z tym wydatki. Klientki zniechecano do stosowania wszelkich niepewnych i kosztownych kuracji, polecajac w zamian urzedowo zaakceptowane metody leczenia. Kosztowne techniki reprodukcyjne zostaly kontraktowo odstapione jednej grupie dostawcow uslug po zadziwiajaco niskiej cenie. Jesli chodzi o poloznictwo, liczba porodow rosla, ale, co ciekawe, zwiekszala sie takze liczba aborcji, i to w stopniu przewyzszajacym wspolczynnik urodzen.

Morgan skoncentrowala sie na cyfrach. Wzrastala liczba wszystkich rodzajow aborcji, nie tylko wykonywanych miedzy czwartym a szostym miesiacem, jak nalezaloby sie spodziewac. Najwiecej zabiegow wykonywal doktor Arnold Schubert, ktorego kontrakt nie wiadomo dlaczego opiewal na bardzo niskie stawki. Morgan postanowila zachowac ten fakt w pamieci i szybko podliczyla koszty wszystkich przeprowadzonych aborcji w porownaniu z kosztami porodow. Wyniki byly zaskakujace. Za normalny porod, wliczajac oplaty za lekarza, laboratorium, koszty znieczulenia i samego pobytu w szpitalu, firma placila przeszlo piec tysiecy dolarow. Aborcja kosztowala ja co najwyzej piecset. W ciagu roku AmeriCare mogla dzieki temu zaoszczedzic mnostwo pieniedzy.

Morgan wydrukowala to wszystko i schowala kartke do szuflady. Czula sie tak, jakby zaslona spadla jej z oczu, a jednoczesnie ogarnal ja niesmak. Liczby nie klamaly – dlatego tez, podobnie jak Brad, Morgan zaczynala wierzyc, ze zbiegi okolicznosci sa niemozliwe, zwlaszcza gdy w gre wchodza pieniadze.

I choc chcialaby, nie mogla zaprzeczyc, ze z kazda chwila nabierala coraz silniejszego przekonania, iz zrodlem dobrej kondycji finansowej jej pracodawcy jest ludzkie cierpienie.

Dynamiczny rozwoj prywatnej praktyki Arnolda Schuberta byl rezultatem pomyslowych dzialan marketingowych. On jeden dal kolorowe ogloszenie na cala strone w ksiazce telefonicznej, zamieszczone w trzech dzialach: „Aborcje', „Kliniki' oraz „Lekarze i chirurdzy'. Niewazne, ze w zwiazku z tym co miesiac do rachunku doplacal kilka tysiecy dolarow. Zwiekszone dochody pokrywaly z nawiazka wszelkie wydatki.

Oglaszal swoje uslugi takze w gazetach, tygodnikach i prasie lokalnej. Kupowal czas antenowy w stacjach radiowych sluchanych przede wszystkim przez kobiety w wieku od osiemnastu do trzydziestu czterech lat. Jednak chyba najlepszym jego posunieciem bylo zwrocenie sie bezposrednio do lekarzy. Rozeslal broszury promocyjne do gabinetow na Long Island, podkreslajac fachowosc swojego personelu i ciepla atmosfere panujaca w klinice. Ponadto zareklamowal swoje uslugi wszystkim klientkom AmeriCare.

Najwieksza przeszkoda utrudniajaca Schubertowi wykonywanie pracy byl jego perfekcjonizm. Chcial, by kazda operacja przebiegala bez najmniejszych zaklocen. Zalamywal sie nawet wtedy, gdy liczba powiklan miescila sie w normie – w przypadku wczesnych aborcji byl to jeden procent wszystkich zabiegow. Oznaczalo to, ze w ciagu przecietnego tygodnia Schubert przebijal jedna macice, nie wykrywal jednej ciazy pozamacicznej albo musial tamowac obfity krwotok spowodowany niepelna aborcja. Inni lekarze prawdopodobnie umieli jakos sie z tym pogodzic, uznajac to za konieczna cene sukcesu, natomiast Schubert po takich wydarzeniach cierpial na bezsennosc. Byl jednak czlowiekiem, ktory rozpaczliwie potrzebowal pacjentek i ich pieniedzy, i swiadomosc tego faktu przepelniala go nienawiscia do samego siebie.

Coraz gorzej znosil stres. Po dlugiej wewnetrznej walce wreszcie zadzwonil do swojego dobroczyncy z AmeriCare.

– Mysle, ze mam juz dosc – powiedzial Schubert, po czym opowiedzial o swoich porazkach, ktore nie dawaly mu spokoju. – Wiem, jak bardzo pan mi pomogl, ale wolalbym, zeby kto inny wzial na siebie ten ciezar.

– Rozumiem – wycedzil powoli jego rozmowca. – Nachapales sie, wiec nie jestesmy ci juz potrzebni.

– Nie w tym rzecz – powiedzial Schubert. – Jestem wdzieczny za wszystko, co pan dla mnie zrobil. Tylko ze ja… nie jestem pewien, jak dlugo jeszcze mogl znosic stres.

– A teraz ty mnie posluchaj – syknal glos w sluchawce. – Umowa to umowa i mam prawo oczekiwac, ze w pelni dotrzymasz jej warunkow! Za ciezko pracowalem, zebys ty teraz nagle zaczynal trzasc portkami. Lepiej nie zapominaj, co musisz zrobic, bo caly swiat sie dowie, co juz zrobiles!

Poczatkowo mezczyzna nie byl pewny, czemu postanowil wywiezc roztocza z Afryki. Wlasciwie kierowalo nim tylko niejasne przeczucie, ze kiedys moga mu sie przydac. Bylo to dla niego pewnym wyzwaniem, choc niezbyt wielkim. Jako potomek bogatego mindumugu byl kims wiecej niz tylko zwyklym czlonkiem plemienia. Mial po swojej stronie i pieniadze, i madrosc wielu pokolen. W wieku dwudziestu lat byl studentem biologii i ksztalcil sie na straznika przyrody. Niestety, liczne konflikty z prawem zmusily go w koncu do opuszczenia ziemi przodkow.

Dlugotrwale przechowywanie roztoczy bylo stosunkowo latwe. Podobno kilka gatunkow potrafilo przezyc przeszlo sto lat na niewielkiej ilosci konopi indyjskich. Potrzebne bylo tylko odpowiednie polaczenie wilgotnosci, ciepla i ciemnosci. Wiekszy klopot sprawilo mu wwiezienie roslin do Stanow Zjednoczonych, ale rozwiazal ten problem, korzystajac z rzadko uzywanej przecinki lesnej biegnacej przez kanadyjsko-amerykanska granice. Kiedy wreszcie kupil sobie ziemie, ukryl konopie w zaplombowanej komorce w piwnicy. Potem wystarczylo raz w roku dodawac wiecej podkladu, by rosliny mogly rosnac, i od czasu do czasu je spryskiwac.

Nie mozna bylo podchodzic do tego z nonszalancja. Mezczyzna widzial na wlasne oczy, co roztocza zrobily z Makkede, i nie mial zamiaru podzielic jego losu. Zawsze, gdy mial z nimi do czynienia, podejmowal wszystkie niezbedne srodki ostroznosci, dorzucajac kilka byc moze niepotrzebnych: wkladal kombinezon na ogol wykorzystywany w przypadku powstania zagrozenia biologicznego, stosowane w przemysle chemicznym maski gazowe, a takze przygotowal specjalne pomieszczenie, w ktorym mogl kontrolowac przeplyw powietrza. Choc jego prywatne laboratorium stanowilo zagrozenie dla srodowiska, nie powstydzilby sie go zaden uniwersytet.

Przed wyjazdem z Afryki mezczyzna przeczytal kopie raportu z sekcji zwlok Makkede. W Ameryce na biezaco czytal wszystkie prace na temat entomolo-gii i jak dotad wygladalo na to, ze nikt nie siegnal do najwyrazniej zapomnianych prac doktora Fieldinga. Mezczyzna zdawal sobie jednak sprawe, ze wszystkie jego wysilki pojda na marne, jesli nie bedzie mogl okresowo sprawdzac skutecznosci roztoczy. Wiedzial, ze nie jest wykluczone, iz mimo korzystnych warunkow rozwoju z uplywem lat moga stracic swoje zabojcze wlasciwosci. Dlatego musial co pewien czas przeprowadzac eksperymenty.

Jako ze drugim hobby mezczyzny bylo kolekcjonowanie zwierzecych szkieletow, przygotowywanie badan nie sprawialo mu wiekszych trudnosci. Czlowiek o jego powiazaniach i reputacji bez trudu zdobywal niezbedne zwierzeta. Aby urzeczywistnic swoje zamiary, potrzebowal zywych okazow. Pierwszym byl makak.

Mezczyzna wszedl do hermetycznie zamknietego pomieszczenia, wlozyl kombinezon i wsadzil zwierze do klatki. Makak od razu zaczal rozdzierajaco piszczec, jakby spodziewal sie, jaki los go czeka. Mezczyzna nakryl klatke przezroczysta plastykowa plachta, przez ktora przeciagnal rurke nargili.

Nastepnie zapalil mala ilosc zanieczyszczonej marihuany, zaczekal, az zacznie sie tlic i skierowal prad powietrza do rurki. Wiedzial, ze choc czesc roztoczy zginie w zarze, inne uniosa sie wraz z dymem.

Mezczyzna patrzyl przez gogle na wplywajace do klatki biale smugi. Zgodnie z jego oczekiwaniami malpa wpadla w szal. Z wilgotniejacymi oczami, zaczela skakac jak oblakana miedzy pretami klatki. Po kilku minutach stopniowo uspokajala sie pod wplywem oparow marihuany. Jej powieki opadly, osunela sie bezwladnie na podloge klatki i zaczela leniwie bawic sie swoimi genitaliami.

Przez kilka nastepnych minut makak onanizowal sie z zadowoleniem. Potem roztocza zaatakowaly jego pluca. Malpa zaczela sie krztusic, a jej pysk wykrzywil sie w grymasie. Przez chwile skakala po klatce, piszczac rozpaczliwie i szukajac drogi ucieczki. W nosie miala gesty sluz, a na pysku rozowa piane. Wargi makaka przybraly szaroniebieski odcien, jego piers unosila sie i opadala w gwaltownym rytmie. Meki zwierzecia nie trwaly dlugo. Po

Вы читаете Dostawca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату