confetti. Jeden czlowiek – wysoki, chudy mezczyzna – trzymal sie na uboczu, rece zalozyl na plecy, schylil glowe z poszanowaniem. Mial na sobie szary dwurzedowy garnitur, odrobine za ciezki na taki cieply wiosenny dzien.

Wsrod obecnych znal go jedynie Walker Hardegen. I to tez tylko z pseudonimu, tak idiotycznego, ze Walkerowi zawsze chcialo sie smiac, kiedy sie nim poslugiwal.

Byl to jego oficer prowadzacy, a uzywal pseudonimu Brum.

Shepherd Ramsey przywiozl list od czlowieka w Londynie. Podczas przyjecia Dorothy i Bratton wymkneli sie do biblioteki, zeby go przeczytac. Najpierw zrobila to Dorothy. Trzymala kartke w drzacych dloniach. Postarzala sie, postarzala i posiwiala. Grudniowy upadek na oblodzonych schodach mieszkania na Manhattanie zakonczyl sie zlamaniem kosci biodrowej. Teraz kulala, przez co stracila swoja wczesniejsza energie. Kiedy skonczyla lekture, jej oczy zwilgotnialy, ale nie rozplakala sie. Dorothy we wszystkim zachowywala umiar. Podala list Brattonowi, ktory plakal, czytajac.

Drogi Billy,

Pisze ten Ust z ogromnym bolem. Bardzo krotko mialem przyjemnosc pracowac z twoim Tata, ale uwazam go za jednego z najwybitniejszych ludzi, z jakimi sie zetknalem. Byl zaangazowany w jedna z najwazniejszych operacji tej wojny. Jednak mozliwe, ze ze wzgledow bezpieczenstwa nigdy dokladnie sie nie dowiesz, co robil.

O jednym moge Cie zapewnic: dzieki Jego pracy ocaleja niezliczone setki ludzi, a narody Europy raz na zawsze pokonaja Hitlera i nazistow. Twoj ojciec naprawde oddal swe zycie, by inni mogli zyc. Byl wielkim bohaterem.

Lecz zadne jego osiagniecia nie przynosily mu takiej radosci i dumy jak Ty, Billy. Kiedy o Tobie mowil, jego twarz sie rozpromieniala. W jego oczach pojawial sie blask, na ustach usmiech - chocby byl najbardziej zmeczony. Nigdy nie mialem szczescia miec syna. Sluchajac, jak Twoj ojciec o Tobie mowi, uswiadamialem sobie, ile stracilem.

Z wyrazami oddania Alfred Vicary

Bratton oddal list Dorothy. Zlozyla go, wsunela do koperty i umiescila w najwyzszej szufladzie biurka meza. Podeszla do okna i wyjrzala na dwor.

Wszyscy jedli, pili, najwyrazniej swietnie sie bawiac. Na uboczu, na trawie obok przystani siedzieli Billy, Jane i Walker. Jane polaczylo z Walkerem cos wiecej niz przyjazn. Zaczeli sie spotykac nie tylko towarzysko, a Jane wrecz przebakiwala cos o malzenstwie.

Czyz to nie byloby cudownie? – pomyslala Dorothy. Billy w koncu mialby prawdziwa rodzine.

W ten sposob zamkneloby sie kolo. Jak ladnie. To przynosilo pocieche. Zrobilo sie cieplo, wkrotce nadejdzie lato. Mieszkancy zaczna wracac do letnich domow, beda przyjecia.

Zycie idzie naprzod – powiedziala sobie w duchu. – Peter i Margaret odeszli, ale zycie niewatpliwie idzie naprzod.

Rozdzial dwudziesty pierwszy

Hrabstwo Gloucester, Anglia; wrzesien 1944

Nawet Alfreda Vicary'ego zaskoczylo tempo, w jakim udalo mu sie wypasc z obiegu. Oficjalnie nazywalo sie to zawieszeniem na czas dochodzenia komisji wewnetrznej. Wiedzial, ze w ten zawoalowany sposob sie go wylewa.

Jakby na zlosc sobie poszedl za rada Basila Boothby'ego i schronil sie w domu ciotki Matyldy – nigdy nie oswoil sie z mysla, ze dom teraz nalezy do niego – zeby sie pozbierac. Pierwsze dni wygnania byly straszne. Brakowalo mu atmosfery MI- 5, obrzydliwej nory, ktora nazywal gabinetem, a nawet polowki. Zupelnie nie mogl porzadnie zasnac i winil za to podwojne loze Matyldy – za miekkie, za duzo miejsca, by sie zmagac z bolesnymi myslami. W rzadkim przeblysku geniuszu udal sie do sklepu w wiosce, gdzie zaopatrzyl sie w lozko polowe. Rozstawil je w bawialni przy kominku – dziwaczne miejsce, przyznawal, ale nie zamierzal przyjmowac gosci. Od tej nocy sypial juz przyzwoiciej.

Przeszedl dlugi okres bezruchu. Ale wiosna, kiedy sie ocieplilo, skierowal cala nie wykorzystana energie na nowy dom. Wywiadowcy, ktorzy z rzadka go odwiedzali, z przerazeniem patrzyli, jak Vicary rzuca sie na ogrod, uzbrojony w sekator, sierp i okulary. Ze zdumieniem przygladali sie, jak odmalowuje mieszkanie. Mnostwo czasu poswiecono ozywionym dyskusjom nad wyborem koloru – nieskazitelnej bieli. Czy to znaczy, ze nastroj mu sie poprawia, czy tez robi z domu szpital i szykuje sie do dluzszego w nim pobytu?

Okoliczni mieszkancy rowniez sie niepokoili o sasiada. Poole ze sklepu wielobranzowego zdiagnozowal nastroj Vicary'ego jako zalobe.

– Niemozliwe – odparl Plenderleith ze sklepu ogrodniczego, ktory udzielal Vicary'emu wskazowek, co zrobic z ogrodem. – Nigdy nie byl zonaty ani w nikim zakochany.

Panna Lazenby ze sklepu odziezowego oswiadczyla, ze zaden z nich nie ma racji.

– Biedaczysko kona z milosci, slepy by zauwazyl. A wybranka najwyrazniej nie odwzajemnia tych uczuc.

Nawet gdyby Vicary wiedzial o tej dyspucie, nie zdolalby jej rozstrzygnac, gdyz tak samo jak ci, ktorzy go obserwowali, nie wiedzial, co wlasciwie go gnebi. Rektor jego dawnego wydzialu na Uniwersytecie Londynskim napisal do niego. Dobiegly go sluchy, ze Vicary juz nie pracuje w Ministerstwie Wojny, wiec zastanawial sie, kiedy profesor chcialby wrocic. Vicary przedarl list i spalil go w kominku.

W Londynie nic na niego nie czekalo – tylko zle wspomnienia – wiec trzymal sie z dala od stolicy. Pojechal tam tylko raz, pewnego ranka w pierwszym tygodniu czerwca, kiedy sir Basil Boothby wezwal go, zeby sie zapoznal z wynikami badan komisji wewnetrznej.

– Witaj, Alfredzie! – zawolal sir Basil, kiedy Vicary'ego wpuszczono do jego gabinetu.

Pokoj tonal w pomaranczowym blasku. Boothby stal dokladnie na srodku, jakby chcial zachowac mozliwosc ruchu we wszystkie strony. Mial na sobie doskonale skrojony szary garnitur i wydal sie Vicary'emu wyzszy niz dawniej. Na zgrabnej kanapie siedzial dyrektor generalny. Dlonie splotl jak do modlitwy, wzrok wbil we wzor na perskim dywanie. Boothby wyciagnal reke i podazyl do Vicary'ego. Na jego twarzy bladzil dziwny usmieszek i Vicary nie wiedzial, czy general chce go uscisnac, czy uderzyc. I nie wiedzial, czego bardziej sie boi.

Tymczasem Boothby uscisnal mu reke – odrobine za czule – i polozyl wielkie lapsko na jego ramieniu. Dlon mial rozpalona i wilgotna, jakby wlasnie skonczyl gre w tenisa. Sam podal Vicary'emu herbate i gawedzil, kiedy ten dopalal papierosa. Potem ceremonialnie wyjal z szuflady koncowy raport komisji i polozyl go na stoliku. Vicary bal sie na niego spojrzec.

Boothby z satysfakcja wyjasnil Vicary'emu, ze nie wolno mu czytac pelnych akt jego wlasnego przypadku. Dostal tylko okrojona, jednostronicowa wersje. Vicary trzymal kartke w obu dloniach, mocno ja naprezajac, zeby nie drzala. Tekst burzyl w nim krew, ale dyskusja i tak by juz nic nie dala. Wreczyl raport Boothby'emu, podal mu reke, potem podal reke dyrektorowi generalnemu i wyszedl.

Ruszyl na dol. Ktos inny rezydowal w jego gabinecie. Znalazl Harry'ego z paskudna blizna na brodzie. Vicary nie przepadal za dlugimi pozegnaniami. Powiedzial Harry'emu, ze go wylano, podziekowal mu za wszystko i odszedl.

Na dworze znowu padalo, bylo zimno jak na czerwiec. Szef dzialu transportu zaproponowal Vicary'emu samochod. Odmowil grzecznie. Rozlozyl parasol i w strugach ulewnego deszczu odplynal w strone Chelsea.

Te noc spedzil w swoim londynskim mieszkaniu. Obudzil sie o swicie. Deszcz bebnil w szyby. Byl szosty czerwca. Wlaczyl radio, zeby posluchac wiadomosci, i dowiedzial sie o rozpoczeciu inwazji.

W poludnie wyszedl, spodziewajac sie tlumow na ulicach, nerwowych pogawedek, ale Londyn nagle opustoszal. Malo kto odwazyl sie wyjsc do sklepu, niektorzy modlili sie w kosciolach. Taksowki krazyly po pustych ulicach, szukajac klientow.

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату