Vicary obserwowal zajetych swoimi sprawami londynczykow. Chcial do nich podbiec, potrzasnac i zawolac: „Nie wiecie, co sie dzieje? Nie wiecie, ile trudu to kosztowalo? Do jakich sprytnych i podstepnych sztuczek musielismy sie uciec, by tamtych zmylic? Nie wiecie, jak oni w koncu mnie potraktowali?'.

Zjadl kolacje w naroznym pubie i sluchal kolejnych biuletynow radiowych. Tej nocy, znowu sam, wysluchal oredzia krola do narodu i polozyl sie spac. Rano wzial taksowke do Paddington i pierwszym pociagiem wrocil do domu.

Stopniowo, gdzies kolo lata, jego dni powoli zaczely nabierac ksztaltu.

Wstawal wczesnie i czytal do lunchu, ktory jadal w pubie: zapiekanke jarzynowa, piwo i mieso, jesli bylo w karcie. Z pubu ruszal na spacer, ktory codziennie sobie narzucal, po sciezkach wokol miasteczka. Z dnia na dzien cmiacy bol ustepowal z jego zrujnowanego kolana, tak ze w sierpniu przechadzki wydluzyly sie do dziesieciu kilometrow. Rzucil papierosy, zmienil je na fajke. Rytual palenia fajki – nabijanie, czyszczenie, zapalanie, ponowne zapalanie – idealnie pasowal do jego obecnego zycia.

Sam nie wiedzial, kiedy wlasciwie to sie stalo, ktorego dnia to zniknelo z jego swiadomosci: ciasny gabinet, terkot dalekopisow, obrzydliwe jedzenie z kantyny, idiotyczne slownictwo: podwojne X… Mulberry… Phoenix… Kettledrum. Nawet Helen odsunela sie w bezpieczny, zamkniety kat pamieci, z ktorego juz nie mogla zrobic mu krzywdy. Alice Simpson zaczela go odwiedzac w weekendy, spedzila z nim nawet caly tydzien na poczatku sierpnia.

Pod koniec lata ogarnela go lekka melancholia, charakterystyczna dla mieszkancow wsi, gdy odchodza cieple dni. Byl cudowny zmierzch, horyzont plonal roznymi odcieniami fioletu i czerwieni, w powietrzu czulo sie zwiastuny jesiennego chlodu. Pierwiosnki i dzwonki dawno przekwitly. Vicary przypomnial sobie podobny wieczor sprzed lat, kiedy Brendan Evans uczyl go jezdzic na motocyklu. Nie ochlodzilo sie na tyle, by rozpalac w kominku, ale ze swojego pagorka widzial dym z kominow i czul ostry zapach palonego swiezego drewna.

Wtedy wlasnie go olsnilo. Zobaczyl to – niczym rozwiazanie jakiegos szachowego problemu – rozlozone na pagorkach. Widzial linie ataku, przygotowania, mistyfikacje. Nic nie bylo tym, na co wygladalo.

Pobiegl do domu, zadzwonil do biura i poprosil o polaczenie z Boothbym. Dopiero wtedy sobie uswiadomil, ze jest pozno, a do tego piatek – dla niego dni tygodnia juz dawno przestaly sie roznic. Mimo to jakims cudem Boothby nadal siedzial w gabinecie i sam odebral telefon.

Vicary sie przedstawil. Boothby wyrazil nie skrywana radosc, ze zadzwonil. Vicary zapewnil, ze czuje sie doskonale.

– Chce z panem porozmawiac – przeszedl do rzeczy. – O Kettledrum.

Po drugiej stronie zapadla cisza, ale Vicary wiedzial, ze Boothby nie przerwal polaczenia, bo slyszal, jak sie wierci w fotelu.

– Pan juz tu nie moze sie zjawic, Alfredzie. Zostal pan persona non grata. Z tego wniosek, ze ja bede musial odwiedzic pana.

– Swietnie. I niech pan nie udaje, ze nie wie, jak mnie znalezc, bo widze pana obserwatorow, ktorzy mnie pilnuja.

– Jutro w poludnie – zdecydowal Boothby i odlozyl sluchawke.

Boothby przyjechal punktualnie w poludnie w sluzbowym humberze, ubrany, jak na wies przystalo, w tweedy, koszule bez krawata i wygodny sweter. W nocy padalo. Vicary wygrzebal z piwnicy druga pare kaloszy i niby dwaj starzy druhowie ruszyli na obchod po lakach, na ktorych pasly sie ostrzyzone owce. Boothby raczyl go plotkami z wydzialu, a Vicary z duzym wysilkiem udawal zainteresowanie.

Po pewnym czasie zatrzymal sie i zapatrzyl w przestrzen.

– Nic z tego nie bylo prawdziwe – powiedzial. – Jordan, Catherine Blake, wszystko od poczatku bylo ustawione.

– Niezupelnie tak, Alfredzie – usmiechnal sie uwodzicielsko Boothby. – Ale jest pan blisko.

Odwrocil sie i ruszyl dalej, jego wysoka sylwetka rysowala sie pionowo na linii horyzontu. Zatrzymal sie i ruchem reki przywolal towarzysza. Vicary dogonil go, utykajac i obmacujac kieszenie w poszukiwaniu okularow.

– Sam charakter operacji Mulberry rodzil problemy – zaczal bez wstepow Boothby. – Bylo w nia zaangazowanych dziesiec tysiecy ludzi. Oczywiscie, wiekszosc nie miala pojecia, nad czym pracuje. Mimo to istnialo olbrzymie niebezpieczenstwo potencjalnych przeciekow. Elementy byly tak duze, ze musiano je wylewac na otwartych przestrzeniach. Betoniarnie porozrzucano po calym kraju, ale czesc konstrukcji budowano nawet w londynskich dokach. Ledwie nam powiedziano o tym przedsiewzieciu, wiedzielismy, ze mamy problemy. Zdawalismy sobie sprawe, ze Niemcy sfotografuja to z powietrza. Wiedzielismy, ze jeden porzadny szpieg, ktory by sie pokrecil po placu budowy, domyslilby sie, co zamierzamy. Wyslalismy naszego czlowieka do Selsey, zeby sprawdzic stan bezpieczenstwa. Zdazyl wypic herbatke z jednym z pracownikow, zanim ktos byl uprzejmy go wylegitymowac.

Boothby zasmial sie pod nosem. Vicary bacznie go obserwowal. Zniknela pompa, nieustannie wiercenie sie. Sir Basil byl spokojny, opanowany i mily. Vicary pomyslal, ze gdyby sie poznali w innych okolicznosciach, moglby go nawet polubic. Ze scisnietym sercem uswiadomil sobie, ze od poczatku nie docenial inteligencji generala. Uderzyla go tez ta liczba mnoga: my, nam. Boothby nalezal do paczki. Vicary'emu pozwolono na ulamek sekundy wetknac w nia nos.

– Najwiekszy problem lezal w tym, ze bloki Mulberry zdradzaly nasze intencje – podjal Boothby. – Gdyby Niemcy odkryli, ze budujemy sztuczny port, bardzo szybko mogliby dojsc do wniosku, ze zamierzamy uniknac silnie strzezonych portow Pas- de- Calais i uderzyc na Normandie. Rozmiary i niemoznosc ukrycia przedsiewziecia kazaly nam zalozyc, ze Niemcy w pewnym momencie odkryja, co knujemy. Pozostawalo nam tylko samym ukrasc dla nich tajemnice Mulberry i sprobowac przejac prowadzenie w grze. – Popatrzyl na Vicary'ego. – No, dobra, Alfredzie, wal. Chce wiedziec, co pan sam wydedukowal.

– Walker Hardegen – odparl Vicary. – Moim zdaniem wszystko zaczelo sie od Walkera Hardegena.

– Bardzo dobrze, Alfredzie. Ale jak?

– Walker Hardegen byl bogatym bankierem i biznesmenem, ultraprawicowcem, antykomunista, zapewne rowniez po trosze i antysemita. Nalezal do Bluszczowej Ligi, znal polowe ludzi z Waszyngtonu. Chodzil z nimi do szkoly. Pod tym wzgledem Amerykanie tak bardzo sie od nas nie roznia. Interesy czesto sprowadzaly go do Berlina. A jesli mezczyzni pokroju Hardegena jechali do Berlina, bywali w ambasadach na kolacjach i rautach. Tam spotykali sie z prezesami najwiekszych niemieckich spolek, najwiekszymi nazistowskimi oficjelami. Hardegen doskonale znal niemiecki. Zapewne podziwial niektore decyzje nazistow. Uwazal, ze Hitler i jego zwolennicy stanowia niezbedny bufor, oddzielajacy Europe od bolszewikow. Prawdopodobnie podczas ktorejs z takich wizyt wpadl w oko komus z Abwehry albo SD.

– Brawo, Alfredzie. Gwoli scislosci, to byla Abwehra, a czlowiek, ktory zwrocil uwage na Hardegena, nazywal sie Paul Muller i odpowiadal za dzialalnosc Abwehry w Ameryce.

– Zgoda. Muller go wciagnal. Och, pewnie nie wylozyl kart na stol. Zapewnial, ze Hardegen nie bedzie pracowal dla nazistow. Pomoze jedynie w walce z miedzynarodowym komunizmem. Oczekiwal od niego informacji na temat produkcji przemyslowej Stanow, nastrojow w Waszyngtonie, takich rzeczy. Hardegen sie zgodzil i tak zostal agentem. Mam tylko jedno pytanie. Czy Hardegen juz wtedy wspolpracowal z amerykanskim wywiadem?

– Nie – odparl Boothby z usmiechem. – Prosze pamietac, ze jest jeszcze stosunkowo wczesnie, dopiero tysiac dziewiecset trzydziesty siodmy. Amerykanie wtedy jeszcze nie rozpracowali regul gry. Ale zdawali sobie sprawe, ze Abwehra dziala w Stanach Zjednoczonych, a zwlaszcza w Nowym Jorku. Rok wczesniej w teczce niemieckiego szpiega, niejakiego Nikolausa Rittera, wywedrowaly ze Stanow szkice przyrzadow celowniczych. Roosevelt kazal Hooverowi zgniesc szpiegow. W trzydziestym dziewiatym sfotografowano Hardegena, jak spotkal sie w Nowym Jorku ze znanym im agentem Abwehry. Po dwoch miesiacach przylapali go w Panamie na spotkaniu z kolejnym agentem. Hoover chcial go aresztowac i postawic pod sad. Boze, alez ci Amerykanie prymitywnie graja! Na szczescie wtedy istnial juz w Nowym Jorku oddzial MI- 6. Wkroczyla do akcji i przekonala Hoovera, ze Hardegen bardziej nam sie przyda, dalej prowadzac gre, niz siedzac w wieziennej celi.

– Kto nim kierowal? Ktorys z naszych czy Amerykanie?

– Wlasciwie to bylo polaczone przedsiewziecie. Za posrednictwem Hardegena przesylalismy Niemcom stale dostawy swietnych materialow, naprawde palce lizac. Akcje Hardegena w Berlinie rosly. Rownoczesnie kazdy

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату