pasemka.

Brum, szczuply Anglik, krazyl po gabinecie, przygladajac sie zdjeciom i modelom mostow, ktore firma zaprojektowala i wykonala.

– Zatrudniacie tu wielu Niemcow – stwierdzil, jakby Jordan o tym nie wiedzial.

Rzeczywiscie, zatrudniali niemieckich inzynierow, Niemcy pracowali tez wsrod urzednikow. Nawet sekretarka Jordana nazywala sie Hofer i jako dziecko wraz z rodzina przybyla do Ameryki ze Stuttgartu. Do tej pory mowila po angielsku z niemieckim akcentem. W tej samej chwili, jakby dla potwierdzenia oswiadczenia Bruma, obok pokoju Jordana przeszlo dwoch chlopcow na posylki, trzepiacych cos miedzy soba po niemiecku z typowa berlinska wymowa.

– Kto ich sprawdzil?

To znowu Leamann przejal paleczke. Jordan zalozylby sie, ze to gliniarz albo ze w swym wczesniejszym wcieleniu byl gliniarzem. Swiadczyl o tym zle dopasowany, tandetny garnitur i wyraz ponurej determinacji na jego twarzy. Dla Leamanna swiat skladal sie z kryminalistow, a on jeden bronil porzadku przed anarchia.

– Nie sprawdzamy ich. Tu sie buduje mosty, nie bomby.

– Skad wiadomo, ze nie sympatyzuja z druga strona?

– Leamann. To chyba niemieckie nazwisko?

Na miesistej twarzy Leamanna pojawila sie zmarszczka.

– Wlasciwie irlandzkie.

Brum oderwal sie od modeli mostow i parsknal smiechem.

– Zna pan niejakiego Walkera Hardegena? – zapytal. Jordana ogarnelo nieprzyjemne uczucie, ze jest poddawany przesluchaniu.

– Sadze, ze sam pan zna odpowiedz na to pytanie. I owszem, jego rodzina pochodzi z Niemiec. Walker mowi po niemiecku i dobrze zna ten kraj. Jest prawa reka mojego tescia.

– Ma pan na mysli swojego bylego tescia? – sprostowal Brum.

– Po smierci Margaret utrzymalismy bliska wiez. Brum pochylil sie nad kolejnym modelem.

– Czy to wiszacy most?

– Nie, to projekt wspornika. Nie jest pan inzynierem? Brum spojrzal na niego i usmiechnal sie, jakby uznal to pytanie za nieco obrazliwe.

– Nie, oczywiscie ze nie. Jordan usiadl za biurkiem.

– No dobrze, panowie, moze byscie mi powiedzieli, o co tutaj chodzi.

– Wiaze sie to z inwazja na Europe – wyjasnil Brum. – Niewykluczone, ze bedzie nam potrzebna panska pomoc.

Jordan sie usmiechnal.

– Chcecie wybudowac most miedzy Anglia a Francja?

– Cos w tym rodzaju – odparl Leamann.

Brum zapalal papierosa. Jednym dmuchnieciem wypuscil w strone rzeki elegancka smuzke dymu.

– Szczerze powiedziawszy, panie Jordan, to cos zgola innego.

Rozdzial dwunasty

Londyn

Chlusnelo, kiedy Alfred Vicary biegl przez Parliament Square do glownej kwatery Winstona Churchilla, mieszczacej sie w podziemiach pod chodnikami Westminsteru. Premier osobiscie zadzwonil do Vicary'ego i poprosil, by natychmiast sie u niego stawil. Vicary szybko przebral sie w mundur i w pospiechu wypadl z budynku MI- 5, nie zabierajac parasola. Teraz jedynym sposobem obrony przed lodowatymi strugami ulewnego deszczu bylo przyspieszenie kroku, przytrzymanie plaszcza przy szyi i zasloniecie glowy plikiem dokumentow. Vicary przebiegl obok zadumanego pomnika Lincolna i Beaconsfielda, po czym, przemoczony do nitki, zameldowal sie straznikowi Krolewskiej Marynarki, ktory stal przy zaslonietych workami z piaskiem drzwiach pod numerem 2 Great George Street.

W MI- 5 wybuchla panika. Ubieglego wieczoru kurier z Bletchley Park przywiozl dwa rozszyfrowane komunikaty Abwehry. Potwierdzily one najgorsze obawy Vicary'ego – na terenie Wielkiej Brytanii dzialalo co najmniej dwoch szpiegow, o ktorych MI- 5 nie mialo pojecia, a wygladalo na to, ze Niemcy zamierzaja przyslac jeszcze jednego. Prawdziwa kleska. Przeczytawszy ze scisnietym sercem oba teksty, Vicary zadzwonil do domu sir Basila, by mu przekazac te wiadomosc. Sir Basil skontaktowal sie z dyrektorem generalnym oraz innymi wysokimi oficerami, zajmujacymi sie podwojnymi agentami. O polnocy na piatym pietrze palily sie swiatla; w tym momencie Vicary kierowal jedna z najwazniejszych spraw calej wojny. Spal niecala godzine. Glowa go bolala, oczy szczypaly, mysli chaotycznie klebily mu sie w glowie.

Straznik obejrzal legitymacje Vicary'ego i wpuscil go do srodka. Vicary zszedl po schodach i znalazl sie w niewielkim korytarzu, jak na ironie Neville Chamberlain nakazal rozpoczecie budowy podziemnych pomieszczen w dniu powrotu z Monachium, kiedy to oglosil „pokoj za naszych czasow'. Vicary zawsze widzial w tym schronie pomnik upadku polityki ugodowej. Oddzielony od powierzchni ponad metrem betonu uzbrojonego starymi londynskim szynami tramwajowymi, podziemny labirynt uwazano za calkowicie odporny na bomby wroga. Oprocz osobistego stanowiska dowodzenia Churchilla miescily sie tu najbardziej newralgiczne i tajne komorki angielskiego rzadu.

Vicary szedl korytarzem. Ze wszystkich stron dobiegal terkot maszyn do pisana i sygnaly tuzina nie odbieranych telefonow. Niski sufit wspieral sie na wregach jednego z nelsonowskich okretow bojowych. Napis ostrzegal: UWAGA NISKI STROP. Vicary, ktory mial niespelna metr szescdziesiat, nie musial sie nawet schylac. Sciany, niegdys pomalowane na kremowo, teraz splowialy i przypominaly stare, pozolkle gazety. Posadzki przykrywalo brzydkie brazowe linoleum. Nad glowa w rurach sciekowych slychac bylo bulgotanie nieczystosci z polozonych nad nimi budynkow. Choc specjalny system wentylacyjny filtrowal powietrze, wonialo nie mytymi cialami i stechlym dymem papierosowym. Vicary podszedl do drzwi, ktorych strzegl kolejny zolnierz Krolewskiej Marynarki. Kiedy Vicary go mijal, straznik stanal na bacznosc i zasalutowal. Trzask obcasow wytlumiala guma.

Vicary powiodl wzrokiem po twarzach ludzi, ktorzy zyli, pracowali, jedli i spali w tej podziemnej fortecy premiera. Slowo bladosc nie oddawalo stanu ich cery; przypominali woskowobialych jaskiniowcow, rojacych sie w swym podziemnym mrowisku. Nagle pozbawiona okna nora przy St James's Street przestala sie wydawac Vicary'emu taka zla. Przynajmniej znajdowala sie ponad ziemia. Przynajmniej docieralo do niej cos na ksztalt swiezego powietrza.

Churchill rezydowal w pokoju 65A, tuz obok pomieszczenia sztabowego i naprzeciwko sali z transatlantyckimi polaczeniami telefonicznymi. Adiutant natychmiast wprowadzil Vicary'ego do srodka. Grupka urzednikow, ktorzy wygladali, jakby tkwili tu od ostatniej wojny, odprowadzila go zawistnym wzrokiem. Pokoik byl malenki, wiekszosc powierzchni zajmowalo niewielkie lozko, zaslane szarymi wojskowymi kocami. U stop lozka stal stolik z butelka i dwoma szklankami. BBC zamontowala tu na stale mikrofon, aby Churchill mogl wyglaszac radiowe wystapienia z bezpiecznego zacisza swej podziemnej twierdzy. Vicary zauwazyl niewielki, teraz zgaszony napis: CISZA – NAGRYWANIE. W pomieszczeniu znajdowal sie tylko jeden przedmiot zbytku: skrzynka na Romeo y Julieta, ulubione cygara premiera.

Ubrany w zielony jedwabny szlafrok, z pierwszym tego dnia cygarem w reku, Churchill siedzial przy malym biurku. Nie ruszyl sie od niego, kiedy Vicary wszedl do pokoju. Vicary usiadl na brzegu lozka i przyjrzal sie premierowi. To nie byl ten sam Churchill, z ktorym rozmawial w majowe popoludnie czterdziestego roku. W niczym tez nie przypominal zwawego, pewnego siebie mezczyzny z kroniki filmowej i filmow propagandowych. Mial przed soba czlowieka, ktory najwyrazniej za duzo pracowal i za malo spal. Churchill wlasnie wrocil do Anglii z kilkudniowego pobytu w Afryce Polnocnej, gdzie dochodzil do siebie po lagodnym ataku serca i zapaleniu pluc. Oczy mial przekrwione, policzki zapuchniete i blade. Na widok starego przyjaciela zmusil sie do slabego usmiechu.

– Witaj, Alfredzie, jak sie miewasz? – odezwal sie, kiedy straznik zamknal za soba drzwi.

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату